Serialkon – pierwszy w Polsce konwent o serialach odbył się 23 listopada w Krakowie w Bibliotece na Rajskiej i jej Artetece. Ryzykowny eksperyment takie głosy pojawiały się, gdy organizatorzy ogłosili swoją ideę. Zainteresowanie potencjalnych uczestników przerosło oczekiwania chyba wszystkich – ponad 800 osób zapisanych na wydarzeniu na FB, obszerny program prelekcji. W tym miejscu trzeba wspomnieć, że chętnych do wygłoszenia swojego wykładu było naprawdę sporo, a tylko nieliczni mogli wystąpić przed publicznością w niedzielę. Tego dnia było wszystko – ciekawe dyskusje, beznadziejne wystąpienia, poprzebierani maniacy, gry planszowe, różne, fanowskie rzeczy do kupienia – fan seriali mógł czuć się jak w niebie. Nasza relacja opiera się głównie na notatkach Lubej, której z tego miejsca serdecznie dziękuję :)
Na konwent docieramy około 11.20. Już przed wejściem do Arteteki można zgłosić się do punktu akredytacyjnego, jednak kilka osób mówi, żebyśmy weszli do środka, bo tam też można się zgłosić, a kolejka jest ciut mniejsza. Wchodzimy. Cztery dziewczyny siedzą za stołem i proszą do siebie. Rejestrujemy się. Dostajemy identyfikatory, na których możemy napisać swoje imię, pseudonim – co chcemy. Świetny pomysł, którego próżno szukać na innych, tego typu wydarzeniach. Po tym fancie, zostajemy zasypani informatorami, ulotkami, wizytówkami i zakładkami. Jeśli chcemy możemy uraczyć się październikowym numerem CD-Action. Lekko obładowani udajemy się do szatni, gdzie chowamy wszystkie te rzeczy, ciuchy i oznaczeni identyfikatorami chcemy udać się na pierwszą prelekcję.
Zaczepia nas Iza, koleżanka z koła naukowego, która chce zapytać o jedną z książek, którą opisywałem na blogu. Przy okazji mówi, że czyta posty i bardzo jej się podobają (BOŻE JAK MIŁO!). Po niej ustawia się kolejka moich fanów, bo nagle wszyscy mnie rozpoznają i chcą autograf.. Nie no, tak nie było, ale pomarzyć można. Wracając do Serialkonu. Udajemy się na pierwszą prelekcję, wcześniej zerkając na program i rozkład sali. Dopytujemy jedną z dziewczyn, wolontariuszkę, czy dobrze ogarniamy. Wszystko jest okej i po chwili zasiadamy na pierwszym piętrze, by posłuchać wykładu Piotra Górskiego o rosyjskiej wersji Szerloka Holmsa. Widownia spora, widać, że większość to fani najnowszej wersji przygód słynnego detektywa w wykonaniu BBC.
Sherloock! |
Lekki zgrzyt na początek, bo Piotrek musi sam wszystko ogarnąć, podpiąć sprzęt, ustawić kąty, głośność itp. Po chwili męczarni przychodzi techniczny, by podpiąć jeden kabelek, za co otrzymuje niemal owacje na stojąco. Atmosfera od razu się rozluźnia, a słuchacze, w tym my, możemy posłuchać jak doszło do tego, że Rosjanie zakochali się w Szerloku. Małą dygresja – sala na pierwszym piętrze jest.. otwarta? Nie jest to osobne pomieszczenie, więc każdy kto przechodzi między piętrami może się zatrzymać i posłuchać. Z Lubą siedzimy lekko z tyłu, przez co wyraźnie słyszymy spory hałas dochodzący z góry, gdzie swoje stanowiska mają wystawcy. Jednak Piotrek zaczyna mówić do mikrofonu, przez co słychać go o niebo lepiej.
Nie jestem fanem serialowego Szerloka, lubię kreację Benedicta i interpretację książek sir Doyla. O serialu rosyjskim nigdy nie słyszałem, dlatego z dużą uwagą słuchałem tego co prelengent przygotował – jak Rosjanie poradzili sobie ze zrobieniem Anglii w Petersburgu, dlaczego rosyjski Szerlok najbardziej podoba się Królowej Elżbiecie, jakie są różnice w serialach zachodniej i wschodniej Europy. Do tego zostaliśmy uraczeni fragmentami odcinków serialu, gdzie na własne oczy mogliśmy przekonać się, jaki ten rosyjski Szerlok był. Nagradzamy Piotrka brawami i lecimy na górę.
Gdy tylko pojawił się program konwentu od razu chcieliśmy (bardziej to ja chciałem) być obecny na prelekcji Zagubieni bohaterowie niekończących się opowieści – Gra o tron prowadzoną przez – uwaga – dr hab. Izabelę Trzcińską, z naszego krakowskiego UJotu. Spodziewałem się dużej sali, bo z góry można było założyć, że zainteresowanie będzie ogromne. Niestety, gdy dotarliśmy na miejsce, okazało, że pomieszczenie jest bardzo malutkie, a miejsc siedzących dosłownie parę. Na coż, będziemy stać i jakoś damy radę. Pani doktor zaprasza nas do przodu, lekko z boku projektora, gdzie możemy usadowić się na podłodze. Dopiero z tego miejsca możemy dostrzec jak dużo ludzi przyszło. Pani Izabela okazała się niezwykle dobrze merytorycznie przygotowana – wiedziała co chciała powiedzieć, miała o tym wiedzę, a co ważniejsze – umiała ją przekazać. Dało się wyczuć, że ona po prostu robi to na co dzień, wygłaszając wykłady dla swoich studentów.
Tak. To my. |
Ten wykład to najlepszy wykład na jakim uczestniczyłem. Pani doktor mówiła z prawdziwą pasją, zaangażowaniem i wzbudziła ogólną sympatię tłumu. Może i mówiła oczywiste rzeczy, które początkujący fan wiedział, ale potrafiła to przekazać w taki sposób, że każdy słuchał z niezwykłym zainteresowaniem. Jej wypowiedź opierała się na serialu – różnicy między książką, przedstawieniem bohaterów, ich relacji, ubioru, marzeń i śmierci, czyli to co Martin lubi najbardziej. Jestem w trakcie lektury ostatniego, wydanego tomu, więc spojler mi nie groził, gdyż serial jeszcze do tamtych wydarzeń nie dotarł – wszystko co mówiła mówczyni było dla mnie znane i oczywiste, jednak bawiłem się naprawdę dobrze. Zaciekawiły mnie nawiązania do seriali takich jak Once upon a time, czy Lost – kto nie oglądał tego drugiego? Przecież to był światowy fenomen :D Ogólna konkluzja z tego wykładu była niezwykle interesująca. Otóż wszyscy bohaterowie Gry o tron to tak naprawdę jeden bohater zbiorowy, który jest zagubiony. Dokładnie tak jak wszystkie postaci Martina.
Tyłki i nogi lekko zdrętwiały przez tą godzinę siedzenia, więc gdy tylko prelekcja się skończyła, wystartowaliśmy do zajęcia miejsc siedzących, gdyż kolejny wykład na którym chcieliśmy być odbywał się w tej samej sali. Usiedliśmy gdzieś z tyłu, więc tłum napierał okropnie, bo okazało się, że Supernatural ma o wiele więcej fanów niż się spodziewałem – jedno jest pewne – było więcej ludzi niż na Grze o tron. Siedziałem obok najmłodszej uczestniczki konwentu Daria – która sobie spała niezwykle spokojnie (BOŻE JAKI SŁODZIAK!). Jak już wspomniałem ludzi kupa, mówczyni wydaje się młoda i lekko zdenerwowana, no ale czas zacząć.
Beznadzieja i kompletna kicha. Masakra. Żal i klapa. To tylko niektóre słowa, które oddają moje uczucia wobec tego wystąpienia. Zacznijmy od początku – prelekcja miała być o bogach i istotach mitycznych w Supernatural. I była, ale o 4 postaciach, które nic mi nie mówiły. Monika mówiła o jakiejś istocie, pokazywała jej sylwetkę w serialu i.. opisywała całą historię mitu z poszczególnych wierzeń. Dosłownie WSZYSTKO. Nikogo to tak naprawdę nie interesowało i ogarnęła nas zwyczajna nuda. Jednak nie o tym chciałem mówić. Chodzi o zachowanie mówczyni i jej grupki znajomych. Prelekcja przybrała formę rozmowy, niezwykle przerywanej dyskusji z jej koleżankami. Co chwilę pojawiały się jakieś wtrącenia, śmiechy, głupie uwagi. Wspomnę tutaj o penisach, kurwach (dosłownie tak powiedziała), wtrąceniach i zdaniach, które rozumieli tylko zagorzali fani serialu. Moje zażenowanie osiągnęło maksymalny pułap w momencie, gdy jedna z koleżanek skomentowała zdjęcie z slajdu. Zaistniałą na zdjęciu sytuację nazwała zwyczajnym ruchaniem. Miało być śmiesznie, a wyszło żenująco. Nie wspomnę o lekkim zadufaniu w swoją wiedzę Moniki, dziwnych kurwach i WTF które wtrącała oraz o kompletnym braku szacunku do swojego słuchacza. Nie czepiam się, skądże. Ja tylko stwierdzam, że przedstawienie w którym brałem udział było żenujące i mało śmieszne. Pokazało jak nie wygłaszać swojego przemówienia, jak nie zachowywać się w stosunku do słuchacza. Jeśli takich fanów ma ten serial to tylko pozazdrościć. Może i generalizuję, ale jakaś kultura obowiązuję, a takie zachowania zwykłem tępić i to bezlitośnie. Ach, byłbym zapomniał. Pozdrawiam Gosiarellę, którą zauważyłem w tłumie, a z jej miny wyczytałem, że jest tak samo zażenowana poziomem tego wystąpienia jak ja.
Po godzinie nareszcie wszystko się skończyło i mogliśmy odetchnąć. Czekamy w kolejce do ubikacji. Zaczepia nas Marianna z mojego roku, która w krótkich zdaniach wyraża swoją ocenę tego, co wydarzyło się przed chwilą. To samo zażenowanie, lekko konsternacja no i musieliśmy na chwilę zamilknąć w chwili, gdy mówczyni przechodziła obok nas. Czasu na rozmowę nie było za dużo, bo już za chwilę kolejne wystąpienia i trzeba zająć jakieś porządne miejsca. My dajemy sobie chwilę spokoju przez tą godzinę i idziemy coś zjeść. Wracamy przed 16 by zdążyć na dyskusję o Hannibalu. Nie wiem czy znacie i czytacie, ale osobiście bardzo lubię styl wypowiedzi Zwierza Popkulturalnego, którym jest Kasia Czajka. Oprócz niej w rozmowie biorą udział Ania Piotrowska z bloga Mysza Movie i Artur Nowrot. Widownia? Baardzo duża i chyba nikt nie spodziewał się tylu ludzi. Na szczęście wraz z Lubą siedzimy w wygodnych fotelach, jednak spora liczba fanów siedzi na podłodze, byleby posłuchać co można powiedzieć o tym niezwykle interesującym serialu.
Za nami był naprawdę spory tłum! |
Oglądaliście? Jeśli nie, polecam gorąco! Czekam z niecierpliwością na trzeci sezon. Ciężko relacjonować rozmowę trójki ludzi, którzy są fanami produkcji. Bo kto nie słyszał o Hannibalu? Ktokolwiek? Jego najnowsza ekranizacja różni się znacząco od innych, jest jakby przedstawieniem na deskach teatru, gdzie każdy gra swoją rolę z niezwykłą pasją. Dowiedziałem się jednej, bardzo ciekawej rzeczy – świat przedstawiony w serialu nie jest tym naszym , to wyimaginowany twór, w którym każdy wciela się w inną postać. To ciekawa interpretacja, doskonała do długich, wieczornych dyskusji. Ten serial trzeba obejrzeć!
Gdybyśmy mogli, zostalibyśmy na jeszcze innej dyskusji Seriale anglosaskie – UK kontra USA, gdzie udział brał Paweł Opydo, ale spodziewaliśmy się gościa, a poza tym łapało nas lekkie zmęczenie. Ruszyliśmy do szatni, ubraliśmy się i wróciliśmy do domu, rozmawiając o konwencie i serialach różnej maści. Ogólna ocena Serialkonu? Niezwykle pozytywna! Świetna organizacja, przemyślane panele, ciekawe konkursy, intersujące dyskusje. Publiczność dopisała, było nas blisko 800! Stoiska wystawców były wiecznie oblężone, stoliki do gry w planszówki zajęte, a na korytarzach mogliśmy spotkać przebranych w swoje ukochane postaci fanów. To był niezwykły konwent, który, mam nadzieję, rozrośnie się do sporych, powiedzmy 2-3 dniowych rozmiarów. Jednodniowy format jest niezwykle ciasny, bo nie sposób powiedzieć o wszystkich serialach w ciągu jednego dnia.
O czym mogliśmy posłuchać w czasie Serialkonu? Doctor Who, American Horror Story, True Detective, Downton Abbey, Wikingowie, Star Trek – to tylko niektóre propozycje. Widać, że wachlarz spory, a za rok może być tego jeszcze więcej. Wystarczy zorganizować konwent przez cały weekend, by wszyscy maniacy byli wniebowzięci. Z Lubą jesteśmy pod naprawdę sporym wrażeniem i było to niezwykłe doświadczenie. Za rok na pewno będziemy uczestnikami drugiej edycji konwentu!
Wystawcy i ich konsumenci :D |
0 komentarze:
Prześlij komentarz