18 lis 2014

0

Kolejny numer Fanbooka już w kioskach!


Tak jak powyżej, nowy numer Fanbooka można znaleźć w kioskach już od wczoraj. Jednak czy tylko mi się wydaję, że na ten numer czekałem o jeden miesiąc więcej niż zwykle? Do końca nie jestem pewny, może Wy wyprowadzicie mnie z błędu. W poniedziałek nie mogłem go nigdzie znaleźć, dlatego dzisiaj skoro świt, koło 11 (dla studenta to i tak dość wcześnie!) poszedłem przed zajęciami do kiosku i nabyłem swój egzemplarz. Pierwsze wrażenie - ta sama faktura papieru i cena. Ale czy coś się zmieniło od pierwszego numeru? Raczej nie, jednak zapraszam Was na krótki przegląd zawartości nowego numeru czasopisma.     Od pierwszej strony krzyczy do nas informacja o (kolejnym) konkursie na najlepszego blogera 2014 roku. Piszę kolejny, bo co strona czy magazyn to pod koniec roku mamy do czynienia z różnymi plebiscytami na najlepszą książkę/autora/wydarzenia/premierę/debiut/blogera/recenzję roku. Czym różni się ten wymyślony przez redakcję Fanbooka? Na swojego ulubionego blogera nie można głosować przez Internet, tylko trzeba wysłać na odpowiedni adres odpowiedni głos. Pomysł ciekawy, zważywszy, że można uniknąć oszustów, którzy założyliby masę fikcyjnych kont mailowych i głosowali na siebie (tak, znam takie przypadki) czy robili wydarzenia na FB, żeby głosować właśnie na nich. Fanbook odcina się od tego typu zagrywek i stara się byśmy ruszyli tyłki sprzed laptopa, oderwali się na chwilę od książki i wysłali do nich swój głos. Oczywiście może zdarzyć się (pomysł Lubej) że wykupimy cały nakład w kiosku i będziemy wysyłać kartki z głosami, podpisane na inne nazwiska (dobra, to mój pomysł :P) i tak można dorobić się zwycięstwa. Mam jednak nadzieję, że nikt tak nie zrobi i wszystko odbędzie się uczciwie, zwłaszcza, że nagrody są niezwykle kuszące :D  Jakiś inny konkurs? Jest na najlepszą recenzję książki, do której chętnie wracamy. Oczywiście taki tekst nie może przekroczyć 2000 znaków.  Oczywiście, jak wymieniłem wyżej, jest i konkurs na najlepszą książkę roku 2014 - każdy może nadesłać swoją RECENZJĘ O OBJĘTOŚCI MAX 500 ZNAKÓW (jak ludzie, pytam się jak?!) do 31 grudnia. Do wygrania, a jakże książki. W numerze mamy też rozwiązanie konkursu na najlepsze książki dla kobiet - gratuluję wszystkim zwycięzcom, a raczej zwyciężczyniom.  Dział taki jak Blogerzy polecają znalazł się i w tym numerze, jednak można dojść do jednego, pozytywnego wniosku - poziom nadesłanych recenzji znacząco różni się od tych pierwszych, które pisali jacyś prawdziwi grafomanii bez pomysłu na tekst. Tak moi Drodzy, jest lepiej i recenzje czyta się z większą przyjemnością. Szkoda, że w gronie różnych blogerek jest tylko jeden bloger..  Jak zwykle denerwują mnie teksty Lubomira Bakera, który w jednym stwierdza, że nie lubi powieści krótszych niż 350 stron, bo nie lubi gdy przyzwyczai się do bohatera i nagle ta więź i szansa na bliższą znajomość zostanie mu zabrana. Czyli mam rozumieć, że autor nie lubi takich klasyków jak Mały Książe, Duma i uprzedzenie, Folwark Zwięrzęcy, Rok 1984, Wielki Gatsby, Dziady czy Kamienie na szaniec? Argumentacja słaba, jak cały tekst, chociaż każdy może odbierać lekturę na swój, własny sposób. W jednym się z nim zgadzam - tak samo nienawidzę Doskonałego Damianka z serii o Koszmarnym Karolku, serii w której się zaczytywałem po kilka razy jako mały brzdąc.  Bardzo spodobały mi się wywiady, zwłaszcza z Panem Marianem Zacharskim, Marcinem Wrońskim (świetnie opowiada o swojej karierze) i z Jonem Ronsonem autorem książki Czy jesteś psychopatą? Przez ten wywiad z wielką chęcią przeczytałbym książkę :) Natomiast już od dłuższego czasu zabieram się za książki Pana Wrońskiego, ale ciągle cierpię na brak czasu, na półkach czeka na mnie zbyt dużo książek i tak smutno zawodzą przeczyytaj mniee, teraz mnie...!  Bardzo spodobał mi się artykuł 10 najbardziej szkodliwych książek dla przyszłych pisarzy. Pomysł bardzo ciekawy, a i książki przednie. O co chodzi? Są książki, których początkujący pisarze nie powinni czytać, bo zechcą pisać w sposób, jaki przedstawił to ktoś inny i wyszedł mu z tego całkiem popularny klasyk. W zestawieniu takich książek znajdziemy Władcę Pierścieni, Komu bije dzwon Hemingwaya, Władcę much czy Krwawy południk McCarthy'ego. Strzeżcie się więc, wszyscy debiutanci! Takie same odczucia mam względem tekstów i artykułów o fanfikach, fandomach i ich twórcach. Można się naprawdę sporo dowiedzieć, jeśli ktoś nie siedzi w temacie i nie wie o co chodzi. Jeśli będziecie chcieli kiedyś przeczytać coś nowego, przygody Waszych ulubionych bohaterów zakończyły się w sposób niesatysfakcjonujący - przeczytajcie ten artykuł i zanurzcie się w świat twórczości takich samych fanów jak Wy.  To tyle. Cena bez zmian, faktura papieru bez zmian, jakość zdjęć bez zmian. Na plus jest mniejsza ilość literówek i błędów, które w poprzednich numerach były dość nagminne. Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do lektury i życzyć powodzenia w konkursie na najlepszego blogera - niech zwycięży najlepszy!
Tak jak powyżej, nowy numer Fanbooka można znaleźć w kioskach już od wczoraj. Jednak czy tylko mi się wydaję, że na ten numer czekałem o jeden miesiąc więcej niż zwykle? Do końca nie jestem pewny, może Wy wyprowadzicie mnie z błędu. W poniedziałek nie mogłem go nigdzie znaleźć, dlatego dzisiaj skoro świt, koło 11 (dla studenta to i tak dość wcześnie!) poszedłem przed zajęciami do kiosku i nabyłem swój egzemplarz. Pierwsze wrażenie - ta sama faktura papieru i cena. Ale czy coś się zmieniło od pierwszego numeru? Raczej nie, jednak zapraszam Was na krótki przegląd zawartości nowego numeru czasopisma.




Od pierwszej strony krzyczy do nas informacja o (kolejnym) konkursie na najlepszego blogera 2014 roku. Piszę kolejny, bo co strona czy magazyn to pod koniec roku mamy do czynienia z różnymi plebiscytami na najlepszą książkę/autora/wydarzenia/premierę/debiut/blogera/recenzję roku. Czym różni się ten wymyślony przez redakcję Fanbooka? Na swojego ulubionego blogera nie można głosować przez Internet, tylko trzeba wysłać na odpowiedni adres odpowiedni głos. Pomysł ciekawy, zważywszy, że można uniknąć oszustów, którzy założyliby masę fikcyjnych kont mailowych i głosowali na siebie (tak, znam takie przypadki) czy robili wydarzenia na FB, żeby głosować właśnie na nich. Fanbook odcina się od tego typu zagrywek i stara się byśmy ruszyli tyłki sprzed laptopa, oderwali się na chwilę od książki i wysłali do nich swój głos. Oczywiście może zdarzyć się (pomysł Lubej) że wykupimy cały nakład w kiosku i będziemy wysyłać kartki z głosami, podpisane na inne nazwiska (dobra, to mój pomysł :P) i tak można dorobić się zwycięstwa. Mam jednak nadzieję, że nikt tak nie zrobi i wszystko odbędzie się uczciwie, zwłaszcza, że nagrody są niezwykle kuszące :D

Jakiś inny konkurs? Jest na najlepszą recenzję książki, do której chętnie wracamy. Oczywiście taki tekst nie może przekroczyć 2000 znaków.  Oczywiście, jak wymieniłem wyżej, jest i konkurs na najlepszą książkę roku 2014 - każdy może nadesłać swoją RECENZJĘ O OBJĘTOŚCI MAX 500 ZNAKÓW (jak ludzie, pytam się jak?!) do 31 grudnia. Do wygrania, a jakże książki. W numerze mamy też rozwiązanie konkursu na najlepsze książki dla kobiet - gratuluję wszystkim zwycięzcom, a raczej zwyciężczyniom.

Dział taki jak Blogerzy polecają znalazł się i w tym numerze, jednak można dojść do jednego, pozytywnego wniosku - poziom nadesłanych recenzji znacząco różni się od tych pierwszych, które pisali jacyś prawdziwi grafomanii bez pomysłu na tekst. Tak moi Drodzy, jest lepiej i recenzje czyta się z większą przyjemnością. Szkoda, że w gronie różnych blogerek jest tylko jeden bloger..

Jak zwykle denerwują mnie teksty Lubomira Bakera, który w jednym stwierdza, że nie lubi powieści krótszych niż 350 stron, bo nie lubi gdy przyzwyczai się do bohatera i nagle ta więź i szansa na bliższą znajomość zostanie mu zabrana. Czyli mam rozumieć, że autor nie lubi takich klasyków jak Mały Książe, Duma i uprzedzenie, Folwark Zwięrzęcy, Rok 1984, Wielki Gatsby, Dziady czy Kamienie na szaniec? Argumentacja słaba, jak cały tekst, chociaż każdy może odbierać lekturę na swój, własny sposób. W jednym się z nim zgadzam - tak samo nienawidzę Doskonałego Damianka z serii o Koszmarnym Karolku, serii w której się zaczytywałem po kilka razy jako mały brzdąc.

Bardzo spodobały mi się wywiady, zwłaszcza z Panem Marianem Zacharskim, Marcinem Wrońskim (świetnie opowiada o swojej karierze) i z Jonem Ronsonem autorem książki Czy jesteś psychopatą? Przez ten wywiad z wielką chęcią przeczytałbym książkę :) Natomiast już od dłuższego czasu zabieram się za książki Pana Wrońskiego, ale ciągle cierpię na brak czasu, na półkach czeka na mnie zbyt dużo książek i tak smutno zawodzą przeczyytaj mniee, teraz mnie...!


Bardzo spodobał mi się artykuł 10 najbardziej szkodliwych książek dla przyszłych pisarzy. Pomysł bardzo ciekawy, a i książki przednie. O co chodzi? Są książki, których początkujący pisarze nie powinni czytać, bo zechcą pisać w sposób, jaki przedstawił to ktoś inny i wyszedł mu z tego całkiem popularny klasyk. W zestawieniu takich książek znajdziemy Władcę Pierścieni, Komu bije dzwon Hemingwaya, Władcę much czy Krwawy południk McCarthy'ego. Strzeżcie się więc, wszyscy debiutanci! Takie same odczucia mam względem tekstów i artykułów o fanfikach, fandomach i ich twórcach. Można się naprawdę sporo dowiedzieć, jeśli ktoś nie siedzi w temacie i nie wie o co chodzi. Jeśli będziecie chcieli kiedyś przeczytać coś nowego, przygody Waszych ulubionych bohaterów zakończyły się w sposób niesatysfakcjonujący - przeczytajcie ten artykuł i zanurzcie się w świat twórczości takich samych fanów jak Wy.


To tyle. Cena bez zmian, faktura papieru bez zmian, jakość zdjęć bez zmian. Na plus jest mniejsza ilość literówek i błędów, które w poprzednich numerach były dość nagminne. Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do lektury i życzyć powodzenia w konkursie na najlepszego blogera - niech zwycięży najlepszy!


0 komentarze:

Prześlij komentarz