4 gru 2014

0

G. R. R. Martin - Taniec ze smokami część II. Wreszcie!


Gra o tron to światowy fenomen i nie ma się co z tym stwierdzeniem kłócić. Serial tak wywindował popularność sagi, że sam autor był zaskoczony. Nie ma się co dziwić - przed produkcją HBO niewiele osób czytało dzieło pisarza, wielu recenzentów krytykowało sagę. Myślę, że serial pokazał jak to mogło wyglądać. Pokazał, że fantastyka nie umarła i ma się dobrze. Można z niej zrobić światowy przebój, a czytelnicy i widzowie będą z zapartym tchem śledzić poczynania bohaterów. Co tam, że za dużo seksu, co tam, że pewne wątki są po prostu pomijane, inne niepotrzebnie wyeksponowane. Gra o tron toczy się dalej, a niektórzy podejmują tą niebezpieczną grę tylko dla zabawy. Osobiście miałem to szczęście, że serial niczego nie spojlerował, bo z góry wiedziałem, jak dany bohater się zachowa i co go spotka. W kwietniu przyszłego roku pojawi się nowy sezon, który będzie zawierał sceny z ostatnich wydanych książek Gry - Taniec ze smokami. Wziąłem sobie za punkt honoru by przeczytać obie części i po kilku miesiącach mogę powiedzieć, że w końcu mi się udało! Żadne spojlery mi nie straszne!


W recenzji pierwszej części Tańca trochę narzekałem - na rozwleczenie akcji, spowalnianie tempa, zastój bohaterów i ślamazarne posuwanie się do przodu czegokolwiek. Jak na tym tle wypada dwójka? Ciężko powiedzieć. Zawsze mam problem z oceną pojedynczych książek sagi - oceniać osobno czy jako wspólny twór? Porównywać do poprzedniczek? Z książkami Martina jest o tyle gorzej, że nie w każdej znajdziemy naszego ulubionego bohatera, przez co nasza opinia nie może być miarodajna.

W Tańcu ze smokami część II akcja posuwa trochę do przodu, pewne postacie w końcu robią coś, co zmieni obraz całego Westeros. Nie jest to jednak tak spektakularne jakbym tego oczekiwał, Owszem pojawiają się momenty, które mogą wywrócić nasze postrzeganie postaci do góry nogami, jednak w większości przypadków wszystko idzie po ich myśli. Ale dość o treści.

Tak naprawdę jestem ciekawy jak w dwóch tomach autor skończy swoją sagę. Podczas każdej jego książki miałem wrażenie, że siedzę w jakieś średniowiecznej karczmie i słucham bajania starego gawędziarza, który za kufel piwa opowie intrygującą historyjkę - na pozór bajania wieśniaków, jednak z drugiej strony kryjące w sobie ziarnko prawdy. Martin ma do tego wyjątkowy dar i wykorzystuje go z nawiązką, nieraz czytamy o srogiej zimie, krajobrazach spowitych w śniegu, pustynnym horyzoncie Dorne, wielkości i majestatyczności Czerwonej Twierdzy. Dodajmy do tego opisy trunków, szat, herbów, nazwisk - wszystko może się w pewnym momencie pomieszać i nie wiemy kto jest kim.

Te zabiegi znacząco wydłużają powieść i powiększają ją do dużych rozmiarów - rzadko kiedy możemy spotkać powieść o liczbie stron większej niż 500. Jednak Taniec ze smokami, podobnie jak poprzednie części sagi czyta się niezwykle szybko. Biegamy po całym Westeros i innych krainach wraz z poszczególnymi bohaterami - raz jesteśmy na Murze, raz w Dorne, raz w Mereen, a raz w Królewskiej Przystani. Wszystko jest ze sobą powiązane i pewne czyny niosą ze sobą konsekwencje w innej części świata. Ta zależność przyciąga niezwykle mocno, bo na własnej skórze możemy przeżywać z bohaterami poszczególne wydarzenia.

Nieraz zastanawiałem się na czym polega taka popularność sagi Martina. Abstrahując od serialu, można powiedzieć, że największym plusem książek jest niewiedza. Czytelnicy wiedzą, że uczestniczą w czymś wielkim, grają o tron, mają swoich faworytów, kibicują im, ale nikt nie wie co zdarzy się, za powiedzmy, 40 stron. Martin przyzwyczaił nas do tego, że bezlitośnie zabija naszych ulubieńców (choć nie zgadzam się z popularnością tezy, jakoby on pierwszy uśmiercał swoje postaci na taką skalę) i jak gdyby nic ciągnie akcję dalej. Jednak nikt nie wie co będzie dalej i jak potoczą się losy pozostałych przy życiu herosów. Każdy ma jakieś wady i zalety, każdy robi coś w imię czegoś. Ta złożona relacja jest niesamowicie wciągająca i z każdym kolejnym rozdziałem chcemy więcej i więcej.

Jednak muszę subiektywnie ocenić kolejną książkę z tej serii i powiem Wam szczerze, że oprócz jednego, no może dwóch, momentów nie wzbudziła we mnie większych emocji. Jest dobra, to fakt niezaprzeczalny jednak tylko jest. Nie wyróżnia się na tle innych i nie pokazuje czegoś nowego. To właśnie wada długich serii gdzie czytelnik może się znudzić, gdy nie dzieje się nic ciekawego, a ze stylem pisania Martina może tak być. Nie wszyscy lubią długaśne i barwne opisy.. wszystkiego. Inni mogą burzyć się, że prawie każdy wątek pozostaje otwarty i nic tak naprawdę nie wiadomo. Chyba o to autorowi chodziło, by wzbudzić ciekawość, irytacje i złość wśród swoich czytelników, a najlepiej wszystko naraz. Tak jak już powiedziałem, Taniec ze smokami jest dobrą książką, zachwyca opisami, stylem, ale po prostu jest.

Ciężko pisać kolejny raz o można powiedzieć, że tej samej książce tego samego autora. Taniec ze smokami jest obowiązkową pozycją dla każdego fana książek jak i serialu. Polecam przeczytać ją przed kwietniem przyszłego roku, tak by nic Was nie zdziwiło, a co ważniejsze, żebyście wiedzieli o pewnych wątkach, które zapewne będą pominięte w serialu. Książkę czyta się z niezwykłą lekkością i będzie niezwykłym umileniem każdego książkowego wieczoru. Dla fanów fantasy maści wszelakiej to czysty obowiązek!

Za egzemplarz książki, która dopełni mojej kolekcji dziękuję


Wydawnictwo
Zysk i S-ka

Data wydania
21 lutego 2012

Liczba stron
760

Ocena
6/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz