Opowiem Wam pewną historię i dzięki temu dowiecie się, dlaczego lubię książki Browna z Robertem Langdonem w roli głównej.
Kilka lat temu wyjechałem do Włoch na wakacje. Byłem młodym
szczylem, rodzice postanowili, że wyślą mnie na kolonie. Padło na Włochy, bo
kultura, bo starożytność, bo trzeba coś w życiu zwiedzić. Wtedy byłem
pasjonatem historii, lekko zagubionym i nieśmiałym, więc taka wyprawa była
wówczas przygodą życia. Mieszkaliśmy w ośrodku wczasowym na Morzem Adriatyckim,
pięćdziesiąt metrów od plaży, słońce, piasek, ciepła woda.
Mieliśmy
zorganizowane dwie wycieczki.
Pierwsza do Rzymu.
Pobudka o trzeciej nad ranem, spakować niezbędne rzeczy,
odpowiedni strój do Watykanu, kanapki i heja do autobusu. Podróż
czterogodzinna, zawitaliśmy do wiecznego miasta wczesnym rankiem, lekko zaspani
i zmęczeni. Pierwsze odczucia? To miasto ma duszę, ono żyję. Gwar ludzkich
głosów, furkotu skuterów, spaliny samochodów. Drugie odczucie? Niesamowicie
upalnie, była siódma rano, termometry wskazywały trzydzieści dwa stopnie w
skali Celsjusza.
Nasza trasa wyglądała
mniej więcej tak: Zamek świętego Anioła --> Watykan --> Piazza
Navona --> Fontanna di Trevi -->
Schody Hiszpańskie --> Panteon --> Forum Romanum --> Koloseum. Nie
wspomnę o masie kościołów, rzeźb, kamienic, obelisków, które widzieliśmy
tamtego dnia, a których nazw nie pamiętam.
Nie będę opisywał wszystkich zabytków, moich odczuć czy też spostrzeżeń
– to trzeba zobaczyć. Powiem tylko, że Bazylikę świętego Piotra trzeba
odwiedzić, to zupełnie inna budowla na żywo, od tej, którą widzimy w telewizji
czy filmach.
Po ośmiu dniach wróciłem do domu i wpadłem w niewesoły
sentymentalizm. Przecież ja tego drugiego raz nie obejrzę, zostaną wspomnienia,
zdjęcia. Nie zjem już tamtejszych owoców, nie zasmakuję w prawdziwych włoskich
lodach. I po kilku tygodniach zobaczyłem książkę Dana Browna „Anioły i Demony”.
Kupiłem bez wahania, przeczytałem w dwa dni. W tym miejscu, gdybym mógł,
podziękowałbym autorowi osobiście za to, że przywrócił moje wspomnienia,
przypomniał zapomniane, odświeżył zakurzone. Opisał zabytki jako żywe twory,
uświadomił mi, że widziałem pamięć czasów minionych, przecież te dzieła
tworzyli Michał Anioł czy Bernini! To dlatego czytam książki Browna z wypiekami
na twarzy i nie mogę się doczekać co będzie na następnej kartce. Może i nie
jestem obiektywny, ale czemu miałbym taki być?
Wczoraj skończyłem „Inferno”.
Robert Langdon, przystojny elegancki mężczyzna w
odprasowanym i ewidentnie drogim, szytym na miarę garniturze, do tego
wypowiadający się z niezwykłą błyskotliwością i pasją, z zegarkiem z postacią
Myszki Mickey na ręce, tym razem budzi się we florenckim szpitalu, z dwudniową
amnezją, i raną postrzałową z tyłu głowy. Za towarzyszkę ma tajemniczą lekarkę
Sienne Brook, i tym razem to on jest zwierzyną, to on musi uciekać, zdecydować
kto jest sprzymierzeńcem, a kto śmiertelnym wrogiem.
Tym razem Brown zostawia w spokoju Watykan, kościół i
prowadzi nas do hm.. miejsca totalnie skrajnego, do samego piekła, miejsca skąd
pochodził Dante Alighieri, autor „Boskiej komedii”. Chyba każdy z nas za to
wyjątkowe dzieło, a jego pierwsza część „Inferno” czyli Piekło, najbardziej
straszna i przerażająca, pokazuje drogę Autora przez dziewięć kręgów
piekielnych, w których pokutują grzesznicy za wszystkie swoje grzechy. Ich męki
i cierpienia zostały tak ukazane, by przestrzec czytelników przed popełnieniem
tych samych czynów, inaczej, skończą tak samo jak oni. I właśnie wokół tego
monumentalnego dzieła toczy się akcja najnowszej książki Browna. Langdon kluczy
między jedną wskazówką, a drugą, biega po Florencji i Wenecji od jednego
zabytku do drugiego.
Brown ma specyficzny styl pisarski, nie daje odetchnąć
czytelnikowi ani na chwilę, akcja goni akcję, wszystko jest dopracowane do
najmniejszego szczegółu. Jest coś wyjątkowe w jego lekturach, a mianowicie,
największe zwroty akcji nie są spektakularnymi akcjami głównego bohatera, który
przy okazji zdemoluje pół miasta i wybije tuzin swoich przeciwników. Nie.
Zwroty akcji to wykłady Roberta. On nas uczy i uświadamia gdzie popełniliśmy
błąd w rozumowaniu, pokazuje jak należało spojrzeć. Opisuje budynek, rzeźbę,
obraz w sposób przystępny dla zwykłego, nie interesującego się sztuką
czytelnika. Jego książki są nazywane „Książkami lotniskowymi” lub „lekturą
podróżną” co znaczy, że najlepiej się je czyta w pociągu czy samolocie. Ale czy
to źle? Brown nigdy nie aspirował do miana pisarza wybitnego, którego będą
wielbić miliony. W poprzednich częściach mieliśmy mało ważne problemy naukowego
świata, zawarte w mistycznych organizacjach, książkach, Brown stawiał
kontrowersyjne tezy, popierał je często wyimaginowanymi hipotezami. Teraz jest
inaczej. W fabułę wplątał problem niezwykle ważny dla każdego z nas. Tym razem
świat stoi w obliczu niezwykle groźnego niebezpieczeństwa, które jest tykającą
bombą z opóźnionym zapłonem.
Byłem we Florencji. Byłem w Wenecji. Widziałem maskę
Dantego, widziałem „Mapę Piekieł” Botticellego, dzwonnice Giotta, Pałac Vecchio, Pałac Medyceuszy,
Bazylikę świętego Marka, Plac świętego Marka, Pałac Dożów, Most Westchnień. Po
tylu latach, gdy sięgnąłem po „Inferno”, zapomniane wspomnienia wróciły ze
zdwojoną siłą. Mam obraz tego co się dzieje w książce, widzę jak Langdon wkrada
się do Palazzo Vecchio, ogląda maskę
Dantego, a następnie ją.. Okej, bez spojlerów. Znów przeżywam to samo, wracam
do ukrytych wspomnień, które zostaną u mnie na zawsze, i znów chciałbym
podziękować autorowi za możliwość kolejnej wędrówki po Włoszech, już myślałem, że do nich nie wrócę.
Język autora nadal
jest gładki i lekki, przystępny dla każdego. Nie mamy tu naukowych określeń ani
specjalistycznych nazewnictw. Wszystko jest tak skonstruowane, by każdy mógł tę
książkę przeczytać i ją zrozumieć. Owszem, nie brakuje jej wad, jest
schematyczna, która moim zdaniem jest największą bolączką autora. Znów mamy
Langdona uwikłanego w tajemniczy spisek, realne zagrożenie też mamy, piękną
kobietę u boku profesora też znajdziemy, psychopatycznego miliardera z
przerażającą wizją przyszłego świata również uświadczymy. Jednak mi to nie
przeszkadza, książka pochłania, jest napisana takim stylem, że każdy powinien
dać się wciągnąć w magiczny świat Roberta.
A zakończenie? Moim zdaniem najlepsze
ze wszystkich książek, i nie chodzi tu o rozwiązanie fabuły i akcji, finałowe
rozrachunek kto jest tak naprawdę dobry, a kto zły.
Urok tej książki polega na tym, że gdy ją już
skończymy, zamkniemy, to posiedzimy/poleżymy przez kilka chwil w tej samej
pozycji, zastanawiając się nad zagrożeniami dzisiejszego świata i czy owo
zagrożenie opisane przez Browna nie jest aby najbardziej realne? Mentalnie
przez te 591 stron jesteśmy przygotowywani na sformułowanie odpowiedzi na to
pytanie, jednakże..
„Naszej cywilizacji
grozi zagłada, i to rychła, o ile nie dojdzie do drastycznych zmian.. Obliczeń
nie da się podważyć.”
Wydawnictwo
Wydawnictwo Sonia Draga
Data wydania
9 października 2013
Liczba stron
592
Ocena
7/10
Takie zaproszenie, i to z rana? Piekło to tylko wieczorami :)
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, to Inferno chodzi za mną od dłużnego czasu. Z Danem Brownem mieliśmy ostatnio ciche dni, wiesz każda książka w ten sam deseń, w końcu się obraziłam i odstawiłam. Może czas dać mu kolejną szansę? Sama nie wiem.
Tak, to jest największa wad Browna, pisze tak samo, tylko zmienia problem i lokalizację ;D
OdpowiedzUsuńJa oceniłem ją na , ale jestem świadom, że inni oceniliby ją dużo gorzej ;))
Oj, wyprzedziłeś mnie, u mnie Inferno stoi na półce i jakoś się zebrać nie mogę :) Zachęcająca recenzja i przyjemnie napisana, tylko błagam, powiększ literki i może pogrub? Zupełnie ich nie widać na zielonym tle. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCały czas kombinuję ze stylem i kolorami bloga, dlatego mogą pojawiać się jakieś trudności z czytaniem ;( jutro będzie już wszystko okej! ;D dziękuję za opinię ;)
UsuńPrzyznam się, że Browna jeszcze nie znam. Mam go dopiero w dalekich planach.
OdpowiedzUsuńFajnie się czytało Twoją recenzję :)
Zapraszam do siebie.
Polecam serdecznie! ;) Dziękuję za opinię, a Twojego bloga odwiedzam regularnie ;)
Usuń;*
OdpowiedzUsuńDo książek Browna nigdy mnie nie ciągnęło...
OdpowiedzUsuńZ Brownem jest tak, że albo się go lubi, ale nie ;D
UsuńA ja lubię Browna, mimo, iż zarzuca mu się schematyczność. Ważne , że umie budować napięcie i emocje, a w jego książkach z pewnością tego nie brakuje :)
OdpowiedzUsuńPs. Mam problem z dodaniem do obserwowanych, ale jeszcze tu wrócę i ponowię swoja próbę, pozdrawiam ):
Książkę mam w planach. Kupiłam ją w prezencie gwiazdkowym mojemu bratu, więc niedługo pożyczę ją od niego. Też lubię twórczość Browna. :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, bo warto, naprawdę! ;))
UsuńJa jestem wciąż do tyłu z trzema powieściami Browna, tak że jeśli już się kiedyś z nimi uporam, być może kupię i Inferno :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, co do twórczości Browna - może jest schematyczny, ale...czy naprawdę to jest najważniejsze?
OdpowiedzUsuńDzięki za cudny opis wycieczek po włoskich miastach. Kocham Włochy i nie mów mi tylko, ze już tam nie wrócisz. Wrócisz i to nieraz :)
Uwielbiam książki Browna i wściekam się na wydawnictwo, bo już od dawna chcę sięgnąć po "Inferno", czekam tylko na wydanie ilustrowane - o ile w ogóle się doczekam. W każdym razie nic to, że Brown jest schematyczny! Akcja jest wartka, tematyka ciekawa, a ludzie mają szansę dowiedzieć się dodatkowo co nieco o sztuce.
OdpowiedzUsuńMyślę, że niedługo wyjdzie wydanie ilustrowane, tak jak poprzednie części ;D Racja, ilości informacji o sztuce są przeogromne ;D
OdpowiedzUsuńDla mnie książki Browna też są świetne. Przeczytała Inferno jednym tchem. Byłam pod wrażeniem zakończenia. Tak jak napisałeś - długo myślałam o zagrożeniu i tzn. 'kac książkowy' nie pozwolił mi sięgnąć po następną pozycję przez kilka dni.
OdpowiedzUsuńNie znam twórczości Browna, ale słyszałam o tej książce wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńKupiłam tę książkę babci pod choinkę :D Jednak sama zamierzam przeczytać coś tego autora.
OdpowiedzUsuńI mamy skrajnie różne opinie. Ja nie odbywałam podróży po śladach Browna, chociaż może kiedyś zobaczę te miejsca z ciekawości. Czytałam z wypiekami na twarzy "Anioły" i "Kod" niestety wszystkie pozostałe książki Browna sa dla mnie wtórne i po prostu nudne, czego powieści z tego gatunku wybaczyć nie mogę.
OdpowiedzUsuń"Inferno" mnie wiele razy uśpiło.
świetna ta książka ;) Uwielbiam Dana Browna tak jak Zafóna <3 Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa bym chyba nie była w stanie porównać Browna do Zafóna...
UsuńJa też uważam, że jest to chyba najlepsza jego książka. Przede wszystkim różni się dużo od poprzednich (chociaż utrzymuje podobną stylistykę), ale jednocześnie nie stawia na kontrowersję. I uwielbiam tematy związane z przeludnieniem itp. :D
OdpowiedzUsuń