11 mar 2014

16

Bać się, czy się nie bać? Czyli zombie attack!


Żyjemy w takich czasach, że śmierć sprzedaję się bardzo dobrze. A żywa śmierć jeszcze lepiej. 

Najpierw była piosenka zespołu The Cranberries pod tytułem "Zombie", później seria Resident Evil, masa różnych gier komputerowych, a na końcu serial The Walking Dead. Takie są początki i moja historia związana z tematem zombie. W zeszłe  wakacje na ekranach kin ukazał się film World War Z z Bradem Pittem w roli głównej. Film mi się podobał, ciekawy sposób ukazania zombie spowodował, że zainteresowałem się książką. Niestety nie od razu miałem możliwość przeczytania książki, nad czym teraz niezmiernie ubolewam. 


Przed seansem zaznajomiłem się z książką, tylko skrótowo: kto jest autorem, jak jest napisana, czyli.. nie czytałem jej po prostu, aczkolwiek bardzo byłem zaciekawiony jak z reportażu, z wielkiej ilości wypowiedzi ludzi z różnych zakątków świata  można zrobić taki film.

Autor książki, czyli Max Brooks napisał wcześniej jeszcze jedną książkę poświęconą tematyce zombie - "The zombie Survival Guide", opisująca jak poradzić sobie z tymi istotami, w razie wielkiej epidemii. Książka ukazała się w Ameryce, w 2003 roku. Myślę, że w Polsce sprzedawałaby się kiepsko. W tamtych latach nie było czegoś takiego jak zombie, jedynie w grach komputerowych mieliśmy do czynienia z różnymi potworami, które trzeba było konsekwentnie wybijać. Jednak trzy lata później ukazała się jego następna książka, która okazała się światowym fenomenem.

To co Max Brooks zrobił w "World War Z" przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Gdybym dał do przeczytania tę książkę mojej babci, wcale bym się nie zdziwił gdyby po jej przeczytaniu spakowała wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, przyjechała do mnie, i chciała uciekać do pobliskiego zamku, czy też kopalni. To jest właśnie urok tej książki, Brooks świetnie prowadzi narracje, każdemu bohaterowi reportażu daje własną tożsamość, poznajemy różne zachowania ludzi, różne kultury, a nawet różne podejście do problemu, sposoby jego rozwiązania choć zbliżone, są inaczej przeprowadzane. A co najważniejsze - jest bezstronny, daje czytelnikowi możliwość interpretacji zdarzeń, zachowań bohaterów na swój własny sposób, każdy z nas może znaleźć w książce bohatera, z którym może się niejako utożsamić. Autor daje nam wyraźnie do zrozumienia, że to my jesteśmy odpowiedzialni za naszą planetę, to co my z nią zrobimy zależy tylko od nas.

 Chociaż.. czy takie zwykłe, zarażone serce nie może zostać kupione na czarnym rynku i zostać przetransportowane do Polski? Na to już wpływu nie mamy..

Nie czytuję reportaży, nie jestem ich fanem. Jednak Brooks pokazał, że z tematu z pokroju fantastyki, można zrobić książkę inną niż wszystkie, jednocześnie przestrzec, jak i pouczyć, dać do myślenia. Rozumiem, że są ludzie, którzy uwielbiają temat zombie, znajdą się też tacy, którzy nie rozumieją tego fenomenu. Jednak jest to pozycja, na którą warto zwrócić uwagę, bo książka jest naprawdę dobra.


Wydawnictwo
Zysk i s-ka

Data wydania
8 maja 2013

Liczba stron
544

Ocena
7/10

16 komentarzy:

  1. Na książkową wersje "World War Z" raczej nie mam czasu i ochoty, ale ekranizacje (chociaż za zombi nie przepadam) bardzo chce obejrzeć. Podobno jest świetnie zrealizowana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, film jest bardzo dobry, ale różni się znacząco od książki, wiele wątków/opowieści jest pominiętych ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do WWZ ciągot nie czułam, ale świetnie czytało mi się Apokalipsę Z. Polecam, jeśli nie czytałeś. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spodziewałam się, że ta książka może być taka dobra... Na nią może się skuszę, ale na film nie mam w ogóle ochoty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może po przeczytaniu książki obejrzysz film? ;D

      Usuń
  5. Ja jakoś nie umiem się przekonać do tej książki, boję się rozczarować ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie lubię wszystkiego co jest związane z zombie (no dobra, piosenkę o której wspomniałeś lubię :D) przez ''Ciepłe ciała'' Isaaca Mariona, książki która praktycznie w ogóle mi się nie podobała. Dlatego też World War Z pomimo tak wielu pochlebnych recenzji do mnie chyba nie przemówi nigdy. :)
    I tak się troszkę czepiając, często powtarzasz słowo ''książka'' - możesz pozamieniać i będzie wtedy bardziej okej. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to jest ten typ literatury, albo się go lubi albo nie ;D
      Dzięki za rady ;D

      Usuń
  7. Należę do grona zombie maniaków, więc książkę mam już na półce od jakiegoś czasu i niedługo się za nią zabiorę. Muszę jednak przyczepić się do jednego fragmentu Twojej recenzji.

    "Książka ukazała się w Ameryce, w 2003 roku. Myślę, że w Polsce sprzedawałaby się kiepsko. W tamtych latach nie było czegoś takiego jak zombie, jedynie w grach komputerowych mieliśmy do czynienia z różnymi potworami, które trzeba było konsekwentnie wybijać."

    Fakt, że moda na zombie teraz przeżywa prawdziwy rozkwit, ale jedenaście lat temu nie był to temat nieznany. Gry komputerowe, filmy Romero chociażby :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, chodziło mi o to, że wtedy nie był to tak popularny temat jak dziś, i mało osób zwracało na to uwagę ;D Cieszę się, że ktoś w końcu lubi zombie ;D

      Usuń
    2. Ja je nawet uwielbiam, także tego :P

      Usuń
  8. Zombiaki są spoko, moja rodzinka ;) na lekturę już poluję ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszyscy mi mówią, że film w porównaniu z książką wypada blado :) I teraz właśnie nie wiem - czytać, a może oglądać? Wolałbym chyba jednak sięgnąć po wersję książkową, a potem ewentualnie zapoznać się z filmem :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Widziałam film, ale historie o zombie, wampirach i tym podobnych stworach nie przekonują mnie.

    OdpowiedzUsuń