Nie wiem czy słyszeliście czy nie, ale ja też postanowiłem co nieco o tym napisać. Wyobraźcie sobie taką sytuację. Jest sobie blogerka, pisze swoje recenzje na blogu, dostaje książkę do recenzji, która okazuje się gramatycznym i ortograficznym gniotem. Postanawia wyrazić swoje odczucia względem tragicznej korekty, mało tego, wkleja zdjęcia na dowód niekompetencji korektorów. Po jakimś czasie dostaje maila od wydawnictwa, w którym dowiaduje się, że nie ma odpowiednich kompetencji do opisywania błędów typograficznych, i powinna niezwłocznie usunąć recenzję, inaczej sprawa zostanie rozwiązana na drodze prawnej. Bzdura powiecie, bajka wyssana z palca. Otóż nie moi Drodzy, historia jest jak najbardziej prawdziwa, a dotyczy..
Post Meridiem, bo o tym blogu mowa dostała do recenzji Pamiętnik Diabła Adriana Bednarka. Powieść ją zachwyciła, okazała się oryginalna i ciekawa, jednak jak to autorka recenzji określiła, wydawnictwo swoją korektą podcięło autorowi skrzydła, wydając tak opracowaną książkę za bagatela 38 złotych polskich. Subiektywna recenzja jakich wiele powiecie, ale
tu zaczynają się jaja.
Nie wiem co myślało sobie wydawnictwo Novae Res pisząc maila każącego recenzję usunąć i zapomnieć o całej sprawie. Ale że co? Że sprawa ucichnie, że rozejdzie się po kościach? Ależ nie! Mało tego, podniósł się wielki raban i wybuchła mała afera w naszej książkowej blogosferze. Tutaj oddaję Wam hołd, bo wszyscy, jak jeden mąż stanęliście po stronie blogowej koleżanki i wyśmialiście postawę wydawnictwa.
A ta jest naprawdę żenująca. Po pierwsze, nie wiem czy jego pracownicy wiedzą, ale Google archiwizuje wszystkie posty, wpisy i notatki. Recenzję można znaleźć łatwo i szybko, jest O TUTAJ. I teraz ją przeczytajcie i powiedzcie mi, czy jej autorka godzi w dobre imię wydawnictwa? Nie? Też tak sądzę. To profesjonalne i subiektywne podejście do tematu tak żenującego jakim jest korekta tej książki. Mało tego, ona przeszła już DWIE korekty i nadal są tam takie błędy jak masarz, przewarząjącej, spodniczki, rozejść się po łokciach (WTF?!). Zastanawia mnie jeden fakt. Jak można przepuścić takie błędy przez profesjonalny sprzęt, gdy zwykły smartfon wyłapuje nam takie smaczki.
Afera się zrobiła, autorka bloga już myślała, że sprawa faktycznie przycichnie, gdy serwis Booknews przeprowadził wywiad z Panią Dorotą Konkel, sekretarz redakcji wydawnictwa. Cały dostępny TUTAJ. Nie będę komentował go całego, ale kilka zdań woła o pomstę do nieba i wieczne potępienie:
Można krytykować fabułę, wytykać potknięcia i błędy, swobodnie oceniać
tekst oraz szatę graficzną i eksponować swoje subiektywne zdanie
dotyczące książki.Jednak krytykując w sposób autorytarny na przykład projekt typograficzny trzeba mieć do tego odpowiednie kompetencje.
Jakie kompetencje? Wykształcenie wyższe, porobione kursy i dyplom w ramce? Jakie się pytam? Gdy dostajemy książkę do recenzji wydawca MUSI liczyć się z tym, że wyłapiemy w niej wszystko co dobre i złe. Jeśli książka jest świetna - wychwalimy ją pod niebiosa. Jednak jeśli błędy gramatyczne i ortograficzne jakie tam występują są przepuszczane przez dwie korekty, to ja zastanowiłbym się nad kompetencją korektorów redakcji. To chyba normalne, że napiszemy co nieco o popełnionych błędach, NIE GODZĄC w dobre imię wydawnictwa.
My nigdy nie ingerujemy w treść recenzji i w naszym ogromnym ich zbiorze
zdarzają się również te niezwykle niepochlebne. Na tym polega wolność
słowa, którą szanujemy i w tym zakresie nie jest ona w żaden sposób
zagrożona czy ograniczana.
Taa, obiecanki cacanki, a głupiemu radość. Prosimy o usunięcie recenzji inaczej rozwiążemy sprawę na drodze prawnej. Internet jest takim tworem, że z początku każdy może pisać co chce, ale gdy przyjdzie co do czego, jednak ze swoim zdaniem trzeba się liczyć, bo może urazić jedną osobę, która podniesie raban, nawet gdy nie ma racji. A tutaj pokazaliście swoją klasę i udowodniliście, że blogosfera książkowa jest silna i trzyma się razem :)
Cała sprawa jest na bieżąco komentowana na blogu Meridiem, ja stoję za nią murem. Uważam, że taką polityką Novae Res strzeliło sobie w stopę, i następnym razem zastanowi się dwa razy zanim napisze maila do autora niepochlebnej recenzji. Powinni uderzyć się w pierś i przeprosić za wydanie tak opracowanej książki. Uważaj co piszesz, ale ważniejsze jest co zamawiasz no bo jak to jest? Jeśli dostajesz książkę do recenzji - napiszesz o niej całą prawdę, czyż nie? Jeżeli wychwalisz beznadziejną książkę i Twój czytelnik ją kupi, to kto będzie winny jego niezadowoleniu? Ty. Dbaj więc o własne sumienie, a co ważniejsze, o dobry gust Twoich czytelników, bo to oni są siłą napędową Twojego bloga.
TEKST Pawła Opydo wyraziście kometujący te wydarzenia, którego cała sprawa zbulwersowała nie mniej niż mnie ;)
Info na książkowo: http://ksiazkowo.wordpress.com/2014/06/03/cenzorowanie-blogosfery/
Info na książkowo: http://ksiazkowo.wordpress.com/2014/06/03/cenzorowanie-blogosfery/
I oczywiście na książka.net.pl KLIK
EDIT: Wejdźcie na stronę wydawnictwa na facebooku i luknijcie najpierw na ocenę, a później na opinie ludzi :) Jestem ciekawy ile blogerów postanowiło zakończyć przez tą całą sytuację współpracę z Novae Res.
Chciałby bardzo pogratulować wydawnictwu Novae Res za spieprzenie sobie PR-u w ciągu zaledwie kilku dni. O całej akcji słyszałem i byłem wręcz wstrząśnięty faktem, że profesjonalny wydawca może w taki sposób odnosić się do recenzenta. A sama recenzja, o której mowa, była rzeczowa. W dodatku skany z zaznaczonymi błędami dobitnie pokazują, że w wyżej wymienionym wydawnictwie muszą pracować totalne ŁAMAGI, jeżeli po DWÓCH korektach książka jest w takim stanie. TRAGEDIA!
OdpowiedzUsuńwedług mnie jednym z zadań recenzenta jest również wyłapywanie takich błędów, a wydawnictwo się nie popisało
OdpowiedzUsuńOstatnio recenzowałam dla nich książkę, też wytknęłam masę błędów (głównie składnie zdań, latające przecinki, zbyt długie zdanie, sztywne dialogi) i teraz mam czekać na ładny list? Absurd. Też wspieramy blogerkę, a wydawnictwo nie dość, że spaliło się u nas - recenzentów, to jeszcze zawaliło sobie public realtions (mają oni jakiś specjalistów od pijaru? jeśli tak, to jest to przykład idealnej sytuacji kryzysowej). Wcale ich nie żałuję, cieszę się tak samo, jak Ty z tego, że blogosfera poparła poszkodowaną w tym wszytskim recenzentkę. Bo dziewczyna też musiała najeść się strachu. Pozdrawiam serdecznie, Gaba z "Recenzentka książek" :))
OdpowiedzUsuńWydawnictwo chciało zamieść sprawę pod dywan a ten temat stał się numerem jeden wśród blogerów. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji i z całego serca jestem z blogerką. Tak jak pisała Gaba R. wydawnictwo spaliło się wśród recenzentów i coś mi się wydaje, że mało kto będzie chętny na współpracę z nimi.
OdpowiedzUsuńPoczytałam troszkę o całej aferze. No cóż, NR strzeliło sobie w stopę.
OdpowiedzUsuńI tak wydawnictwo strzeliło sobie w kolano... bo jestem pewna, że od tej sprawy im recenzentów nie przybędzie. Mało się nie roześmiałam, czytając, że NR uważa, że "...krytykując w sposób autorytarny na przykład projekt typograficzny trzeba mieć do tego odpowiednie kompetencje.". Trzeba mieć ogromne kompetencje, żeby po przeczytaniu "rozejść się po łokciach" nie zorientować się, że coś z korektą nie halo. Oczywiście, że jesteśmy za blogerką!
OdpowiedzUsuńJestem w 100% za blogerką. Jakie kompetencje? Recenzet ma za zadanie wystawić rzetelną opinię. Moim zdaniem to czysty profesjonalizm. Błędy popełnia każdy, ale czegoś więcej oczekuje czytelnik od wydawcy, dlatego też nie rozumiem postępowania NR. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki za wynalezienie recenzji - teraz mogłam ją i ja przeczytać.
OdpowiedzUsuńI powiem szczerze, że o ile wcześniej nie wiedziałam po czyjej stronie jest prawda (chciałam spojrzeć na to obiektywnie, a do tego moja wrodzona naiwność uniemożliwiła mi uwierzenie, że kompetentni ludzie zrobili coś takiego) teraz stoją za wolnością słowa!
Jak najbardziej jestem za Post Meridiem! :D
Renoma tego wydawnictwa jest znana nie od dziś, ale tym razem przesadzili... Grunt, że sama blogerka ma do sprawy zdrowy dystans. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tym zapomniałem wspomnieć - autorka recenzji ma niesamowity dystans do całej sprawy ;)
UsuńNajlepsze w tym wszystkim jest stanowisko blogerki, która jako jedyna zachowuje klasę i nie mówi złego słowa w wydawnictwie. Moim zdaniem sprawy poszły za daleko, zabrakło zwykłego dialogu lub obrócenia sprawy w żart. Mistrzów poznajemy po tym, że potrafą przyznać się do błedu. Wszak korektor też człowiek ;)
OdpowiedzUsuńA NovaeRes? Przykro mi, bo wydają moją ulubioną autorkę, której teraz ta sprawa może zaszkodzić.
Absurd jakiś :o A co do tych kompetencji to chyba oni sami ich nie mają. Oby coraz bardziej rozgłosić tą sprawę, bo to jest nie do pomyślenia...
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy do Google'a też wyślą maila z nakazem usunięcia recenzji.
OdpowiedzUsuńNR za dobrego PR do tej pory nie miało, ale tego się nie spodziewałam... Z drugiej strony bojkotowanie wydawnictwa wydaje mi się przesadą - obrywają autorzy, którzy tam wydali swoje książki, a oni są niewinni. Niestety, zbojkotowanie wydawnictwa może zakończyć ich karierę nim tak naprawdę się zacznie - od ilości sprzedanych książek zależy, czy będą mogli jeszcze coś publikować. NR może i podchodzi do tego kiepsko, może i nie reklamuje i nie gwarantuje niesamowitego startu, ale bez takich wydawnictw jak to młodym autorom może być ciężko dostać się do lepszych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pisząc książkę jako kompletny amator zastanowiłbym się dwa razy zanim bym wysłał zapytanie do tego wydawnictwa o zgodę na publikację. Jeżeli sami nie potrafią dobrze przeprowadzić korekty to ja nie oddałbym w ich ręce mojej powieści ;)
UsuńTeraz tak, ale wydawnictwo istnieje od 2007 - wielu autorów już wysłało tam teksty, niektóre zostały wydane, inne pewnie nadal na to czekają. I teraz maja oberwać...
UsuńCiężki temat. I taki jakiś... absurdalny się wydaje. To tak bardzo zniechęca. Nawet nie do pisania bloga bo jakoś specjalnie nie współpracuję z żadnymi wydawnictwami, ale do próby wydania własnej książki. Ja się jeszcze nawet za to nie biorę bo mój warsztat pisarski jest poniżej jakiejkolwiek krytyki, ale ciągle się uczę. Już któryś raz spotykam się z sytuacją, gdzie fabuła jest ciekawa jednak błędy ortograficzne biją po oczach. Ciężko się coś takiego czyta.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię to wydawnictwo i zabolało mnie takie potraktowanie blogerki. Kompletny brak stylu :/
OdpowiedzUsuńFenomen "internetów" i Internautów nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. :) To, że obcy ludzie tak po prostu, spontanicznie stają po mojej stronie jest cudownym uczuciem. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za poparcie!
Ja własnie widząc błędy w książce zawsze się zastanawiam, jakim cudem te błędy nie zostały wychwycone. Przecież wiadomo, że przed drukiem, z pewnością, kilka par oczu musiało widzieć tekst. Rozumiem, małe niedociągnięcia, ale takie błędy, na przykład jakie wymieniłeś, to już jest przegięcie. A zachowanie wydawnictwa, moim zdaniem, jest żenujące. Być może ta recenzja zakuła ich w czuły punkt i musieli coś zrobić, jednak opinia jest opinią i powinni to przyjąć z honorem. Z pewnością wydawnictwo Novae Res nie pokazało się z tej dobrej strony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czytałam rano wywiad z panią Konkel i właśnie zastanawiałam się nad tymi kompetencjami, potrzebnymi do wyłapania zwykłych błędów ? Ja uważam, że brak reakcji na recenzję ze strony wydawnictwa byłoby z większym dla niego pożytkiem, a tak wyszło, jak to trafnie określiłeś strzał w stopę.
OdpowiedzUsuńWspółpracowałam kiedyś z Novae Res, ale już dawno zerwałam współpracę, ponieważ na 1 dobrą książkę (w miarę) musiałam przebrnąć przez 10 kiepskich, szkoda czasu:(
pozdrawiam
Miałem pisać do nich z zapytaniem o współpracę, ale chyba zrezygnuję ;P Chyba, żeby jakiś trolling zrobić.. ;P
UsuńCo najwyżej :) szczerze mówiąc, nie wiem, jak jest teraz, ale jeszcze pół roku temu, albo troszkę dłużej było raczej słabo z poziomem książek. Obecnie może się ciś zmieniło, lepiej napisz do wydawnictwa literackiego, chętnie współpracuję z blogerami, a książki mają, że hoho:)
Usuńpozdrawiam
Chcieli, żeby sprawa przycichła, ale totalnie im to nie wyszło. Wczoraj na głównej Onet.pl widziałam fragment wypowiedzi kolejnego blogera. Poza tym, widzieliście ocenę NR na facebooku? Jak patrzyłam, to było 1,4 - przewaga miażdżących komentarzy jest... miażdżąca :)
OdpowiedzUsuńCzytałam recenzję Post Meridiem i napiszę jeszcze raz SZACUN ogromny :) jestem w szoku, że tak się sprawy potoczyły:( jest mi ogromnie przykro, że wydawnictwo zamiast przyznać się do błędu i przez to zjednać sobie ludzi wyprawia takie komedie i przysparza dziewczynie stresu. Za co? Za to, że napisała prawdę o błędach ortograficznych, które były tak koszmarne, że można było zawału dostać... to coś podobnego jak było niedawno z firmą Sokołów i Piotrem Ogińskim, który pokazał jak naprawdę wygląda tatar z tejże firmy - zainteresowanych odsyłam do czeluści internetu :) Dziewczyno trzymaj się :) pozdrawiam Cię gorąco :)
OdpowiedzUsuńp.s Kamil - spoko, że o tym napisałeś :)
"Nie wiem co myślało sobie wydawnictwo Novae Res pisząc maila karzącego recenzję usunąć i zapomnieć o całej sprawie." - mail był każący (od kazać) :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Nie zauważyłem tego wcześniej ;)
Usuń