29 mar 2015

0

Epickie fantasy? Proszę bardzo!


Rodzina to podstawa społeczeństwa dzięki której staje się ono silne i niezależne. Bez rodziny nie byłoby żadnego państwa, nasza cywilizacja nie osiągnęłaby wysokiego poziomu. Bez opieki rodziców nie bylibyśmy ludźmi, którzy teraz jesteśmy. A co, jeśli Twoja rodzina chciałaby Cię zabić? Co jeśli jesteś dziedzicem tronu i w skutek wielkiego podstępu swoich braci i sióstr zostałeś praktycznie wyrzucony z gry o tron? Każdy miłośnik fantastyki powinien znać imię i nazwisko jednego z najlepszych twórców gatunku Rogera Zelaznego - trzykrotnego laureata Nebuli i czterokrotnie nagradzanego nagrodą Hugo, najważniejszym wyróżnieniem literatury fantasy i science-fiction. Jego Kroniki Amberu uważa się za dzieło epokowe i jedno z najważniejszych w świecie gatunku. Miałem okazję czytać dwie pierwsze książki z serii Amberu, jednak dopiero teraz pojawiła się szansa na przeczytanie całej Kroniki. Przedstawiam Państwu Kroniki Amberu, czyli grę o tron, która poprzedziła książkę G.R.R. Martina.   Książę Amberu, prawowity następca tronu budzi się w szpitalu, gdzie jak się dowiaduję miał wypadek samochodowy i cudem uniknął śmierci. Cały czas gdzieś z tyłu głowy podświadomość szepcze mu, że to nie miejsce dla niego, a jego pamięć uległa nie mniejszemu wypadkowi. Corwin musi wydostać się ze szpitala, poznać swoją przeszłość i udowodnić reszcie rodziny, że wypadek samochodowy to mały pikuś w porównaniu do tego, z czym musiał się mierzyć.  Roger Zelazny napisał książkę epokową. Ma już kilkanaście lat, i faktem jest, że nikt już tak nie piszę, jednak z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że Kroniki Amberu to lektura obowiązkowa dla każdego fana fantasy, ale i książka, która jako jedyna na rynku proponuje kompletnie coś innego niż cała reszta publikacji. To co od początku rzuca się w oczy, to niesamowita dbałość o każdy szczegół przedstawianego świata/światów. Dzięki niedługim, lecz treściwym opisom czytelnik z łatwością może wyobrazić sobie poszczególne etapy podróży Corwina, zwłaszcza w przypadku, gdy ten odwiedzi niezliczone krainy, w tym i naszą Ziemię. Nie jest nowością, że autor chce przedstawić swoją koncepcję w sposób jak najbardziej obrazowy, już Tolkien w swoim sześcioksiągu pokazał jak należy to robić, to Zelazny nie ustępuje mu ani na krok - jego język jest niezwykle plastyczny. Amber to kulminacja wspaniałości opisów i od razu da się wyczuć emanującą z płynących zdań epickość i monumentalność.  Postacie to kolejna wielka zaleta Kronik Amberu. Rozbudowane, ludzkie i co najważniejsze: zmienne i dopieszczone w każdym elemencie osobowości. Corwin posiada ponad dziesięcioro rodzeństwa, z których przynajmniej połowa chce jego śmierci. Kroniki Amberu to swoista epopeja, która pokazuje kształtowanie się nowego człowieka. Mimo że nasz główny bohater i narrator zarazem jest znany ze swojej porywczości, stanowczości i bezwzględności to w trakcie swojej długiej wędrówki odkryje w zakamarkach swojej osobowości pewne cechy, o które sam siebie nigdy by nie podejrzewał. To bardzo ważna cecha tej książki - bohaterowie nie są jednostajni i nijacy - oni żyją i otoczenie, w którym się znajdą wpływa na nich w sposób bezpośredni.  Każdy zachwyca się Grą o Tron, w której Martin konsekwentnie prowadzi swoją rozgrywkę i zabija naszych ulubionych bohaterów. Nieświadomi niebezpieczeństwa rozgrywki, stają w szranki by, z niezwykłą częstotliwością tragicznie zginąć. A Zelazny? Tworzy swoją grę, w której liczy się spryt i odpowiednie planowanie. Oczywiście, nie zaszkodzi mieć na skinienie palcem wielotysięcznej armii, jednak nie w tym rzecz. U Martina liczą się powiązania, układy i koneksje, Zelazny uzależnia swoją rozgrywkę od charakterów bohaterów i układów rodzinnych, które grają pierwsze skrzypce. Krew nie leje się strumieniami, nie mamy masowych zgonów ani "tragicznych" wypadków. Gra toczy się bardziej na płaszczyźnie psychicznej, niż fizycznej.  Wiecie co rzuca się najbardziej w oczy? Niesamowity pęd akcji! Takiej dawki wydarzeń, przygód, postaci i krain nie znajdziecie nigdzie indziej. Zelazny konsekwentnie prowadzi swoją fabułę przez kolejne Cienie, a my towarzyszymy Corwinowi w tej szaleńczej podróży. Autor omija wszelkie opisy bitew i potyczek, serio! Jest ich naprawdę sporo, jednak nie poczytacie o nich więcej niż ile jednostek liczyły poszczególne armie, ile trwała bitwa i kto zwyciężył. Pomyślcie, który współczesny autor pominął by taki opis? A ilu napisałoby go w sposób poprawny? Z pewnością niewielu, dlatego takie opisy bardzo często rujnują całą emocjonującą otoczkę towarzyszącą całej akcji. Zelazny się tym nie przejmuje i po prostu daje nam zdawkowe informacje o bitwach. Dokładnie to samo robi z postaciami, które napotyka Corwin. Jest ich niemało, a każda zasługiwałaby na chwilę opisu. Nic z tego! Zelazny nie chce zwalniać swojej akcji, a pomniejsi są traktowani po macoszemu.  Nie twierdzę, że taki zabieg jest zły, co to, to nie! Martwię się jednak o odbiór tej książki przez ciut młodsze pokolenie. Akcja pędzi na łeb na szyję, to fakt, jednak jest to tak duże odstępstwo od reguły, że w rezultacie może być zwyczajnie niezrozumiałe dla początkujących czytelników. Nie każdy lubi szybką akcję, nagromadzenie bohaterów, kolejne wielkie krainy. Osobiście jestem zachwycony takim rozwiązaniem, zwłaszcza, gdy kolejne przygody Corwina - pięć opowiadań zebranych w jeden tom stanowią niezachwianą ciągłość, przez co czyta się je z niezwykłą przyjemnością. Kroniki Amberu to gratka dla fanów gatunku, dla których jest to pozycja obowiązkowa.  Co z resztą? Zachęcam! Poznacie ciut inny sposób pisania, a dzięki Zelaznemu zaliczycie udaną nockę na lekturze przygód Corwina i jego drodze do Amberu. I to niejedną! Kronik Amberu wciągają od pierwszej strony i nie sposób się od nich oderwać. Niezwykła zasługa w tym wspaniałemu językowi autora, który błyszczy od początkowych kart powieści. Bardzo plastyczny i obrazowy sposób pisania uruchomi trybiki wyobraźni nawet najbardziej zatwardziałego racjonalisty, a co więcej - dzięki Zeleznemu będziecie podróżować do nieznanych światów i spotykać postaci, które wydadzą się Wam ludźmi z krwi i kości.  Nie zastanawiajcie się, tylko lećcie zaopatrzyć się w swój egzemplarz Kronik Amberu! Jedyny w swoim rodzaju świat, świetnie skonstruowani bohaterowie, niesamowity język i nietypowy sposób prowadzenia fabuły. Sceptycy mogą powiedzieć, że jest ciut przestarzała i nie odnajdzie posłuchu wśród młodszych czytelników, jednak moim zdaniem jest to jej niezaprzeczalna zaleta! Nie znajdziecie drugiej takiej książki, daję słowo.  Za egzemplarz książki serdecznie dziękujęRodzina to podstawa społeczeństwa dzięki której staje się ono silne i niezależne. Bez rodziny nie byłoby żadnego państwa, nasza cywilizacja nie osiągnęłaby wysokiego poziomu. Bez opieki rodziców nie bylibyśmy ludźmi, którzy teraz jesteśmy. A co, jeśli Twoja rodzina chciałaby Cię zabić? Co jeśli jesteś dziedzicem tronu i w skutek wielkiego podstępu swoich braci i sióstr zostałeś praktycznie wyrzucony z gry o tron? Każdy miłośnik fantastyki powinien znać imię i nazwisko jednego z najlepszych twórców gatunku Rogera Zelaznego - trzykrotnego laureata Nebuli i czterokrotnie nagradzanego nagrodą Hugo, najważniejszym wyróżnieniem literatury fantasy i science-fiction. Jego Kroniki Amberu uważa się za dzieło epokowe i jedno z najważniejszych w świecie gatunku. Miałem okazję czytać dwie pierwsze książki z serii Amberu, jednak dopiero teraz pojawiła się szansa na przeczytanie całej Kroniki. Przedstawiam Państwu Kroniki Amberu, czyli grę o tron, która poprzedziła książkę G.R.R. Martina.


Książę Amberu, prawowity następca tronu budzi się w szpitalu, gdzie jak się dowiaduję miał wypadek samochodowy i cudem uniknął śmierci. Cały czas gdzieś z tyłu głowy podświadomość szepcze mu, że to nie miejsce dla niego, a jego pamięć uległa nie mniejszemu wypadkowi. Corwin musi wydostać się ze szpitala, poznać swoją przeszłość i udowodnić reszcie rodziny, że wypadek samochodowy to mały pikuś w porównaniu do tego, z czym musiał się mierzyć.

Roger Zelazny napisał książkę epokową. Ma już kilkanaście lat, i faktem jest, że nikt już tak nie piszę, jednak z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że Kroniki Amberu to lektura obowiązkowa dla każdego fana fantasy, ale i książka, która jako jedyna na rynku proponuje kompletnie coś innego niż cała reszta publikacji. To co od początku rzuca się w oczy, to niesamowita dbałość o każdy szczegół przedstawianego świata/światów. Dzięki niedługim, lecz treściwym opisom czytelnik z łatwością może wyobrazić sobie poszczególne etapy podróży Corwina, zwłaszcza w przypadku, gdy ten odwiedzi niezliczone krainy, w tym i naszą Ziemię. Nie jest nowością, że autor chce przedstawić swoją koncepcję w sposób jak najbardziej obrazowy, już Tolkien w swoim sześcioksiągu pokazał jak należy to robić, to Zelazny nie ustępuje mu ani na krok - jego język jest niezwykle plastyczny. Amber to kulminacja wspaniałości opisów i od razu da się wyczuć emanującą z płynących zdań epickość i monumentalność.

Postacie to kolejna wielka zaleta Kronik Amberu. Rozbudowane, ludzkie i co najważniejsze: zmienne i dopieszczone w każdym elemencie osobowości. Corwin posiada ponad dziesięcioro rodzeństwa, z których przynajmniej połowa chce jego śmierci. Kroniki Amberu to swoista epopeja, która pokazuje kształtowanie się nowego człowieka. Mimo że nasz główny bohater i narrator zarazem jest znany ze swojej porywczości, stanowczości i bezwzględności to w trakcie swojej długiej wędrówki odkryje w zakamarkach swojej osobowości pewne cechy, o które sam siebie nigdy by nie podejrzewał. To bardzo ważna cecha tej książki - bohaterowie nie są jednostajni i nijacy - oni żyją i otoczenie, w którym się znajdą wpływa na nich w sposób bezpośredni.

Każdy zachwyca się Grą o Tron, w której Martin konsekwentnie prowadzi swoją rozgrywkę i zabija naszych ulubionych bohaterów. Nieświadomi niebezpieczeństwa rozgrywki, stają w szranki by, z niezwykłą częstotliwością tragicznie zginąć. A Zelazny? Tworzy swoją grę, w której liczy się spryt i odpowiednie planowanie. Oczywiście, nie zaszkodzi mieć na skinienie palcem wielotysięcznej armii, jednak nie w tym rzecz. U Martina liczą się powiązania, układy i koneksje, Zelazny uzależnia swoją rozgrywkę od charakterów bohaterów i układów rodzinnych, które grają pierwsze skrzypce. Krew nie leje się strumieniami, nie mamy masowych zgonów ani "tragicznych" wypadków. Gra toczy się bardziej na płaszczyźnie psychicznej, niż fizycznej.

Wiecie co rzuca się najbardziej w oczy? Niesamowity pęd akcji! Takiej dawki wydarzeń, przygód, postaci i krain nie znajdziecie nigdzie indziej. Zelazny konsekwentnie prowadzi swoją fabułę przez kolejne Cienie, a my towarzyszymy Corwinowi w tej szaleńczej podróży. Autor omija wszelkie opisy bitew i potyczek, serio! Jest ich naprawdę sporo, jednak nie poczytacie o nich więcej niż ile jednostek liczyły poszczególne armie, ile trwała bitwa i kto zwyciężył. Pomyślcie, który współczesny autor pominął by taki opis? A ilu napisałoby go w sposób poprawny? Z pewnością niewielu, dlatego takie opisy bardzo często rujnują całą emocjonującą otoczkę towarzyszącą całej akcji. Zelazny się tym nie przejmuje i po prostu daje nam zdawkowe informacje o bitwach. Dokładnie to samo robi z postaciami, które napotyka Corwin. Jest ich niemało, a każda zasługiwałaby na chwilę opisu. Nic z tego! Zelazny nie chce zwalniać swojej akcji, a pomniejsi są traktowani po macoszemu.

Nie twierdzę, że taki zabieg jest zły, co to, to nie! Martwię się jednak o odbiór tej książki przez ciut młodsze pokolenie. Akcja pędzi na łeb na szyję, to fakt, jednak jest to tak duże odstępstwo od reguły, że w rezultacie może być zwyczajnie niezrozumiałe dla początkujących czytelników. Nie każdy lubi szybką akcję, nagromadzenie bohaterów, kolejne wielkie krainy. Osobiście jestem zachwycony takim rozwiązaniem, zwłaszcza, gdy kolejne przygody Corwina - pięć opowiadań zebranych w jeden tom stanowią niezachwianą ciągłość, przez co czyta się je z niezwykłą przyjemnością. Kroniki Amberu to gratka dla fanów gatunku, dla których jest to pozycja obowiązkowa.

Co z resztą? Zachęcam! Poznacie ciut inny sposób pisania, a dzięki Zelaznemu zaliczycie udaną nockę na lekturze przygód Corwina i jego drodze do Amberu. I to niejedną! Kronik Amberu wciągają od pierwszej strony i nie sposób się od nich oderwać. Niezwykła zasługa w tym wspaniałemu językowi autora, który błyszczy od początkowych kart powieści. Bardzo plastyczny i obrazowy sposób pisania uruchomi trybiki wyobraźni nawet najbardziej zatwardziałego racjonalisty, a co więcej - dzięki Zeleznemu będziecie podróżować do nieznanych światów i spotykać postaci, które wydadzą się Wam ludźmi z krwi i kości.

Nie zastanawiajcie się, tylko lećcie zaopatrzyć się w swój egzemplarz Kronik Amberu! Jedyny w swoim rodzaju świat, świetnie skonstruowani bohaterowie, niesamowity język i nietypowy sposób prowadzenia fabuły. Sceptycy mogą powiedzieć, że jest ciut przestarzała i nie odnajdzie posłuchu wśród młodszych czytelników, jednak moim zdaniem jest to jej niezaprzeczalna zaleta! Nie znajdziecie drugiej takiej książki, daję słowo.

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję

Rodzina to podstawa społeczeństwa dzięki której staje się ono silne i niezależne. Bez rodziny nie byłoby żadnego państwa, nasza cywilizacja nie osiągnęłaby wysokiego poziomu. Bez opieki rodziców nie bylibyśmy ludźmi, którzy teraz jesteśmy. A co, jeśli Twoja rodzina chciałaby Cię zabić? Co jeśli jesteś dziedzicem tronu i w skutek wielkiego podstępu swoich braci i sióstr zostałeś praktycznie wyrzucony z gry o tron? Każdy miłośnik fantastyki powinien znać imię i nazwisko jednego z najlepszych twórców gatunku Rogera Zelaznego - trzykrotnego laureata Nebuli i czterokrotnie nagradzanego nagrodą Hugo, najważniejszym wyróżnieniem literatury fantasy i science-fiction. Jego Kroniki Amberu uważa się za dzieło epokowe i jedno z najważniejszych w świecie gatunku. Miałem okazję czytać dwie pierwsze książki z serii Amberu, jednak dopiero teraz pojawiła się szansa na przeczytanie całej Kroniki. Przedstawiam Państwu Kroniki Amberu, czyli grę o tron, która poprzedziła książkę G.R.R. Martina.   Książę Amberu, prawowity następca tronu budzi się w szpitalu, gdzie jak się dowiaduję miał wypadek samochodowy i cudem uniknął śmierci. Cały czas gdzieś z tyłu głowy podświadomość szepcze mu, że to nie miejsce dla niego, a jego pamięć uległa nie mniejszemu wypadkowi. Corwin musi wydostać się ze szpitala, poznać swoją przeszłość i udowodnić reszcie rodziny, że wypadek samochodowy to mały pikuś w porównaniu do tego, z czym musiał się mierzyć.  Roger Zelazny napisał książkę epokową. Ma już kilkanaście lat, i faktem jest, że nikt już tak nie piszę, jednak z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że Kroniki Amberu to lektura obowiązkowa dla każdego fana fantasy, ale i książka, która jako jedyna na rynku proponuje kompletnie coś innego niż cała reszta publikacji. To co od początku rzuca się w oczy, to niesamowita dbałość o każdy szczegół przedstawianego świata/światów. Dzięki niedługim, lecz treściwym opisom czytelnik z łatwością może wyobrazić sobie poszczególne etapy podróży Corwina, zwłaszcza w przypadku, gdy ten odwiedzi niezliczone krainy, w tym i naszą Ziemię. Nie jest nowością, że autor chce przedstawić swoją koncepcję w sposób jak najbardziej obrazowy, już Tolkien w swoim sześcioksiągu pokazał jak należy to robić, to Zelazny nie ustępuje mu ani na krok - jego język jest niezwykle plastyczny. Amber to kulminacja wspaniałości opisów i od razu da się wyczuć emanującą z płynących zdań epickość i monumentalność.  Postacie to kolejna wielka zaleta Kronik Amberu. Rozbudowane, ludzkie i co najważniejsze: zmienne i dopieszczone w każdym elemencie osobowości. Corwin posiada ponad dziesięcioro rodzeństwa, z których przynajmniej połowa chce jego śmierci. Kroniki Amberu to swoista epopeja, która pokazuje kształtowanie się nowego człowieka. Mimo że nasz główny bohater i narrator zarazem jest znany ze swojej porywczości, stanowczości i bezwzględności to w trakcie swojej długiej wędrówki odkryje w zakamarkach swojej osobowości pewne cechy, o które sam siebie nigdy by nie podejrzewał. To bardzo ważna cecha tej książki - bohaterowie nie są jednostajni i nijacy - oni żyją i otoczenie, w którym się znajdą wpływa na nich w sposób bezpośredni.  Każdy zachwyca się Grą o Tron, w której Martin konsekwentnie prowadzi swoją rozgrywkę i zabija naszych ulubionych bohaterów. Nieświadomi niebezpieczeństwa rozgrywki, stają w szranki by, z niezwykłą częstotliwością tragicznie zginąć. A Zelazny? Tworzy swoją grę, w której liczy się spryt i odpowiednie planowanie. Oczywiście, nie zaszkodzi mieć na skinienie palcem wielotysięcznej armii, jednak nie w tym rzecz. U Martina liczą się powiązania, układy i koneksje, Zelazny uzależnia swoją rozgrywkę od charakterów bohaterów i układów rodzinnych, które grają pierwsze skrzypce. Krew nie leje się strumieniami, nie mamy masowych zgonów ani "tragicznych" wypadków. Gra toczy się bardziej na płaszczyźnie psychicznej, niż fizycznej.  Wiecie co rzuca się najbardziej w oczy? Niesamowity pęd akcji! Takiej dawki wydarzeń, przygód, postaci i krain nie znajdziecie nigdzie indziej. Zelazny konsekwentnie prowadzi swoją fabułę przez kolejne Cienie, a my towarzyszymy Corwinowi w tej szaleńczej podróży. Autor omija wszelkie opisy bitew i potyczek, serio! Jest ich naprawdę sporo, jednak nie poczytacie o nich więcej niż ile jednostek liczyły poszczególne armie, ile trwała bitwa i kto zwyciężył. Pomyślcie, który współczesny autor pominął by taki opis? A ilu napisałoby go w sposób poprawny? Z pewnością niewielu, dlatego takie opisy bardzo często rujnują całą emocjonującą otoczkę towarzyszącą całej akcji. Zelazny się tym nie przejmuje i po prostu daje nam zdawkowe informacje o bitwach. Dokładnie to samo robi z postaciami, które napotyka Corwin. Jest ich niemało, a każda zasługiwałaby na chwilę opisu. Nic z tego! Zelazny nie chce zwalniać swojej akcji, a pomniejsi są traktowani po macoszemu.  Nie twierdzę, że taki zabieg jest zły, co to, to nie! Martwię się jednak o odbiór tej książki przez ciut młodsze pokolenie. Akcja pędzi na łeb na szyję, to fakt, jednak jest to tak duże odstępstwo od reguły, że w rezultacie może być zwyczajnie niezrozumiałe dla początkujących czytelników. Nie każdy lubi szybką akcję, nagromadzenie bohaterów, kolejne wielkie krainy. Osobiście jestem zachwycony takim rozwiązaniem, zwłaszcza, gdy kolejne przygody Corwina - pięć opowiadań zebranych w jeden tom stanowią niezachwianą ciągłość, przez co czyta się je z niezwykłą przyjemnością. Kroniki Amberu to gratka dla fanów gatunku, dla których jest to pozycja obowiązkowa.  Co z resztą? Zachęcam! Poznacie ciut inny sposób pisania, a dzięki Zelaznemu zaliczycie udaną nockę na lekturze przygód Corwina i jego drodze do Amberu. I to niejedną! Kronik Amberu wciągają od pierwszej strony i nie sposób się od nich oderwać. Niezwykła zasługa w tym wspaniałemu językowi autora, który błyszczy od początkowych kart powieści. Bardzo plastyczny i obrazowy sposób pisania uruchomi trybiki wyobraźni nawet najbardziej zatwardziałego racjonalisty, a co więcej - dzięki Zeleznemu będziecie podróżować do nieznanych światów i spotykać postaci, które wydadzą się Wam ludźmi z krwi i kości.  Nie zastanawiajcie się, tylko lećcie zaopatrzyć się w swój egzemplarz Kronik Amberu! Jedyny w swoim rodzaju świat, świetnie skonstruowani bohaterowie, niesamowity język i nietypowy sposób prowadzenia fabuły. Sceptycy mogą powiedzieć, że jest ciut przestarzała i nie odnajdzie posłuchu wśród młodszych czytelników, jednak moim zdaniem jest to jej niezaprzeczalna zaleta! Nie znajdziecie drugiej takiej książki, daję słowo.  Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję
www.zysk.com.pl

Wydawnictwo
Zysk i S-ka

Data wydania
2 lutego 2015

Liczba stron
640

Ocena
8/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz