19 kwi 2015

0

Najdziwniejsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałem




Mieliście kiedyś taką sytuację? Czytacie pewną książką, na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że niezwykle typową dla konwencji gatunku, ciut schematyczna, ale poprawnie napisana, z dobrym pomysłem i ciekawą fabułą. A po pierwszych stronach wszystko jest nie tak, nic nie jest poukładane, a autor z każdym kolejnym rozdziałem pokazuje swój dziwaczny zamysł. Tak było parę dni temu gdy zaczytywałem się w debiucie literackim Tomasza Fijałkowskiego , który akcję swojej powieści umiejscowił w odległych dla nas latach trzydziestych ubiegłego wieku. Brzmi interesująco prawda? A co powiecie, na fakt, że inna rzeczywistość postanowiła upomnieć się o swoje i wkroczyć do naszego świata? Już nie jest tak miło. Zapraszam na recenzję książki dziwnej, lecz niezwykle udanej.


Polska to światowe mocarstwo, kraj w którym wszystko funkcjonuje jak w zegarku. Różnorodność kulturowa nie jest absolutnie żadnym problemem, rozwój technologiczny stoi na wysokim poziomie, a ludziom żyje się dostatnio, bez obaw o jutro. Religia w naszym tego słowa znaczeniu dopiero się rozwija – chrześcijaństwo to nowy twór, zdobywający dopiero nowych zwolenników – tym samym Polska staje się bogactwem religijnym, będąc przy tym niezwykle tolerancyjnym państwem. Antipolis to jedno z większych miast naszego kraju, będące jego stolicą – duża liczba mieszkańców, uniwersytet i Struktura, tajemnicza organizacja, o której napiszę później. Sielski obraz cudownego miasta zmienia się w momencie, gdy do jego mieszkańców dociera niezaprzeczalny fakt – inna rzeczywistość postanowiła wkroczyć do naszej, siejąc przy tym zamęt i ogromne zniszczenia. 

Kim jest główny bohater? Nie ma takiego. Fijałkowski od początku zrywa ze wszelkimi konwencjami literatury – nie mamy tutaj jednolicie dobrego i złego charakteru, każdy jest ludzki i działa instynktownie. Nie odnajdziemy również bohatera głównego! Dlaczego? Autor prowadzi swoją powieść w bardzo specyficzny sposób – na początkowych kartach na pierwszy plan wysuwa się Tomasz i jego powrót na stare śmieci. Później zdajemy sobie sprawę, że różnorodne postacie jakie wkraczają na plan historii odgrywają równie ważną rolę – Śnieg, Mraczewski czy Nadja, śledzimy ich przygody z zapartym tchem, nie uświadamiając sobie, że tak naprawdę cała ich grupa jest bohaterem głównym.

Niesie to ze sobą pewne konsekwencje. Czytelnicy, którzy lubują się z zidentyfikowaniem się z poszczególnymi bohaterami mogą trochę marudzić – brak jednoznacznego protagonisty niesie za sobą niezwykłą trudność dla takich moli książkowych. Fijałkowski nie przedstawia swoich bohaterów w typowych sytuacjach – są to sprawy niecodzienne i wymagające szczególnych umiejętności, przez co sami nie wiemy jak zachowalibyśmy się na ich miejscu. Początkowo będziemy kibicować jednej z postaci, ale w przeciągu całej historii będzie się to zmieniać jak w kalejdoskopie, tak naprawdę nie wiemy kim są nasi herosi i czego się po nich spodziewać. 

Kolejny zryw z klasyczną konwencją, której uczą na warsztatach literackich uwidacznia się ws tylu prowadzenia narracji. Przygody Tomasz są przedstawione z jego perspektywy, dzięki czemu mamy bardzo subiektywny i emocjonalny obraz Antipolis naznaczony wieloma wspomnieniami. Właśnie wtedy miasto wysuwa się na pierwszy plan i możemy podziwiać jego urodę. Później jest już kompletnie inaczej. Przygody każdego innego bohatera śledzimy oczyma bezstronnego obserwatora i na początku zwkły czytelnik może się zwyczajnie pogubić. Kim jest Śnieg? Co on tu właściwie robi? Czemu o onim czytam? Później jest jeszcze bardziej zawile – poznajemy tajemniczą Strukturę, niewojskową organizację, która skrywa największą tajemnicę państwa, jeśli nie świata. Co z tego wyniknie? Musicie przekonać się sami.

Jednak to co najlepsze jest pozostawione na koniec – wszystkie etapy powieści, poszczególne postaci łączą się ze sobą w momencie, który Fijałkowski doskonale sobie zaplanował. Z początku można uznać, że mnogość wątków jest nie do połączenia, ale autor po raz kolejny nas zaskakuje! Antipolis to wielowymiarowa opowieść, świetnie łącząca naszą, zwykłą rzeczywistość z czymś większym i niezrozumianym. Znakomite rozplanowanie swojej powieści, dobrze napisana fabuła i świetne prowadzenie akcji – to prawdziwe diamenty tej historii, którą czyta się z prawdziwą przyejmnością. 

Antipolis wydaje się być zamkniętą powieścią, jednak jej potencjał można rozszerzyć o kolejne historie. Tytułowe miasto dało nam ciekawych bohaterów, tajemniczą i gęstą atmosferę i ścieranie się ze sobą dwóch rzeczywistości, z którą muszą poradzić sobie jego mieszkańcy. Jestem pełny nadziei, muszę się do tego przyznać – chciałbym, żeby powstała kolejna historia o Antipolis. Jestem pewny, że będzie to kolejna, niezwykle udana przygoda.

Jeśli jesteście fanami gatunku musicie przeczytać Antipolis – to pozycja obowiązkowa, a jednocześnie niezwykle udany debiut. To zaskakujące, że pierwsza powieść autora, który pisał wiersze i recenzje napisał tak dobrą powieść. Co prawda, stoi za nim pewne doświadczenie, jednak Antipolis to prawdziwy eksperyment, a co warto podkreślić – bardzo udany. Wszyscy Ci, którzy nie czują pociągu do tego gatunku, powinni spojrzeć na tę książkę w inny sposób, to nie jest typowa historia – mam nadzieję, że moja recenzja Wam to uświadomiła. Zerwanie z konwencją, nietypowe pomysły i niebanalna fabuła – to wszystko daje nam prawdziwą i wyrazistą książkę, jedyną w swoim rodzaju. Polecam!

Za udostępnienie książki serdecznie dziękuję

www.czwartastrona.pl

Wydawnictwo
Czwarta Strona

Data wydania
8 kwietnia 2015

Liczba stron
367

Ocena
7/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz