Pamiętacie jak kilkanaście tygodni temu dostaliście czarną, tajemniczą kopertę z nieznaną zawartością? Po jej otwarciu okazało się, że zawiera pierwszy rozdział nowej książki, nieznanej dotąd autorki. Fragment był niezwykle wciągający i rozpalający chęci na więcej - coś takiego przecież nie mogło mieć miejsca! A może..? Czyżbyśmy zapomnieli o katastrofie czterech samolotów, która miała miejsce niespełna dwa lata temu? Czy to fikcja literacka czy czysta rzeczywistość? Kampania promocyjna faktycznie była oryginalna i ostrząca ząbki na więcej - czegoś takiego jeszcze nikt nie widział. Nie brałem w tym szale udziału, jednak stawiając się na miejscu blogerek i blogerów, którzy mieli okazję przeczytać tylko ten pierwszy rozdział książki - nie miałbym wątpliwości, że czeka mnie nieziemska lektura i wprost nie mógłbym się doczekać, aż powieść Sarah Lotz trafi w moje ręce. Po kilku tygodniach w końcu przeczytałem Troje i dołączam do grona osób, które dały się nabrać na tą zmyślną fikcyjną rzeczywistość :)
12 stycznia 2012 roku w czwartek, później znany jako Czarny Czwartek, na czterech kontynentach, w tym samym czasie rozbijają się cztery samoloty, różnych linii lotniczych. Z tej tragedii przeżyło tylko troje dzieci, które nie odniosły żadnych, trwałych obrażeń; dociera również informacja, że jedyna amerykańska pasażerka lotu do Tokio pozostawiła wiadomość, która zmieni oblicze świata - tak naprawdę od jej relacji i końcowej wypowiedzi rozpoczyna się książka Sarah Lotz. Po tym wydarzeniu zaczyna się globalny szał i histeria - ludzie chcą wiedzieć jakim cudem troje dzieci przeżyło katastrofę, pojawiają się różnorakie teorie spiskowe, domysły, a media i prasa po prostu szaleją - zrobią wszystko, by pstryknąć zdjęcie ocalałym, a za chwilę rozmowy, z którymś z dzieci, są w stanie zapłacić masę pieniędzy. Pojawia się idiotyczna i absurdalna teoria, że Troje to wcielenia Jeźdźców Apokalipsy, a katastrofę przeżyło jeszcze jedno dziecko, które ukrywa się gdzieś na ulicach Kapsztadu. Co jest jeszcze bardziej zaskakujące, to fakt, że pomysł zbiera coraz większe żniwo i coraz więcej ludzi zaczyna w to wierzyć, zarażając innych i przekonując, że świat czeka wojna i zejście na ziemie Antychrysta.
Troje jest niezwykle zróżnicowaną książką - mamy tutaj reportaże, wywiady, transkrypty nagrań, raporty Komisji Katastrof Lotniczych, fragmenty książek, zapiski z czatów i przesłane listy oraz maile. Ogrom może przytłoczyć i na początku ciężko ogarnąć o czym czytamy i kto, co mówi - jednak gdy już poznamy poszczególnych bohaterów i ich nazwiska, będzie coraz lepiej. Moim osobistym faworytem są wspomnienia babci Bobbyego i opiekuna Jess - to na nich widać, co tak naprawdę się dzieje i do czego może doprowadzić ogólny, medialny szum i globalna histeria.
Autorka nie skupia się tylko i wyłącznie na historii dzieci - jej powieść porusza inne, ważniejsze aspekty funkcjonowania naszego świata. Znajdziemy tutaj rozgrywki polityczne, wykorzystywanie wiary i naiwności ludzi do swoich celów, upartość mediów i dziennikarzy, nieporadność specjalistów i lekarzy. Sarah Lotz przedstawia kształtowanie się różnorakich teorii spiskowych, i pokazuje jak przyjmowane są na różnych płaszczyznach - ludzie są w stanie uwierzyć we wszystko, jeśli ktoś umie to dobrze zaprezentować i sprzedać. Troje to książka o okrucieństwie, bezradności, chaosie i wyzysku, niezwykle sprawnie oddająca wielokulturowość naszego świata i różne sposoby myślenia jak i postępowania.
Warsztat pisarski nie jest na wysokim poziomie. Pierwsze zachwyty minęły, wciągnęliśmy się w opowiadaną historię, wiemy o co chodzi, do czego to wszystko zmierza, a i sami mamy jakieś tam teorie - zaczynamy skupiać się nie tylko na historii, ale i sposobie jej przedstawienia. A ta trochę zaczyna nużyć i męczyć. Relacje ludzi spokrewnionych z dziećmi, lub w jakiś inny sposób z nimi związanych, zaczynają się mieszać i ujednolicać, co nie powinno mieć miejsca, zwłaszcza, że mówimy tutaj o ludziach z czterech różnych kontynentów - a jakoś w połowie książki odniosłem wrażenie, że historię opowiada jedna i ta sama osoba, która podszywa się pod prezentowane nam postacie. Sposób wypowiedzi i użyte słownictwo praktycznie się powtarza - jasnym jest, że jakiś religijny maniak nie będzie mówił w ten sam sposób, co naukowy specjalista, ale relacje typowych szaraków społecznych pokrywają się ze sobą, co po chwili zaczyna po protu wkurzać.
Emocje dawkowane są w bardzo dobrych proporcjach - zmuszają do dalszego czytania i powodują, że człek nie chce przerwać czytania ani na chwilę. Tak jest tylko na początku. Im dalej w las, tym coraz częściej uczucia wypierane są przez suche fakty. Jak już wspomniałem wyżej, kampania reklamowa była na najwyższym poziomie, jednak nie wciskałbym czytelnikom, że jest to thriller - trochę tej książce do niego brakuje, a kompletny brak umiejętności podtrzymania napięcia znacząco wpływa na ocenę.
Początkowo przeraziła mnie mała czcionka książki, ale wyszło jej to na dobre - rozdziały są krótsze, przez co wszystko lepiej się czyta. Każdy kto czytał, na pewno miał jakieś swoje teorie i spiski, których się spodziewał - nie lubię banalnych rozwiązań jak ingerencja Obcych czy tajne badania światowych rządów, więc mój zapał trochę się ostudził gdy po 100 stronach wszystko szło w kierunku wydarzeń paranormalnych - "coo? jak too? Takie badziewne zakończenie, w takiej dobrej historii?". Połączymy to z jednolitymi relacjami i ostatnie strony czytało mi się bardzo ciężko, szczególnie historię autorki fikcyjnej książki, która uciekła z kraju po opublikowaniu swojej powieści - niby jakieś domysły ma, jest niezdecydowana i niepewna siebie, kompletnie jak dziennikarz-amator - jej postawa irytowała.
Samo zakończenie bardzo mnie rozczarowało. Spodziewałem się czegoś wielkiego i oryginalnego, a dostałem odgrzewany kotlet i to kilka razy. Mimo, że koniec tej historii jest lekko "uchylony" - powinien zmuszać do myślenia, tak ja się poddałem i nie zawracałem sobie tym głowy. Zawsze uważałem, że dobre zakończenie cechuje autora, jako porządnego i mającego pomysł pisarza, otwarte zakończenia są słabe, nawet jeśli zamysł był szlachetny i ciekawy, to powoduje u mnie odrzucenie i irytacje. Tutaj mamy tego kwintesencje, bo Lotz ewidentnie chciała, by historia Trojga i jej zakończenie było wolną interpretacją i chwilą zadumy. Bardziej wyszło jej przedstawienie dzisiejszych problemów świata, gonitwę za pieniądzem i wykorzystywanie władzy do swoich urojonych przekonań, niż historię trzech dzieciaków, które cudem przeżyły katastrofę.
Mimo tych niedociągnięć i wad, mogę powiedzieć, że warto przeczytać tę książkę. Troje prezentuje coś innego niż wszystkie opowieści - historia momentami jest wciągająca i potrafi zachwycić, ale tych chwil jest stosunkowo niewiele. Forma już lekko kuleje i o wiele bardziej podobał mi się reportaż w wykonaniu Maxa Brooksa, którego recenzję znajdziecie TUTAJ. Troje zaskakuje i można ją nazwać kontrowersyjną, zwłaszcza, że mechanizmy działania małych i większych społeczności są autentyczne, a religijni maniacy i zwolennicy dziwnych teorii spiskowych gdzieś tam sobie żyją. Warto zaznajomić się z tą lekturą, bo książka to rewelacyjny temat do dyskusji, nie tylko o przedstawionej historii.
Za możliwość przeczytania opowieści o Trojgu dziękuję
Wydawnictwo
Akurat
Data wydania
22 maja 2014
Liczba stron
480
Ocena
6/10
Dla mnie ta książka swoim paradokumentalnym wydźwiękiem, zrobiła wielkie wrażenie. I te niedopowiedzenia na długo jeszcze będą siedzieć w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńTwoja ocena mnie nie dziwi i tak jak przewidywałam: czytelnicy podzielą się na zadowolonych zwolenników przedstawionej teorii i zagorzałych przeciwników ;) Zakładam, że jesteś w drugiej grupie. Na mnie otoczka medialna podziałała, a samą książkę czytałam z wypiekami na twarzy. Finał mnie zaskoczył, ale lubię tematy związane z ... (nie będę spojlerować) i wierzę, że gdzieś tam, coś takiego istnieje ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem zwolennikiem i przeciwnikiem, bo w sumie sam nie wiem czy przemawia do mnie to co miało być tutaj wielkim przesłaniem - zakończenie mnie rozczarowało i to bardzo, stąd taka ocena ;D
UsuńNo proszę, pojawiła się wreszcie mniej przychylna recenzja tej powieści. Czekałam na to, bo jak dotąd widziałam właściwie tylko zachwyty, a miło jest poznać też skrajną opinię. Książka i do mnie dotarła, czarna koperta również, chociaż kampania marketingowa nie odniosła takiego skutku w moim przypadku, bo najpierw dostałam książkę, a dopiero potem kopertę z rozdziałem (którego nie czytałam). Ale mimo wszystko jestem ciekawa tej historii, więc podejdę do niej bez uprzedzeń. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZ tą książką jest tak, że lepiej podchodzić do niej bez emocji, bo tak naprawdę do samego końca nie wiemy o co chodzi ;D
UsuńMam ogromne chęci na tę książki, wbrew tej recenzji, bo jest naprawdę wiele pozytywnych! A poza tym, opis brzmi bardzo intrygująco. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, shelf-of-books.blogspot.com
Troche żałuję, że nie kupiłam. Przynajmniej sama bym wiedziała co o książce sądzić, bo opis do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
www.nalogowy-ksiazkoholik.blogspot.com
Wydaje się jakby, fragment, który był przesłany wcześniej był najlepszym wycinkiem z całej historii. Chce się aż napisać, teoria spiskowa, by jak najbardziej zarobić na promocji. Fakt promocja, moim zdaniem była ogromna i chyba miało to dużo wspólnego z popularnością tej serii. Dlatego lubię poczekać aż ta cała wrzawa minie, i doszukać się tych "prawdziwych" recenzji.
OdpowiedzUsuńNie lubię otwartych zakończeń, ale akurat w tej książce ono pasuje, bo pozostawia czytelnika w takiej niepewności:) Mi się podobała, fajnie wypromowana, pięknie wydana i nigdy nic podobnego nie czytałam:)
OdpowiedzUsuńWreszcie ktoś, kto nie zachwyca się nad tą pozycją ;)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta książka bo wiele o niej czytałam na różnych blogach :) Poczekam jednak trochę zanim sięgnę po ten tytuł :)
OdpowiedzUsuń