15 mar 2015

0

Simon Beckett po raz drugi


Kto nie lubi czytać kryminałów? Znajdą się tacy? Szczerze wątpię. Chyba każdy lubi rozwiązywać skomplikowane zagadki i wczuć się w rolę literackiego detektywa. Dreszczyk emocji, skok adrenaliny, gęsia skórka - mimowolnie nam się to podoba i po odłożeniu jednej, początkowo nierozwiązywalnej historii zabójstwa/kradzieży mamy ochotę na więcej. Śmierć nas fascynuje i każdy z nas chciałbym choć raz w życiu wejść w rolę detektywa badającego poważną i trudną do rozwiązania sprawę. Simon Beckett stał się rozpoznawalnym nazwiskiem po głośnej Chemii śmierci, w której pierwsze skrzypce nie grali poszczególni bohaterowie, ale ich mała miejscowość, która kreowała ich charaktery i reakcje na poszczególne wydarzenia. Powróciłem do prozy Becketta po stosunkowo niedługim czasie. Czy jest równie dobrze? Zapraszam Was do lektury recenzji Szeptów zmarłych.




Już od dawna chciałem przeczytać jedną z książek Simona Becketta, które zdobyły rzesze fanów na całym świecie i przyniosły mu status gwiazdy współczesnego kryminału. Miałem okazję przeczytać pierwszy tom przygód doktora Davida Huntera stosunkowo nie tak dawno temu i mimo paru niedociągnięć byłem pozytywnie nastawiony na lekturę następnych części. Okazja pojawiła się już wkrótce, gdyż księgarnia Matras zaproponowała mi recenzję Szeptów zmarłych, w których po raz trzeci spotykamy się z sympatycznym doktorem. Szybki research w Internecie, podczas którego okazało się, że książki Becketta można czytać w dowolnej kolejności i pozostało mi czekać na przesyłkę. Zawiodłem się.

Czytam sobie i czytam, aż w pewnym momencie zaczyna docierać do mnie, że Hunter rozmyśla o wydarzeniach z części drugiej czyli z Zapisane w kościach! Zacząłem czytać ogromny spojler, który, o ile się nie mylę, skutecznie zepsuje mi przyjemność z czytania drugiego tomu. Gdy spostrzegłem, że coś nie gra, natychmiast odrzuciłem książkę przed siebie i zacząłem robić cokolwiek innego, byleby tylko nie myśleć o tym co przed chwilą przeczytałem. Niestety, nie wyparowało to z mojej głowy z pewnością będę się męczył podczas czytania dwójki.

Hunter po dramatycznych wydarzeniach z Zapisane w kościach udaję się na swoistą rekonwalescencję do Stanów Zjednoczonych Ameryki, do, o dziwo, ośrodka kryminalnego prowadzonego przez swojego długoletniego przyjaciela. Chwila odpoczynku i nasz sympatyczny doktor zostaje wplątany w śledztwo tajemniczego morderstwa, którego dokonał człowiek, który nie żyje. A jak to w Ameryce bywa, obcych traktuje się tam nad wyraz wrogo i bez najmniejszego cienia zrozumienia. I tak, Hunter musi zmierzyć się z dwiema przeciwnościami - wspomnieniami sprzed roku i wyraźnej niechęci miejscowych władz.

Ciężko pisać o kolejnych częściach, zwłaszcza gdy w sytuacjach gdy ich schemat i technika pisania mocno się powielają. Beckett korzysta ze sprawdzonych już rozwiązań i prowadzi swoją akcję niczym wzorcowy przykład  współczesnego kryminału. Mamy klasycznego antagonistę, psychopatę, który dąży za swoimi niezrozumiałymi pragnieniami i przedstawicieli prawa i porządku, którzy za wszelką cenę chcą załapać mordercę. Autor przyzwyczaił nas do krótkich, acz treściwych rozdziałów, w których dzieje się sporo. Na pierwszy rzut oka można by było powiedzieć, że dostajemy parę morderstw, nieporadność służb bezpieczeństwa i dużą dawkę tajemniczości i strachu. Ot taki przepis na dobry kryminał. Jasne, Beckett pisze w sposób sprawdzony, jednak robi to umiejętnie, mimo że w tej części nie mamy dużo porywających zwrotów akcji, to i tak nie nudzi czytelnika,  a co więcej zachęca do przeczytania kolejnej strony.

W Szeptach zmarłych mamy spory przegląd postaci i ich charakterów. Pewny siebie psycholog, nieśmiała studentka, rygorystyczny agent federalny i nieufna policjantka. W pewnym momencie do czytelnika dociera niepokojące uczucie, że każdy z nich może być groźnym mordercą.  Ich sylwetki są dobrze skonstruowane i przemyślane, choć jak to bywa w Ameryce niczego nie można być do końca na sto procent pewnym. Tym razem doktor Hunter schodzi jakby na dalszy plan powieści, zwłaszcza od jej połowy, gdy obiecuje sobie kilka ważnych rzeczy, Relacje między ludzkie są utrzymane na poziomie przyjaźni i miłości, przy czym ta druga jest ciut spłycona i sto jakby z boku.

Fabuła, jak już pisałem wyżej nie jest specjalnie zawiła czy trudna w odbiorze. Wszystko ma swój początek i koniec, każde wydarzenie jest jasno i klarownie wytłumaczone i przeanalizowane. Otrzymujemy w ten sposób lekką przewidywalność zwłaszcza pod koniec Szeptów zmarłych, gdzie powinniśmy zostać wielce zaskoczeni przez nagły zwrot akcji - nic z tego, tego można się było spodziewać. Lepiej wypadają przemyślenia Huntera i jego wewnętrzna walka po wydarzeniach z poprzedniego tomu, ach, gdyby nie te okropne spojlery byłoby super.

Strona narracyjna wygląda dokładnie tak samo jak w pierwszej części. W Szeptach zmarłych znajdziemy historię opowiadaną z perspektywy pierwszej osoby. Jednak Beckett ujął mnie tym, co najbardziej lubię w kryminałach. Wszelka opowieść o mordercy, rozdziały traktujące o jego poczynaniach i kreacja świata widziana jego oczami zawsze będzie się mi podobać i tak samo było w tym przypadku. Świetna kreacja czarnego charakteru, który tak naprawdę nie jest świadomy tego co robi - zwłaszcza jeśli ujrzymy końcowy kontekst i dotrze do nas prawdziwa tożsamość mordercy.

Szepty zmarłych tak jak poprzedniczki cechuje niezwykła plastyczność opisów, zarówno trupów jak i świata wokół nich. Można powiedzieć, że Beckett stał się specjalistą od tego typu narracji, bo wychodzi mu to naprawdę nieźle. Wnętrzności, soki trawienne i pozostałości po tkankach, wszędobylskie muchy, rozwalone czaszki skąpane w hektolitrach krwi. Upiorny obraz, który przeraża, ale i zadziwia. W końcu czytamy kryminał i czytelnik ma prawo żądać soczystych i wyrazistych opisów.

Szepty zmarłych to iście poprawny kryminał, który powinien przeczytać każdy miłośnik gatunku. Beckett ma kilka nowych rozwiązań, które wprowadzają oczekiwaną świeżość do tego typu prozy. Nie jest to opowieść idealna i autor zaliczył kilka potknięć, które, przynajmniej w moim przypadku, trochę zepsuły odbiór całego cyklu. Jeśli chcecie czytać o przygodach doktora Davida Huntera proszę Was, zacznijcie od tomu pierwszego, a cały cykl czytajcie jak pierwszą z brzegu modlitwę - od początku do końca, nie pomijając ani jednego słowa. Mimo błędów i trudnej do zaakceptowania przewidywalności na pewno przeczytam część drugą. Muszę wiedzieć co się tak naprawdę wydarzyło!

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję

www.matras.pl

Wydawnictwo
Amber

Data wydania
10 maja 2011

Liczba stron
320

Ocena
6/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz