Opowiem Wam pewną historię. Będąc małym brzdącem uwielbiałem grać w gry komputerowe. Czasy były takie, że na komunie kupiłem nowiutki komputer z 256 MB RAM-u, procesorem 1,1Ghz i kartą z 64 MB pamięci - szczyt marzeń i zazdrość kolegów. Godzin spędzonych przy różnorakich grach była na tyle ogromna, że nie potrafię wymienić wszystkich ulubionych gier z tamtych czasów. Kupę czasu spędziłem przy strategiach i erpegach. A gdyby tak przenieść to do świata realnego? Nie tyle, by na serio walczyć z krwiożerczymi bestiami i głupimi orkami, ale by na makiecie, na stole wykazać się swoim zmysłem taktycznym i zasłynąć wśród kolegów jako genialny generał. Czytając mojego bloga, cały czas możecie trafić na ślady Tolkiena i jego dzieł w moim życiu, wiecie jak zaczęła się moja miłość, a jeśli nie - odsyłam Was TUTAJ.
Po przeczytaniu Władcy, całkiem przypadkiem trafiłem na bitewniaka inspirowanego wydarzeniami z książki The Lord of the Rings: Strategy Battle Game, za granicą fanów tej rozrywki jest prawdziwa masa, wtedy nie sądziłem, że w mojej okolicy ktoś w to gra, albo chociaż zbiera. I to był mój błąd, bo w Krakowie znalazło się parę sklepów, w których wybór był ogromny - farbki, kleje, posypki, figurki, miasta, makiety i inne duperele. Niestety mój ulubiony sklep już nie istnieje, teraz gdy czegoś potrzebuję zaopatruję się przez internet, wtedy jednak okazało się, że ludzi pałających się figurkami jest całkiem sporo, a co więcej lubią się nimi chwalić.

Balrog dalej stoi niepomalowany, a ja co jakiś czas zmieniam położenie figurek, tak by nadać im waleczny i epicki charakter ich boju. Moja dziecięca pasja jest ze mną do dziś i nie wyobrażam sobie bym mógł ją sprzedać jakiemuś dzieciakowi, który nie ma pojęcia ile pracy włożyłem by wyglądało to tak jak wygląda. Cały czas spotykałem się z pytaniami Jak się w to gra? i dzisiaj odpowiem Wam na to pytanie, a być może kogoś zachęcę i kiedyś spotkamy się na jakiejś partyjce?
Jeśli rozgrywasz scenariusz, a nie własną, wymyśloną bitwę, musisz trzymać się ściśle określonych reguł. Rozgrywka zwykle toczy się na makiecie/stole o wymiarach 120x120 cm, a oddziały są rozmieszczane w określonych strefach. Każda jednostka ma kilka cech, które wpływają na jej atrybuty: Walka - określa umiejętność w boju, Siła - prawdopodobieństwo zadania ciosu, Obrona - prawdopodobieństwo ich uniknięcia, czyli tak jak zwykle, im więcej tym lepiej. Atak to ilość ciosów jakie dana jednostka może zadać, Żywotność - każdy wie o co chodzi. Pozostałe to męstwo i ruch, a także posiadane wyłącznie przez bohaterów - Potęga, Wola i Los - te służą do unikania ciosów, heroicznych czynów i rzucania zaklęć.
W odróżnieniu od innych bitewniaków, tutaj tury rozgrywane są równocześnie, dopiero gdy każdy wykona swój ruch, przechodzimy do następnej. Każda tura składa się z 4 faz. Pierwsza to faza Pierwszeństwa - ten gracz, który wyrzuci większą liczbę oczek, rozpoczyna każdą kolejną fazę. Następnie odbywa się faza Ruchu, każdy gracz może przesuwać swoje oddziały o dowolną odległość, byleby nie przekroczyć ich maksymalnego zasięgu (tutaj przydają się miarki i metry). Każda figurka ma swoją strefę kontroli - jeśli wroga jednostka przybliży się na minimum 2 cm do innej figurki, mówi się, że zaszarżowała i w następnej fazie będą ze sobą walczyć.
Trzecia faza to faza Strzelania. Tutaj popis swoich umiejętności mogą dać wszyscy łucznicy, kusznicy i miotacze. Jeśli jednostka nie jest związana walką wręcz, może oddać strzał. Należy pamiętać, żeby sprawdzić czy wroga jednostka jest w zasięgu widzenia strzelca (nie jest przysłonięta inną figurką) i czy jest w zasięgu broni. Jeśli tak, należy rzucić kością i sprawdzić czy cel trafił, jeśli tak, należy rzucić jeszcze raz i porównać atrybuty Siły i Obrony czy strzał zranił cel. Może wydawać się to skomplikowane, jednak zapewniam Was, że szybko idzie się przyzwyczaić :)

Porównując LotR-a do innych bitewniaków od razu można zauważyć duże różnice - w recenzowanej grze nacisk położony jest na ściśle określone scenariusze, których rozmachy są o wiele mniejsze niż z chociażby Warhammera. W tej drugiej oddziały liczą gdzieś po 1000 punktów, tutaj maksymalnie do 600. W LotR lepiej gra się kilkunastoma figurkami, niż wielkimi oddziałami, formowanymi w wymyśle czworoboki i wykonujące skomplikowane manewry. Tutaj liczy się zmysł taktyczny i ogólny pomysł na wygranie. Nie można iść na żywioł, wszystko musisz mieć przemyślane. Utrudnieniem dla gracza sił dobra jest fakt, że nie może on poświęcać swoich figurek - każdy żołnierz jest w cenie. Dowódca sił zła może zdecydować się na strzał w kierunku przeciwnika, który jest związany już z walką - tylko rzut kością czy dostanie w bebechy jego ork czy żołnierz z Białym Drzewem na tarczy. W Warhammerze zestawy z pancerzem i tarczą są nieopłacalne - kosztują zbyt dużo, tutaj nawet lekki pancerz dodaje 1pkt do obrony, przez co nieraz może uratować Twoje oddziały.
Największą wadą jest cena. Plastikowe figurki kosztują kilka złotych na Allegro, natomiast metalowe i całe zestawy od 15 do 100 złotych. Nie mówię tutaj o zestawach, w których są zawarte określone figurki do danego scenariusza - te mogą kosztować nawet 200 złotych. 24 plastikowe gobliny z Morii kupiłem za 79 złotych, najdroższą figurką, a raczej figurą, jaką widziałem jest Mumakil - kiedyś chodził po 350 złotych. Dużo, prawda? Dolicz do tego, farbki, podstawki, posypki, kleje, pędzle i inne tego typu rzeczy i wyjdzie Ci konkretna sumka. Radości po całości, emocji związanych z bitwami cała masa, jednak cena może odstraszyć. Najlepiej znaleźć kogoś, kto już ma armię i wybłagać go o jakąś partyjkę ;P
Jedno jest pewne - to nie jest gra dla każdego, jednak jeśli ktoś chce przeżyć epickie bitwy na polach Pelennoru, uciec Nazgulom, pokonać Saurona przed bramą Mordoru - jest to najlepsze rozwiązanie jakie może być, tutaj liczy się Twój umysł taktyczny i strategiczny, trzeba myśleć i dostosowywać się do przebiegu bitwy. Doskonały wybór dla wszystkich fanów Władcy Pierścieni - tego książkowego i filmowego.
Wydawca
Games Workshop
Data wydania
2001 (pierwsze wydanie)
Sugerowana cena detaliczna
od 10 do nawet 350 złotych
Ocena
7/7