Za
tę relację zabierałem się kilka razy, bo sam nie wiedziałem, jaką formę
wybrać i czy przedstawić Wam suche fakty okraszone kilkoma zdjęciami,
czy zdecydować się na opis, w którym zawrę wszystkie szczegóły. Wygrała
ta druga opcja; oczywiście zdjęć nie zabraknie, ba! nawet film się
pojawi :) Pokaz filmu Gladiator z muzyką na żywo zaplanowany
został na 27 września, na godzinę 18.00. Można powiedzieć, że bilety
kupiliśmy w ostatniej chwili, gdyż miejsc do wyboru praktycznie bardzo
malutko, a po dwóch dniach od zakupu gruchnęła wieść, że na pokazie
będzie obecny sam Hans Zimmer! Po tej informacji wejściówki rozeszły się
jak ciepłe bułeczki i nikt nie zwracał uwagi na odległość miejsca od
sceny, myśląc tylko o tym, żeby zobaczyć na żywo genialnego kompozytora.
Nasze miejsca były usytuowane na górnej trybunie, jednak dokładnie na przeciwko sceny, dzięki czemu mieliśmy doskonały obraz całego pokazu jak i areny. Warto zaznaczyć, że miejsce wydarzenia, czyli niedawno wybudowana Kraków Arena zachwycała swoim ogromem i kształtem. Mogąca pomieścić około 15 tysięcy widzów skutecznie może konkurować z Ergo Areną czy nawet Spodkiem - potencjał ogromny. Właśnie takiego miejsca brakowało w tym mieście, do tej pory ciężko było znaleźć dobrą lokalizację koncertów największych gwiazd, a jak wiadomo, na Błoniach i Rynku to praktycznie niemożliwe. Kraków Arena to jedna z lepszych inwestycji tego miasta! Mieszkamy od niej 7 minut drogi piechotą, więc dostęp do niej mamy praktycznie idealny.
Weszliśmy
do wnętrza Areny i .. szlag mnie trafił! Przy wejściach na trybuny, z
dwóch stron zostały rozmieszczone miejsca dla firmy gastronomicznej,
która oprócz napojów, w swojej ofercie miała: piwo, popcorn, zapiekanki,
nachosy i inne przekąski. No jasna cholera może człowieka trafić!
Wyobrażacie sobie taką sytuację w teatrze, filharmonii czy operze? Nie
patrzmy na horrendalne ceny jakie sobie życzyli za usługi, ale tak po
prostu nie wypada! Pokaz filmu z muzyką na żywo to kulturalne
wydarzenie, któremu należy się szacunek i respekt! Wyobraźcie sobie taką
sytuację - siedzicie na krzesełku, oglądacie film, wsłuchujecie się w
genialne wykonanie utworów przez orkiestrę, a tu za Waszymi plecami ktoś
pożera popcorn, pije piwsko i przegryza to jeszcze nachosami,
bezlitośnie przy tym chrupiąc, szmerając i tłukąc się! No przecież można
wykitować na miejscu. Zero szacunku do muzyków i dyrygenta, którzy
przez ponad trzy godziny (z małą przerwą) grają bez wytchnienia. Tym
faktem jestem po prostu zniesmaczony.
Wracając
do pokazu. Po krótkich przemówieniach organizatorów, przyszedł czas na
gościa honorowego czyli Hansa Zimmera, genialnego kompozytora. Okazał
się miłym, sympatycznym człowiekiem, który potrafi żartować i powiedzieć
kilka pięknych słów o orkiestrze. To właśnie ich nazwał gladiatorami
sceny, gdyż wiedział jak trudne zadanie przed nimi stoi. Po tym
wszystkim przyszedł czas na gwóźdź programu, czyli pokaz filmu. Niestety
nie mogła wystąpić przed nami Lisa Gerrard, kobieta, która zaśpiewała w
oryginale filmu, a jej miejsce zastąpiła Kaitlyn Lusk, która śpiewała
już w Krakowie na FMF, przy okazji pokazu Władcy Pierścieni.
Pierwsze
wrażenie po wybrzmieniu pierwszych dźwięków? Idealnie dopasowany dźwięk
i jego głośność. Film i muzyka dobrze ze sobą współgrały, nie było
żadnych zgrzytów, tylko przy wyższych partiach orkiestra zagłuszała
rozmowy aktorów w filmie. Pokaz podzielono na dwie części, mniej więcej w
połowie Gladiatora ogłoszono 15 minut przerwy dla muzyków i
dyrygenta, by mogli trochę odpocząć i ochłonąć. Dla widzów był to czas
podziwiania Areny i jej wielkości, a robiła duże wrażenie! Trybuny były
wypełnione po brzegi, a dosłownie wszyscy byli zachwyceni dotychczasowym
pokazem. Gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki części drugiej, wszyscy
czekali na kwintesencje Gladiatora czyli finałową walkę Maximusa z
Kommodusem i napisy końcowe, gdzie możemy posłuchać najbardziej
rozpoznawalny kawałek ścieżki dźwiękowej całego filmu czyli Now we are free.
Ekulturalni tu byli! |
Muszę
trochę ponarzekać, bo podczas napisów końcowych część widzów zaczęła
wychodzić z pokazu! Finałowa część filmu, a ludzie wychodzą? To nie do
pomyślenia i niektórzy znów pokazali jakikolwiek brak szacunku dla
orkiestry. Jednak gdy pokaz się skończył i orkiestra zamilkła na
trybunach wybuchły najgłośniejsze oklaski jakie słyszałem i trwały
nieprzerwanie przez ponad 5 minut! Owacje na stojącą zachwyconych widzów
pokazały, że muzycy dali prawdziwy popis swoich możliwości. W tym
miejscu składam głęboki ukłon w stronę orkiestry Sinfonietta Cracovia,
chóru Pro Musica Mundi oraz dyrygenta, który prowadził całe widowisko
Ludwiga Wicki. Genialne wykonanie muzyki, które na zawsze pozostanie w
mej pamięci. Do tej pory jestem zachwycony o czarowany pokazem, który
wydobył z nas największe emocje.
Kończąc,
muszę powiedzieć, że cokolwiek by nie było, za rok też się wybierzemy!
Patrząc na skalę tegorocznego widowiska, można dojść do wniosku, że
organizatorzy zrobią wszystko by za rok udowodnić, że potrafią
organizować prawdziwie epickie koncerty. Nie pozostaje nic innego jak
czekać te 365 dni i wypatrywać informacji o pokazach, gwiazdach i
wydarzeniach towarzyszących 8 Festiwalowi Muzyki Filmowej. Zachęcam Was
bardzo gorąco, bo warto, naprawdę!
P.S. Ten tekst pisałem przy słuchaniu ścieżki dźwiękowej z Gladiatora - nawet nie wiecie jak dobrze się pisało! :D
Film powyżej to nasze nagranie finałowej walki, prawdziwa bomba!
A tutaj macie więcej zdjęć :D
Dzień dobry. Jestem Maximus. |
Pan po prawej to Hans. |
Ile tu ludzi! |
Chciałabym tam być ;)
OdpowiedzUsuńrozumiem Twoje zniesmaczenie jedzeniem, mnie nawet w kinie wnerwia chrupanie, a co dopiero podczas takiego koncertu. To tak jakby ktoś robił to w teatrze...
Filmik super, domyślam się jaki efekt był na żywo :)
Zapewne świetne przeżycie i zazdroszczę strasznie i również bym się wściekała na całą otoczkę gastronomiczną, no przecież w niektórych miejscach to po prostu nie przystoi!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci, marzyłam o tym, żeby pojechać do Krakowa na ten pokaz (zwłaszcza, że kocham i ubóstwiam muzykę Zimmera), ale oczywiście nie wyszło. Termin nijak mi nie pasował. A tym jedzeniem też jestem zniesmaczona, nawet gdy jestem w kinie, doprowadza mnie to do pasji. Dramat oglądam, wzruszam się jak to ja, i nagle tuż za mną chrup chrup szszszelessst chrup chrup. I jak tu nie dostać białej gorączki?!
OdpowiedzUsuńP.S. Mam nadzieję, że za rok uda mi się pojechać do Krakowa, uwielbiam i głównie słucham właśnie muzyki filmowej, a już drugi rok z rzędu nie mogę trafić na ten festiwal! :(
Nie gadaj! :O Żarcie podczas takiego koncertu? Ale bym się wku*wił gdybym tam był.
OdpowiedzUsuńAle samo widowisko musiało być mega!