17 gru 2014

0

Kamil gra #10 Potwory w Tokio czyli Gra Roku 2014


Za tydzień Wigilia. Tak moi Drodzy, za tydzień zasiądziecie przy świątecznych stołach, połamiecie się opłatkiem, będziecie śpiewać kolędy. Następne dwa dni to magicznie spędzony czas wraz z rodzinami. Nie wszyscy jednak gdzieś wyjeżdżają, wolą pozostać w domu i cieszyć się wolnymi dniami. Na jedzeniu świat się nie kończy i choć pewnie jak zwykle wszyscy się przejemy, to warto zorganizować sobie czas tak, by wykorzystać święta maksymalnie i nie pozwolić sobie choćby na odrobinę nudy. Lubicie gry planszowe? Mam dla Was idealną propozycję na długie, rodzinne wieczory, które przy Potworach w Tokio miną Wam błyskawicznie!   O co tak w ogóle chodzi w plebiscycie na najlepszą grę planszową roku? Tytuł Gry Roku przyznawany jest planszówkom, które cechuje nie tylko wysoka jakość wykonania, ale fakt, że zachęcają do wspólnego spędzania czasu w gronie rodziny i znajomych oraz rozbudzają zainteresowania potencjalnych nowych graczy. Potwory w Tokio zostały zaprojektowane przez Richarda Garfielda, osobę znaną wszystkim fanom najpopularniejszej na świecie kolekcjonerskiej grze karcianej TGC, czyli Magic the Gathering. 22 dwie nominacje, liczne nagrody na całym świecie przemawiają za solidną grą, przy której będziemy się świetnie bawić.  O co tutaj chodzi? Każdy gracz wybiera swojego potwora, którym będzie dążył do zebrania 20 punktów zwycięstwa. Każdy potwór zaczyna z 10 punktami życia. Do dyspozycji graczy jest sporo różnorodnych kart, za które trzeba (jak to zwykle bywa) zapłacić odpowiednią liczbą energii.Tura gracza składa się na trzy rzuty kośćmi, dzięki którym można zdobyć punkty energię, wyleczyć swojego potwora, zadać obrażenia przeciwnikowi w Tokio oraz zdobyć punkty zwycięstwa. Każdy gracz będący w Tokio atakuje wszystkich pozostałych, a reszta atakuje tylko tego w mieście, jednak po wykonaniu na nim ataku, może on z niego uciec, niejako wpuszczając atakującego do miasta. Trudność jest taka, że w Tokio nie można się leczyć :)    Proste, prawda? Ciut mniejsze o standardowego pudełko ma śliską powierzchnię, a po otwarciu znajdziemy plastikową wypraskę, z przegródkami na wszystkie elementy gry. Woreczki strunowe niezwykle mocno się przydają przy kostkach energii i żetonach, które będziemy zagrywać podczas gry. Ogólnie, wszystko wydaje się być przemyślane i opracowane w taki sposób, by wszystkie elementy tkwiły na swoim miejscu.  Karty, które kupujemy i zagrywamy są przejrzyste i czytelne. Klimatyczne ilustracje robią swoje i po chwili czujemy się, jakby faktycznie w Japonii walczyły jakieś ogromne stwory i to wcale nie Godzilla,  Każda zasada jest dobrze opisana i zrozumiała - nie zdarzyło się nam ani razu, by coś było skomplikowane na tyle, by sięgać do instrukcji. Karty wydają się solidne, dzięki czemu rozegramy nimi sporą liczbę partii, zanim zauważymy jakiekolwiek zarysowania. Kości mają swój urok i nigdzie takich nie znajdziecie. To wszystko składa się na nieuchronną oczywistość - wydając swoje pieniądze na Potwory w Tokio na pewno nie wyrzucicie ich w błoto. A tytułowe potwory? Dbamy o niego jak najlepszego,domowego pupila, chociaż niszczy on miasto w znaczący sposób :) Czterostronicowa instrukcja jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym językiem, dzięki czemu już po paru chwilach możemy zasiąść przy stole by rozegrać pierwszą partię.  Moje osobiste odczucia względem Potworów w Tokio? Zyskują przy kolejnych, rozegranych partiach. Za pierwszym i drugim podejściem, wraz z Lubą prawie w ogóle ze sobą nie walczyliśmy, nastawiając się na zdobywanie punktów zwycięstwa - taka taktyka jest szybka i prosta, jednak bardzo nudna i schematyczna. Zabawa zaczyna się wraz z kupnem kolejnych kart, zwłaszcza jeśli wprowadzają ciut negatywnej interakcji między graczami. Zaczyna się kombinowanie, co kupić, kiedy zaatakować, kiedy wejść do miasta - wtedy gra wprost rozkwita i pokazuje swój olbrzymi potencjał. Gra najlepiej sprawdza się w wariancie 3+, kiedy groźba szybkiego odpadnięcia z gry daje o sobie znać, a w Tokio nie zagrzejemy zbyt długo miejsca.  Potwory w Tokio są grą szybką, dobrze przemyślaną, a co najważniejsze, jej mechanika jest skonstruowana na tyle dobrze, że na pewno nie będziemy się przy niej nudzić. Istnieje pewna obawa o regrywalność przy partii 50 z kolei, ale wątpię by ktoś grał w nią nałogowo. To gra dla całej rodziny jak i dla grupki znajomych, którzy szukają ciekawej alternatywy na wspólne spotkania. Rozgrywa dostarczy Wam dużo frajdy, pojawi się lekki ukłucie rywalizacji, bo przecież każdy chce być tym najpotężniejszym i najgroźniejszym potworem!   Jak już wspomniałem wyżej Potwory w Tokio będą idealnym rozwiązaniem na wspólne, rodzinne święta. Na pewno nie będziecie się nudzić, a każda kolejna rozgrywka pokaże Wam, co robiliście źle i co można by poprawić. Możliwych taktyk jest sporo, jednak rozgrywka zweryfikuje siłę każdej z nich. Czy gra słusznie została ogłoszona Grą Roku 2014? Musicie się o tym przekonać sami, a ja tymczasem pędzę rozegrać kolejną partyjkę :)   Za egzemplarz gry serdecznie dziękuję    Wydawnictwo Egmont  Data wydania 2014  Sugerowana cena detaliczna 119,90 zł (w  sklepie Egmontu do kupienia za 99,90)  Ocena 5/7Za tydzień Wigilia. Tak moi Drodzy, za tydzień zasiądziecie przy świątecznych stołach, połamiecie się opłatkiem, będziecie śpiewać kolędy. Następne dwa dni to magicznie spędzony czas wraz z rodzinami. Nie wszyscy jednak gdzieś wyjeżdżają, wolą pozostać w domu i cieszyć się wolnymi dniami. Na jedzeniu świat się nie kończy i choć pewnie jak zwykle wszyscy się przejemy, to warto zorganizować sobie czas tak, by wykorzystać święta maksymalnie i nie pozwolić sobie choćby na odrobinę nudy. Lubicie gry planszowe? Mam dla Was idealną propozycję na długie, rodzinne wieczory, które przy Potworach w Tokio miną Wam błyskawicznie!


O co tak w ogóle chodzi w plebiscycie na najlepszą grę planszową roku? Tytuł Gry Roku przyznawany jest planszówkom, które cechuje nie tylko wysoka jakość wykonania, ale fakt, że zachęcają do wspólnego spędzania czasu w gronie rodziny i znajomych oraz rozbudzają zainteresowania potencjalnych nowych graczy. Potwory w Tokio zostały zaprojektowane przez Richarda Garfielda, osobę znaną wszystkim fanom najpopularniejszej na świecie kolekcjonerskiej grze karcianej TGC, czyli Magic the Gathering. 22 dwie nominacje, liczne nagrody na całym świecie przemawiają za solidną grą, przy której będziemy się świetnie bawić.

O co tutaj chodzi? Każdy gracz wybiera swojego potwora, którym będzie dążył do zebrania 20
punktów zwycięstwa. Każdy potwór zaczyna z 10 punktami życia. Do dyspozycji graczy jest sporo różnorodnych kart, za które trzeba (jak to zwykle bywa) zapłacić odpowiednią liczbą energii.Tura gracza składa się na trzy rzuty kośćmi, dzięki którym można zdobyć punkty energię, wyleczyć swojego potwora, zadać obrażenia przeciwnikowi w Tokio oraz zdobyć punkty zwycięstwa. Każdy gracz będący w Tokio atakuje wszystkich pozostałych, a reszta atakuje tylko tego w mieście, jednak po wykonaniu na nim ataku, może on z niego uciec, niejako wpuszczając atakującego do miasta. Trudność jest taka, że w Tokio nie można się leczyć :)

Za tydzień Wigilia. Tak moi Drodzy, za tydzień zasiądziecie przy świątecznych stołach, połamiecie się opłatkiem, będziecie śpiewać kolędy. Następne dwa dni to magicznie spędzony czas wraz z rodzinami. Nie wszyscy jednak gdzieś wyjeżdżają, wolą pozostać w domu i cieszyć się wolnymi dniami. Na jedzeniu świat się nie kończy i choć pewnie jak zwykle wszyscy się przejemy, to warto zorganizować sobie czas tak, by wykorzystać święta maksymalnie i nie pozwolić sobie choćby na odrobinę nudy. Lubicie gry planszowe? Mam dla Was idealną propozycję na długie, rodzinne wieczory, które przy Potworach w Tokio miną Wam błyskawicznie!   O co tak w ogóle chodzi w plebiscycie na najlepszą grę planszową roku? Tytuł Gry Roku przyznawany jest planszówkom, które cechuje nie tylko wysoka jakość wykonania, ale fakt, że zachęcają do wspólnego spędzania czasu w gronie rodziny i znajomych oraz rozbudzają zainteresowania potencjalnych nowych graczy. Potwory w Tokio zostały zaprojektowane przez Richarda Garfielda, osobę znaną wszystkim fanom najpopularniejszej na świecie kolekcjonerskiej grze karcianej TGC, czyli Magic the Gathering. 22 dwie nominacje, liczne nagrody na całym świecie przemawiają za solidną grą, przy której będziemy się świetnie bawić.  O co tutaj chodzi? Każdy gracz wybiera swojego potwora, którym będzie dążył do zebrania 20 punktów zwycięstwa. Każdy potwór zaczyna z 10 punktami życia. Do dyspozycji graczy jest sporo różnorodnych kart, za które trzeba (jak to zwykle bywa) zapłacić odpowiednią liczbą energii.Tura gracza składa się na trzy rzuty kośćmi, dzięki którym można zdobyć punkty energię, wyleczyć swojego potwora, zadać obrażenia przeciwnikowi w Tokio oraz zdobyć punkty zwycięstwa. Każdy gracz będący w Tokio atakuje wszystkich pozostałych, a reszta atakuje tylko tego w mieście, jednak po wykonaniu na nim ataku, może on z niego uciec, niejako wpuszczając atakującego do miasta. Trudność jest taka, że w Tokio nie można się leczyć :)    Proste, prawda? Ciut mniejsze o standardowego pudełko ma śliską powierzchnię, a po otwarciu znajdziemy plastikową wypraskę, z przegródkami na wszystkie elementy gry. Woreczki strunowe niezwykle mocno się przydają przy kostkach energii i żetonach, które będziemy zagrywać podczas gry. Ogólnie, wszystko wydaje się być przemyślane i opracowane w taki sposób, by wszystkie elementy tkwiły na swoim miejscu.  Karty, które kupujemy i zagrywamy są przejrzyste i czytelne. Klimatyczne ilustracje robią swoje i po chwili czujemy się, jakby faktycznie w Japonii walczyły jakieś ogromne stwory i to wcale nie Godzilla,  Każda zasada jest dobrze opisana i zrozumiała - nie zdarzyło się nam ani razu, by coś było skomplikowane na tyle, by sięgać do instrukcji. Karty wydają się solidne, dzięki czemu rozegramy nimi sporą liczbę partii, zanim zauważymy jakiekolwiek zarysowania. Kości mają swój urok i nigdzie takich nie znajdziecie. To wszystko składa się na nieuchronną oczywistość - wydając swoje pieniądze na Potwory w Tokio na pewno nie wyrzucicie ich w błoto. A tytułowe potwory? Dbamy o niego jak najlepszego,domowego pupila, chociaż niszczy on miasto w znaczący sposób :) Czterostronicowa instrukcja jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym językiem, dzięki czemu już po paru chwilach możemy zasiąść przy stole by rozegrać pierwszą partię.  Moje osobiste odczucia względem Potworów w Tokio? Zyskują przy kolejnych, rozegranych partiach. Za pierwszym i drugim podejściem, wraz z Lubą prawie w ogóle ze sobą nie walczyliśmy, nastawiając się na zdobywanie punktów zwycięstwa - taka taktyka jest szybka i prosta, jednak bardzo nudna i schematyczna. Zabawa zaczyna się wraz z kupnem kolejnych kart, zwłaszcza jeśli wprowadzają ciut negatywnej interakcji między graczami. Zaczyna się kombinowanie, co kupić, kiedy zaatakować, kiedy wejść do miasta - wtedy gra wprost rozkwita i pokazuje swój olbrzymi potencjał. Gra najlepiej sprawdza się w wariancie 3+, kiedy groźba szybkiego odpadnięcia z gry daje o sobie znać, a w Tokio nie zagrzejemy zbyt długo miejsca.  Potwory w Tokio są grą szybką, dobrze przemyślaną, a co najważniejsze, jej mechanika jest skonstruowana na tyle dobrze, że na pewno nie będziemy się przy niej nudzić. Istnieje pewna obawa o regrywalność przy partii 50 z kolei, ale wątpię by ktoś grał w nią nałogowo. To gra dla całej rodziny jak i dla grupki znajomych, którzy szukają ciekawej alternatywy na wspólne spotkania. Rozgrywa dostarczy Wam dużo frajdy, pojawi się lekki ukłucie rywalizacji, bo przecież każdy chce być tym najpotężniejszym i najgroźniejszym potworem!   Jak już wspomniałem wyżej Potwory w Tokio będą idealnym rozwiązaniem na wspólne, rodzinne święta. Na pewno nie będziecie się nudzić, a każda kolejna rozgrywka pokaże Wam, co robiliście źle i co można by poprawić. Możliwych taktyk jest sporo, jednak rozgrywka zweryfikuje siłę każdej z nich. Czy gra słusznie została ogłoszona Grą Roku 2014? Musicie się o tym przekonać sami, a ja tymczasem pędzę rozegrać kolejną partyjkę :)   Za egzemplarz gry serdecznie dziękuję    Wydawnictwo Egmont  Data wydania 2014  Sugerowana cena detaliczna 119,90 zł (w  sklepie Egmontu do kupienia za 99,90)  Ocena 5/7

Proste, prawda? Ciut mniejsze o standardowego pudełko ma śliską powierzchnię, a po otwarciu znajdziemy plastikową wypraskę, z przegródkami na wszystkie elementy gry. Woreczki strunowe niezwykle mocno się przydają przy kostkach energii i żetonach, które będziemy zagrywać podczas gry. Ogólnie, wszystko wydaje się być przemyślane i opracowane w taki sposób, by wszystkie elementy tkwiły na swoim miejscu.

Karty, które kupujemy i zagrywamy są przejrzyste i czytelne. Klimatyczne ilustracje robią swoje i po chwili czujemy się, jakby faktycznie w Japonii walczyły jakieś ogromne stwory i to wcale nie Godzilla,  Każda zasada jest dobrze opisana i zrozumiała - nie zdarzyło się nam ani razu, by coś było skomplikowane na tyle, by sięgać do instrukcji. Karty wydają się solidne, dzięki czemu rozegramy nimi sporą liczbę partii, zanim zauważymy jakiekolwiek zarysowania. Kości mają swój urok i nigdzie takich nie znajdziecie. To wszystko składa się na nieuchronną oczywistość - wydając swoje pieniądze na Potwory w Tokio na pewno nie wyrzucicie ich w błoto. A tytułowe potwory? Dbamy o niego jak najlepszego,domowego pupila, chociaż niszczy on miasto w znaczący sposób :) Czterostronicowa instrukcja jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym językiem, dzięki czemu już po paru chwilach możemy zasiąść przy stole by rozegrać pierwszą partię.

Za tydzień Wigilia. Tak moi Drodzy, za tydzień zasiądziecie przy świątecznych stołach, połamiecie się opłatkiem, będziecie śpiewać kolędy. Następne dwa dni to magicznie spędzony czas wraz z rodzinami. Nie wszyscy jednak gdzieś wyjeżdżają, wolą pozostać w domu i cieszyć się wolnymi dniami. Na jedzeniu świat się nie kończy i choć pewnie jak zwykle wszyscy się przejemy, to warto zorganizować sobie czas tak, by wykorzystać święta maksymalnie i nie pozwolić sobie choćby na odrobinę nudy. Lubicie gry planszowe? Mam dla Was idealną propozycję na długie, rodzinne wieczory, które przy Potworach w Tokio miną Wam błyskawicznie!   O co tak w ogóle chodzi w plebiscycie na najlepszą grę planszową roku? Tytuł Gry Roku przyznawany jest planszówkom, które cechuje nie tylko wysoka jakość wykonania, ale fakt, że zachęcają do wspólnego spędzania czasu w gronie rodziny i znajomych oraz rozbudzają zainteresowania potencjalnych nowych graczy. Potwory w Tokio zostały zaprojektowane przez Richarda Garfielda, osobę znaną wszystkim fanom najpopularniejszej na świecie kolekcjonerskiej grze karcianej TGC, czyli Magic the Gathering. 22 dwie nominacje, liczne nagrody na całym świecie przemawiają za solidną grą, przy której będziemy się świetnie bawić.  O co tutaj chodzi? Każdy gracz wybiera swojego potwora, którym będzie dążył do zebrania 20 punktów zwycięstwa. Każdy potwór zaczyna z 10 punktami życia. Do dyspozycji graczy jest sporo różnorodnych kart, za które trzeba (jak to zwykle bywa) zapłacić odpowiednią liczbą energii.Tura gracza składa się na trzy rzuty kośćmi, dzięki którym można zdobyć punkty energię, wyleczyć swojego potwora, zadać obrażenia przeciwnikowi w Tokio oraz zdobyć punkty zwycięstwa. Każdy gracz będący w Tokio atakuje wszystkich pozostałych, a reszta atakuje tylko tego w mieście, jednak po wykonaniu na nim ataku, może on z niego uciec, niejako wpuszczając atakującego do miasta. Trudność jest taka, że w Tokio nie można się leczyć :)    Proste, prawda? Ciut mniejsze o standardowego pudełko ma śliską powierzchnię, a po otwarciu znajdziemy plastikową wypraskę, z przegródkami na wszystkie elementy gry. Woreczki strunowe niezwykle mocno się przydają przy kostkach energii i żetonach, które będziemy zagrywać podczas gry. Ogólnie, wszystko wydaje się być przemyślane i opracowane w taki sposób, by wszystkie elementy tkwiły na swoim miejscu.  Karty, które kupujemy i zagrywamy są przejrzyste i czytelne. Klimatyczne ilustracje robią swoje i po chwili czujemy się, jakby faktycznie w Japonii walczyły jakieś ogromne stwory i to wcale nie Godzilla,  Każda zasada jest dobrze opisana i zrozumiała - nie zdarzyło się nam ani razu, by coś było skomplikowane na tyle, by sięgać do instrukcji. Karty wydają się solidne, dzięki czemu rozegramy nimi sporą liczbę partii, zanim zauważymy jakiekolwiek zarysowania. Kości mają swój urok i nigdzie takich nie znajdziecie. To wszystko składa się na nieuchronną oczywistość - wydając swoje pieniądze na Potwory w Tokio na pewno nie wyrzucicie ich w błoto. A tytułowe potwory? Dbamy o niego jak najlepszego,domowego pupila, chociaż niszczy on miasto w znaczący sposób :) Czterostronicowa instrukcja jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym językiem, dzięki czemu już po paru chwilach możemy zasiąść przy stole by rozegrać pierwszą partię.  Moje osobiste odczucia względem Potworów w Tokio? Zyskują przy kolejnych, rozegranych partiach. Za pierwszym i drugim podejściem, wraz z Lubą prawie w ogóle ze sobą nie walczyliśmy, nastawiając się na zdobywanie punktów zwycięstwa - taka taktyka jest szybka i prosta, jednak bardzo nudna i schematyczna. Zabawa zaczyna się wraz z kupnem kolejnych kart, zwłaszcza jeśli wprowadzają ciut negatywnej interakcji między graczami. Zaczyna się kombinowanie, co kupić, kiedy zaatakować, kiedy wejść do miasta - wtedy gra wprost rozkwita i pokazuje swój olbrzymi potencjał. Gra najlepiej sprawdza się w wariancie 3+, kiedy groźba szybkiego odpadnięcia z gry daje o sobie znać, a w Tokio nie zagrzejemy zbyt długo miejsca.  Potwory w Tokio są grą szybką, dobrze przemyślaną, a co najważniejsze, jej mechanika jest skonstruowana na tyle dobrze, że na pewno nie będziemy się przy niej nudzić. Istnieje pewna obawa o regrywalność przy partii 50 z kolei, ale wątpię by ktoś grał w nią nałogowo. To gra dla całej rodziny jak i dla grupki znajomych, którzy szukają ciekawej alternatywy na wspólne spotkania. Rozgrywa dostarczy Wam dużo frajdy, pojawi się lekki ukłucie rywalizacji, bo przecież każdy chce być tym najpotężniejszym i najgroźniejszym potworem!   Jak już wspomniałem wyżej Potwory w Tokio będą idealnym rozwiązaniem na wspólne, rodzinne święta. Na pewno nie będziecie się nudzić, a każda kolejna rozgrywka pokaże Wam, co robiliście źle i co można by poprawić. Możliwych taktyk jest sporo, jednak rozgrywka zweryfikuje siłę każdej z nich. Czy gra słusznie została ogłoszona Grą Roku 2014? Musicie się o tym przekonać sami, a ja tymczasem pędzę rozegrać kolejną partyjkę :)   Za egzemplarz gry serdecznie dziękuję    Wydawnictwo Egmont  Data wydania 2014  Sugerowana cena detaliczna 119,90 zł (w  sklepie Egmontu do kupienia za 99,90)  Ocena 5/7Moje osobiste odczucia względem Potworów w Tokio? Zyskują przy kolejnych, rozegranych partiach. Za pierwszym i drugim podejściem, wraz z Lubą prawie w ogóle ze sobą nie walczyliśmy, nastawiając się na zdobywanie punktów zwycięstwa - taka taktyka jest szybka i prosta, jednak bardzo nudna i schematyczna. Zabawa zaczyna się wraz z kupnem kolejnych kart, zwłaszcza jeśli wprowadzają ciut negatywnej interakcji między graczami. Zaczyna się kombinowanie, co kupić, kiedy zaatakować, kiedy wejść do miasta - wtedy gra wprost rozkwita i pokazuje swój olbrzymi potencjał. Gra najlepiej sprawdza się w wariancie 3+, kiedy groźba szybkiego odpadnięcia z gry daje o sobie znać, a w Tokio nie zagrzejemy zbyt długo miejsca.

Potwory w Tokio są grą szybką, dobrze przemyślaną, a co najważniejsze, jej mechanika jest skonstruowana na tyle dobrze, że na pewno nie będziemy się przy niej nudzić. Istnieje pewna obawa o regrywalność przy partii 50 z kolei, ale wątpię by ktoś grał w nią nałogowo. To gra dla całej rodziny jak i dla grupki znajomych, którzy szukają ciekawej alternatywy na wspólne spotkania. Rozgrywa dostarczy Wam dużo frajdy, pojawi się lekki ukłucie rywalizacji, bo przecież każdy chce być tym najpotężniejszym i najgroźniejszym potworem! 

Jak już wspomniałem wyżej Potwory w Tokio będą idealnym rozwiązaniem na wspólne, rodzinne święta. Na pewno nie będziecie się nudzić, a każda kolejna rozgrywka pokaże Wam, co robiliście źle i co można by poprawić. Możliwych taktyk jest sporo, jednak rozgrywka zweryfikuje siłę każdej z nich. Czy gra słusznie została ogłoszona Grą Roku 2014? Musicie się o tym przekonać sami, a ja tymczasem pędzę rozegrać kolejną partyjkę :)


Za egzemplarz gry serdecznie dziękuję

Za tydzień Wigilia. Tak moi Drodzy, za tydzień zasiądziecie przy świątecznych stołach, połamiecie się opłatkiem, będziecie śpiewać kolędy. Następne dwa dni to magicznie spędzony czas wraz z rodzinami. Nie wszyscy jednak gdzieś wyjeżdżają, wolą pozostać w domu i cieszyć się wolnymi dniami. Na jedzeniu świat się nie kończy i choć pewnie jak zwykle wszyscy się przejemy, to warto zorganizować sobie czas tak, by wykorzystać święta maksymalnie i nie pozwolić sobie choćby na odrobinę nudy. Lubicie gry planszowe? Mam dla Was idealną propozycję na długie, rodzinne wieczory, które przy Potworach w Tokio miną Wam błyskawicznie!   O co tak w ogóle chodzi w plebiscycie na najlepszą grę planszową roku? Tytuł Gry Roku przyznawany jest planszówkom, które cechuje nie tylko wysoka jakość wykonania, ale fakt, że zachęcają do wspólnego spędzania czasu w gronie rodziny i znajomych oraz rozbudzają zainteresowania potencjalnych nowych graczy. Potwory w Tokio zostały zaprojektowane przez Richarda Garfielda, osobę znaną wszystkim fanom najpopularniejszej na świecie kolekcjonerskiej grze karcianej TGC, czyli Magic the Gathering. 22 dwie nominacje, liczne nagrody na całym świecie przemawiają za solidną grą, przy której będziemy się świetnie bawić.  O co tutaj chodzi? Każdy gracz wybiera swojego potwora, którym będzie dążył do zebrania 20 punktów zwycięstwa. Każdy potwór zaczyna z 10 punktami życia. Do dyspozycji graczy jest sporo różnorodnych kart, za które trzeba (jak to zwykle bywa) zapłacić odpowiednią liczbą energii.Tura gracza składa się na trzy rzuty kośćmi, dzięki którym można zdobyć punkty energię, wyleczyć swojego potwora, zadać obrażenia przeciwnikowi w Tokio oraz zdobyć punkty zwycięstwa. Każdy gracz będący w Tokio atakuje wszystkich pozostałych, a reszta atakuje tylko tego w mieście, jednak po wykonaniu na nim ataku, może on z niego uciec, niejako wpuszczając atakującego do miasta. Trudność jest taka, że w Tokio nie można się leczyć :)    Proste, prawda? Ciut mniejsze o standardowego pudełko ma śliską powierzchnię, a po otwarciu znajdziemy plastikową wypraskę, z przegródkami na wszystkie elementy gry. Woreczki strunowe niezwykle mocno się przydają przy kostkach energii i żetonach, które będziemy zagrywać podczas gry. Ogólnie, wszystko wydaje się być przemyślane i opracowane w taki sposób, by wszystkie elementy tkwiły na swoim miejscu.  Karty, które kupujemy i zagrywamy są przejrzyste i czytelne. Klimatyczne ilustracje robią swoje i po chwili czujemy się, jakby faktycznie w Japonii walczyły jakieś ogromne stwory i to wcale nie Godzilla,  Każda zasada jest dobrze opisana i zrozumiała - nie zdarzyło się nam ani razu, by coś było skomplikowane na tyle, by sięgać do instrukcji. Karty wydają się solidne, dzięki czemu rozegramy nimi sporą liczbę partii, zanim zauważymy jakiekolwiek zarysowania. Kości mają swój urok i nigdzie takich nie znajdziecie. To wszystko składa się na nieuchronną oczywistość - wydając swoje pieniądze na Potwory w Tokio na pewno nie wyrzucicie ich w błoto. A tytułowe potwory? Dbamy o niego jak najlepszego,domowego pupila, chociaż niszczy on miasto w znaczący sposób :) Czterostronicowa instrukcja jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym językiem, dzięki czemu już po paru chwilach możemy zasiąść przy stole by rozegrać pierwszą partię.  Moje osobiste odczucia względem Potworów w Tokio? Zyskują przy kolejnych, rozegranych partiach. Za pierwszym i drugim podejściem, wraz z Lubą prawie w ogóle ze sobą nie walczyliśmy, nastawiając się na zdobywanie punktów zwycięstwa - taka taktyka jest szybka i prosta, jednak bardzo nudna i schematyczna. Zabawa zaczyna się wraz z kupnem kolejnych kart, zwłaszcza jeśli wprowadzają ciut negatywnej interakcji między graczami. Zaczyna się kombinowanie, co kupić, kiedy zaatakować, kiedy wejść do miasta - wtedy gra wprost rozkwita i pokazuje swój olbrzymi potencjał. Gra najlepiej sprawdza się w wariancie 3+, kiedy groźba szybkiego odpadnięcia z gry daje o sobie znać, a w Tokio nie zagrzejemy zbyt długo miejsca.  Potwory w Tokio są grą szybką, dobrze przemyślaną, a co najważniejsze, jej mechanika jest skonstruowana na tyle dobrze, że na pewno nie będziemy się przy niej nudzić. Istnieje pewna obawa o regrywalność przy partii 50 z kolei, ale wątpię by ktoś grał w nią nałogowo. To gra dla całej rodziny jak i dla grupki znajomych, którzy szukają ciekawej alternatywy na wspólne spotkania. Rozgrywa dostarczy Wam dużo frajdy, pojawi się lekki ukłucie rywalizacji, bo przecież każdy chce być tym najpotężniejszym i najgroźniejszym potworem!   Jak już wspomniałem wyżej Potwory w Tokio będą idealnym rozwiązaniem na wspólne, rodzinne święta. Na pewno nie będziecie się nudzić, a każda kolejna rozgrywka pokaże Wam, co robiliście źle i co można by poprawić. Możliwych taktyk jest sporo, jednak rozgrywka zweryfikuje siłę każdej z nich. Czy gra słusznie została ogłoszona Grą Roku 2014? Musicie się o tym przekonać sami, a ja tymczasem pędzę rozegrać kolejną partyjkę :)   Za egzemplarz gry serdecznie dziękuję    Wydawnictwo Egmont  Data wydania 2014  Sugerowana cena detaliczna 119,90 zł (w  sklepie Egmontu do kupienia za 99,90)  Ocena 5/7

Wydawnictwo
Egmont

Data wydania
2014

Sugerowana cena detaliczna
119,90 zł (w  sklepie Egmontu do kupienia za 99,90)

Ocena
5/7

0 komentarze:

Prześlij komentarz