6 lut 2015

0

Książka, która wzbudziła mnóstwo kontrowersji


O czym trzeba pisać, żeby zdobywać liczne nagrody, uznanie publiczności i rzeszę czytelników, fanów na całym świecie? Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Kiedyś od pewnej profesor usłyszałem, że najprostszym sposobem na zdobycie Nobla w kategorii literatura trzeba spełnić dwa warunki - mieszkać w biednym kraju i napisać o ciężkiej sytuacji swojego życia lub całego społeczeństwa. Rozgłos gwarantowany. Trochę w tym prawdy jest - z książkami jest podobnie jak z celebrytami, gdy powiedzą coś kontrowersyjnego od razu jest o nich głośno. Julia Łatynina to rosyjska dziennikarka, która postanowiła wzbudzić ogromne kontrowersje w swoim kraju i podsycić ciężką i tak atmosferę na Kaukazie. Napisała książkę, która rozgrywa się w fikcyjnym kraju, w fikcyjnych miastach, lecz polityczno-wojskowa otoczka jest jak najbardziej prawdziwa. Zachowała się jak typowa dziennikarka, która wie jak sprzedać swój artykuł - wyszło jej znakomicie, bo jej Ziemia wojny wywołała ogromną dyskusję w kraju.   Bracia Dżałamudin i Zaur Kemirow to bogacze, którzy dorobili się na sprzedaży w swym kraju tego, co na zachodzie było już od dawna niezwykle popularne. Kreatywne głowy i twarda ręka pozwoliły dorobić się niemałej fortuny, która otwiera każde drzwi. Teraz mogą rządzić wszystkimi i bez skrępowania - ich sposoby potrafią być niezwykle okrutne i mogłoby się wydawać, że nie widzą niczego innego poza wizją czystego zysku, a ich uczucia są wyzute z empatii. O czym jest ta książka? O relacjach między Czeczenią, a Awarią, która jest wymyślonym państwem i to właśnie to umowna granica jest źródłem wszystkich nieporozumień i walk. Gdy czeczeńscy bojownicy przeprowadzają nieudany atak na lotnisko, a następnie wysadzają szpital w Awarii Dżałamudin wyrusza ze swoimi bojownikami, by odszukać terrorystów.  Do czego przyzwyczaiły nas współczesne rosyjskie książki? Do ogromnej brutalności, która jest chlebem powszednim dla wszystkich mieszkańców Kaukazu. Tutaj również autorka serwuje nam jej niezłą porcję, przy czym wydaje się ona niebagatelnie większa, bo pisana przez dziennikarkę-kobietę, która zdaje się wiedzieć o czym pisze. Na filmach niezwykle łatwo przedstawić jest fontanny krwi, eksplozje flaków i latające mózgi - w książce potrzebny jest talent plastycznych opisów, które wywołają obrzydzenie i przypomną o spożytym wcześniej śniadaniu. Łatynina przedstawia swoją wersję brutalności niezwykle realistycznie i można powiedzieć, że nawet mi obrzydziła kilka podróży komunikacją miejską.   Kolejnym plusem jest bardzo dobre przedstawienie zależności i relacji społecznych na cienkich granicach dwóch państw, które tak naprawdę nie istnieją. Wszyscy odczuwają na skórze jarzmo i wzrok wielkiej Matki Rosji, która wszystko ma pod kontrolą - to samo można powiedzieć o bojownikach i terrorystach, którzy są w stanie zabić każdego, kto nie będzie im posłuszny. W czasie historii autorki oglądamy sterroryzowaną ludność, która za nawet najmniejszy błąd jest surowo karana. Śmierć stoi na porządku dziennym i jest do tego stopnia brutalna i nieludzka, że trudno sobie wyobrazić, że to człowiek jest w stanie uczynić to wszytko w imię wyższej, chorej idei.  Kuleje styl i jego przystępność. Początkowe czytanie Ziemi wojny to istna mordęga, kiedy to nie wiadomo o co chodzi i o czym my tak właściwie czytamy. Problemy z zachowaniem chronologii skutecznie odstraszyły mnie na kilkanaście godzin, bo jako czytelnik prosty i skromny muszę mieć wszystko wyłożone na talerzu i autor musi pokazać mi co chce przedstawić i o czym pisać. Czepiam się zwłaszcza ogromnej liczby różnorakich postaci, które są wprowadzane do całej historii jak i opisywany w sposób godny przedstawienia królowej brytyjskiej by zaraz zniknąć, bo w zamyśle autorki była to postać epizodyczna. W skutek tego otrzymujemy przydługie i szczegółowe opisy postaci, które są kompletnie niepotrzebne i przekombinowane. Rozumiem, że nie można pisać na ponad 400 stronach o walkach i brutalności, ale takie zabiegi, jakie zastosowała Łatynina są pozbawione sensu.  Bardzo ciekawym zabiegiem natomiast jest balansowanie na cieniutkiej granicy fałszu i prawdy. Wymyślona przez autorkę Awaria doskonale odzwierciedla to co dzieje się teraz na wschodzie Europy. Choć żadne nazwiska tutaj nie padają i nikt nie jest obrażany, autorka ukierunkowuje nasze myśli w jednoznaczny sposób. Niektórzy mogą odebrać Ziemię wojny jako swoistą alegorię i chyba wiele osób w Rosji tak zrobiło, inaczej nie mielibyśmy takiego szumu wokół niej, jednak to był oczywisty plan autorki by książkę sprzedać i ją wypromować. Wtrącając taką moją małą dygresję, mogę powiedzieć, że za kilka dni lub tygodni, jak kto woli, o Ziemi wojny słuch wszelaki zaginie i będzie to kolejna książka ze wschodu, o której wszyscy zapomną.  Jestem usatysfakcjonowany - dawno nie miałem okazji poczytać tak wyrazistej i krwawej powieści, której autorka wie co chce przekazać i jest świadoma tego o czym pisze. Dostaniemy sporą ilość brutalności, którą nie wszyscy powinni doświadczyć - czytelnicy o słabszych nerwach powinni omijać tę książkę, choć sporo stracicie. Najbardziej zadowoleni będą miłośnicy historii Kaukazu, jego sytuacji politycznej i gospodarczej. Ciężko zdefiniować gatunek Ziemi wojny - oscyluje gdzieś pomiędzy książką sensacyjną, a wojskową, przy okazji będziemy mogli poczytać o wzajemnych stosunkach, dwóch sąsiadujących ze sobą państw. Jeśli szukacie powieści innej niż popularnych bestsellerów - dobrze trafiliście, Łatynina skutecznie wzbudzi Wasze zainteresowanie południem Rosji.  Za egzemplarz serdecznie dziękuję stronie eKulturalni.pl!O czym trzeba pisać, żeby zdobywać liczne nagrody, uznanie publiczności i rzeszę czytelników, fanów na całym świecie? Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Kiedyś od pewnej profesor usłyszałem, że najprostszym sposobem na zdobycie Nobla w kategorii literatura trzeba spełnić dwa warunki - mieszkać w biednym kraju i napisać o ciężkiej sytuacji swojego życia lub całego społeczeństwa. Rozgłos gwarantowany. Trochę w tym prawdy jest - z książkami jest podobnie jak z celebrytami, gdy powiedzą coś kontrowersyjnego od razu jest o nich głośno. Julia Łatynina to rosyjska dziennikarka, która postanowiła wzbudzić ogromne kontrowersje w swoim kraju i podsycić ciężką i tak atmosferę na Kaukazie. Napisała książkę, która rozgrywa się w fikcyjnym kraju, w fikcyjnych miastach, lecz polityczno-wojskowa otoczka jest jak najbardziej prawdziwa. Zachowała się jak typowa dziennikarka, która wie jak sprzedać swój artykuł - wyszło jej znakomicie, bo jej Ziemia wojny wywołała ogromną dyskusję w kraju.




Bracia Dżałamudin i Zaur Kemirow to bogacze, którzy dorobili się na sprzedaży w swym kraju tego, co na zachodzie było już od dawna niezwykle popularne. Kreatywne głowy i twarda ręka pozwoliły dorobić się niemałej fortuny, która otwiera każde drzwi. Teraz mogą rządzić wszystkimi i bez skrępowania - ich sposoby potrafią być niezwykle okrutne i mogłoby się wydawać, że nie widzą niczego innego poza wizją czystego zysku, a ich uczucia są wyzute z empatii. O czym jest ta książka? O relacjach między Czeczenią, a Awarią, która jest wymyślonym państwem i to właśnie to umowna granica jest źródłem wszystkich nieporozumień i walk. Gdy czeczeńscy bojownicy przeprowadzają nieudany atak na lotnisko, a następnie wysadzają szpital w Awarii Dżałamudin wyrusza ze swoimi bojownikami, by odszukać terrorystów.

Do czego przyzwyczaiły nas współczesne rosyjskie książki? Do ogromnej brutalności, która jest chlebem powszednim dla wszystkich mieszkańców Kaukazu. Tutaj również autorka serwuje nam jej niezłą porcję, przy czym wydaje się ona niebagatelnie większa, bo pisana przez dziennikarkę-kobietę, która zdaje się wiedzieć o czym pisze. Na filmach niezwykle łatwo przedstawić jest fontanny krwi, eksplozje flaków i latające mózgi - w książce potrzebny jest talent plastycznych opisów, które wywołają obrzydzenie i przypomną o spożytym wcześniej śniadaniu. Łatynina przedstawia swoją wersję brutalności niezwykle realistycznie i można powiedzieć, że nawet mi obrzydziła kilka podróży komunikacją miejską. 

Kolejnym plusem jest bardzo dobre przedstawienie zależności i relacji społecznych na cienkich granicach dwóch państw, które tak naprawdę nie istnieją. Wszyscy odczuwają na skórze jarzmo i wzrok wielkiej Matki Rosji, która wszystko ma pod kontrolą - to samo można powiedzieć o bojownikach i terrorystach, którzy są w stanie zabić każdego, kto nie będzie im posłuszny. W czasie historii autorki oglądamy sterroryzowaną ludność, która za nawet najmniejszy błąd jest surowo karana. Śmierć stoi na porządku dziennym i jest do tego stopnia brutalna i nieludzka, że trudno sobie wyobrazić, że to człowiek jest w stanie uczynić to wszytko w imię wyższej, chorej idei.

Kuleje styl i jego przystępność. Początkowe czytanie Ziemi wojny to istna mordęga, kiedy to nie wiadomo o co chodzi i o czym my tak właściwie czytamy. Problemy z zachowaniem chronologii skutecznie odstraszyły mnie na kilkanaście godzin, bo jako czytelnik prosty i skromny muszę mieć wszystko wyłożone na talerzu i autor musi pokazać mi co chce przedstawić i o czym pisać. Czepiam się zwłaszcza ogromnej liczby różnorakich postaci, które są wprowadzane do całej historii jak i opisywany w sposób godny przedstawienia królowej brytyjskiej by zaraz zniknąć, bo w zamyśle autorki była to postać epizodyczna. W skutek tego otrzymujemy przydługie i szczegółowe opisy postaci, które są kompletnie niepotrzebne i przekombinowane. Rozumiem, że nie można pisać na ponad 400 stronach o walkach i brutalności, ale takie zabiegi, jakie zastosowała Łatynina są pozbawione sensu.

Bardzo ciekawym zabiegiem natomiast jest balansowanie na cieniutkiej granicy fałszu i prawdy. Wymyślona przez autorkę Awaria doskonale odzwierciedla to co dzieje się teraz na wschodzie Europy. Choć żadne nazwiska tutaj nie padają i nikt nie jest obrażany, autorka ukierunkowuje nasze myśli w jednoznaczny sposób. Niektórzy mogą odebrać Ziemię wojny jako swoistą alegorię i chyba wiele osób w Rosji tak zrobiło, inaczej nie mielibyśmy takiego szumu wokół niej, jednak to był oczywisty plan autorki by książkę sprzedać i ją wypromować. Wtrącając taką moją małą dygresję, mogę powiedzieć, że za kilka dni lub tygodni, jak kto woli, o Ziemi wojny słuch wszelaki zaginie i będzie to kolejna książka ze wschodu, o której wszyscy zapomną.

Jestem usatysfakcjonowany - dawno nie miałem okazji poczytać tak wyrazistej i krwawej powieści, której autorka wie co chce przekazać i jest świadoma tego o czym pisze. Dostaniemy sporą ilość brutalności, którą nie wszyscy powinni doświadczyć - czytelnicy o słabszych nerwach powinni omijać tę książkę, choć sporo stracicie. Najbardziej zadowoleni będą miłośnicy historii Kaukazu, jego sytuacji politycznej i gospodarczej. Ciężko zdefiniować gatunek Ziemi wojny - oscyluje gdzieś pomiędzy książką sensacyjną, a wojskową, przy okazji będziemy mogli poczytać o wzajemnych stosunkach, dwóch sąsiadujących ze sobą państw. Jeśli szukacie powieści innej niż popularnych bestsellerów - dobrze trafiliście, Łatynina skutecznie wzbudzi Wasze zainteresowanie południem Rosji.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję stronie eKulturalni.pl!

 http://ekulturalni.pl/



Wydawnictwo
Feeria

Data wydania
19 listopada 2014

Liczba stron
448

Ocena
7/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz