4 mar 2015

0

Jestem idiotą

Kto z Was lubi czytać poezję? Zapewne nie jest to oszałamiająca liczba. Często jej nie rozumiemy, źle interpretujemy, bierzemy za prawdę to, co powiedzą nam w szkole. Kiedyś było głośno o sposobie interpretowania i pisania o poezji, gdy Szymborska napisała analizę swojego wiersza na maturze i dostała 60%. Nie zawsze poezja jest odbierana we właściwy sposób. Często jest trudna i pogmatwana. Czasy wielkich, polskich wieszczów się skończyły, w dzisiejszych czasach nie mamy równie sławnych poetów. Ja też nie czytam poezji, bo jej nie rozumiem. Maszynopis z Kawonu miał być powieścią poetycką, która wskaże mi właściwą drogę i odpowie na najważniejsze pytania. Miało być inspirująco z lekkim tchnieniem doniosłości. Nie było.



Na początku chciałbym powiedzieć parę słów o totalnej niekompetencji większości blogerów, którzy zrecenzowali tę książkę. Czytając Wasze teksty czytałem różnorakie rekomendacje, że to nie jest powieść dla każdego, ktoś cytował Faulknera, że podczas lektury dobrej książki należy sięgać po słownik i tak dalej, i tak dalej. Okazuje się, że większość z Was nie sięgnęła po niego wcale, bo prawie wszyscy błędnie zakwalifikowaliście Maszynopis z Kawonu jako powieść poetycką. Błąd, można powiedzieć, kardynalny, bo taka powieść zawiera elementy liryki, epiki, dramatu, ale jest pisana WIERSZEM. Owszem, posiada narratora, ale Maszynopis taką powieścią z pewnością nie jest. Można powiedzieć, że jest prozą poetycką, swoistą opowieścią usilnie kreowaną na wybitną i doniosłą poezję, która odpowiada na najważniejsze pytania. Błąd jaki popełniliście jest rażący, jednak można go wybaczyć, bo któż z nas czyta takie teksty na co dzień?

Podczas mojego tekstu nie będę silił się na podniosły ton, nie będę używał dziwnych i niezrozumiałych słów, by oddać to co teraz czuję. To bez sensu, bo nie jesteście ekspertami z języka polskiego, każdego dnia posługujecie się językiem potocznym. Czytanie Maszynopisu z Kawonu jest z jednej strony bezsensowne - nie zrozumiecie połowy tekstu. Autor używa skomplikowanych słów, wybujałych metafor, opisy są plastyczne, owszem i chwała mu za to, ale w ocenie całej powieści nie są takie ważne. Najważniejszy jest sens napisania tej opowieści. Kowalczyk stara się odpowiedzieć na najważniejsze pytania, z którymi ludzkość nie radzi sobie od zarania dziejów. Już starożytni kreowali swoje poglądy, formuły i przekonania, nie odpowiadając wprost. Jak jest naprawdę?

Trzeba przyznać, że autor umiejętnie prowadzi swojego bohatera przez poszczególne etapy jego wędrówki. Spotyka swoich kumpli, rodzinę, dziewczynę, istoty, można powiedzieć z innego wymiaru i rzeczywistości. Wszystko się ze sobą przeplata i nie do końca jesteśmy pewni, co jest fikcją, a co prawdą. W tym wszystkim musimy odnaleźć głównego bohatera, który daje upust swoim emocjom i opisuje je z niezwykłą wrażliwością i dosadnością - niejednokrotnie przeczytamy napisane prostym językiem zdania, które pozwolą nam wyobrazić sobie poszczególne sytuacje. Niestety większość książki jest ozdobiona zawiłymi metaforami, trudnym językiem, przez co próby odpowiedzi na postawione pytania spełzają na niczym, bo zwykły czytelnik nie wie o co chodzi.

Pojawia się problem interpretacji książki Kowalczyka. Maszynopis z Kawonu jest napisany poetycko, a z poezją większość z nas miała styczność w czasach licealnych, kiedy to tłukło się nam wiersze Kochanowskiego, Norwida, Mickiewicza, Słowackiego czy Miłosza. Od początków dziejów tego gatunku pojawił się problem jego interpretacji. Autor pisząc jakiś tekst miał pewien zamysł, jednak ubrał go w takie słowa, że każdy odbiorca może odebrać jego słowa kompletnie inaczej. Owszem, uczono nas w szkole, a raczej wpajano, że to prowadzący zajęcia wie, co taki wieszcz chciał powiedzieć, ale parafrazując klasyka można powiedzieć, że z interpretacją jest jak z dupą, każdy ma swoją. 

Nie zrozumiałem przekazu, męczyłem się podczas lektury, nie wiedziałem co czytam i gdzie jestem. Nie wiedziałem co autor chce mi pokazać, co uświadomić. Maszynopis z Kawonu odebrałem jako pewną próbę uświadomienia mnie w pewnych sprawach, jednak styl i język znacząco mnie zniechęcił. Można powiedzieć, że można było pisać prościej i łatwiej, jednak pamiętajmy, że każdy autor ma pomysł i wie co chce pisać. Problem powstaje taki, że nie każda powieść jest adresowana do szerokiego grona odbiorców. Z Maszynopisem na pewno tak jest - nie do każdego trafi, nie każdego zachwycą długie i plastyczne opisy, nie każdy zrozumie sens słów, których używa autor. 

Tak jak już wspomniałem, męczyłem się, ale osoba obok mogłaby uznać Maszynopis za kawał dobrej książki, przedstawiającej ważkie problemy i próbę odpowiedzi na trudne pytania. W recenzji nie chodzi tylko o emocje i zamysł autora. Takiego tekstu nie można oprzeć tylko i wyłącznie na własnych odczuciach i usprawiedliwiać autora. Owszem, jest to ocena subiektywna, ale strona techniczna opowieści jest równie ważna, jak jej fabuła. Nie można przejść obojętnie obok błędów, które wprost kłują w oczy. Jest to błąd redaktora, jednak znów mamy ogromny problem interpretacji - może autor celowo tak napisał, w końcu cała książka jest pisana w irracjonalny sposób, a jednocześnie okraszona egzystencjalnym i podniosłym tonem.

Komu mogę polecić Maszynopis z Kawonu? Osobom, które lubują się w poetyckich tekstach, które czują satysfakcję z jej interpretowania. Ciężko cokolwiek więcej powiedzieć o tej książce. Może mam niezbyt szeroki umysł, może nie jestem stworzony do pisania o poezji i jej czytania. Nie jestem drugim Mickiewiczem, lubuję się w fantastyce. Mam jednak swoje zdanie i mam do jego wygłaszania niepodważalne prawo. Najlepiej będzie, jeśli sami przeczytanie książkę Kowalczyka, wtedy zdecydujecie czy jest to lektura dla Was.


Z egzemplarz dziękuję autorowi


Wydawnictwo
Poligraf

Data wydania
30 stycznia 2015

Liczba stron
146
Ocena
5/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz