29 cze 2015

0

"Okularnik" Katarzyny Bondy


Leży przede mną książka potężna. Ponad 800 stron zapisanych gęstym drukiem, pokazując tym samym, że kryminał może mieć aż taką objętość. Zaraz.. kryminał? Czy "Okuralnik" Bondy to faktycznie kryminał? To kwestia sporna, o której powiem za chwilę. Siadając przed komputerem, zabierając się za pisanie recenzji, miałem świadomość, że to będzie najtrudniejszy i ciężki do napisania tekst. Dlaczego? O tym przeczytacie poniżej, zapraszam na recenzję "Okularnika"!   Przenosimy się w okolice granicy polsko-białoruskiej, do pozornie spokojnej i cichej wsi Hajnówka. Sielski krajobraz jest tylko ulotną wizją, pod którą kryją się dawne waśnie, spory i brutalna historia, o której żaden mieszkaniec nie potrafi zapomnieć. Co się stanie gdy przyjedzie tutaj profilerka Sasza Załuska? Sama zainteresowana zupełnie przez przypadek trafi w sam środek śledztwa w sprawie zaginięcia narzeczonej pewnego biznesmena. Warto dodać, że to nie pierwsza taka sprawa w tych okolicach, wcześniej zgłaszano zaginięcia dziewczyn związanych z tajemniczym biznesmenem.     Przyznam szczerze, że to moje pierwsze spotkanie z Katarzyną Bondą - o ile miałem okazję przeczytać jej "Maszynę do pisania" czyli poradnik jak napisać powieść, o tyle z jej prozą nie miałem wcześniej styczności. Zrobiłem dogłębny research, przeszukałem Internet w poszukiwaniu czegoś o pierwszym tomie przygód Załuskiej, czyli "Pochłaniaczu" i znalazłem wiele interesujących opinii, spojlerów i innych dziwactw, które można znaleźć zupełnie przez przypadek. Wiem, że "Okularnik" w opinii wielu to kryminalny majstersztyk, świetnie napisany, pokazujący, że w kryminałach nie napisano jeszcze wszystkiego. Jakież mogłem mieć inne podejście do "Okularnika" po tak dobrych recenzjach? Owszem, tomisko jest sporej wielkości, ale powołując się na teksty innych, oczekiwałem fajerwerków. No dobra, tych nie było, ale nie jest też tragicznie.   Trzeba zaznaczyć już na początku, że "Okularnik" to nie kryminał w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zawiera elementy potrzebne do napisania powieści kryminalnej, jednak można w niej znaleźć masę innych, z różnych gatunków elementów. I tak, dostajemy powieść obyczajową o życiu wsi na granicy polsko-białoruskiej, otrzymujemy powieść historyczną z niezwykle odważnym wątkiem Żołnierzy Wyklętych, kryminał z tytułowym Okularnikiem, i wiele innych, które na próżno bym wymieniał.    Zaczyna się nudno. Bonda rozpoczyna swoją opowieść z ponad 200 stronicowym wstępem, który ma nas przygotować na resztę opowieści. To niejaki przerywnik, swoiste preludium do późniejszych wydarzeń - widać w tym niezwykłą pasję Bondy i chęć przekazania swojemu czytelnikowi wszystkiego w taki sposób, żeby wszystko było dla niego zrozumiałe. Bonda potrafi w bardzo dobry sposób kreślić tło dla swoich powieści, pokazuje, że jest w tym prawdziwą mistrzynią, jednak ten długaśny wstęp jest, hm, po prostu za długi. Wynudziłem się niepomiernie, kląłem, błagałem, żeby to był już koniec - owszem, jest to opisane bardzo szczegółowo, wręcz wyczerpująco, jednak takie wstępy już na początku odrzucają sporą liczbę czytelników.   W naszym kraju, historia Żołnierzy Wyklętych jest przedstawiane w jeden, możliwie najbardziej patriotyczny sposób - uciemiężeni patrioci, bohaterowie wojenni, niesprawiedliwie osądzeni. Zapomina się o zbrodniach przez nich popełnionych, pokazuje się ich w jak najlepszym świetle, zapominając o brutalnej historii. Nie chcę generalizować, nie jestem też ekspertem w tym temacie, jednak dla pasjonata historii nie jest to temat prosty i przyjemny. Można by rzecz, że Żołnierze Wyklęci to temat tabu, a pamięć o nich czcimy w jeden dzień w roku. Osadzając taki wątek w swojej książce, Bonda, pokazuje, że jest odważną pisarką, która żadnych tematów się nie boi. Z wykonaniem i przygotowaniem tego wątku jest już ciut słabiej - pojawiają się pewne błędy terminologiczne, historyczne, jednak dla nieznających tematu będzie zupełnie obojętne - co uważam za wadę, gdy już co przedstawiać, to jak najlepiej. To właśnie ten wątek, wraz z innymi, niejako powiązanymi z nim dają główną oś fabularną "Okularnika" - mała wieś położona tuż przy Puszczy Białowieskiej, dawne zatargi, bolesna pamięć - to wszystko składa się na tykającą bombę, która wkrótce wybuchnie.   Co niezmiernie mnie raziło, to traktowania Hajnówka przez Bondę jako wielkiego miasta, w którym nikt się nie zna. To może wydawać się dziwne, jednak po przeczytaniu "Okularnika" możecie poczuć się podobnie - mnogość wątków, postaci jest tak duża, że możemy odnieść wrażenie, że poruszamy się wielkim, zatłoczonym mieści. Ponadto, jak już wcześniej wspomniałem, Bonda umie kreślić tło dla swoich książek i robi to z niewiarygodną precyzją. Szkoda tylko, że zupełnie bezsensownie przedłuża swoją opowieść, kolejni bohaterowie są zapowiadani z prawdziwym pietyzmem, każdemu należy się kilka stron opisu, a jest ich naprawdę sporo. Nie lubię rozwleczonych opowieści, a "Okularnik" niestety do takich należy - wątków jest tutaj naprawdę dużo i nie wszystkie są spójnie ze sobą połączone - to tak, jakby Bonda chciała nam pokazać jak najwięcej, zrobić z tego wielką opowieść, niejako powieść idealną, tylko że wychodzi z tego średnio dopracowana historia, która razi małymi błędami.    Gdzieś przeczytałem, że "Okularnik" powinien mieć o połowę mniej stron. Może to i przesada, ale coś w tym jest - najnowsza powieść Bondy powinna być trochę cieńsza - już pomijam fakt jej nieporęczności i ciężaru, znów muszę wrócić do rozwleczenia fabuły - czyta się to nieźle, jednak jest sporo momentów, w których można poczuć zwyczajne zmęczenie. Owszem, bohaterowie są dobrze opisani, ale autorka poświęca im zdecydowanie za dużo czasu - to tak jakby chciała opisać każdego mieszkańca wsi, łącząc jednocześnie kilka rozgrzebanych wątków.   Mam naprawdę duży problem z "Okularnikiem". Z jednej strony jest to dobrze napisana powieść, wykraczająca poza umowne granice kryminału, która porusza niezwykle istotne kwestie, często pomijane w naszej historii, a z drugiej to historia niemiłosiernie przesadzona w swojej konstrukcji - widać na pierwszy rzut oka, że jest tutaj wszystkiego za dużo. Skłaniam się bardziej ku pierwszej opinii, bo "Okularnik" naprawdę wyróżnia się na tle innych książek - porusza ważne tematy, autorka nie boi się mówić tego co myśli, pokazuje, że Polska wcale nie zapomniała, że gdzieś nadal są wsie i miasteczka, których pamięć jest ciągle żywa, nie zapomina. I taką mam radę też dla przyszłych czytelników - nie traktujcie tej książki jako kryminału - gdybym tak ocenił "Okularnika" dostałby najwyżej 2+/10. Po długim, o wiele za długim wstępie nastawcie się na opowieść obyczajową, traktującą o polskości jako takiej, jej historii, z kryminalnym wątkiem w tle. Do tej książki trzeba podejść z odpowiednim nastawieniem i właśnie tego Wam życzę - żebyście zwolnili, mieli chwilę dla siebie - wtedy weźcie do ręki "Okularnika" i poczytajcie o trudnej historii, która może spowodować prawdziwą katastrofę.Leży przede mną książka potężna. Ponad 800 stron zapisanych gęstym drukiem, pokazując tym samym, że kryminał może mieć aż taką objętość. Zaraz.. kryminał? Czy "Okuralnik" Bondy to faktycznie kryminał? To kwestia sporna, o której powiem za chwilę. Siadając przed komputerem, zabierając się za pisanie recenzji, miałem świadomość, że to będzie najtrudniejszy i ciężki do napisania tekst. Dlaczego? O tym przeczytacie poniżej, zapraszam na recenzję "Okularnika"!

Przenosimy się w okolice granicy polsko-białoruskiej, do pozornie spokojnej i cichej wsi Hajnówka. Sielski krajobraz jest tylko ulotną wizją, pod którą kryją się dawne waśnie, spory i brutalna historia, o której żaden mieszkaniec nie potrafi zapomnieć. Co się stanie gdy przyjedzie tutaj profilerka Sasza Załuska? Sama zainteresowana zupełnie przez przypadek trafi w sam środek śledztwa w sprawie zaginięcia narzeczonej pewnego biznesmena. Warto dodać, że to nie pierwsza taka sprawa w tych okolicach, wcześniej zgłaszano zaginięcia dziewczyn związanych z tajemniczym biznesmenem.

Przyznam szczerze, że to moje pierwsze spotkanie z Katarzyną Bondą - o ile miałem okazję przeczytać jej "Maszynę do pisania" czyli poradnik jak napisać powieść, o tyle z jej prozą nie miałem wcześniej styczności. Zrobiłem dogłębny research, przeszukałem Internet w poszukiwaniu czegoś o pierwszym tomie przygód Załuskiej, czyli "Pochłaniaczu" i znalazłem wiele interesujących opinii, spojlerów i innych dziwactw, które można znaleźć zupełnie przez przypadek. Wiem, że "Okularnik" w opinii wielu to kryminalny majstersztyk, świetnie napisany, pokazujący, że w kryminałach nie napisano jeszcze wszystkiego. Jakież mogłem mieć inne podejście do "Okularnika" po tak dobrych recenzjach? Owszem, tomisko jest sporej wielkości, ale powołując się na teksty innych, oczekiwałem fajerwerków. No dobra, tych nie było, ale nie jest też tragicznie.

Trzeba zaznaczyć już na początku, że "Okularnik" to nie kryminał w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zawiera elementy potrzebne do napisania powieści kryminalnej, jednak można w niej znaleźć masę innych, z różnych gatunków elementów. I tak, dostajemy powieść obyczajową o życiu wsi na granicy polsko-białoruskiej, otrzymujemy powieść historyczną z niezwykle odważnym wątkiem Żołnierzy Wyklętych, kryminał z tytułowym Okularnikiem, i wiele innych, które na próżno bym wymieniał. 

Zaczyna się nudno. Bonda rozpoczyna swoją opowieść z ponad 200 stronicowym wstępem, który ma nas przygotować na resztę opowieści. To niejaki przerywnik, swoiste preludium do późniejszych wydarzeń - widać w tym niezwykłą pasję Bondy i chęć przekazania swojemu czytelnikowi wszystkiego w taki sposób, żeby wszystko było dla niego zrozumiałe. Bonda potrafi w bardzo dobry sposób kreślić tło dla swoich powieści, pokazuje, że jest w tym prawdziwą mistrzynią, jednak ten długaśny wstęp jest, hm, po prostu za długi. Wynudziłem się niepomiernie, kląłem, błagałem, żeby to był już koniec - owszem, jest to opisane bardzo szczegółowo, wręcz wyczerpująco, jednak takie wstępy już na początku odrzucają sporą liczbę czytelników.

W naszym kraju, historia Żołnierzy Wyklętych jest przedstawiane w jeden, możliwie najbardziej patriotyczny sposób - uciemiężeni patrioci, bohaterowie wojenni, niesprawiedliwie osądzeni. Zapomina się o zbrodniach przez nich popełnionych, pokazuje się ich w jak najlepszym świetle, zapominając o brutalnej historii. Nie chcę generalizować, nie jestem też ekspertem w tym temacie, jednak dla pasjonata historii nie jest to temat prosty i przyjemny. Można by rzecz, że Żołnierze Wyklęci to temat tabu, a pamięć o nich czcimy w jeden dzień w roku. Osadzając taki wątek w swojej książce, Bonda, pokazuje, że jest odważną pisarką, która żadnych tematów się nie boi. Z wykonaniem i przygotowaniem tego wątku jest już ciut słabiej - pojawiają się pewne błędy terminologiczne, historyczne, jednak dla nieznających tematu będzie zupełnie obojętne - co uważam za wadę, gdy już co przedstawiać, to jak najlepiej. To właśnie ten wątek, wraz z innymi, niejako powiązanymi z nim dają główną oś fabularną "Okularnika" - mała wieś położona tuż przy Puszczy Białowieskiej, dawne zatargi, bolesna pamięć - to wszystko składa się na tykającą bombę, która wkrótce wybuchnie.

Co niezmiernie mnie raziło, to traktowania Hajnówka przez Bondę jako wielkiego miasta, w którym nikt się nie zna. To może wydawać się dziwne, jednak po przeczytaniu "Okularnika" możecie poczuć się podobnie - mnogość wątków, postaci jest tak duża, że możemy odnieść wrażenie, że poruszamy się wielkim, zatłoczonym mieści. Ponadto, jak już wcześniej wspomniałem, Bonda umie kreślić tło dla swoich książek i robi to z niewiarygodną precyzją. Szkoda tylko, że zupełnie bezsensownie przedłuża swoją opowieść, kolejni bohaterowie są zapowiadani z prawdziwym pietyzmem, każdemu należy się kilka stron opisu, a jest ich naprawdę sporo. Nie lubię rozwleczonych opowieści, a "Okularnik" niestety do takich należy - wątków jest tutaj naprawdę dużo i nie wszystkie są spójnie ze sobą połączone - to tak, jakby Bonda chciała nam pokazać jak najwięcej, zrobić z tego wielką opowieść, niejako powieść idealną, tylko że wychodzi z tego średnio dopracowana historia, która razi małymi błędami. 

Gdzieś przeczytałem, że "Okularnik" powinien mieć o połowę mniej stron. Może to i przesada, ale coś w tym jest - najnowsza powieść Bondy powinna być trochę cieńsza - już pomijam fakt jej nieporęczności i ciężaru, znów muszę wrócić do rozwleczenia fabuły - czyta się to nieźle, jednak jest sporo momentów, w których można poczuć zwyczajne zmęczenie. Owszem, bohaterowie są dobrze opisani, ale autorka poświęca im zdecydowanie za dużo czasu - to tak jakby chciała opisać każdego mieszkańca wsi, łącząc jednocześnie kilka rozgrzebanych wątków.

Mam naprawdę duży problem z "Okularnikiem". Z jednej strony jest to dobrze napisana powieść, wykraczająca poza umowne granice kryminału, która porusza niezwykle istotne kwestie, często pomijane w naszej historii, a z drugiej to historia niemiłosiernie przesadzona w swojej konstrukcji - widać na pierwszy rzut oka, że jest tutaj wszystkiego za dużo. Skłaniam się bardziej ku pierwszej opinii, bo "Okularnik" naprawdę wyróżnia się na tle innych książek - porusza ważne tematy, autorka nie boi się mówić tego co myśli, pokazuje, że Polska wcale nie zapomniała, że gdzieś nadal są wsie i miasteczka, których pamięć jest ciągle żywa, nie zapomina. I taką mam radę też dla przyszłych czytelników - nie traktujcie tej książki jako kryminału - gdybym tak ocenił "Okularnika" dostałby najwyżej 2+/10. Po długim, o wiele za długim wstępie nastawcie się na opowieść obyczajową, traktującą o polskości jako takiej, jej historii, z kryminalnym wątkiem w tle. Do tej książki trzeba podejść z odpowiednim nastawieniem i właśnie tego Wam życzę - żebyście zwolnili, mieli chwilę dla siebie - wtedy weźcie do ręki "Okularnika" i poczytajcie o trudnej historii, która może spowodować prawdziwą katastrofę.


Za udostępnienie egzemplarza książki dziękuję


www.muza.com.pl






Wydawnictwo
MUZA S.A

Data wydania
20 maja 2015

Liczba stron
848

Ocena
6/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz