Pamiętacie może moje dwie recenzje książek Ursuli K. Le Guin o pewnym młodym czarodzieju Gedzie, który poszukuje własnego ja i
odkrywa w sobie pokłady magii, które pozwalają mu na niebywałe czyny?
Wiecie dlaczego akurat te książki okazały się prawdziwymi bestsellerami,
a miliony młodych ludzi na całym świecie pożerało je w całości? Mówiły o
dojrzewaniu, o psychologicznym aspekcie małego chłopaka, który musi
stawić czoła przeciwnościom losu, który mimo swojego młodego wieku jest
brutalnie wprowadzany w świat dorosłych i musi sobie z tym poradzić. Le
Guin niesamowicie opisywała wszystkie procesy i rozterki moralne młodego
Geda, jego dojrzewanie, zmianę charakteru i osobowości. Mercedes Lackey
i Larry Dixon napisali trylogię o sowim magu, który, podobnie jak Ged,
musi odkryć w sobie swoje przeznaczenie, ale i trochę mu pomóc, tak by
jego postać zapisała się na kartach historii jako ta legendarna.
Dlaczego Dariana porównuję do Geda? Bo są niezwykle podobni, przy czym
ten pierwszy o wiele mniej dojrzały i o wiele bardziej płaczliwy.
Kto jest postacią pierwszoplanową? Oczywiście Darian, który jako trzynastoletni chłopak pomagał magowi, choć wcale tego nie chciał. Po wydarzeniach z drugiej części przygód, można przypuszczać, że stał się bardziej dojrzały, wyrozumiały. To własnie jego psychice i myślom przyglądamy się praktycznie bezustannie. Autorzy, podobnie jak Le Guin, postanowili opisać wszystko co przeżywa chłopak i co czuje. W skutek czego mamy kilkustronicowe rozważania nad myślami i emocjami maga, co amatorów fantasy może usatysfakcjonować, ale początkujących fanów doprowadzić do szewskiej pasji.
Akcja i jej tempo jest niemal niezauważalne. Owszem, mamy malownicze opisy krajobrazów, poszczególnych elementów domów, zbroi, postaci czy zwierząt i jest niewątpliwie zaleta Rycerza sowy - magicznie wprowadza nas w całą otoczkę książki jednak dla starych wyjadaczy gatunku będzie to po prostu nudne. Po różnych rasach i gatunkach, jakie mogliśmy spotkać w drugiej części, ta widocznie kuleje - ciekawych stworzeń jest tutaj jak na lekarstwo. Sama opowieść jest do bólu przewidywalna i nawet niezbyt bystry czytelnik w mig zorientuje się, że coś jest nie tak i będzie miał wrażenie, że gdzieś to już czytał. Fabuła i jej rozkład jest typowo filmowa, z mocnym punktem kulminacyjnym, który nie jest tak spektakularny jakbym się tego spodziewał.
O ile postać Dariana i jego życie jest opisane naprawdę przystępnie i lekko, tak reszta postaci to, niestety nic nie znaczący bohaterowie, których w pewnym momencie przestajemy rozróżniać. Uwierzcie mi, aspekt relacji międzyludzkich czy też i innych, pewna hierarchiczność herosów są kompletnie pominięte i to właśnie najsłabsze elementy Rycerza sowy. Jedyne, na czym możemy się skupić to relacja Dariana i Keishy - po zauroczeniu w "Oczach sowy" dwójka bohaterów ma okazję by zastanowić się nad ich relacją czy też związkiem - do czego może to doprowadzić, czy to jest to czego chcą. Reszta bohaterów, jak już wspomniałem jest kompletnie pominięta, a szkoda - opisując perypetie tylko dwójki bohaterów autorzy skazali swoją książkę na pewną statyczność, która potrafi znużyć.
Powyższe słowa były napisane przez fana literatury fantastycznej, który ma już naprawdę sporo cięższych i lżejszych tytułów za sobą. Mój subiektywizm jest uzasadniony i powinien być w pełni akceptowalny, jednak postanowiłem w kilku słowach powiedzieć Wam czy amatorzy i początkujący mogą z czystą przyjemnością czytać "Trylogię sowiego maga". Książki amerykańskich autorów są bardzo dobre i niezwykle mocno godne polecenia dla młodszych czytelników. Odkryją oni baśniowy świat, mimo swojej brutalności psychicznie daje motywacyjnego kopa do działania i pracowania nad samym sobą. Każdy młody facet chciał walczyć z potworami, polować, zakładać pułapki, spotkać magiczne stwory i zwierzęta. "Trylogia sowiego maga" wszystko to oferuje i zachęca do czerpania całymi garściami - oczywistym jest podobieństwo do książek Le Guin jednak taki schemat jest ukierunkowany do konkretnego czytelnika jakim jest nasza młodzież, która jeszcze nie wiem jaki gatunek jest tym ulubionym. Trylogia daje niezwykła frajdę z czytania i odkrywania razem z bohaterem swojej osobowości i charakteru, udekorowanej magicznym, wręcz baśniowym światem.
Jeśli macie w rodzinie młodego kuzyna, który lubi czytać książki, który jeszcze nie poznał twórczości Le Guin - dajcie mu w ręce trylogie - przepadnie na kilka dnia i będzie chciał o wiele więcej. Satysfakcjonujące jest to, że wśród ciężkich i wymagających lektur, które nie są dla wszystkich i nie wszyscy je zrozumieją, nadal pisze się tego typu powieści jak recenzowana przeze mnie książka. Oczywiście, dla starszych czytelników i tych bardziej doświadczonych "Rycerz sowy" może okazać się niewypałem i być po prostu nudnym czytadłem, które pełno jest błędów. Gdyby nie ukierunkowanie odbiorcy i pisanie właśnie dla niego, moja ocena byłaby o wiele niższa, bo książka nie jest idealna. "Rycerz sowy" nie jest dobrym przykładem klasycznego fantasy i entuzjaści tego typu opowieści nie znajdą w nim nic interesującego.
Młody czytelniku.. Sięgnij po "Trylogię sowiego maga"! Znajdziesz tu magiczny świat, pełen baśniowych stworów; bohatera, który mimo przeciwności losu decyduje się wziąć w ręce stery swojego losu; historię, która zainspiruje Cię do zmian, o które sam siebie dotąd nie podejrzewałeś. Polecam!
Za udostępnienie egzemplarza książki dziękuję
Wydawnictwo
Zysk i Ska
Data wydania
październik 2015
Liczba stron
420
Ocena
6/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz