O czym myślicie, gdy ktoś Wam powie o zawodzie szpiega? Szybkie samochody? Życie w luksusach? Piękne kobiety? James Bond? Tak, brytyjski szpieg to najpopularniejszy agent na świecie i nie ma co się temu dziwić - jego sylwetka na stałe utrwaliła się w naszej, społecznej świadomości i większość z nas tylko czeka na najnowszy film z jego przygodami. W Polsce zawód szpiega jest okryty nutką tajemnicy, choć co jakiś czas, ktoś zdradzi jakąś tajemnice, ktoś co powie o słowo za dużo, a nawet wyda książkę, ot tak. Były agent ukrywający się pod pseudonimem Vincent V. Severski napisał najbardziej popularną trylogię szpiegowską w naszym kraju, zdobywając rzesze fanów, czekających na kolejne przygody ulubionych bohaterów. Zapraszam na recenzję trzeciego, a zarazem ostatniego tomu trylogii - Nieśmiertelnych.
Przyznam się szczerze, że Nieśmiertelni to moje pierwsze spotkanie z tym autorem i to był mój największy błąd. Czytałem o jego trylogii w serwisach z recenzjami i spora część osób mówiła wprost, że można ją czytać w sposób niechronologiczny i nie będzie z tym wielkich problemów. Oczywiście, jak z każdą trylogią, najlepszym rozwiązaniem jest czytanie od początku do końca, jednak na przekór wszystkiemu zdecydowałem się na czytanie od samego końca. I poległem.
Polskie i brytyjskie służby otrzymały informację o przeprowadzonych próbach atomowych na terenie Korei Północnej, jednak broń pochodziła z bliżej położonego Iranu. Konrad Wolski to as polskiego wywiadu i właśnie to on, wraz z innymi agentami otrzymuje zadanie infiltracji irańskiego podziemia atomowego. Początkowe fazy planu idą jak po maśle, wszystkie trybiki działają perfekcyjnie, jednak jak to zwykle bywa i jak można się domyślić od samego początku, wystarczy jeden mały błąd, by wszystko posypało się niczym domek z kart. Tak jest i w tym przypadku. Zaczyna się niebezpieczna gra, której stawką jest bezpieczeństwo całego globu.
Zarys fabuł przypomina najlepsze scenariusze wybitnych filmów szpiegowskich, zapewniających niebywałe emocje do ostatniej sekundy i wartką akcję, która będzie wciskała w fotel. Moim błędem było myślenie, że dostanę coś na kształt filmu, w którym będę uczestniczył w wielkiej, wywiadowczej machinie. Kolejnym błędem było czytanie jako pierwszego, tego ostatniego tomu trylogii. Udało mi się przebrnąć przez grubą, liczącą ponad 800 stron książkę, choć były monety, kiedy chciałem się poddać i dać sobie spokój. Dopiero po przeczytaniu Nieśmiertelnych dotarło do mnie, że chyba tak naprawdę nie jestem zagorzałym fanem powieści szpiegowskich.
Akcja toczy się na terenach różnych państw i krain całego świata - Teheran, Polska, Szwecja, Czeczenia - to tylko te najważniejsze miejsca, do których zostaniemy zabrani. O ile tempo akcji rozkręca się powoli, to autor miał niebywale irytującą tendencję do spowalniania jej w najmniej odpowiednich momentach. Kuleje tutaj zwłaszcza wątek szwedzki, którego prowadzenie pozostawia wiele do życzenia. Cóż z tego, że potencjał spory, zaczyna się w iście, szwedzkim kryminale, jak rozwinięcie akcji, jest na tyle ospałe, że chciałem by przygody inspektora Salandera skończyły się jak najszybciej.
Równie mocno boli, ale tylko z mojej winy, ciągłe powroty do wątków z poprzednich części, przez co moja przygoda z Nieśmiertelnymi była niekiedy prawdziwą wojną. By w pełni zrozumieć osobowość Konrada i jego kolegów, należy bezwzględnie przeczytać poprzednie tomy trylogii. Bez tego ani rusz. O ile główne wątki są całkowicie nowe i czyta się je z niejaką łatwością, tak przemyślenia poszczególnych postaci, czy pewne retrospekcje, wprowadzają, przynajmniej mnie, w dziwną konsternację i w takich momentach zaczynałem zastanawiać się czy rozumiem co właśnie przeczytałem.
Prawdziwym diamentem tej książki jest język i styl pisania Severskiego. Książkę czyta się naprawdę bardzo przyjemnie i moim marzeniem jest pisać tak jak autor i dostosowywać swój styl do opisywanej sytuacji. Drobiazgowy, tak byśmy zrozumieli wszystko co powinniśmy zrozumieć, drobiazgowy kiedy trzeba, a raz bardzo emocjonalny i pełen patosu, który przypomina wzniosłe, amerykańskie filmy, a raczej ich zakończenia. Taki styl wprost uwielbiam i mógłbym się nad nim rozpływać godzinami. Jeśli miałbym opisać go za pomocą jednego słowa, wybrałbym mądry.
Postaci to klasa sama w sobie. Konrad to typowy przedstawiciele honorowych i uciemiężonych bohaterów, którzy za swoich przyjaciół są w stanie znieść wszystkie upokorzenia i obelgi. To taki trochę Wallenrod, wszak imię zobowiązuje. Jednak prawdziwymi bohaterami tej książki, którzy po prostu skradli show są postaci drugoplanowe. Ich kreacja to popis umiejętności Severskiego - teherańscy, rosyjscy i czeczeńscy szpiedzy różnią się od siebie na tyle, że można by ich było wziąć za szpiegów z dwóch krańców świata. Co ważniejsze, nikt tutaj nie jest jednoznaczny - tak naprawdę nie wiemy co myślą i jak zachowają się w danej sytuacji. To tylko podkręca i tak ubogą akcję, ratując ją niejako ze szpiegowskiego szamba.
Zdaję sobie sprawy z popełnionego przeze mnie błędu i myślę, że gdybym zaczął od początku, mógłbym nazywać się fanem Severskiego i jego trylogii. Tak niestety się nie stało, co nie oznacza jednak, że nie może tak być. Nieśmiertelni nie są złą książką, trafiły jednak w nieodpowiednie łapy, w skutek czego są oceniani w sposób wyłącznie subiektywny i nijak mogę temu zaradzić. Ostatnie strony mogą trzymać w napięciu, bo w końcu coś się dzieję i jesteśmy świadkami prawdziwej mieszanki wybuchowej, jednak umknęło mi to gdzieś po prawdziwej batalii z czytaniem ostatniego tomu trylogii. Ciężko mi polecać tę książkę, jednak wiem, że znajdą się osoby, które lubią podobne tematy i cenią sobie dobrze napisaną powieść, z autorem, który wie co chce przekazać i wie jak to napisać. Gdybym tylko nie zdecydował się czytać ostatniego tomu jako pierwszego,moja osobista ocena na pewno byłaby wyższa.
Za udostępnienie egzemplarza książki serdecznie dziękuję księgarni Matras
www.matras.pl |
Wydawnictwo
Czarna Owca
Data wydania
22 października 2014
Liczba stron
812
Ocena
5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz