4 wrz 2014

12

Zombie w Polsce?!


Infekcja Andrzej Wardziak opinia recenzja kamil czyta książki zombie warszawa stolica mordestwa kamil czyta infekcja
Oglądając te wszystkie filmy i seriale z żywymi trupami panoszącymi się po świecie i pragnących zakosztować Waszego ciepłego mięska  można dojść do wniosku, że temat jest oklepany i nie da się nic nowego o nich napisać. Zapewne zastanawialiście się kiedyś jak by to było, gdyby umarlaki zapukały nam do drzwi. Co robić? Jak się zachować? I co najważniejsze - jak przeżyć? Na pomysł umiejscowienia tych kreatur w naszym kraju wpadł Andrzej Wardziak - kompletny debiutant, na tyle zafascynowany tą tematyką, że postanowił samemu coś takiego stworzyć i nazwał to Infekcją. Scenariusz jak z prawdziwego filmu - zombiaki pojawiają się nie wiadomo skąd i nagle atakują mieszkańców Warszawy. Stolica w ciągu doby staje się umarłym miastem i nikt nie wie dlaczego. No dobra, ale co oprócz umarlaków?




Nie będę Wam streszczał fabuły, bo jako taka jest zbyt przewidywalna i statyczna - grupki ludzi rozsianych po całej Warszawie stara się przeżyć i dociec, co tak naprawdę się wydarzyło. Ktoś ich atakuje, oni wychodzą bez szwanku, posuwają się ciągle naprzód i tak w kółko - dokładnie jak w The Walking Dead. Ba! Mamy nawet podobnych bohaterów, a przynajmniej takich, których cechy mogliśmy dopasować do komiksowych pierwowzorów - twardziel, dzieciak, młoda dziewczyna, szaleniec, młode małżeństwo, na nich wszystkich trafimy w wycieczce po umarłym mieście. Każdy z nich będzie starał się przeżyć i zrozumieć, bo tak naprawdę, mimo ciągłego zagrożenia, nikt nie wie co się stało z ludźmi. W mojej recenzji skupię się plusach i minusach, z naciskiem na te drugie, bo kilka prawdziwych byków się trafiło.

Kto lubi zombiaki, będzie zachwycony, jest ich tutaj od groma. Atakują zaciekle i rzucą się na wszystko co się rusza. Ich hordy są nieprzebrane i trudne do pokonania. Niektóre potrafią biegać, co skutecznie przekreśla szansę na ucieczkę. Ich szczegółowe opisy nie wywołują co prawda odruchów wymiotnych ani odrzucenia, jednak jucha leje się gęsto. Wnętrzności, krew, mózgi i kawałki ciał to częsty element krajobrazu, jaki nasi bohaterowie spotykają na swojej drodze, w desperackiej próbie ucieczki. W pewnym momencie można mieć już dość tych ciągłych ataków, bo jest ich bardzo dużo - prawie w każdym rozdziale trafi się jakiś strzał, jakiś trup czy chaotyczna walka - widać, ze autor obrał sobie punkt honoru za kończenie rozdziałów dramatycznym wydarzeniem.

Bohaterowie są. Tyle. W sumie to niewiele o nich wiemy - znamy ich zawody, ambicje i najbliższych, jednak nic poza tym. Poznajemy ich w chwili największego zagrożenia, w momencie gdy dociera do nich co się tak naprawdę dzieje - wtedy zaczynają desperacką walkę o przetrwanie. Od samiusieńkiego początku czegoś mi brakowało w tym ferworze walk i strzałów - docierania się grup i opisów ich wzajemnych relacji. Pary w jakie autor połączył poszczególne postaci są przypadkowe i początkowo nic nie znaczące - poznają się w nietypowej sytuacji i wkrótce rozumieją, że na ich wzajemnej współpracy zależy ich życie. Jednak brakuje tutaj jakichkolwiek rozmów, przemyśleń, zacieśniania więzów, psychicznych aspektów zapoznania z sytuacją. Lepiej to wygląda w przypadku, gdy któryś z bohaterów zostaje sam na placu boju, jednak takich wyjątków jest naprawdę niewiele.

W pozostałych sytuacjach ludzie starają się po prostu przeżyć, jednak ich psychika i emocje są spychane na boczny tor - oczywiście są przerażeni, zmęczeni i głodni, jednak to nie wystarczy, by opisać ich sylwetki i zaciekawić czytelnika ich osobowościami. Najjaśniejszym elementem jest Jacek, typowy biurokrata, który odbębnia 8 godzin za biurkiem i idzie do nudnego mieszkania i nudnej żony/dziewczyny. Po kilku, początkowych wydarzeniach zostaje sam i jego psychika zaczyna siadać. Okazuje się słabym człowiekiem, który tłumaczy sam przed sobą swoje czyny, nawet te najgorsze, a zbereźne myśli i ohydne pomysły zostawia tylko dla siebie. Facet staje się prawdziwym maniakiem i jego przemiana jest ukazana naprawdę dobrze.

Akcja utrzymana jest na wysokim poziomie, jednak w kilku monetach bardzo spada, przez co książkę zaczyna czytać się bardzo ciężko, bo długie opisy i dziwne frazesy nużą i lepiej je omijać. Fabularnie nie ma co pisać, bo nie jest ani wyjątkowe ani nowatorskie, no może umiejscowienie zombiaków w stolicy jest bardzo ciekawym pomysłem i mieszkańcy miasta mogą sobie bardzo dokładnie odtworzyć przygody poszczególnych bohaterów, bo Warszawa jest opisana przez autora bardzo skrupulatnie i dokładnie - nie wiem czy to znajomość terenu czy bardzo dobry research, jednak Wardziak wykonał bardzo dobrą robotę. No i zakończenie, które ostrzy ząbki na kolejne tomy - ostatnie strony czytało się z zapartym tchem, a ja miałem wrażenie, że biorę udział w jakimś castingu do filmu katastroficznego :)

Dlaczego zatem taka niska ocena, skoro lubię umarlaki? Strona narracyjna leży, kwiczy i błaga o dobicie. Gdy coś się dzieje - atakują zombie, bohaterowie przedzierają się w jedno miejsce, walczą lub nawet rozmawiają jest okej. Jednak gdy przychodzi czytać opisy i ich przemyślenia (w większości) to załamywałem ręce. Serio. Czarny humor, który nie będzie bawił każdego i puste frazesy, które są kompletnie niepotrzebne i denerwujące. Widać gołym okiem, że autor posiada bardzo specyficzny humor, którego ja chyba nie rozumiem, no bo jak rozumiecie takie coś? (proszę o wypowiedzi w komentarzach :D) Dziewczyna zauważa wśród zombie swojego chłopaka, już przemienionego:

"Związek zaczynał fajnie się kształtować, jak to niektórzy mówią, zaczynał mieć ręce i nogi. Teraz nie dość, że jednej ręki brakuje, to i perspektywy na przyszłość wydają się średnio obiecujące. Eh, umrze jaka stara panna. Przynajmniej nie jako dziewica. Zawsze to jakieś pocieszenie."

Albo ja jestem już stary, albo nie rozumiem humoru. A takich perełek jest sporo i wcale nie mniej śmiesznych. Kolejne co mi się nie podobało to ciągłe porównanie kogoś do postaci filmowych, literackich i innych, na przykład Gandalfa, Monty Pythona, Matrixa, Bruca Lee i wielu innych. Zawsze uważałem, że gdy autorowi brak pomysłu na porównanie to zaczerpnie z czegoś już nie raz użytego, ale w pierwotnej formie oryginalnego - a taki zabieg nigdy nie wyjdzie na dobre, jeśli już piszesz, pisz swoje.

No i na koniec, coś czego wprost nienawidzę. Otóż bardzo nie lubię gdy ktoś robi ze mnie głupka ze wsi. Wardziak bardzo często pisze ironicznie, i przy okazji tak samo często tą ironie tłumaczy swoim czytelnikom, jakby byli jacyś niedorozwinięci. Każde zdanie, które wymagałoby trochę pomyślunku, zostaje bardzo dokładnie wyjaśnione - najczęstszym przykładem może tu być uświadamianie mnie, że zombie to nie są żywi ludzi, tylko umarli, którzy chodzą, ale jednak nie żyją. No ludzie kochani, czy ja jestem małym chłopcem, który czyta Kaczora Donalda i nic nie wie o życiu? Może się i czepiam, jednak jako czytelnik wymagam pewnych rzeczy, a to mnie po prostu niebotycznie irytowało :)

Tak czy siak, z chęcią sięgnę po kolejny tom przygód Jacka, Kuby i reszty paczki, bo mimo kilku niedociągnięć i błędów Infekcję czyta się bardzo szybko, a potrafi i wciągnąć na kilka godzin. Wszyscy fani zombiaków będą usatysfakcjonowani, bo jest tutaj ich naprawdę sporo, a ich ataki są bardzo krwawe i soczyste. Mam nadzieję, że Wardziak w drugim tomie poprowadzi akcję tak, byśmy dowiedzieli się nieco więcej o bohaterach, a ich grupa zacieśniała się w taki sposób, byśmy wiedzieli co ich łączy, oprócz pragnienia przetrwania. Autor bardzo mnie zaciekawił swoim pomysłem i już sobie wyobrażam taką samą historię, tylko że w Krakowie - mieszkańcowi miasta, w którym umiejscowiona jest akcja czyta się ją o wiele lepiej :) Polecam maniakom i miłośnikom gorących wnętrzności i kuchni zombijskiej.


Za spotkanie zombie w Warszawie dziękuję

http://facebook.com/PNGiSAM


Wydawnictwo
Warszawska Firma Wydawnicza

Data wydania
31 października 2013

Liczba stron
 480

Ocena
6/10

12 komentarzy:

  1. Historie o zombie uwielbiam, więc już samo to wystarczy, żebym sięgnęła po "Infekcję", nawet gdyby wszyscy znajomi blogerzy odradzali :P Ale nie nastawiam się na wiele, bo na pewno drugim "The Walking Dead" ta historia nie jest.

    Faktycznie humor jest dziwny i też za takim nie przepadam, więc sądzę, że ten element również będzie mnie raził.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po Twojej recenzji wnioskuję, że książka płytka jak kałuża na pustyni. Jak już się człowiek bierze na wyjeżdżone tematy, musi naprawdę błyszczeć talentem i pomysłem, by się wybić. Zombie mnie nie ciekawią, za dużo ich ostatnimi czasy (ile można?!) - to było fajne kilka lat temu, teraz już się przejadło. Mnie tam nic nie nakłoni do przeczytania tej pozycji - źle napisana książka to źle napisana książka - nieważne, o czym jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No temat oklepany cechuje się tym, że trzeba o nim pisać, sam się nie obroni, jednak nie jest tak źle ;D

      Usuń
  3. Zombie to zdecydowanie nie moja tematyka, tym bardziej osadzona w Polsce (sic!), dlatego jakkolwiek dana książka nie byłaby zachwalana, to nie sięgnę z czystej antypatii.

    Niemniej Walking Dead widziałam częściowo i nawet mi się podobało, ale nie żebym za tym przesadnie szalała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Humor mi pasuje, bo sama takowym się odznaczam :) No i że to są zombie, w dodatku w Polszy!, to ja chętnie spróbuję. Najwyżej potem będę sarkać, że mi moje żywe trupki znieważono ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ci wszystko pasuje to czytaj śmiało, nie zawiedziesz się ;D

      Usuń
  5. Faktycznie autor ma specyficzne poczucie humoru, ale to jeszcze nie uważam za wadę. Jednak chyba nikt nie lubi jak mu się tłumaczy jakby był malutki i nic by nie wiedział...

    OdpowiedzUsuń
  6. Czegoś tu nie rozumiem, Twoja recenzja wcale nie jest niepochlebna ;) Powiedziałabym nawet, że jest optymistyczna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W stosunku do innych recenzji, ta jest niepochlebna :)

      Usuń
  7. "Waszego ciepłego mięska". Rozwaliłeś mnie tym tekstem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię czasem sięgnąć po taką surrealistyczną powieść i przyznam szczerze, że tą pozycją mnie zainteresowałeś. Jeszcze nigdy nie czytałam nic o zombie napisanego przez polskiego autora. Z chęcią więc sięgnę po "Infejcję". No i czarny humor autora również mnie zaciekawił, szczególnie ten fragment o przemienionym w zombie chłopaku, jest bardzo zabawny :)

    im-bookworm.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. O pamiętam ten tytuł - czekam z niecierpliwością na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń