Z lekcji historii wiemy jak burzliwe były dzieje naszego kraju. Wojny, zdrady, wielki zasięg, by w końcu ulec zaborcom. Polska ma jedną z najbardziej powikłanych i zagmatwanych historii spośród wszystkich krajów globu. Nie ma się co dziwić - nasze serca od dawna był harde i skore do bitki, a miłość do ojczyzny prawdziwa i czysta. Wiek XVII to długie wojny, wielkie bitwy, genialni wodzowie i zdradzieccy królowie, którzy zrujnowali ten kraj. Szlachta czuje się coraz swawolniej i nie poczuwa się w obowiązku obrony kraju, a gromadzeniu własnych bogactw i wprowadzania anarchii w ojczyźnie. Smutne, jednak prawdziwe. Niestety w szkole nie uczą wszystkiego, a warto wiedzieć, że Zygmunt III Waza oprócz tego, że przeniósł stolicę z pięknego Krakowa do Warszawy, był wierutnym kłamcą i zdrajcą i to przez niego nasze wpływy na Rusi bezpowrotnie się skończyły. Nauczyciele milczą na temat oryginalnej formacji, która na początku wieku została sformowana przez Aleksandra Lisowskiego herbu Jeż. Pamięć o nich przetrwała, choć choć niektórzy twierdzą, że istnieją powody by ich nienawidzić. Dlaczego?
30 paź 2014
0
Z lekcji historii wiemy jak burzliwe były dzieje naszego kraju. Wojny, zdrady, wielki zasięg, by w końcu ulec zaborcom. Polska ma jedną z najbardziej powikłanych i zagmatwanych historii spośród wszystkich krajów globu. Nie ma się co dziwić - nasze serca od dawna był harde i skore do bitki, a miłość do ojczyzny prawdziwa i czysta. Wiek XVII to długie wojny, wielkie bitwy, genialni wodzowie i zdradzieccy królowie, którzy zrujnowali ten kraj. Szlachta czuje się coraz swawolniej i nie poczuwa się w obowiązku obrony kraju, a gromadzeniu własnych bogactw i wprowadzania anarchii w ojczyźnie. Smutne, jednak prawdziwe. Niestety w szkole nie uczą wszystkiego, a warto wiedzieć, że Zygmunt III Waza oprócz tego, że przeniósł stolicę z pięknego Krakowa do Warszawy, był wierutnym kłamcą i zdrajcą i to przez niego nasze wpływy na Rusi bezpowrotnie się skończyły. Nauczyciele milczą na temat oryginalnej formacji, która na początku wieku została sformowana przez Aleksandra Lisowskiego herbu Jeż. Pamięć o nich przetrwała, choć choć niektórzy twierdzą, że istnieją powody by ich nienawidzić. Dlaczego?
Dulce et decorum est pro patria mori! Lisowczycy, powieść historyczna Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego.
By Kamil / Posted on 14:58 / 7/10, Antoni Ferdynand Ossendowski
Z lekcji historii wiemy jak burzliwe były dzieje naszego kraju. Wojny, zdrady, wielki zasięg, by w końcu ulec zaborcom. Polska ma jedną z najbardziej powikłanych i zagmatwanych historii spośród wszystkich krajów globu. Nie ma się co dziwić - nasze serca od dawna był harde i skore do bitki, a miłość do ojczyzny prawdziwa i czysta. Wiek XVII to długie wojny, wielkie bitwy, genialni wodzowie i zdradzieccy królowie, którzy zrujnowali ten kraj. Szlachta czuje się coraz swawolniej i nie poczuwa się w obowiązku obrony kraju, a gromadzeniu własnych bogactw i wprowadzania anarchii w ojczyźnie. Smutne, jednak prawdziwe. Niestety w szkole nie uczą wszystkiego, a warto wiedzieć, że Zygmunt III Waza oprócz tego, że przeniósł stolicę z pięknego Krakowa do Warszawy, był wierutnym kłamcą i zdrajcą i to przez niego nasze wpływy na Rusi bezpowrotnie się skończyły. Nauczyciele milczą na temat oryginalnej formacji, która na początku wieku została sformowana przez Aleksandra Lisowskiego herbu Jeż. Pamięć o nich przetrwała, choć choć niektórzy twierdzą, że istnieją powody by ich nienawidzić. Dlaczego?
29 paź 2014
0
Kamil pisze #14 Relacja z 1. Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie + DUŻY, POTARGOWY STOS!
By Kamil / Posted on 16:40 /
Piździernik to bardzo piękny miesiąc dla wszystkich moli książkowych. Właśnie w tym miesiącu odbywają się największe targi książki w Polsce. Kraków, jako europejska stolica literatury udowadnia, że ten tytuł nie zdobył ot tak, i potrafi organizować takie targi na bardzo wysokim poziomie. Mieszkam właśnie w tym mieście, więc grzechem byłoby nie odwiedzić nowej hali EXPO we wszystkie, cztery dni. Z początku miał to być bardzo długi tekst, jednak czytając niektóre relacje doszedłem do wniosku, że zamieszczę tutaj suche fakty i moje odczucia względem paru wydarzeń. Dlaczego? Pojawiło się bardzo dużo głosów w ogólnej dyskusji, która trwa (ponoć) od dłuższego czasu, a ja, w drodze wyjątku, nie chcę wtrącać swoich trzech groszy.
27 paź 2014
0
!Top5 Książek na jesienną deprechę.
By Kamil / Posted on 14:33 / !TOP5
Ależ ten czas leci! Nadszedł dwudziesty siódmy dzień miesiąca, więc przyszła pora na kolejne zestawienie !Top5 :) Listopad zbliża się nieuchronnie, a zim puka już do naszych drzwi i ani się obejrzymy i będziemy brodzić we śniegu, skrobać szyby samochodu i marznąć na przystankach. Uwielbiam. Tak trochę depresyjnie się zrobiło i nie ma się co dziwić, końcówka roku to prawdziwe smuty i dziękujmy komu trzeba, że są święta, które mają swoją magiczną moc no i Sylwester, który jest bliżej niż myślicie - bliżej nam do ostatniego dnia grudnia niż do 31 lipca. Dlatego przygotowałem dla Was zestawienie pięciu lektur, które idealnie wpasują się w ten nastrój, ale i poprawią humor, tak żeby nasz śmiech zarażał innych. Zimie mówimy stanowcze wypier.. NIE!
26 paź 2014
0
Wszyscy żyjemy jeszcze Targami Książki w Krakowie, które tak po prawdzie jeszcze trwają, jednak ja muszę dzisiaj coś opublikować, żeby Was nie zaniedbać! Nie lubię takiej posuchy na blogu i męczącego milczenia, jednak przychodzą czasem takie dni, kiedy na czytanie jest mało czasu, a na pisanie jeszcze mniej. W ostatnich dniach wszyscy żyliśmy targami i związanymi z nimi spotkaniami, zakupami i panelami, których było naprawdę sporo. O tym i ciut innych rzeczach poczytacie w mojej relacji z tego wydarzenia, która pojawi się w połowie tygodnia. Będzie dużo zdjęć i chwalenie się dosłownie wszystkim :P Wracając do recenzji. Warren Ellis napisał kryminał na wskroś amerykański i cały ten kraj aż nas przytłacza. Nie mówię o samej fabule i bohaterach, ale podczas lektury miałem niejednokrotnie ciekawie uczucie, że czytam scenariusz filmowy najnowszego filmu rodem z Hollywood'u. Dlaczego?
Warren Ellis - Wzorzec Zbrodni
By Kamil / Posted on 19:28 / 7/10, Warren Ellis
![Wszyscy żyjemy jeszcze Targami Książki w Krakowie, które tak po prawdzie jeszcze trwają, jednak ja muszę dzisiaj coś opublikować, żeby Was nie zaniedbać! Nie lubię takiej posuchy na blogu i męczącego milczenia, jednak przychodzą czasem takie dni, kiedy na czytanie jest mało czasu, a na pisanie jeszcze mniej. W ostatnich dniach wszyscy żyliśmy targami i związanymi z nimi spotkaniami, zakupami i panelami, których było naprawdę sporo. O tym i ciut innych rzeczach poczytacie w mojej relacji z tego wydarzenia, która pojawi się w połowie tygodnia. Będzie dużo zdjęć i chwalenie się dosłownie wszystkim :P Wracając do recenzji. Warren Ellis napisał kryminał na wskroś amerykański i cały ten kraj aż nas przytłacza. Nie mówię o samej fabule i bohaterach, ale podczas lektury miałem niejednokrotnie ciekawie uczucie, że czytam scenariusz filmowy najnowszego filmu rodem z Hollywood'u. Dlaczego? John Tallow jest idealnym materiałem na bohatera kryminału. Samotnik, z maniakalnymi przyzwyczajeniami, trochę świr, a na dodatek brutalnie cyniczny i nonszalancki. Tak naprawdę nie wiadomo czego się po nim spodziewać i w sumie od jego drobiazgowości i zamiłowania do szczegółów zaczynają się wszystkie problemy. Kolejna zwykła interwencja u jakiegoś idioty, który nago biega po klatce schodowej. Jednak Tallowi coś nie gra i zaczyna myszkować. Otwiera istną puszkę Pandory, Hades stoi otworem, a wszyscy, nowojorscy policjanci z miejsca zaczynają go nienawidzić. Wszystko byłoby okej, gdyby nie ta jego cholerna dokładność. Wzorzec zbrodni nie jest typowym kryminałem, a tak po prawdzie ciężko go takowym nazwać. Niemal na samym początku mamy podane wszystko na tacy i akcja zaczyna biec dwoma torami. Jednym jedziemy razem z Tallowem i jego policyjną ekipą świrów, którzy próbują dopaść szaleńca i go zamknąć, a drugim podążamy razem z mordercą, który robi wszystko by odzyskać swoje trofea. Znamy wszystkie potrzebne informacje, oprócz tej najważniejszej - tożsamości czarnego charakteru, który zna się na swoim fachu jak mało kto. Tak po prawdzie wszystko to sprawia, że nie mamy tutaj klasycznej intrygi kryminalnej, którą muszą rozwikłać zdolni policjanci. Tallow musi rozwiązać tą sprawę, żeby jego cztery litery miały się dobrze i mógł dalej nosić odznakę w kieszeni. Co najlepsze w tej książce to niezwykły klimat miasta. To tak jakby przewodnik zabrał Cię na wycieczkę po Nowym Jorku i jego mrocznych zakamarkach. Ellis z niewiarygodną dokładnością odwzorowuje swoje miasto jako żyjący byt, który ma swoje tajemnice i wcale nie jest tak łatwo je odkryć. Od samego początku atmosfera staje się gęsta, niemalże depresyjna i ciągle schodzi w coraz mroczniejsze klimaty - to tak jakby chciała nas po prostu przytłoczyć i oszołomić. Ta cała otoczka i genialne opisy miasta sprawiają, że książkę czyta się naprawdę szybko i chce się więcej i więcej. Język jakim autor opisuje jest na wskroś szary i ponury, dokładnie tak jak Nowy Jork. Liczne wulgaryzmy potęgują tą depresyjną atmosferę, a zarazem są podstawą poczucia humoru Ellisa. Czarnego humoru. Jednak nie opisy, nie fabuła i akcja, a dialogi urzekły mnie najbardziej, bo to one stanowią podstawę opinii, czy dany autor pisać umie i czy jego postaci miałyby szanse w realnym świecie. Tallowi partneruje dwójka świrów - Scarly i Bat. Ich dialogi to prawdziwe smaczki i uciecha dla oka, śmieszne, dwuznaczne, dopiero w ich rozmowach wyczuwamy największe różnice w ich kreacjach, dopiero wtedy możemy powiedzieć wprost, kto jest naszym ulubionym bohaterem. Do czego mogę się przyczepić? Na ostatnich stronach powieści tempo i napięcie drastycznie spadają, przez co koniec, mimo lekkiej przewidywalności, powinien być skonstruowany jak początek książki. Możecie powiedzieć, że się czepiam i gadam od rzeczy, jednak po tak dobrym początku oczekiwałem jeszcze lepszego końca, więc zrozumcie moje rozczarowanie. Zdarzają się opisy i momenty we Wzorcu zbrodni, które mnie nudziły i czekałem aż autor przejdzie do czegoś o wiele ciekawszego, jednak takich chwil było naprawdę niewiele. Wzorzec zbrodni to naprawdę niezła książka, którą trudno nazwać kryminałem. Stanowczo odbiega od klasyki, jednak ma z nią wspólnych kilka elementów, jednak ja sklasyfikowałbym ją jako powieść sensacyjną - ot gotowy projekt scenariusza do filmu czy serialu, bawiłbym się na takim świetnie. Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do przeczytania książki Ellisa - nudzić się na pewno nie będziecie, ale za to udzieli się Wam przytłaczająca atmosfera miasta, które nie jest wcale takie kolorowe. To właśnie dla takiego klimatu warto przeczytać tę książkę, bo on tu gra pierwsze skrzypce. Polecam! Wszyscy żyjemy jeszcze Targami Książki w Krakowie, które tak po prawdzie jeszcze trwają, jednak ja muszę dzisiaj coś opublikować, żeby Was nie zaniedbać! Nie lubię takiej posuchy na blogu i męczącego milczenia, jednak przychodzą czasem takie dni, kiedy na czytanie jest mało czasu, a na pisanie jeszcze mniej. W ostatnich dniach wszyscy żyliśmy targami i związanymi z nimi spotkaniami, zakupami i panelami, których było naprawdę sporo. O tym i ciut innych rzeczach poczytacie w mojej relacji z tego wydarzenia, która pojawi się w połowie tygodnia. Będzie dużo zdjęć i chwalenie się dosłownie wszystkim :P Wracając do recenzji. Warren Ellis napisał kryminał na wskroś amerykański i cały ten kraj aż nas przytłacza. Nie mówię o samej fabule i bohaterach, ale podczas lektury miałem niejednokrotnie ciekawie uczucie, że czytam scenariusz filmowy najnowszego filmu rodem z Hollywood'u. Dlaczego? John Tallow jest idealnym materiałem na bohatera kryminału. Samotnik, z maniakalnymi przyzwyczajeniami, trochę świr, a na dodatek brutalnie cyniczny i nonszalancki. Tak naprawdę nie wiadomo czego się po nim spodziewać i w sumie od jego drobiazgowości i zamiłowania do szczegółów zaczynają się wszystkie problemy. Kolejna zwykła interwencja u jakiegoś idioty, który nago biega po klatce schodowej. Jednak Tallowi coś nie gra i zaczyna myszkować. Otwiera istną puszkę Pandory, Hades stoi otworem, a wszyscy, nowojorscy policjanci z miejsca zaczynają go nienawidzić. Wszystko byłoby okej, gdyby nie ta jego cholerna dokładność. Wzorzec zbrodni nie jest typowym kryminałem, a tak po prawdzie ciężko go takowym nazwać. Niemal na samym początku mamy podane wszystko na tacy i akcja zaczyna biec dwoma torami. Jednym jedziemy razem z Tallowem i jego policyjną ekipą świrów, którzy próbują dopaść szaleńca i go zamknąć, a drugim podążamy razem z mordercą, który robi wszystko by odzyskać swoje trofea. Znamy wszystkie potrzebne informacje, oprócz tej najważniejszej - tożsamości czarnego charakteru, który zna się na swoim fachu jak mało kto. Tak po prawdzie wszystko to sprawia, że nie mamy tutaj klasycznej intrygi kryminalnej, którą muszą rozwikłać zdolni policjanci. Tallow musi rozwiązać tą sprawę, żeby jego cztery litery miały się dobrze i mógł dalej nosić odznakę w kieszeni. Co najlepsze w tej książce to niezwykły klimat miasta. To tak jakby przewodnik zabrał Cię na wycieczkę po Nowym Jorku i jego mrocznych zakamarkach. Ellis z niewiarygodną dokładnością odwzorowuje swoje miasto jako żyjący byt, który ma swoje tajemnice i wcale nie jest tak łatwo je odkryć. Od samego początku atmosfera staje się gęsta, niemalże depresyjna i ciągle schodzi w coraz mroczniejsze klimaty - to tak jakby chciała nas po prostu przytłoczyć i oszołomić. Ta cała otoczka i genialne opisy miasta sprawiają, że książkę czyta się naprawdę szybko i chce się więcej i więcej. Język jakim autor opisuje jest na wskroś szary i ponury, dokładnie tak jak Nowy Jork. Liczne wulgaryzmy potęgują tą depresyjną atmosferę, a zarazem są podstawą poczucia humoru Ellisa. Czarnego humoru. Jednak nie opisy, nie fabuła i akcja, a dialogi urzekły mnie najbardziej, bo to one stanowią podstawę opinii, czy dany autor pisać umie i czy jego postaci miałyby szanse w realnym świecie. Tallowi partneruje dwójka świrów - Scarly i Bat. Ich dialogi to prawdziwe smaczki i uciecha dla oka, śmieszne, dwuznaczne, dopiero w ich rozmowach wyczuwamy największe różnice w ich kreacjach, dopiero wtedy możemy powiedzieć wprost, kto jest naszym ulubionym bohaterem. Do czego mogę się przyczepić? Na ostatnich stronach powieści tempo i napięcie drastycznie spadają, przez co koniec, mimo lekkiej przewidywalności, powinien być skonstruowany jak początek książki. Możecie powiedzieć, że się czepiam i gadam od rzeczy, jednak po tak dobrym początku oczekiwałem jeszcze lepszego końca, więc zrozumcie moje rozczarowanie. Zdarzają się opisy i momenty we Wzorcu zbrodni, które mnie nudziły i czekałem aż autor przejdzie do czegoś o wiele ciekawszego, jednak takich chwil było naprawdę niewiele. Wzorzec zbrodni to naprawdę niezła książka, którą trudno nazwać kryminałem. Stanowczo odbiega od klasyki, jednak ma z nią wspólnych kilka elementów, jednak ja sklasyfikowałbym ją jako powieść sensacyjną - ot gotowy projekt scenariusza do filmu czy serialu, bawiłbym się na takim świetnie. Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić Was do przeczytania książki Ellisa - nudzić się na pewno nie będziecie, ale za to udzieli się Wam przytłaczająca atmosfera miasta, które nie jest wcale takie kolorowe. To właśnie dla takiego klimatu warto przeczytać tę książkę, bo on tu gra pierwsze skrzypce. Polecam!](http://2.bp.blogspot.com/-KmskJQPw0ZM/VEwhBDhHtnI/AAAAAAAABWg/bP2d-YEm73c/s1600/zbrodni_527.jpg)
21 paź 2014
0
W życiu blogera książkowego przychodzi taki czas, a w sumie przychodzi taka książka, której nie sposób wystawić jednoznaczną ocenę. Wchodząc w link, może spodziewaliście się książki religijnej, poruszającej ważne tematy, może powieści amoralnej lub biografia któregoś z wybitnych pisarzy naszego globu. Muszę Was rozczarować, bo książka, którą zrecenzuję leży na kompletnie innej półce i można śmiało powiedzieć, że stoi w sprzeczności do literatury religijnej. Każdy zna, a przynajmniej powinien słyszeć o wybitnym naukowcu, na stałe przypiętym do wózka inwalidzkiego. Stephen Hawking, bo o nim mowa napisał kilkanaście lat temu bardzo popularną książkę pod tytułem Krótka historia czasu. Wydawnictwo Zysk i S-ka wznowiło wydanie jej następczyni Wszechświat w skorupce orzecha, w której opisuje, analizuje zagadnienia, które pojawiły się od czasu jego poprzedniej książki.
Pierwsza recenzja bez jednoznacznej oceny :)
By Kamil / Posted on 17:02 / Stephen Hawking
![W życiu blogera książkowego przychodzi taki czas, a w sumie przychodzi taka książka, której nie sposób wystawić jednoznaczną ocenę. Wchodząc w link, może spodziewaliście się książki religijnej, poruszającej ważne tematy, może powieści amoralnej lub biografia któregoś z wybitnych pisarzy naszego globu. Muszę Was rozczarować, bo książka, którą zrecenzuję leży na kompletnie innej półce i można śmiało powiedzieć, że stoi w sprzeczności do literatury religijnej. Każdy zna, a przynajmniej powinien słyszeć o wybitnym naukowcu, na stałe przypiętym do wózka inwalidzkiego. Stephen Hawking, bo o nim mowa napisał kilkanaście lat temu bardzo popularną książkę pod tytułem Krótka historia czasu. Wydawnictwo Zysk i S-ka wznowiło wydanie jej następczyni Wszechświat w skorupce orzecha, w której opisuje, analizuje zagadnienia, które pojawiły się od czasu jego poprzedniej książki. O ile Krótka historia czasu była napisana jak prawdziwa powieść - wszystkie rozdziały ze sobą się w jakimś stopniu łączyły i mieliśmy zachowaną pewną ciągłość opisywanych wydarzeń ze świata fizyki, tak w Skorupce każdy rozdział jest poświęcony czemuś innemu, dzięki czemu możemy zacząć jej lekturę w dowolnym momencie. Możecie zapytać, a o czym ta książka tak właściwie jest? Porusza ona zagadnienia i twierdzenia, które są fundamentem dzisiejszej nauki i bez których nie wiedzielibyśmy nic. Nie da się wymienić ich wszystkich, bo większość z Was połamałaby sobie na nich język, jednak w czasie czytania niektórych może porządnie rozboleć głowa. W szkole średniej, o ile nie wcześniej, wbijano nam do głowy twierdzenia Newtona, wszystkie, dziwaczne ruchy jednostajne, przyspieszone, uczono nas o grawitacji, o rozchodzeniu się fal, optyce, a może niektórzy liznęli nawet astronomii. Na studiach miałem przez jeden semestr fizyki i wierzcie mi - to była katorga! O ile w liceum można było sobie z tym poradzić i otrzymywać czwórki, o piątce nie marząc, tak dostać zaliczenie na studiach to był efekt prawdziwej harówy i klepania na pamięć rzeczy, które są po prostu niezrozumiałe. To że zdałem egzamin za pierwszym podejściem to jakieś cholerne szczęście i sam do końca nie wiem jak udało mi się to zdać. Ilu z Was wie o co chodzi w ogólnej teorii względności Einsteina? Nie wspomnę o szczególnej, która jest jakąś totalną abstrakcją. Wzór E=mckwadrat jest najbardziej znanym wzorem na świecie i każdy z nas widział go w filmach, serialach, na lekcjach i koszulkach. Jednak czy zastanawialiście się kiedyś co on oznacza? Gdzie był pierwotnie wykorzystany? Wyjaśnić obie teorie jest niezwykle ciężko i tak naprawdę potrzeba wiele uwagi i skupienia by je zrozumieć. Chyba, że jesteś totalnym omnibusem, to tylko pozazdrościć. Te twierdzenia i odpowiedzi na powyższe pytania są zawarte w pierwszym rozdziale książki, który jest swoistym wstępem do pracy naukowej, bo tylko w nim znajdziemy informacje powszechnie znane i jako tako rozumiane. Reszta to totalne abstrakty i trzeba naprawdę dużej wyobraźni by wiedzieć o co chodzi. Mechanika kwantowa, p-brany, czarne dziury, determinizm Laplace'a, równanie Schrodingera (było na studiach..), podróże w czasie, jednostki urojone to tematyka, którą zajmuje się Hawking w Wszechświat w skorupce orzecha. Wierzcie mi, autor stara się po ludzku i zrozumiale wytłumaczyć o co chodzi, siląc się na słownictwo godne fizycznego tępaka, jednak czasem i to nie wystarcza, bo chodzi tutaj o naszą wizję. Pewnych rzeczy po prostu nie mogę sobie wyobrazić. Ogrom wszechświata i jego ruch już jako tako można dostrzec w zakamarkach umysłu, ale jednostki urojone (o zgrozo bardzo popularne w matematyce) są kompletną abstrakcją "oś czasu urojonego biegnie prostopadle do osi czasu realnego" proste? Ale proszę sobie to WYOBRAZIĆ! Właśnie taka jest fizyka w zaawansowanym stadium. Tam nie ma nic realnego czy rzeczywistego, wszystko odbywa się na wskroś naukowo i z takowym zacięciem. Jednak książkę czyta się zaskakująco szybko, a co ważniejsze dobrze. W liceum chodziłem do klasy o profilu ścisłym, więc może to moje subiektywne uczucie, jednak wierzcie mi, że o większości rzeczy, o których pisze Hawking czytałem pierwszy raz w życiu :) Autor stara się przybliżyć nam swoją ukochaną dziedzinę naukową jako coś prostego i bez czego nie da się żyć. Opowiada swoją historię prosto i przejrzyście, jego wnioski są kompletne i zrozumiałe, co naprawdę ułatwia czytanie. Jego żartobliwy ton czasem pomaga, jednak w sytuacjach kiedy czegoś nie rozumiemy, może spowodować, że poczujemy się jak akademickie smarkacze i imbecyle. Hawking rezygnuje z matematyki. Odniesień do niej znajdziecie bardzo niewiele, przez co dla kompletnego laika Wszechświat może okazać się lekturą po prostu za trudną. Jednak i tutaj nie należy się poddawać, bo autor stara się (naprawdę!) wytłumaczyć nam jedną kwestię na kilka sposobów. Używa do tego bardzo znanego w tej dziedzinie zwrotu Inaczej mówiąc - wtedy wiemy, że nie zrozumieliśmy pierwszej części i teraz będzie nam ona ubrana w dużo prostsze słowa. Kilka słów należy się wydaniu Wszechświata w skorupce orzecha. Piękne, niezwykle bogate ilustracje, które ułatwiają nam zrozumienie istoty problemu; twarda okładka z obwolutą, która jest naprawdę dobrze zaprojektowana. Wspomniane przed chwilą ilustracje są duże i to na nich powinniśmy skupić nasz wzrok jeśli chcemy zrozumieć zagadnienia poruszane przez Hawkinga. To dzięki nim jesteśmy bliżej jego zrozumienia, a wierzcie mi - są naprawdę dokładne. Dzięki takiemu wydaniu mamy świadomość, że mierzymy się z czymś wielkim, a przewracanie kart książki i wsłuchiwanie się w ich szelest to prawdziwa przyjemność dla ucha. Uwielbiam takie wydania! Wszechświat nie jest książką dla każdego. Będzie idealnym prezentem dla młodych fizyków, którzy chcą odkryć w sobie pasję poznawania. To także świetny pomysł dla wszystkich pasjonatów, którzy poświęcają swój wolny czas na zrozumienie skomplikowanych twierdzeń i obliczeń - ta książką będzie naprawdę dumnie prezentować się na ich półkach. Co ma zrobić zwykły laik z tą pozycją? Spróbuj przeczytać, dowiesz się dużo (oj bardzo dużo) ciekawych rzeczy, o których nie miałeś pojęcia. To nie zaboli, a dwa wieczory jakie spędzisz na jej czytaniu będą uwieńczeniem Twojej edukacji z dziedziny fizyki. Tylko pamiętaj! Ta książka nie jest podręcznikiem, nie musisz się tego uczyć, nie musisz zapamiętać - potraktuj to jako odskocznie od tego co czytasz na co dzień. Ja po takim zabiegu czuję naprawdę świetnie i teraz mogę spokojnie wrócić do ulubionych książek. Jest chyba oczywiste dlaczego nie mogę, a raczej nie ośmielę wystawić się oceny tej książce, prawda? Taka mała dygresja na koniec. Jak myślisz, za co Einstein dostał swoją nagrodę Nobla? Bez patrzenia w internety :D Za bardzo ciekawą przygodę i kompletnie inne spojrzenie na fizykę dziękuję http://zysk.com.pl/ Wydawnictwo Zysk i S-ka Data wydania 2003 (nowe wydanie 2014) Liczba stron 216 W życiu blogera książkowego przychodzi taki czas, a w sumie przychodzi taka książka, której nie sposób wystawić jednoznaczną ocenę. Wchodząc w link, może spodziewaliście się książki religijnej, poruszającej ważne tematy, może powieści amoralnej lub biografia któregoś z wybitnych pisarzy naszego globu. Muszę Was rozczarować, bo książka, którą zrecenzuję leży na kompletnie innej półce i można śmiało powiedzieć, że stoi w sprzeczności do literatury religijnej. Każdy zna, a przynajmniej powinien słyszeć o wybitnym naukowcu, na stałe przypiętym do wózka inwalidzkiego. Stephen Hawking, bo o nim mowa napisał kilkanaście lat temu bardzo popularną książkę pod tytułem Krótka historia czasu. Wydawnictwo Zysk i S-ka wznowiło wydanie jej następczyni Wszechświat w skorupce orzecha, w której opisuje, analizuje zagadnienia, które pojawiły się od czasu jego poprzedniej książki. O ile Krótka historia czasu była napisana jak prawdziwa powieść - wszystkie rozdziały ze sobą się w jakimś stopniu łączyły i mieliśmy zachowaną pewną ciągłość opisywanych wydarzeń ze świata fizyki, tak w Skorupce każdy rozdział jest poświęcony czemuś innemu, dzięki czemu możemy zacząć jej lekturę w dowolnym momencie. Możecie zapytać, a o czym ta książka tak właściwie jest? Porusza ona zagadnienia i twierdzenia, które są fundamentem dzisiejszej nauki i bez których nie wiedzielibyśmy nic. Nie da się wymienić ich wszystkich, bo większość z Was połamałaby sobie na nich język, jednak w czasie czytania niektórych może porządnie rozboleć głowa. W szkole średniej, o ile nie wcześniej, wbijano nam do głowy twierdzenia Newtona, wszystkie, dziwaczne ruchy jednostajne, przyspieszone, uczono nas o grawitacji, o rozchodzeniu się fal, optyce, a może niektórzy liznęli nawet astronomii. Na studiach miałem przez jeden semestr fizyki i wierzcie mi - to była katorga! O ile w liceum można było sobie z tym poradzić i otrzymywać czwórki, o piątce nie marząc, tak dostać zaliczenie na studiach to był efekt prawdziwej harówy i klepania na pamięć rzeczy, które są po prostu niezrozumiałe. To że zdałem egzamin za pierwszym podejściem to jakieś cholerne szczęście i sam do końca nie wiem jak udało mi się to zdać. Ilu z Was wie o co chodzi w ogólnej teorii względności Einsteina? Nie wspomnę o szczególnej, która jest jakąś totalną abstrakcją. Wzór E=mckwadrat jest najbardziej znanym wzorem na świecie i każdy z nas widział go w filmach, serialach, na lekcjach i koszulkach. Jednak czy zastanawialiście się kiedyś co on oznacza? Gdzie był pierwotnie wykorzystany? Wyjaśnić obie teorie jest niezwykle ciężko i tak naprawdę potrzeba wiele uwagi i skupienia by je zrozumieć. Chyba, że jesteś totalnym omnibusem, to tylko pozazdrościć. Te twierdzenia i odpowiedzi na powyższe pytania są zawarte w pierwszym rozdziale książki, który jest swoistym wstępem do pracy naukowej, bo tylko w nim znajdziemy informacje powszechnie znane i jako tako rozumiane. Reszta to totalne abstrakty i trzeba naprawdę dużej wyobraźni by wiedzieć o co chodzi. Mechanika kwantowa, p-brany, czarne dziury, determinizm Laplace'a, równanie Schrodingera (było na studiach..), podróże w czasie, jednostki urojone to tematyka, którą zajmuje się Hawking w Wszechświat w skorupce orzecha. Wierzcie mi, autor stara się po ludzku i zrozumiale wytłumaczyć o co chodzi, siląc się na słownictwo godne fizycznego tępaka, jednak czasem i to nie wystarcza, bo chodzi tutaj o naszą wizję. Pewnych rzeczy po prostu nie mogę sobie wyobrazić. Ogrom wszechświata i jego ruch już jako tako można dostrzec w zakamarkach umysłu, ale jednostki urojone (o zgrozo bardzo popularne w matematyce) są kompletną abstrakcją "oś czasu urojonego biegnie prostopadle do osi czasu realnego" proste? Ale proszę sobie to WYOBRAZIĆ! Właśnie taka jest fizyka w zaawansowanym stadium. Tam nie ma nic realnego czy rzeczywistego, wszystko odbywa się na wskroś naukowo i z takowym zacięciem. Jednak książkę czyta się zaskakująco szybko, a co ważniejsze dobrze. W liceum chodziłem do klasy o profilu ścisłym, więc może to moje subiektywne uczucie, jednak wierzcie mi, że o większości rzeczy, o których pisze Hawking czytałem pierwszy raz w życiu :) Autor stara się przybliżyć nam swoją ukochaną dziedzinę naukową jako coś prostego i bez czego nie da się żyć. Opowiada swoją historię prosto i przejrzyście, jego wnioski są kompletne i zrozumiałe, co naprawdę ułatwia czytanie. Jego żartobliwy ton czasem pomaga, jednak w sytuacjach kiedy czegoś nie rozumiemy, może spowodować, że poczujemy się jak akademickie smarkacze i imbecyle. Hawking rezygnuje z matematyki. Odniesień do niej znajdziecie bardzo niewiele, przez co dla kompletnego laika Wszechświat może okazać się lekturą po prostu za trudną. Jednak i tutaj nie należy się poddawać, bo autor stara się (naprawdę!) wytłumaczyć nam jedną kwestię na kilka sposobów. Używa do tego bardzo znanego w tej dziedzinie zwrotu Inaczej mówiąc - wtedy wiemy, że nie zrozumieliśmy pierwszej części i teraz będzie nam ona ubrana w dużo prostsze słowa. Kilka słów należy się wydaniu Wszechświata w skorupce orzecha. Piękne, niezwykle bogate ilustracje, które ułatwiają nam zrozumienie istoty problemu; twarda okładka z obwolutą, która jest naprawdę dobrze zaprojektowana. Wspomniane przed chwilą ilustracje są duże i to na nich powinniśmy skupić nasz wzrok jeśli chcemy zrozumieć zagadnienia poruszane przez Hawkinga. To dzięki nim jesteśmy bliżej jego zrozumienia, a wierzcie mi - są naprawdę dokładne. Dzięki takiemu wydaniu mamy świadomość, że mierzymy się z czymś wielkim, a przewracanie kart książki i wsłuchiwanie się w ich szelest to prawdziwa przyjemność dla ucha. Uwielbiam takie wydania! Wszechświat nie jest książką dla każdego. Będzie idealnym prezentem dla młodych fizyków, którzy chcą odkryć w sobie pasję poznawania. To także świetny pomysł dla wszystkich pasjonatów, którzy poświęcają swój wolny czas na zrozumienie skomplikowanych twierdzeń i obliczeń - ta książką będzie naprawdę dumnie prezentować się na ich półkach. Co ma zrobić zwykły laik z tą pozycją? Spróbuj przeczytać, dowiesz się dużo (oj bardzo dużo) ciekawych rzeczy, o których nie miałeś pojęcia. To nie zaboli, a dwa wieczory jakie spędzisz na jej czytaniu będą uwieńczeniem Twojej edukacji z dziedziny fizyki. Tylko pamiętaj! Ta książka nie jest podręcznikiem, nie musisz się tego uczyć, nie musisz zapamiętać - potraktuj to jako odskocznie od tego co czytasz na co dzień. Ja po takim zabiegu czuję naprawdę świetnie i teraz mogę spokojnie wrócić do ulubionych książek. Jest chyba oczywiste dlaczego nie mogę, a raczej nie ośmielę wystawić się oceny tej książce, prawda? Taka mała dygresja na koniec. Jak myślisz, za co Einstein dostał swoją nagrodę Nobla? Bez patrzenia w internety :D Za bardzo ciekawą przygodę i kompletnie inne spojrzenie na fizykę dziękuję http://zysk.com.pl/ Wydawnictwo Zysk i S-ka Data wydania 2003 (nowe wydanie 2014) Liczba stron 216](http://2.bp.blogspot.com/-cqWiteXcR-o/VEVCGzAdDlI/AAAAAAAABV8/k3Djvq1iDYk/s1600/CAM00469.jpg)
20 paź 2014
0
Literacki debiut "SUDAZ - Twoje oczy mówią wszystko" Aleksandry Zimnik
By Kamil / Posted on 14:49 /
W Polsce coraz trudniej wydać książkę. Mówię tutaj o debiutantach, którzy próbują swoich sił w pisarstwie. Jedni powinni trzymać się od tego z daleka, ale ą tacy ludzie, których talent po prosu się marnuje i to im powinny wydawnictwa płacić, a nie na odwrót. W takiej sytuacji znalazła się 24-letnia Aleksandra Zimnik, debiutantka, która napisała swoją pierwszą powieść SUDAZ - Twoje oczy mówią wszystko. Jak to zwykle bywa, pojawiły się zainteresowane wydawnictwa, by taką książkę wydać, jednak JAK TO ZWYKLE BYWA, istnieje pewien haczyk. Pani Aleksandra musi dofinansować swoje dzieło, by mogło zostać wydane, a kwota ta do najmniejszych nie należy. Chciałoby się zapytać Pomożecie?! jednak najpierw wypada przybliżyć Wam postać autorki jak i jej pomysłu.
18 paź 2014
0
Kamil pisze #13 Kilka porad dla przybywających na 18. Targi Książki w Krakowie
By Kamil / Posted on 15:01 /
W czwartek zaczną się 18. Targi Książki w Krakowie. Wiem, news nie na miejscu jednak mam dla Was kilka rad i informacji, na które warto zwrócić swoją uwagę. Organizatorzy chwalą się, że będą to największe targi w kraju i dobrze! Nowa hala EXPO jest, trzeba wykorzystać jej potencjał! Gigantyczna liczba wystawców, również tych spoza polskich granic, ogromna liczba nazwisk autorów - aż żal, że nie będziemy mogli spotkać ich wszystkich :) Dla nas, jako totalnych maniaków z bzikiem na punkcie książek, targi mogłyby trwać cały rok, niestety będziemy mogli w nich uczestniczyć tylko 4 dni (!) jednak ja żyję nimi już od kilku tygodni, a lista książek, które ze sobą zabiorę i kupię, spotkań z autorami już dawno znajduje się w portfelu. Czasem ją wyciągnę i przeczytam, żeby poczuć, choć na chwilę magię tego wydarzenia.
16 paź 2014
0
Ostatnio mam coraz mniej czasu na czytanie. Głównie czytam w czasie podróży komunikacją miejską na uczelnię lub w przerwach pomiędzy wykładami. Tak się złożyło, że przyszła kolej na książkę Andrzeja Sawickiego Honor Legionu, która otwiera sagę o przygodach Kazimierza Luxa - postaci autentycznej, legionisty w korpusie Dąbrowskiego, odznaczonego Legią Honorową i Virtuti Militari. Każdy z nas wie co wydarzyło się w 1795 roku. Rok po upadku insurekcji kościuszkowskiej dokonano III rozbioru Polski, w skutek czego nasz kraj zniknął z map świata na długie, 123 lata. Polscy Patrioci wyruszyli do Francji prosić o pomoc w odzyskaniu kraju, a przede wszystkim by pokazać Europie, że Polacy to nie naród do bicia i będą o swoje walczyć do samego końca. Napoleon Bonaparte, naczelny wódz i generał francuskiej armii zgodził się na utworzenie Legionów Polskich, które miały walczyć w jego imieniu w Królestwie Italii, by tam, przekonać miejscową szlachtę i mieszczan, że rewolucja to jedyne słuszne rozwiązanie, by państwo stało się jednością.
Andrzej Sawicki - Honor Legionu, czyli kolejna powieść historyczna, która potrafi zachwycić.
By Kamil / Posted on 13:45 / 7/10, Andrzej Sawicki
![Ostatnio mam coraz mniej czasu na czytanie. Głównie czytam w czasie podróży komunikacją miejską na uczelnię lub w przerwach pomiędzy wykładami. Tak się złożyło, że przyszła kolej na książkę Andrzeja Sawickiego Honor Legionu, która otwiera sagę o przygodach Kazimierza Luxa - postaci autentycznej, legionisty w korpusie Dąbrowskiego, odznaczonego Legią Honorową i Virtuti Militari. Każdy z nas wie co wydarzyło się w 1795 roku. Rok po upadku insurekcji kościuszkowskiej dokonano III rozbioru Polski, w skutek czego nasz kraj zniknął z map świata na długie, 123 lata. Polscy Patrioci wyruszyli do Francji prosić o pomoc w odzyskaniu kraju, a przede wszystkim by pokazać Europie, że Polacy to nie naród do bicia i będą o swoje walczyć do samego końca. Napoleon Bonaparte, naczelny wódz i generał francuskiej armii zgodził się na utworzenie Legionów Polskich, które miały walczyć w jego imieniu w Królestwie Italii, by tam, przekonać miejscową szlachtę i mieszczan, że rewolucja to jedyne słuszne rozwiązanie, by państwo stało się jednością. Jak już wspomniałem Kazik to postać prawdziwa. Wypada zadać pytanie, czy przeciętny Kowalski mógł słyszeć o kimś takim z lekcji historii? Tylko prawdziwy pasjonaci historii naszego kraju i specjaliści w tej dziedzinie mogą kojarzyć jego nazwisko, jednak dla reszty społeczeństwa pozostaje on postacią anonimową. Sawicki podjął się niezwykle trudnego zadania, gdyż większość jego rodaków po prostu nie czyta powieści historycznych, a po drugie, ciężko ich do tego przekonać. Ja postaram się zachęcić Was do tej lektury, gdyż naprawdę warto, dowiecie się niezwykle dużo, ciekawych rzeczy, jednak o tym później. Honor Legionu to książka historyczno - przygodowa i powinno przedstawiać się ją jako reprezentantkę tego gatunku. Niezwykle wciągająca, interesująca, a co ważniejsze, przedstawia wojnę z perspektywy młodego żołnierza. Kazek jest furierem - roznosi żywność i napitek żołnierzom, przez co ma naprawdę sporo znajomości, a i zawsze coś dla siebie weźmie więcej, czy podzieli się z przyjaciółmi dodatkową porcją mięsa. Niestety, w skutek kilku, nieprzewidywalnych zbiegów okoliczności trafia w sam środek spisku, mającego na celu skompromitować polskie Legiony i wymazać je z pamięci społeczeństwa. Dzięki swojemu sprytowi, ale i pomocy kolegów udaje mu się odkrywać kolejne tajemnice spiskowców, jednak jego życie ciągle wisi na włosku. Czy już wspomniałem, że Kazik jest bohaterem, którego nie można nie lubić? Jak pisze Sawicki? Niezwykle przystępnym i łatwym w odbiorze stylem. Po książkach historycznych możemy spodziewać się rzeszy archaizmów, masy przypisów i niezrozumiałych nazw, które nic nikomu nie mówią. W Honorze Legionu jest zgoła inaczej, jesteśmy delikatnie wprowadzeni w realia 1797 roku, by zaraz cała historia nabrała niezłego rozpędu. Zdarzają się nazwy własne poszczególnych elementów umundurowania, jednak przypisy wszystko wyjaśniają i możemy dalej czytać powieść z wypiekami na twarzy. A tych będzie naprawdę sporo, bo dla amatora historii to kolejna, po Niewidzialnej Koronie Cherezińskiej ciekawa powieść historyczna na naszym rynku. Najmocniejsza strona Honoru Legionu jest opis realiów wojskowych z perspektywy chłopaka, który w Warszawie biegał z chłopakami o ulicach, niejednokrotnie się z nimi bijąc, ot tak, dal zabawy. Wszyscy jesteśmy karmieni opowieściami o wielkich bitwach, odważnych bohaterach i zwrotach akcji jak z horroru, gdy w rzeczywistości życie przeciętnego wojaka wcale nie było takie ekscytujące. Ciągłe musztry, wczesne pobudki, warty, zmiany, treningi, przemarsze i małe potyczki, w które zaangażowana jest maksymalnie pięcioosobowa kompania, małe racje żywnościowe, spóźniający się żołd i bezwzględni generałowie przedstawiają obraz wojaczki jako zajęcia wymagającego, ale cierpliwości, a nie odwagi i męstwa. Morale często było bardzo niskie, a bijatyki pijanych wojaków stały na porządku dziennym (jak i nocnym). W tym tkwi wyjątkowość tej powieści - nie jesteśmy manieni wizją dzielnych legionistów, którzy nie czują strachu, a spotykamy żołnierzy z krwi i kości, którzy są naprawdę wyraziści, aż ma się człowiek ochotę z nimi spotkać, napić i pogadać. Wojna jest niemal namacalna. Rzeczywistość jaką opisuje autor jest do tego stopnia opisana rzetelnie i szczegółowo, że czujemy smród spalonego prochu, zwłok, widzimy pokiereszowane kulami ciała dzielnych wojaków, przyglądamy się ich zmasakrowanym ciałom, a atmosfera panująca w koszarach jest gęsta jak zupa krem z dyni. Przygody Luxa są niezwykle dynamiczne, a ich opisy nie pozwalają oderwać się od nich choćby na chwilę. Wszystko jest napisane zwięźle i z pomysłem, od razu widać, że Sawicki zna się na temacie i wie o czym pisze. Co ważniejsze, jego opisy wolniejszych momentów, jak snucie spisków, raporty czy rozmowy głównych bohaterów stoją na takim samym poziomie jak potyczki batalistyczne i krwawe pojedynki. Autor ma ten wspaniały dar snucia swojej opowieści, ani razu nie zanudzając swojego czytelnika, a powodującego u niego myśli typu "Więcej, więcej! Więcej!!". Kolejny plus należy się za przedstawienie Europy takiej jakiej faktycznie była w tamtym okresie, Rysy historyczne są zgodne z prawdą, drugoplanowe postaci, jak masoni, Dąbrowski, Królowa Neapolu są opisane z niezwykłą pieczołowitością o szczegóły, każda z nich ma swój charakter i wiemy czego się po nich spodziewać. Również wszystkie poglądy polityczne, wewnętrzna organizacja Legionów są opisane rzetelnie i można się nimi zachwycić, bo dla miłośnika historii to niezwykła gratka - książka historyczna nie pisana niezrozumiałym językiem. Wszyscy, którzy interesują się tym okresem historycznym, lubują się w małych potyczkach Legionów, są pasjonatami ich historii - bierzcie w ciemno, będziecie zadowoleni. Honor Legionu to książka, którą powinni przeczytać wszyscy Ci, którzy lubią niewymagające powieści przygodowe, pisane prostym językiem, z niezłą intrygą, której w realiach Legionów nigdy byście się nie spodziewali. To niezwykle wciągająca opowieść, po której będziecie mieli ochotę na więcej, by tak samo jak ja czekać z utęsknieniem na kolejne przygody sympatycznego Kazika. Polecam! Ostatnio mam coraz mniej czasu na czytanie. Głównie czytam w czasie podróży komunikacją miejską na uczelnię lub w przerwach pomiędzy wykładami. Tak się złożyło, że przyszła kolej na książkę Andrzeja Sawickiego Honor Legionu, która otwiera sagę o przygodach Kazimierza Luxa - postaci autentycznej, legionisty w korpusie Dąbrowskiego, odznaczonego Legią Honorową i Virtuti Militari. Każdy z nas wie co wydarzyło się w 1795 roku. Rok po upadku insurekcji kościuszkowskiej dokonano III rozbioru Polski, w skutek czego nasz kraj zniknął z map świata na długie, 123 lata. Polscy Patrioci wyruszyli do Francji prosić o pomoc w odzyskaniu kraju, a przede wszystkim by pokazać Europie, że Polacy to nie naród do bicia i będą o swoje walczyć do samego końca. Napoleon Bonaparte, naczelny wódz i generał francuskiej armii zgodził się na utworzenie Legionów Polskich, które miały walczyć w jego imieniu w Królestwie Italii, by tam, przekonać miejscową szlachtę i mieszczan, że rewolucja to jedyne słuszne rozwiązanie, by państwo stało się jednością. Jak już wspomniałem Kazik to postać prawdziwa. Wypada zadać pytanie, czy przeciętny Kowalski mógł słyszeć o kimś takim z lekcji historii? Tylko prawdziwy pasjonaci historii naszego kraju i specjaliści w tej dziedzinie mogą kojarzyć jego nazwisko, jednak dla reszty społeczeństwa pozostaje on postacią anonimową. Sawicki podjął się niezwykle trudnego zadania, gdyż większość jego rodaków po prostu nie czyta powieści historycznych, a po drugie, ciężko ich do tego przekonać. Ja postaram się zachęcić Was do tej lektury, gdyż naprawdę warto, dowiecie się niezwykle dużo, ciekawych rzeczy, jednak o tym później. Honor Legionu to książka historyczno - przygodowa i powinno przedstawiać się ją jako reprezentantkę tego gatunku. Niezwykle wciągająca, interesująca, a co ważniejsze, przedstawia wojnę z perspektywy młodego żołnierza. Kazek jest furierem - roznosi żywność i napitek żołnierzom, przez co ma naprawdę sporo znajomości, a i zawsze coś dla siebie weźmie więcej, czy podzieli się z przyjaciółmi dodatkową porcją mięsa. Niestety, w skutek kilku, nieprzewidywalnych zbiegów okoliczności trafia w sam środek spisku, mającego na celu skompromitować polskie Legiony i wymazać je z pamięci społeczeństwa. Dzięki swojemu sprytowi, ale i pomocy kolegów udaje mu się odkrywać kolejne tajemnice spiskowców, jednak jego życie ciągle wisi na włosku. Czy już wspomniałem, że Kazik jest bohaterem, którego nie można nie lubić? Jak pisze Sawicki? Niezwykle przystępnym i łatwym w odbiorze stylem. Po książkach historycznych możemy spodziewać się rzeszy archaizmów, masy przypisów i niezrozumiałych nazw, które nic nikomu nie mówią. W Honorze Legionu jest zgoła inaczej, jesteśmy delikatnie wprowadzeni w realia 1797 roku, by zaraz cała historia nabrała niezłego rozpędu. Zdarzają się nazwy własne poszczególnych elementów umundurowania, jednak przypisy wszystko wyjaśniają i możemy dalej czytać powieść z wypiekami na twarzy. A tych będzie naprawdę sporo, bo dla amatora historii to kolejna, po Niewidzialnej Koronie Cherezińskiej ciekawa powieść historyczna na naszym rynku. Najmocniejsza strona Honoru Legionu jest opis realiów wojskowych z perspektywy chłopaka, który w Warszawie biegał z chłopakami o ulicach, niejednokrotnie się z nimi bijąc, ot tak, dal zabawy. Wszyscy jesteśmy karmieni opowieściami o wielkich bitwach, odważnych bohaterach i zwrotach akcji jak z horroru, gdy w rzeczywistości życie przeciętnego wojaka wcale nie było takie ekscytujące. Ciągłe musztry, wczesne pobudki, warty, zmiany, treningi, przemarsze i małe potyczki, w które zaangażowana jest maksymalnie pięcioosobowa kompania, małe racje żywnościowe, spóźniający się żołd i bezwzględni generałowie przedstawiają obraz wojaczki jako zajęcia wymagającego, ale cierpliwości, a nie odwagi i męstwa. Morale często było bardzo niskie, a bijatyki pijanych wojaków stały na porządku dziennym (jak i nocnym). W tym tkwi wyjątkowość tej powieści - nie jesteśmy manieni wizją dzielnych legionistów, którzy nie czują strachu, a spotykamy żołnierzy z krwi i kości, którzy są naprawdę wyraziści, aż ma się człowiek ochotę z nimi spotkać, napić i pogadać. Wojna jest niemal namacalna. Rzeczywistość jaką opisuje autor jest do tego stopnia opisana rzetelnie i szczegółowo, że czujemy smród spalonego prochu, zwłok, widzimy pokiereszowane kulami ciała dzielnych wojaków, przyglądamy się ich zmasakrowanym ciałom, a atmosfera panująca w koszarach jest gęsta jak zupa krem z dyni. Przygody Luxa są niezwykle dynamiczne, a ich opisy nie pozwalają oderwać się od nich choćby na chwilę. Wszystko jest napisane zwięźle i z pomysłem, od razu widać, że Sawicki zna się na temacie i wie o czym pisze. Co ważniejsze, jego opisy wolniejszych momentów, jak snucie spisków, raporty czy rozmowy głównych bohaterów stoją na takim samym poziomie jak potyczki batalistyczne i krwawe pojedynki. Autor ma ten wspaniały dar snucia swojej opowieści, ani razu nie zanudzając swojego czytelnika, a powodującego u niego myśli typu "Więcej, więcej! Więcej!!". Kolejny plus należy się za przedstawienie Europy takiej jakiej faktycznie była w tamtym okresie, Rysy historyczne są zgodne z prawdą, drugoplanowe postaci, jak masoni, Dąbrowski, Królowa Neapolu są opisane z niezwykłą pieczołowitością o szczegóły, każda z nich ma swój charakter i wiemy czego się po nich spodziewać. Również wszystkie poglądy polityczne, wewnętrzna organizacja Legionów są opisane rzetelnie i można się nimi zachwycić, bo dla miłośnika historii to niezwykła gratka - książka historyczna nie pisana niezrozumiałym językiem. Wszyscy, którzy interesują się tym okresem historycznym, lubują się w małych potyczkach Legionów, są pasjonatami ich historii - bierzcie w ciemno, będziecie zadowoleni. Honor Legionu to książka, którą powinni przeczytać wszyscy Ci, którzy lubią niewymagające powieści przygodowe, pisane prostym językiem, z niezłą intrygą, której w realiach Legionów nigdy byście się nie spodziewali. To niezwykle wciągająca opowieść, po której będziecie mieli ochotę na więcej, by tak samo jak ja czekać z utęsknieniem na kolejne przygody sympatycznego Kazika. Polecam!](http://1.bp.blogspot.com/-1FnKJL30Mso/VD6V7JDt7zI/AAAAAAAABUU/patyrPIacGs/s1600/Honor%2BLegionu%2B800.jpg)
Subskrybuj:
Posty (Atom)