Nadszedł ten moment, gdy za parę godzin pożegnamy 2014 rok i powitamy ten nowy. Obietnic i przyrzeczeń będzie zapewne co niemiara, jednak tylko najwytrwalsi zdołają je spełnić. Wielkie podsumowanie nie będzie długie - nie powinno takie być, by nie przedłużać i nie zanudzać. To tylko wspomnienia, garść statystyk i kilka postanowień, które być może pomogą w rozwoju bloga. Zaznaczam, że mój blog powstał w marcu, więc roczne podsumowanie sięga wspaniałych 10 miesięcy, w których działo się naprawdę sporo :D Zapraszam!
31 gru 2014
30 gru 2014
0
5 najgorszych książek 2014 roku!
By Kamil / Posted on 10:45 /
Witajcie! Jak podobał się wczorajszy ranking najlepszych książek przeczytanych w 2014 roku? Wciąż czekam na Wasze propozycje i subiektywne oceny :) Dzisiaj nadszedł czas na najgorsze książki, i jak to zwykle bywa, trafiło się takich sporo. Temat oceny takiej powieści był już poruszany niejednokrotnie i wydawać by się mogło, że powiedziane zostało już wszystko - moje zdanie znacie, dlatego po prawej stronie odnajdziecie książki, które otrzymały te najniższe oceny :) To samo można powiedzieć o stanie naszej wspaniałej blogosfery, jednak nie chcę zagłębiać się w niebezpieczne rejony tego tematu. Nie ma sensu dalej przedłużać, zapraszam Was, moi Drodzy na zestawieniu pięciu najgorszych książek, jakie miałem nieprzyjemność przeczytać w mijającym właśnie roku!
29 gru 2014
0
5 najlepszych książek 2014 roku!
By Kamil / Posted on 20:46 /
Zaczynamy przednoworoczne podsumowania! Zaczynamy od najlepszych książek, jakie miałem przyjemność przeczytać w mijającym, 2014 roku :) Wybór nie był prosty, zastanawiałem się długo i cierpliwie, chcąc wybrać te pozycje, które faktycznie zasługują na miejsce w rankingu. Uprzedzam, że nie muszą się w nim znaleźć książki wydane stricte w 2014 roku - mógłbym czytać jakąś sprzed 20 lat, a i tak mogłaby się w takim rankingu znaleźć. Nie ma żadnych miejsc, to mój subiektywny ranking - nie ma w nim mojego ukochanego Władcy Pierścieni, z bardzo prozaicznego powodu - brak czasu, który uniemożliwił mi przeczytanie tego dzieła. Zaznaczę, że sześcioksiąg Tolkiena czytałem rok w rok, dlatego dodatkowy smutek wystąpił na twarzy, gdy zdałem sobie sprawę, że w tym roku trochę się opuściłem. Za to w następnym może uda mi się przeczytać go dwa razy? Kto wie! Tymczasem zapraszam na 5 najlepszych książek, które przeczytałem w 2014 roku!
27 gru 2014
0
!Top5 Najlepiej sprzedających się książek 2014 roku!
By Kamil / Posted on 21:55 / !TOP5
Można by rzec, że święta, święta i po świętach :) Poobjadaliśmy się, spędziliśmy te dwa dni wspólnie z rodzinami, teraz trzeba wrócić do formy i zaszaleć na Sylwestra! W końcu to najważniejsza impreza w roku, bo, co tu dużo mówić - ostatnia. Grudzień to czas podsumowań (mówię to już któryś raz w tym miesiącu :D) i za dwa dni zacznę publikować posty o najgorszych, najlepszych książkach, jakie miałem okazję przeczytać w mijającym roku. Mamy 27 dzień miesiąca, więc nie mogło zabraknąć Rankingu !Top5 -ostatniego w tym roku. I znów dałem się ponieść magii podsumowań wszelakich i chciałbym przedstawić Wam pięć, no może ciut więcej książek, które w roku 2014 sprzedawały się najlepiej. Zapraszam!
24 gru 2014
0
Kochani! Święta to magiczny czas, niezwykle rodzinny, ciepły i wyjątkowy. Wspólne przygotowanie kolacji wigilijnej, łamanie się opłatkiem, szczere życzenia i oczywiście prezenty. Czegóż mogę Wam życzyć? Książek macie tyle, że na półkach zalega mnóstwo, nieprzeczytanych tytułów. Może powinniście dostać nowe półki na następne powieści? W 2015 roku przybędzie nam mnóstwo nowych książek, które musimy, naprawdę musimy mieć.
Co do moich osobistych refleksji - jestem niezwykle mocno usatysfakcjonowany, że zdobyłem się na ten krok i założyłem bloga. Daje mi wiele frajdy i ciągle mam nowe pomysły jak go rozwijać, by nie zawiewało nudą. Mówiąc serio - na blogu literackim nie może być tylko recenzji książek - tylko czy wtedy jest to blog literacki? Życzę Wam moi Drodzy, byście pisali swoim stylem, tak jak lubicie, szczerze i od serca. Nie bójcie się podejmować nowych wyzwań, piszcie co myślicie, nawet jeśli jest to recenzja krytyczna. Bądźcie sobą!
Spędźcie te święta w rodzinnym gronie. Książki mogą poczekać, one nigdzie nie uciekną. Cały rok gdzieś ganiamy, jesteśmy zajęci i wiecznie nie mamy na nic czasu. Warto poświęcić te dwa dni, by zapamiętać je na cały, przyszyły rok. Jesteśmy molami książkowymi, jednak nawet tak dobry i szlachetny nałóg można utemperować. Choćby na chwilę!
Cieszcie się i radujcie, a za tydzień mocno wybawcie, w końcu to będzie ostatni dzień 2014 roku! :D
Wielkie podsumowanie tego roku, plany na ten przyszły i wszystko inne - już wkrótce :)
Życzenia świąteczne!
By Kamil / Posted on 19:23 /
Kochani! Święta to magiczny czas, niezwykle rodzinny, ciepły i wyjątkowy. Wspólne przygotowanie kolacji wigilijnej, łamanie się opłatkiem, szczere życzenia i oczywiście prezenty. Czegóż mogę Wam życzyć? Książek macie tyle, że na półkach zalega mnóstwo, nieprzeczytanych tytułów. Może powinniście dostać nowe półki na następne powieści? W 2015 roku przybędzie nam mnóstwo nowych książek, które musimy, naprawdę musimy mieć.
Co do moich osobistych refleksji - jestem niezwykle mocno usatysfakcjonowany, że zdobyłem się na ten krok i założyłem bloga. Daje mi wiele frajdy i ciągle mam nowe pomysły jak go rozwijać, by nie zawiewało nudą. Mówiąc serio - na blogu literackim nie może być tylko recenzji książek - tylko czy wtedy jest to blog literacki? Życzę Wam moi Drodzy, byście pisali swoim stylem, tak jak lubicie, szczerze i od serca. Nie bójcie się podejmować nowych wyzwań, piszcie co myślicie, nawet jeśli jest to recenzja krytyczna. Bądźcie sobą!
Spędźcie te święta w rodzinnym gronie. Książki mogą poczekać, one nigdzie nie uciekną. Cały rok gdzieś ganiamy, jesteśmy zajęci i wiecznie nie mamy na nic czasu. Warto poświęcić te dwa dni, by zapamiętać je na cały, przyszyły rok. Jesteśmy molami książkowymi, jednak nawet tak dobry i szlachetny nałóg można utemperować. Choćby na chwilę!
Cieszcie się i radujcie, a za tydzień mocno wybawcie, w końcu to będzie ostatni dzień 2014 roku! :D
Wielkie podsumowanie tego roku, plany na ten przyszły i wszystko inne - już wkrótce :)
22 gru 2014
0
Dla odmiany - dobry przykład książki młodzieżowej
By Kamil / Posted on 15:41 / 7/10, Brandon Mull
Z czym kojarzą Wam się współczesne młodzieżówki? Jesteśmy zalewani utopiami, dystopiami i innymi -topiami, gdzie pojedyncza jednostka jest w stanie zmienić bieg historii i burzyć dotychczasową hierarchię. Oprócz tego serwuje się nam niezjadliwą papkę paranormalnych romansów, gdzie bezbronna i nieświadoma dziewczyna wchodzi w świat wampirów, wilkołaków i innych stworów, w których, a jakże, zakochuje się bez pamięci. W Polsce narzekamy, że czytamy bardzo małą ilość ambitnej literatury i nie ma się co dziwić - co będą czytać przyszłe pokolenia, jeśli są karmieni takimi idiotyzmami? Pierwsze pomysły może i były fajne, wniosły coś nowego, ale to co stało się później i na nieszczęście dzieje się nadal jest.. niepokojące. Przeminął czas Harry'ego Pottera, chociaż nadal on ma miliony swoich zagorzałych fanów. Przeminął czas klasycznych baśni i opowiadań, które czytali nam na dobranoc rodzice. Spytacie, co polecić młodemu molowi książkowemu?
19 gru 2014
0
Gdzieś na Ziemi jest ukryte 3 miliony zielonych. Wystarczy przeczytać książkę, poszukać w nich zagadek, wskazówek, rozwiązać je i jeśli dobrze pokombinowaliśmy, to powinniśmy zgarnąć główną nagrodę. Marzenia ściętej głowy. Autorzy książki Endgame postawili sobie za punkt honoru, by napisać tak swoją powieść, by nikt nie wiedział o co chodzi, a pieniądze leżały sobie bezpiecznie gdzieś na świecie. Zamysł marketingowy genialny i to tylko dowodzi, że w dzisiejszych czasach możesz sprzedać niemal wszystko, ale tylko wtedy gdy do gry wejdą pieniądze. Dużo pieniędzy. Tak też i było z książką Freya - akcja promocyjna na cały świat, równoczesna premiera w wielu państwach, tragiczne wymogi druku no i oczywiście główna nagroda. Brzmi wspaniale, prawda? Nie dajcie się zwieźć Endgame to książką słaba. Do bólu.
Endgame. Miało być epicko, a wyszło jak zawsze. Czy wszystkie młodzieżówki to gnioty?
By Kamil / Posted on 23:02 / 3/10, James Frey
![Gdzieś na Ziemi jest ukryte 3 miliony zielonych. Wystarczy przeczytać książkę, poszukać w nich zagadek, wskazówek, rozwiązać je i jeśli dobrze pokombinowaliśmy, to powinniśmy zgarnąć główną nagrodę. Marzenia ściętej głowy. Autorzy książki Endgame postawili sobie za punkt honoru, by napisać tak swoją powieść, by nikt nie wiedział o co chodzi, a pieniądze leżały sobie bezpiecznie gdzieś na świecie. Zamysł marketingowy genialny i to tylko dowodzi, że w dzisiejszych czasach możesz sprzedać niemal wszystko, ale tylko wtedy gdy do gry wejdą pieniądze. Dużo pieniędzy. Tak też i było z książką Freya - akcja promocyjna na cały świat, równoczesna premiera w wielu państwach, tragiczne wymogi druku no i oczywiście główna nagroda. Brzmi wspaniale, prawda? Nie dajcie się zwieźć Endgame to książką słaba. Do bólu. Wypada zacząć od fabuły, która.. po prostu jest. Nie jest nowym pomysłem, niczym się nie wyróżnia, nie wprowadza jakichś innowacji do tego typu książek. Jak na amerykańską młodzieżówkę przystało zaczyna się iście hardcorowo i na Ziemię spada 12 meteorytów. Na całym globie wybuch panika, domysłów i nowych teorii spiskowych nie ma końca. Dla dwunastu śmiałków to znak, że zaczyna się coś, na co czekali całe swoje życie. Endgame. Tajemnicze słowo, którego znaczenia czytelnik może się jedynie domyślać. Z lakonicznych wypowiedzi Graczy wynika, że (jak to zwykle bywa) jest to gra, w której może być jeden zwycięzca (szok!), który ocali swój ród i rozpocznie nową cywilizację. Taaa. No cóż. Bohaterowie, a raczej Gracze, których przeznaczeniem jest udział w Endgame są z pozoru zwykłymi nastolatkami. Umiejscowienie ich w zwykłych społecznościach, czy to mniejszych czy większych jest kompletnie pozbawione sensu, bo sami Gracze wydają się niezwyciężonymi Herculesami, którzy mogą wszystko. Może to tak nie boli, jednak autorzy nadali im tak cechy, który w ogóle nie pasują do ich osobowości. Mamy dziewczynę, której nikt nie widzi, chociaż ma na sobie czerwoną perukę, niebieską spódniczkę; szkolnego prymusa, który tworzy ogień z lodu, walczy z dzikimi i krwiożerczymi bestiami gołymi rękoma; mordercę - idiotę, który mimo wieloletniego, wyczerpującego treningu daje sobie odciąć rękę. Poza tym, wszyscy bohaterowie wydają się niepokonani do tego stopnia, że ich (możliwe) śmierci są .. karykaturalne i pozbawione emocji. Wszystko to podane jest na tacy wypełnionej naiwnością i płytkością, jaką odznaczają się amerykańscy nastolatkowie, którzy nie wiedzą kiedy wybuchła druga Wojna Światowa, gdzie leży Francja i skąd się wziął Jezus Chrystus. Taka właśnie jest ta książka - pisana specjalne pod naiwną i debilną społeczność odbiorców, którzy przyjmą wszystko co im się poda, byle tylko można było coś wygrać. Nie chcę nikogo urazić, ale sposób pisania i styl prowadzenia powieści jest do bólu przewidywalny - gdy tylko poznamy poszczególnych bohaterów, od razu można powiedzieć co stanie się z każdym z nich. Wszystko dzieje się nagle i szybko. Jakby autorzy mieli masę pomysłów i postanowili umieścić wszystkie w jednej książce. Niestety ogólne wrażenie wychodzi raczej kiepskie i wątpię by ktokolwiek dał się nabrać na usilne utrzymywanie szybkiego tempa, gdzie tak naprawdę nie dzieje się nic. Mamy wybuchy, strzelaniny, krew i ogólną rąbaninę, ale to wszystko wygląda na tani film klasy C, gdzie autor ma pomysł, ale to budżet za niski, to producentów nie ma. Jestem przekonany, że ktoś na pewno nakręci film na podstawie Endgame, ale do kina na pewno nie pójdę - mam to samo, tylko że na papierze, a na wielkim ekranie nie będzie to wyglądało lepiej. Osobną kwestią są same zagadki i wskazówki,które mają podobno pomóc nam w odnalezieniu głównej nagrody. Jeśli lubicie szyfry, zagadki logiczne, obrazki, dane liczbowe podane z kilkoma cyframi po przecinku - bierzcie w ciemno. Jest tego tyle, że rozboli Was głowa. Co się tyczy zwykłych Kamilów, jakim jestem ja - omijałem w większości te głupoty i niezrozumiałe rysunki, bo ani to śmieszne, ani interesujące. Wszystko podane jako odgrzewana papka, tyle tylko, że możliwych miejsc, w których poukrywane są poszczególne wskazówki jest ponad 1000 - na całym świecie oczywiście. Dodatkowy problem, że dla zwykłego czytelnika takie zagadki są sporym utrudnieniem w odbiorze tekstu i tylko przeszkadzają. Wątpię by była spora liczba osób, która wie o co tam chodzi i rozumie te głupoty. I na deser - skład i łamanie tekstu. Masakra. Rozumiem, że to wymóg wydawcy oryginału. że to może, ale nie musi pomóc w rozwiązywaniu zagadek. No, ale brak wcięć akapitowych nie zdzierżę i nie ma się co oszukiwać - niewyjustowany tekst czyta się niezwykle trudno, przez co Endgame nie da się czytać dłużej niż półgodziny. Zwłaszcza, że książka ma blisko 500 stron. Pomysł może i był dobry. Zamiar autorów również. Swoją drogą niewiele jest takich przedsięwzięć, które łączą literaturę z rozgrywką. Może i są organizowane gry miejskie, w których można coś wygrać, ale 3 miliony dolarów? To nie w kij dmuchał, i każdy z nas sprawiłby sobie niezłe kieszonkowe. Jednak dla ludzi, którzy nałogowo czytają fantastykę to będzie zwykły chwyt marketingowy. Gorzej, Endgame nie prezentuje sobą nic, czego byśmy już nie znali - wszystkie możliwe schematy zostały powielone i pokazane w znany nam wszystkim sposób. Dla mnie była to droga przez mękę i nie polecałbym tej książki nikomu. No chyba, że jesteście gotowi latać po świecie, by wygrać 3 000 000 dolarów. Wtedy bierzcie śmiało Gdzieś na Ziemi jest ukryte 3 miliony zielonych. Wystarczy przeczytać książkę, poszukać w nich zagadek, wskazówek, rozwiązać je i jeśli dobrze pokombinowaliśmy, to powinniśmy zgarnąć główną nagrodę. Marzenia ściętej głowy. Autorzy książki Endgame postawili sobie za punkt honoru, by napisać tak swoją powieść, by nikt nie wiedział o co chodzi, a pieniądze leżały sobie bezpiecznie gdzieś na świecie. Zamysł marketingowy genialny i to tylko dowodzi, że w dzisiejszych czasach możesz sprzedać niemal wszystko, ale tylko wtedy gdy do gry wejdą pieniądze. Dużo pieniędzy. Tak też i było z książką Freya - akcja promocyjna na cały świat, równoczesna premiera w wielu państwach, tragiczne wymogi druku no i oczywiście główna nagroda. Brzmi wspaniale, prawda? Nie dajcie się zwieźć Endgame to książką słaba. Do bólu. Wypada zacząć od fabuły, która.. po prostu jest. Nie jest nowym pomysłem, niczym się nie wyróżnia, nie wprowadza jakichś innowacji do tego typu książek. Jak na amerykańską młodzieżówkę przystało zaczyna się iście hardcorowo i na Ziemię spada 12 meteorytów. Na całym globie wybuch panika, domysłów i nowych teorii spiskowych nie ma końca. Dla dwunastu śmiałków to znak, że zaczyna się coś, na co czekali całe swoje życie. Endgame. Tajemnicze słowo, którego znaczenia czytelnik może się jedynie domyślać. Z lakonicznych wypowiedzi Graczy wynika, że (jak to zwykle bywa) jest to gra, w której może być jeden zwycięzca (szok!), który ocali swój ród i rozpocznie nową cywilizację. Taaa. No cóż. Bohaterowie, a raczej Gracze, których przeznaczeniem jest udział w Endgame są z pozoru zwykłymi nastolatkami. Umiejscowienie ich w zwykłych społecznościach, czy to mniejszych czy większych jest kompletnie pozbawione sensu, bo sami Gracze wydają się niezwyciężonymi Herculesami, którzy mogą wszystko. Może to tak nie boli, jednak autorzy nadali im tak cechy, który w ogóle nie pasują do ich osobowości. Mamy dziewczynę, której nikt nie widzi, chociaż ma na sobie czerwoną perukę, niebieską spódniczkę; szkolnego prymusa, który tworzy ogień z lodu, walczy z dzikimi i krwiożerczymi bestiami gołymi rękoma; mordercę - idiotę, który mimo wieloletniego, wyczerpującego treningu daje sobie odciąć rękę. Poza tym, wszyscy bohaterowie wydają się niepokonani do tego stopnia, że ich (możliwe) śmierci są .. karykaturalne i pozbawione emocji. Wszystko to podane jest na tacy wypełnionej naiwnością i płytkością, jaką odznaczają się amerykańscy nastolatkowie, którzy nie wiedzą kiedy wybuchła druga Wojna Światowa, gdzie leży Francja i skąd się wziął Jezus Chrystus. Taka właśnie jest ta książka - pisana specjalne pod naiwną i debilną społeczność odbiorców, którzy przyjmą wszystko co im się poda, byle tylko można było coś wygrać. Nie chcę nikogo urazić, ale sposób pisania i styl prowadzenia powieści jest do bólu przewidywalny - gdy tylko poznamy poszczególnych bohaterów, od razu można powiedzieć co stanie się z każdym z nich. Wszystko dzieje się nagle i szybko. Jakby autorzy mieli masę pomysłów i postanowili umieścić wszystkie w jednej książce. Niestety ogólne wrażenie wychodzi raczej kiepskie i wątpię by ktokolwiek dał się nabrać na usilne utrzymywanie szybkiego tempa, gdzie tak naprawdę nie dzieje się nic. Mamy wybuchy, strzelaniny, krew i ogólną rąbaninę, ale to wszystko wygląda na tani film klasy C, gdzie autor ma pomysł, ale to budżet za niski, to producentów nie ma. Jestem przekonany, że ktoś na pewno nakręci film na podstawie Endgame, ale do kina na pewno nie pójdę - mam to samo, tylko że na papierze, a na wielkim ekranie nie będzie to wyglądało lepiej. Osobną kwestią są same zagadki i wskazówki,które mają podobno pomóc nam w odnalezieniu głównej nagrody. Jeśli lubicie szyfry, zagadki logiczne, obrazki, dane liczbowe podane z kilkoma cyframi po przecinku - bierzcie w ciemno. Jest tego tyle, że rozboli Was głowa. Co się tyczy zwykłych Kamilów, jakim jestem ja - omijałem w większości te głupoty i niezrozumiałe rysunki, bo ani to śmieszne, ani interesujące. Wszystko podane jako odgrzewana papka, tyle tylko, że możliwych miejsc, w których poukrywane są poszczególne wskazówki jest ponad 1000 - na całym świecie oczywiście. Dodatkowy problem, że dla zwykłego czytelnika takie zagadki są sporym utrudnieniem w odbiorze tekstu i tylko przeszkadzają. Wątpię by była spora liczba osób, która wie o co tam chodzi i rozumie te głupoty. I na deser - skład i łamanie tekstu. Masakra. Rozumiem, że to wymóg wydawcy oryginału. że to może, ale nie musi pomóc w rozwiązywaniu zagadek. No, ale brak wcięć akapitowych nie zdzierżę i nie ma się co oszukiwać - niewyjustowany tekst czyta się niezwykle trudno, przez co Endgame nie da się czytać dłużej niż półgodziny. Zwłaszcza, że książka ma blisko 500 stron. Pomysł może i był dobry. Zamiar autorów również. Swoją drogą niewiele jest takich przedsięwzięć, które łączą literaturę z rozgrywką. Może i są organizowane gry miejskie, w których można coś wygrać, ale 3 miliony dolarów? To nie w kij dmuchał, i każdy z nas sprawiłby sobie niezłe kieszonkowe. Jednak dla ludzi, którzy nałogowo czytają fantastykę to będzie zwykły chwyt marketingowy. Gorzej, Endgame nie prezentuje sobą nic, czego byśmy już nie znali - wszystkie możliwe schematy zostały powielone i pokazane w znany nam wszystkim sposób. Dla mnie była to droga przez mękę i nie polecałbym tej książki nikomu. No chyba, że jesteście gotowi latać po świecie, by wygrać 3 000 000 dolarów. Wtedy bierzcie śmiało](http://4.bp.blogspot.com/-qNcmP84JyCs/VJLKkW6Fm7I/AAAAAAAABsE/TkSwPq8f4bU/s1600/CAM00517.jpg)
17 gru 2014
0
Za tydzień Wigilia. Tak moi Drodzy, za tydzień zasiądziecie przy świątecznych stołach, połamiecie się opłatkiem, będziecie śpiewać kolędy. Następne dwa dni to magicznie spędzony czas wraz z rodzinami. Nie wszyscy jednak gdzieś wyjeżdżają, wolą pozostać w domu i cieszyć się wolnymi dniami. Na jedzeniu świat się nie kończy i choć pewnie jak zwykle wszyscy się przejemy, to warto zorganizować sobie czas tak, by wykorzystać święta maksymalnie i nie pozwolić sobie choćby na odrobinę nudy. Lubicie gry planszowe? Mam dla Was idealną propozycję na długie, rodzinne wieczory, które przy Potworach w Tokio miną Wam błyskawicznie!
Kamil gra #10 Potwory w Tokio czyli Gra Roku 2014
![Za tydzień Wigilia. Tak moi Drodzy, za tydzień zasiądziecie przy świątecznych stołach, połamiecie się opłatkiem, będziecie śpiewać kolędy. Następne dwa dni to magicznie spędzony czas wraz z rodzinami. Nie wszyscy jednak gdzieś wyjeżdżają, wolą pozostać w domu i cieszyć się wolnymi dniami. Na jedzeniu świat się nie kończy i choć pewnie jak zwykle wszyscy się przejemy, to warto zorganizować sobie czas tak, by wykorzystać święta maksymalnie i nie pozwolić sobie choćby na odrobinę nudy. Lubicie gry planszowe? Mam dla Was idealną propozycję na długie, rodzinne wieczory, które przy Potworach w Tokio miną Wam błyskawicznie! O co tak w ogóle chodzi w plebiscycie na najlepszą grę planszową roku? Tytuł Gry Roku przyznawany jest planszówkom, które cechuje nie tylko wysoka jakość wykonania, ale fakt, że zachęcają do wspólnego spędzania czasu w gronie rodziny i znajomych oraz rozbudzają zainteresowania potencjalnych nowych graczy. Potwory w Tokio zostały zaprojektowane przez Richarda Garfielda, osobę znaną wszystkim fanom najpopularniejszej na świecie kolekcjonerskiej grze karcianej TGC, czyli Magic the Gathering. 22 dwie nominacje, liczne nagrody na całym świecie przemawiają za solidną grą, przy której będziemy się świetnie bawić. O co tutaj chodzi? Każdy gracz wybiera swojego potwora, którym będzie dążył do zebrania 20 punktów zwycięstwa. Każdy potwór zaczyna z 10 punktami życia. Do dyspozycji graczy jest sporo różnorodnych kart, za które trzeba (jak to zwykle bywa) zapłacić odpowiednią liczbą energii.Tura gracza składa się na trzy rzuty kośćmi, dzięki którym można zdobyć punkty energię, wyleczyć swojego potwora, zadać obrażenia przeciwnikowi w Tokio oraz zdobyć punkty zwycięstwa. Każdy gracz będący w Tokio atakuje wszystkich pozostałych, a reszta atakuje tylko tego w mieście, jednak po wykonaniu na nim ataku, może on z niego uciec, niejako wpuszczając atakującego do miasta. Trudność jest taka, że w Tokio nie można się leczyć :) Proste, prawda? Ciut mniejsze o standardowego pudełko ma śliską powierzchnię, a po otwarciu znajdziemy plastikową wypraskę, z przegródkami na wszystkie elementy gry. Woreczki strunowe niezwykle mocno się przydają przy kostkach energii i żetonach, które będziemy zagrywać podczas gry. Ogólnie, wszystko wydaje się być przemyślane i opracowane w taki sposób, by wszystkie elementy tkwiły na swoim miejscu. Karty, które kupujemy i zagrywamy są przejrzyste i czytelne. Klimatyczne ilustracje robią swoje i po chwili czujemy się, jakby faktycznie w Japonii walczyły jakieś ogromne stwory i to wcale nie Godzilla, Każda zasada jest dobrze opisana i zrozumiała - nie zdarzyło się nam ani razu, by coś było skomplikowane na tyle, by sięgać do instrukcji. Karty wydają się solidne, dzięki czemu rozegramy nimi sporą liczbę partii, zanim zauważymy jakiekolwiek zarysowania. Kości mają swój urok i nigdzie takich nie znajdziecie. To wszystko składa się na nieuchronną oczywistość - wydając swoje pieniądze na Potwory w Tokio na pewno nie wyrzucicie ich w błoto. A tytułowe potwory? Dbamy o niego jak najlepszego,domowego pupila, chociaż niszczy on miasto w znaczący sposób :) Czterostronicowa instrukcja jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym językiem, dzięki czemu już po paru chwilach możemy zasiąść przy stole by rozegrać pierwszą partię. Moje osobiste odczucia względem Potworów w Tokio? Zyskują przy kolejnych, rozegranych partiach. Za pierwszym i drugim podejściem, wraz z Lubą prawie w ogóle ze sobą nie walczyliśmy, nastawiając się na zdobywanie punktów zwycięstwa - taka taktyka jest szybka i prosta, jednak bardzo nudna i schematyczna. Zabawa zaczyna się wraz z kupnem kolejnych kart, zwłaszcza jeśli wprowadzają ciut negatywnej interakcji między graczami. Zaczyna się kombinowanie, co kupić, kiedy zaatakować, kiedy wejść do miasta - wtedy gra wprost rozkwita i pokazuje swój olbrzymi potencjał. Gra najlepiej sprawdza się w wariancie 3+, kiedy groźba szybkiego odpadnięcia z gry daje o sobie znać, a w Tokio nie zagrzejemy zbyt długo miejsca. Potwory w Tokio są grą szybką, dobrze przemyślaną, a co najważniejsze, jej mechanika jest skonstruowana na tyle dobrze, że na pewno nie będziemy się przy niej nudzić. Istnieje pewna obawa o regrywalność przy partii 50 z kolei, ale wątpię by ktoś grał w nią nałogowo. To gra dla całej rodziny jak i dla grupki znajomych, którzy szukają ciekawej alternatywy na wspólne spotkania. Rozgrywa dostarczy Wam dużo frajdy, pojawi się lekki ukłucie rywalizacji, bo przecież każdy chce być tym najpotężniejszym i najgroźniejszym potworem! Jak już wspomniałem wyżej Potwory w Tokio będą idealnym rozwiązaniem na wspólne, rodzinne święta. Na pewno nie będziecie się nudzić, a każda kolejna rozgrywka pokaże Wam, co robiliście źle i co można by poprawić. Możliwych taktyk jest sporo, jednak rozgrywka zweryfikuje siłę każdej z nich. Czy gra słusznie została ogłoszona Grą Roku 2014? Musicie się o tym przekonać sami, a ja tymczasem pędzę rozegrać kolejną partyjkę :) Za egzemplarz gry serdecznie dziękuję Wydawnictwo Egmont Data wydania 2014 Sugerowana cena detaliczna 119,90 zł (w sklepie Egmontu do kupienia za 99,90) Ocena 5/7 Za tydzień Wigilia. Tak moi Drodzy, za tydzień zasiądziecie przy świątecznych stołach, połamiecie się opłatkiem, będziecie śpiewać kolędy. Następne dwa dni to magicznie spędzony czas wraz z rodzinami. Nie wszyscy jednak gdzieś wyjeżdżają, wolą pozostać w domu i cieszyć się wolnymi dniami. Na jedzeniu świat się nie kończy i choć pewnie jak zwykle wszyscy się przejemy, to warto zorganizować sobie czas tak, by wykorzystać święta maksymalnie i nie pozwolić sobie choćby na odrobinę nudy. Lubicie gry planszowe? Mam dla Was idealną propozycję na długie, rodzinne wieczory, które przy Potworach w Tokio miną Wam błyskawicznie! O co tak w ogóle chodzi w plebiscycie na najlepszą grę planszową roku? Tytuł Gry Roku przyznawany jest planszówkom, które cechuje nie tylko wysoka jakość wykonania, ale fakt, że zachęcają do wspólnego spędzania czasu w gronie rodziny i znajomych oraz rozbudzają zainteresowania potencjalnych nowych graczy. Potwory w Tokio zostały zaprojektowane przez Richarda Garfielda, osobę znaną wszystkim fanom najpopularniejszej na świecie kolekcjonerskiej grze karcianej TGC, czyli Magic the Gathering. 22 dwie nominacje, liczne nagrody na całym świecie przemawiają za solidną grą, przy której będziemy się świetnie bawić. O co tutaj chodzi? Każdy gracz wybiera swojego potwora, którym będzie dążył do zebrania 20 punktów zwycięstwa. Każdy potwór zaczyna z 10 punktami życia. Do dyspozycji graczy jest sporo różnorodnych kart, za które trzeba (jak to zwykle bywa) zapłacić odpowiednią liczbą energii.Tura gracza składa się na trzy rzuty kośćmi, dzięki którym można zdobyć punkty energię, wyleczyć swojego potwora, zadać obrażenia przeciwnikowi w Tokio oraz zdobyć punkty zwycięstwa. Każdy gracz będący w Tokio atakuje wszystkich pozostałych, a reszta atakuje tylko tego w mieście, jednak po wykonaniu na nim ataku, może on z niego uciec, niejako wpuszczając atakującego do miasta. Trudność jest taka, że w Tokio nie można się leczyć :) Proste, prawda? Ciut mniejsze o standardowego pudełko ma śliską powierzchnię, a po otwarciu znajdziemy plastikową wypraskę, z przegródkami na wszystkie elementy gry. Woreczki strunowe niezwykle mocno się przydają przy kostkach energii i żetonach, które będziemy zagrywać podczas gry. Ogólnie, wszystko wydaje się być przemyślane i opracowane w taki sposób, by wszystkie elementy tkwiły na swoim miejscu. Karty, które kupujemy i zagrywamy są przejrzyste i czytelne. Klimatyczne ilustracje robią swoje i po chwili czujemy się, jakby faktycznie w Japonii walczyły jakieś ogromne stwory i to wcale nie Godzilla, Każda zasada jest dobrze opisana i zrozumiała - nie zdarzyło się nam ani razu, by coś było skomplikowane na tyle, by sięgać do instrukcji. Karty wydają się solidne, dzięki czemu rozegramy nimi sporą liczbę partii, zanim zauważymy jakiekolwiek zarysowania. Kości mają swój urok i nigdzie takich nie znajdziecie. To wszystko składa się na nieuchronną oczywistość - wydając swoje pieniądze na Potwory w Tokio na pewno nie wyrzucicie ich w błoto. A tytułowe potwory? Dbamy o niego jak najlepszego,domowego pupila, chociaż niszczy on miasto w znaczący sposób :) Czterostronicowa instrukcja jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym językiem, dzięki czemu już po paru chwilach możemy zasiąść przy stole by rozegrać pierwszą partię. Moje osobiste odczucia względem Potworów w Tokio? Zyskują przy kolejnych, rozegranych partiach. Za pierwszym i drugim podejściem, wraz z Lubą prawie w ogóle ze sobą nie walczyliśmy, nastawiając się na zdobywanie punktów zwycięstwa - taka taktyka jest szybka i prosta, jednak bardzo nudna i schematyczna. Zabawa zaczyna się wraz z kupnem kolejnych kart, zwłaszcza jeśli wprowadzają ciut negatywnej interakcji między graczami. Zaczyna się kombinowanie, co kupić, kiedy zaatakować, kiedy wejść do miasta - wtedy gra wprost rozkwita i pokazuje swój olbrzymi potencjał. Gra najlepiej sprawdza się w wariancie 3+, kiedy groźba szybkiego odpadnięcia z gry daje o sobie znać, a w Tokio nie zagrzejemy zbyt długo miejsca. Potwory w Tokio są grą szybką, dobrze przemyślaną, a co najważniejsze, jej mechanika jest skonstruowana na tyle dobrze, że na pewno nie będziemy się przy niej nudzić. Istnieje pewna obawa o regrywalność przy partii 50 z kolei, ale wątpię by ktoś grał w nią nałogowo. To gra dla całej rodziny jak i dla grupki znajomych, którzy szukają ciekawej alternatywy na wspólne spotkania. Rozgrywa dostarczy Wam dużo frajdy, pojawi się lekki ukłucie rywalizacji, bo przecież każdy chce być tym najpotężniejszym i najgroźniejszym potworem! Jak już wspomniałem wyżej Potwory w Tokio będą idealnym rozwiązaniem na wspólne, rodzinne święta. Na pewno nie będziecie się nudzić, a każda kolejna rozgrywka pokaże Wam, co robiliście źle i co można by poprawić. Możliwych taktyk jest sporo, jednak rozgrywka zweryfikuje siłę każdej z nich. Czy gra słusznie została ogłoszona Grą Roku 2014? Musicie się o tym przekonać sami, a ja tymczasem pędzę rozegrać kolejną partyjkę :) Za egzemplarz gry serdecznie dziękuję Wydawnictwo Egmont Data wydania 2014 Sugerowana cena detaliczna 119,90 zł (w sklepie Egmontu do kupienia za 99,90) Ocena 5/7](http://1.bp.blogspot.com/-2JZOzqUbZqI/VJBfyZ849-I/AAAAAAAABq8/I7gc_S2FzYE/s1600/CAM00518.jpg)
15 gru 2014
0
Czy jest tutaj ktoś, kto nie lubi Sherlocka?
By Kamil / Posted on 17:14 / 8/10, A. C. Doyle
Nie ma co ukrywać. Sherlock Holmes jest światowym fenomenem, tłumaczonym na wiele języków. Było i jest wiele ekranizacji przygód ekscentrycznego detektywa - jedne są lepsze, inne ciut gorsze. Prawda jest taka, że Sherlock jest w naszej kulturze od 1887 roku, czyli od daty pierwszej książki z jego postacią w roli głównej Studium w szkarłacie. Nie wiem czy wiecie, ale do niedawna nie moglibyście w Polsce kupić kompletnego wydania wszystkich powieści sir Doyla z przygodami jego bohatera. Tak moi Drodzy, zatwardziali fani musieli zgrzytać zębami i czekać aż ktoś ruszy głową i da ludziom coś, na co czekają od dawna. Trzy grubaśne tomy, piękne ilustracje, wszystkie opowiadania autora i radość na twarzach fanów - wydawnictwo Zysk i S-ka wydało Sherlocka!
13 gru 2014
0
Pierwsza odsłona cyklu cieszyła się dużą popularnością. Wywołała pewne kontrowersje, dyskusje, na których mi ogromnie zależało. Wasze komentarze pod wpisem dowiodły słuszności, że nie rozumiemy współczesnych artystów, którymi możemy być my sami. Często jednak do głowy nam by nie przyszło, by szalony pomysł na dzieło zrealizować, bo to głupie, nikt tego by nie kupił.. A tu nagle okaże się, że ludzie robią jeszcze dziwniejsze dzieła, a ludzie zabijają się, by mieć coś takiego w domu. Świat jest dziwny, to prawda. W tym miesiącu może i nie będzie tak kontrowersyjnie, ale na pewno wesoło. Dzisiaj, wraz z Lubą na tapet bierzemy ALKOHOL! :)
Kamil sztukuje #2 Alkohol
By Kamil / Posted on 22:58 /
Pierwsza odsłona cyklu cieszyła się dużą popularnością. Wywołała pewne kontrowersje, dyskusje, na których mi ogromnie zależało. Wasze komentarze pod wpisem dowiodły słuszności, że nie rozumiemy współczesnych artystów, którymi możemy być my sami. Często jednak do głowy nam by nie przyszło, by szalony pomysł na dzieło zrealizować, bo to głupie, nikt tego by nie kupił.. A tu nagle okaże się, że ludzie robią jeszcze dziwniejsze dzieła, a ludzie zabijają się, by mieć coś takiego w domu. Świat jest dziwny, to prawda. W tym miesiącu może i nie będzie tak kontrowersyjnie, ale na pewno wesoło. Dzisiaj, wraz z Lubą na tapet bierzemy ALKOHOL! :)
10 gru 2014
0
Wszyscy wiemy, że na temat Korei Północnej nie wiemy zwyczajnie nic. W Internecie co jakiś czas pojawiają się o absurdalnych informacjach, jakie można usłyszeć na tamtejszym, jedynym kanale telewizyjnym, całkowicie kontrolowanym przez władzę. A to, że Korea wygrała Mistrzostwo Świata w piłce nożnej, pokonując w finale Niemcy 3:0. A to, że Korea właśnie wyprzedziła USA w rankingu najbardziej rozwiniętych państw świata. A to, że Kim Dzong Un wygrał wybory parlamentarne z wynikiem 100% poparcia. Aż dziw, że w dzisiejszym świecie utrzymuje się podobny reżim i opętańcza miłość do ukochanego wodza. Całą genezę tego zjawiska, warunki życia w Korei, co tam się faktycznie dzieje przeczytacie w książce Johna Sweeney'a, na której recenzję zapraszam Was już teraz!
Bardzo dobra książka dla miłośników reportaży
By Kamil / Posted on 18:38 / 8/10, John Sweeney
![](http://1.bp.blogspot.com/-JkryIONRFh4/VIb-fQIuZJI/AAAAAAAABnc/kO7VbVpaCZs/s1600/korea-polnocna-tajna-misja-w-kraju-wielkiego-blefu-b-iext26339693.jpg)
8 gru 2014
0
Gry familijne to idealne rozwiązanie, na długie, zimowe wieczory, zwłaszcza teraz, gdy zbliżają się święta, a my spędzimy te parę dni ze swoimi rodzinami. Obżarstwa nie będzie końca, atmosfera iście świąteczna da się we znaki każdemu. Będziemy mogli trochę odpocząć od dnia codziennego i posiedzieć w domu. Czemu by nie zachęcić członków rodziny do wspólnej gry? Wydawnictwo Egmont proponuje idealne rozwiązanie na takie chwile, bo Mumia. Wyścig w bandażach to bardzo prosta i zarazem emocjonująca gra planszowa, która spodoba się zarówno tym małym jak i tym ciut większym. Zapraszam do lektury recenzji!
Kamil gra #9 Dasz się porwać Mumii?
Subskrybuj:
Posty (Atom)