• Recenzje

    Nie boję się skrytykować beznadziejnej książki, chwalę dobrze napisane. Jestem subiektywny, nie piszę pod publikę.

  • Felietony

    Relacje z wydarzeń, porady dla początkujących i moje własne przemyślenia na temat blogosfery.

  • Gry

    Gry planszowe i karciane traktuję tak samo jak książki. To świetna alternatywa na nudne wieczory, czy spotkania z przyjaciółmi.

  • Sztuka

    Sztuka ciągle pojawia się w moim życiu pod różnymi postaciami. Chcę ją pokazać Wam w subiektywnym świetle, jednocześnie obnażając najdziwniejsze pomysły na dzieło sztuki.

31 mar 2015

0

Podsumowanie marca!


To już? Serio? Tak szybko to leci? Ledwo co świętowaliśmy nadejście nowego roku, ledwo co mój blog skończył roczek, a tu już koniec marca?! Kiedy to zleciało?! Jestem w szoku, być może jak niektórzy z Was, jednak wraz z końcem miesiąca muszę podzielić się z Wami moimi wynikami. Marzec minął bardzo intensywnie, sporo recenzji, dużo innych tekstów i gry planszowe, które zaraz po książkach grają pierwsze skrzypce na tej stronie. Z niecierpliwością czekam na prawdziwą wiosnę, wysokie temperatury i wypady nad Wisłę, by na chwilę zwolnić tempo i poczytać w ciszy i spokoju, przerywanych głosem Lubej i podjadaniem czegoś dobrego. Ach.. rozmarzyłem się. Tak czy inaczej, zapraszam Was na podsumowanie marca!


29 mar 2015

0

Epickie fantasy? Proszę bardzo!


Rodzina to podstawa społeczeństwa dzięki której staje się ono silne i niezależne. Bez rodziny nie byłoby żadnego państwa, nasza cywilizacja nie osiągnęłaby wysokiego poziomu. Bez opieki rodziców nie bylibyśmy ludźmi, którzy teraz jesteśmy. A co, jeśli Twoja rodzina chciałaby Cię zabić? Co jeśli jesteś dziedzicem tronu i w skutek wielkiego podstępu swoich braci i sióstr zostałeś praktycznie wyrzucony z gry o tron? Każdy miłośnik fantastyki powinien znać imię i nazwisko jednego z najlepszych twórców gatunku Rogera Zelaznego - trzykrotnego laureata Nebuli i czterokrotnie nagradzanego nagrodą Hugo, najważniejszym wyróżnieniem literatury fantasy i science-fiction. Jego Kroniki Amberu uważa się za dzieło epokowe i jedno z najważniejszych w świecie gatunku. Miałem okazję czytać dwie pierwsze książki z serii Amberu, jednak dopiero teraz pojawiła się szansa na przeczytanie całej Kroniki. Przedstawiam Państwu Kroniki Amberu, czyli grę o tron, która poprzedziła książkę G.R.R. Martina.   Książę Amberu, prawowity następca tronu budzi się w szpitalu, gdzie jak się dowiaduję miał wypadek samochodowy i cudem uniknął śmierci. Cały czas gdzieś z tyłu głowy podświadomość szepcze mu, że to nie miejsce dla niego, a jego pamięć uległa nie mniejszemu wypadkowi. Corwin musi wydostać się ze szpitala, poznać swoją przeszłość i udowodnić reszcie rodziny, że wypadek samochodowy to mały pikuś w porównaniu do tego, z czym musiał się mierzyć.  Roger Zelazny napisał książkę epokową. Ma już kilkanaście lat, i faktem jest, że nikt już tak nie piszę, jednak z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że Kroniki Amberu to lektura obowiązkowa dla każdego fana fantasy, ale i książka, która jako jedyna na rynku proponuje kompletnie coś innego niż cała reszta publikacji. To co od początku rzuca się w oczy, to niesamowita dbałość o każdy szczegół przedstawianego świata/światów. Dzięki niedługim, lecz treściwym opisom czytelnik z łatwością może wyobrazić sobie poszczególne etapy podróży Corwina, zwłaszcza w przypadku, gdy ten odwiedzi niezliczone krainy, w tym i naszą Ziemię. Nie jest nowością, że autor chce przedstawić swoją koncepcję w sposób jak najbardziej obrazowy, już Tolkien w swoim sześcioksiągu pokazał jak należy to robić, to Zelazny nie ustępuje mu ani na krok - jego język jest niezwykle plastyczny. Amber to kulminacja wspaniałości opisów i od razu da się wyczuć emanującą z płynących zdań epickość i monumentalność.  Postacie to kolejna wielka zaleta Kronik Amberu. Rozbudowane, ludzkie i co najważniejsze: zmienne i dopieszczone w każdym elemencie osobowości. Corwin posiada ponad dziesięcioro rodzeństwa, z których przynajmniej połowa chce jego śmierci. Kroniki Amberu to swoista epopeja, która pokazuje kształtowanie się nowego człowieka. Mimo że nasz główny bohater i narrator zarazem jest znany ze swojej porywczości, stanowczości i bezwzględności to w trakcie swojej długiej wędrówki odkryje w zakamarkach swojej osobowości pewne cechy, o które sam siebie nigdy by nie podejrzewał. To bardzo ważna cecha tej książki - bohaterowie nie są jednostajni i nijacy - oni żyją i otoczenie, w którym się znajdą wpływa na nich w sposób bezpośredni.  Każdy zachwyca się Grą o Tron, w której Martin konsekwentnie prowadzi swoją rozgrywkę i zabija naszych ulubionych bohaterów. Nieświadomi niebezpieczeństwa rozgrywki, stają w szranki by, z niezwykłą częstotliwością tragicznie zginąć. A Zelazny? Tworzy swoją grę, w której liczy się spryt i odpowiednie planowanie. Oczywiście, nie zaszkodzi mieć na skinienie palcem wielotysięcznej armii, jednak nie w tym rzecz. U Martina liczą się powiązania, układy i koneksje, Zelazny uzależnia swoją rozgrywkę od charakterów bohaterów i układów rodzinnych, które grają pierwsze skrzypce. Krew nie leje się strumieniami, nie mamy masowych zgonów ani "tragicznych" wypadków. Gra toczy się bardziej na płaszczyźnie psychicznej, niż fizycznej.  Wiecie co rzuca się najbardziej w oczy? Niesamowity pęd akcji! Takiej dawki wydarzeń, przygód, postaci i krain nie znajdziecie nigdzie indziej. Zelazny konsekwentnie prowadzi swoją fabułę przez kolejne Cienie, a my towarzyszymy Corwinowi w tej szaleńczej podróży. Autor omija wszelkie opisy bitew i potyczek, serio! Jest ich naprawdę sporo, jednak nie poczytacie o nich więcej niż ile jednostek liczyły poszczególne armie, ile trwała bitwa i kto zwyciężył. Pomyślcie, który współczesny autor pominął by taki opis? A ilu napisałoby go w sposób poprawny? Z pewnością niewielu, dlatego takie opisy bardzo często rujnują całą emocjonującą otoczkę towarzyszącą całej akcji. Zelazny się tym nie przejmuje i po prostu daje nam zdawkowe informacje o bitwach. Dokładnie to samo robi z postaciami, które napotyka Corwin. Jest ich niemało, a każda zasługiwałaby na chwilę opisu. Nic z tego! Zelazny nie chce zwalniać swojej akcji, a pomniejsi są traktowani po macoszemu.  Nie twierdzę, że taki zabieg jest zły, co to, to nie! Martwię się jednak o odbiór tej książki przez ciut młodsze pokolenie. Akcja pędzi na łeb na szyję, to fakt, jednak jest to tak duże odstępstwo od reguły, że w rezultacie może być zwyczajnie niezrozumiałe dla początkujących czytelników. Nie każdy lubi szybką akcję, nagromadzenie bohaterów, kolejne wielkie krainy. Osobiście jestem zachwycony takim rozwiązaniem, zwłaszcza, gdy kolejne przygody Corwina - pięć opowiadań zebranych w jeden tom stanowią niezachwianą ciągłość, przez co czyta się je z niezwykłą przyjemnością. Kroniki Amberu to gratka dla fanów gatunku, dla których jest to pozycja obowiązkowa.  Co z resztą? Zachęcam! Poznacie ciut inny sposób pisania, a dzięki Zelaznemu zaliczycie udaną nockę na lekturze przygód Corwina i jego drodze do Amberu. I to niejedną! Kronik Amberu wciągają od pierwszej strony i nie sposób się od nich oderwać. Niezwykła zasługa w tym wspaniałemu językowi autora, który błyszczy od początkowych kart powieści. Bardzo plastyczny i obrazowy sposób pisania uruchomi trybiki wyobraźni nawet najbardziej zatwardziałego racjonalisty, a co więcej - dzięki Zeleznemu będziecie podróżować do nieznanych światów i spotykać postaci, które wydadzą się Wam ludźmi z krwi i kości.  Nie zastanawiajcie się, tylko lećcie zaopatrzyć się w swój egzemplarz Kronik Amberu! Jedyny w swoim rodzaju świat, świetnie skonstruowani bohaterowie, niesamowity język i nietypowy sposób prowadzenia fabuły. Sceptycy mogą powiedzieć, że jest ciut przestarzała i nie odnajdzie posłuchu wśród młodszych czytelników, jednak moim zdaniem jest to jej niezaprzeczalna zaleta! Nie znajdziecie drugiej takiej książki, daję słowo.  Za egzemplarz książki serdecznie dziękujęRodzina to podstawa społeczeństwa dzięki której staje się ono silne i niezależne. Bez rodziny nie byłoby żadnego państwa, nasza cywilizacja nie osiągnęłaby wysokiego poziomu. Bez opieki rodziców nie bylibyśmy ludźmi, którzy teraz jesteśmy. A co, jeśli Twoja rodzina chciałaby Cię zabić? Co jeśli jesteś dziedzicem tronu i w skutek wielkiego podstępu swoich braci i sióstr zostałeś praktycznie wyrzucony z gry o tron? Każdy miłośnik fantastyki powinien znać imię i nazwisko jednego z najlepszych twórców gatunku Rogera Zelaznego - trzykrotnego laureata Nebuli i czterokrotnie nagradzanego nagrodą Hugo, najważniejszym wyróżnieniem literatury fantasy i science-fiction. Jego Kroniki Amberu uważa się za dzieło epokowe i jedno z najważniejszych w świecie gatunku. Miałem okazję czytać dwie pierwsze książki z serii Amberu, jednak dopiero teraz pojawiła się szansa na przeczytanie całej Kroniki. Przedstawiam Państwu Kroniki Amberu, czyli grę o tron, która poprzedziła książkę G.R.R. Martina.

27 mar 2015

0

!Top5 Książek, które ryją banię


Na świecie powstały pewne książki, które nie wiadomo jak traktować. Tak naprawdę nie wiemy czy autor pisząc takiego potworka był w pełni świadomy swoich czynów i wiedział, co dokładnie robi. Co dziwniejsze, im starsza i im bardziej pokręcona książka, tym jest ona droższa. Może to nie powinno dziwić, jednak pewne tytuły, które zaraz przedstawię spowodują, że otworzycie buźki ze zdziwienia. Nie chcę przedstawić Wam tylko okładek, chciałem jak najwierniej przetłumaczyć blurba i oddać Wam sens istnienia takich dzieł. Tak moi Drodzy, nadszedł dwudziesty siódmy dzień miesiąca, więc czas na kolejny ranking !Top5 - tym razem zabieram Was na wycieczkę do literackich odmętów dziwactw i pewnych szaleństw, które mają swoje odzwierciedlenie w papierowych cegiełkach, Zapraszam!


25 mar 2015

0

Chcesz wiedzieć czy jesteś okłamywany?

Pamiętacie może taki serial jak Magia kłamstwa? Zespół dra Lightmana specjalizuje się w ludzkiej mimice i dzięki temu są w stanie określić czy człowiek w danej chwili kłamie czy nie. Serial był sporym sukcesem, a największe zainteresowanie ludzi wzbudziła sama technika odczytywania prawdy lub fałszu. Czy tak można w rzeczywistości? Czy każdy z nas, po krótkim treningu może stać się ekspertem w tej dziedzinie? Książka Anatomia kłamstwa .. wyklucza taką możliwość. Dlaczego? O tym później - najważniejsza kwestia poruszana  wyżej wspomnianej publikacji dotyczy, jak sama nazwa wskazuje genezy kłamstwa, jego rodzajów i sposobach kłamania, podparte i udowodnione autentycznymi przykładami. Jeśli masz nieodparte wrażenie, że ktoś w Twoim otoczeniu Cię okłamuje, obgaduje lub co gorsza zdradza, Anatomia kłamstwa powinna pojawić się w Twojej biblioteczce. 

23 mar 2015

0

Rozmawiając z.. Szymonem Krug, autorem książki"Król Wron"


Dawno nie było żadnego wywiadu, fakt. Spora okazja nadarzyła się, gdy postanowiłem objąć patronatem książkę Szymona Krug Król Wron. Trwa akcja crowfundingowa, która radzi sobie naprawdę dobrze, jednak zawsze trzeba promować książkę, która zasługuje na wydanie. Chodząc po księgarniach zwykle zwracacie uwagę na autora - kim jest, czym się zajmuję w życiu oprócz pisaniem, skąd on się w ogóle wziął? Krug to niezwykle sympatyczny młody człowiek, który postanowił przekuć swoją pasję w coś, co stale będzie obecne w jego życiu zawodowym. Można powiedzieć, że w dobie lawiny debiutantów, którzy są swoistą papką grafomanów, mój dzisiejszy rozmówca to człowiek świadomy swoich niedoskonałości, który nie sili się na medialny szum i skutecznie skrywa swoją tożsamość. Zapraszam Was na bardzo ciekawy wywiad z autorem książki Król Wron!

21 mar 2015

0

Kamil gra #15 Pan tu nie stał! Demoludy


Kto z Was pamięta ogromne kolejki za czasów PRL-u? Zapewne znajdą się takie osoby, jednak ja tych czasów nie znam, urodziłem się ciut później. Nie czuję tego klimatu, nie wiem jak to było stać parę godzin po papier toaletowy czy mięso, nie znam uczucia ogromnej frustracji, gdy już podeszło się do lady, a na półkach hulał wiatr. Żyję w czasach, gdzie wszystko mam dostępne od ręki, a większość rzeczy mogę kupić przez Internet niezbyt się przy tym wysilając. Jednak co powiecie na grę, w której walczycie o towary, zażarcie licytujecie, jedziecie za granicę, by zdobyć parę nowych adidasów czy piękny, wielki, 25 calowy telewizor? Jeśli lubicie takie klimaty czytajcie dalej, Pan tu nie stał! Demoludy na pewno Was zainteresują!

19 mar 2015

0

Kamil pisze #20 Mój drugi, największy skarb. Biblioteczka


Parę dni temu dotarło do mnie, że nigdy nie pokazałem Wam mojej biblioteczki. Może czekałem na odpowiednią porę? Najsensowniejszym wytłumaczeniem byłby fakt, że parę miesięcy nie było ona wcale taka duża i dopiero działalność blogowa pozwoliła mi na systematyczne jej powiększanie. Zawsze marzyłem o ogromnym pomieszczeniu wypełnionym po brzegi mnóstwem książek i uparcie do tego celu dążę. Moglibyście powiedzieć, że dobrze wyszedłem zakładając bloga i mam książki za darmo. Otóż nie, blog to praca jak każda inna, z tym wyjątkiem, że wynagrodzenie otrzymuję właśnie w papierowych cegiełkach. Dzisiaj chciałbym pokazać Wam dwa miejsca - w obu trzymam sporą liczbę książek, przy czym w jednym znajdują się te przeczytane, a w drugim te, które czekają na swoją kolej lub były przeczytane stosunkowo niedawno. Zapraszam!

17 mar 2015

0

Stefan Darda i jego Słoneczna Dolina



Wszyscy wiemy kim byli i co napisali tacy autorzy jak Lovecraft, Poe, King czy niezbyt lubiany przez mnie Koontz. Mistrzowie gatunku, siewcy grozy, mrocznego klimatu, poczucia zagrożenia. Zdobyli miliony fanów na całym świecie swoimi tekstami. Często niedoceniani za życia, jak było w przypadku dwóch pierwszych panów, zyskali niezwykłą popularność po śmierci. Przyznam się szczerze, że nie czytałem zbyt wiele utworów Poe'go czy Lovecrafta - nie kusiła mnie ich proza, nie miałem z nią styczności, dopiero przed kilkoma tygodniami coś drgnęło i o to, czytam w dość nieregularnych odstępach czasu zbiór opowieści H.P. Można by uznać, że w tematyce horroru powstało tyle powieści, że temat jest kompletnie wyczerpany, tak by napisać coś świeżego i niepowtarzalnego. Niezwykle trudnego zadania podjął się Stefan Darda, uchodzący za czołowego pisarza polskiej powieści grozy. Dzięki wydawnictwu Videograf mogłem, w końcu, przekonać się na własnej skórze czy jest się czego bać.   Pracujący w gazecie Adam dostaje paczkę od tajemniczego gościa, w której odnajduje list od przyjaciela, który parę dni temu wyjechał na Lubelszczyznę za namową Krzysztofa Piaseckiego, który miał mu przedstawić niesamowitą historię z tematyki zdarzeń paranormalnych. Witek, bo tak ma na imię nasz główny bohater, pisze do przyjaciela, że może już nie wrócić i przeprasza za brak jakichkolwiek znaków życia przez te parę dni, jednak cała historia okazała się całkiem ciekawa i pochłaniająca. Od tej pory zaczynamy podróż na tajemnicze Roztocze, Czarny Wygon i w końcu na Słoneczną Dolinę.  Na przekór wszystkiemu i wszystkim postanowiłem, że swoją przygodę z twórczością Dardy rozpocznę od Słonecznej Doliny i w tym postanowieniu wytrwałem. Nie czytałem Domu na wyrębach, nie czytałem czwartej części przygód Witka, tak jak zrobili to co poniektórzy. Bardzo cenię sobie chronologię i zależy mi na tym, by wszystko odbywało się w ustalonym porządku - gdybym zaczął od tomu drugiego lub trzeciego, cały cykl byłby dla mnie po prostu niezrozumiały i źle przedstawiony. Już po przeczytaniu tomu pierwszego mogę z ręką na sercu powiedzieć, że dokonałem możliwie najlepszego wyboru i Wam, Ci którzy o twórczości pisarza tylko słyszeli zalecam to samo.  Darda potrafi stworzyć niesamowity klimat realnego zagrożenia. Dawkuje nam poszczególne informacje w niezwykle przemyślany sposób, zmuszając nas niejako do przeczytania jego powieści w ekspresowym tempie. Mi zajęło to dwa dni, i gdyby nie wypadki losowe mógłbym spokojnie skończyć pierwszy tom w parę godzin. Na czym polega ten fenomen? Darda pisze bardzo lekkim i prostym stylem, posługując się nieskomplikowanym językiem. Nie znajdziemy tutaj żadnych specjalistycznych terminów, wszystko jest proste i przejrzyste, tylko sekret Wygonu pozostaje w ukryciu, i to właśnie jest najlepsze w całej powieści.  W dzisiejszych czasach pod słowem horror znajdziemy pełno filmów i książek, w których krew leje się strumieniami, flaki latają, głowy odpadają, gałki oczne się rozpływają, a kości kruszą się jak zapałki. Przecież nie o to w tym chodzi! Spójrzmy na Kinga - facet pisze w sposób przemyślany (no dobra, nie każda jego powieść była pisana w ten sposób) i dawkuje nam napięcie w sposób arcymistrzowski. Tutaj najważniejsi są bohaterowie i tło fabularne w którym się znaleźli i chcąc nie chcąc muszą uczestniczyć w wydarzeniach nakreślonych przez autora. U Dardy wygląda to bardzo podobnie - mamy miłą i wesołą okolicę Roztocza, sielski krajobraz, czas wolniej płynie, idealne miejsce na wypoczynek. Z drugiej strony mamy Witka, który musi zmierzyć się z iście nieprawdopodobną historią, w którą ciężko uwierzyć. Takie umiejscowienie bohatera aż prosi się o ciekawie rozbudowaną analizę psychologiczną postaci.  No i tutaj docieramy do największego zgrzytu w Słonecznej Dolinie. Postacie i ich psychika są niezwykle skąpe i ubogo rozbudowane. W pewnych momentach miałem wrażenie, że czytam o dzieciach, które trafiły do krainy złego uzurpatora, którym zdają się nie przejmować. Tak właśnie było, niekiedy Witek i cała reszta bohaterów zachowywała się jakby nic strasznego się nie działo, a całość historii opowiadanej przez Krzyśka jakby ich nie ruszała. Skąpe przemyślenia, infantylne zachowania, niezbyt dobrze napisane dialogi - wszystko psuje odbiór całej opowieści, przez co nie wydaje się ona taka straszna.  A na początku się bałem. Autentycznie. Zwłaszcza, gdy lekturę zacząłem późnym wieczorem i nic nie było wiadomo, a Czarny Wygon i tajemnicza historia była mi kompletnie niezrozumiała. Świetnie utrzymany klimat swojskiego Lubelszczyzny, która kusi wspaniałymi widokami i niesamowitą atmosferą, daje się we znaki już od początku Słonecznej Doliny i jest to niewątpliwie duża zaleta całej książki. Umiejscowienie wydarzeń książki w takiej okolicy jest dość klasycznym manewrem, jednak czytając taką historię w naszych polskich stronach wywołuję dodatkowy dreszczyk emocji. W takim momencie chciałbym tam mieszkać lub poczytać jakiś horror czy powieść grozy, której akcja rozgrywałaby się Małopolsce.  Później cała otoczka gdzieś znikła i cała historia wydała mi się do tego stopnia nierealna, że ostatnie strony książki przeczytałem z szybko rosnącym zdziwieniem - po raz kolejny główny bohater podejmuje dość dziwaczną decyzję. Boję się o drugi tom, czy będzie równie zaskakujący jak pierwszy, przynajmniej tak jak na początku. Wydaję się, że wszystko zostało już napisane o opowiedziane, jednak Darda nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Widać w jego Słonecznej Dolinie niesamowitą pasję tworzenia i snucia własnej, niczym nie zmąconej opowieści. Taki styl jest dość trudny w odbiorze i nie każdemu przypadnie do gustu - narracja pierwszoosobowa, za którą nie przepadam dała mi w kość na początku, jednak powoli zaczynam się przyzwyczajać do takiego stylu pisania. Innego wyjścia nie mam.  Cóż mogę powiedzieć na zakończenie? Oczekiwałem czegoś bardziej szokującego i strasznego. Przeczytam drugą część, owszem i mam nadzieję, że będzie lepsza od poprzedniczki. Nie mamy w Polsce równie dobrego pisarza powieści grozy i trzeba przyznać Stefanowi Dardzie, że jego twórczość jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Słoneczna Dolina to pierwsza część cyklu Czarny Wygon, która powinna stać się ozdobą biblioteczki każdego fana gatunku, bez względu na to czy znasz na pamięć wszystkie opowiadania Lovecrafta, czy Kinga lub jesteś nowicjuszem - książki Dardy musisz kupić już jutro lub nawet terazWszyscy wiemy kim byli i co napisali tacy autorzy jak Lovecraft, Poe, King czy niezbyt lubiany przez mnie Koontz. Mistrzowie gatunku, siewcy grozy, mrocznego klimatu, poczucia zagrożenia. Zdobyli miliony fanów na całym świecie swoimi tekstami. Często niedoceniani za życia, jak było w przypadku dwóch pierwszych panów, zyskali niezwykłą popularność po śmierci. Przyznam się szczerze, że nie czytałem zbyt wiele utworów Poe'go czy Lovecrafta - nie kusiła mnie ich proza, nie miałem z nią styczności, dopiero przed kilkoma tygodniami coś drgnęło i o to, czytam w dość nieregularnych odstępach czasu zbiór opowieści H.P. Można by uznać, że w tematyce horroru powstało tyle powieści, że temat jest kompletnie wyczerpany, tak by napisać coś świeżego i niepowtarzalnego. Niezwykle trudnego zadania podjął się Stefan Darda, uchodzący za czołowego pisarza polskiej powieści grozy. Dzięki wydawnictwu Videograf mogłem, w końcu, przekonać się na własnej skórze czy jest się czego bać.

15 mar 2015

0

Simon Beckett po raz drugi


Kto nie lubi czytać kryminałów? Znajdą się tacy? Szczerze wątpię. Chyba każdy lubi rozwiązywać skomplikowane zagadki i wczuć się w rolę literackiego detektywa. Dreszczyk emocji, skok adrenaliny, gęsia skórka - mimowolnie nam się to podoba i po odłożeniu jednej, początkowo nierozwiązywalnej historii zabójstwa/kradzieży mamy ochotę na więcej. Śmierć nas fascynuje i każdy z nas chciałbym choć raz w życiu wejść w rolę detektywa badającego poważną i trudną do rozwiązania sprawę. Simon Beckett stał się rozpoznawalnym nazwiskiem po głośnej Chemii śmierci, w której pierwsze skrzypce nie grali poszczególni bohaterowie, ale ich mała miejscowość, która kreowała ich charaktery i reakcje na poszczególne wydarzenia. Powróciłem do prozy Becketta po stosunkowo niedługim czasie. Czy jest równie dobrze? Zapraszam Was do lektury recenzji Szeptów zmarłych.


13 mar 2015

0

Kamil sztukuje #5 Rysunki wykonane po zażyciu narkotyków


Trzynasty dzień marca. Kalendarzowa wiosna coraz bliżej i bliżej, mam nadzieję, że w końcu na stałe zrobi się ciepło. Ostatnio z Lubą szukaliśmy tematu do kolejnej odsłony sztukowania, tak by Was czymś zaskoczyć, ale i wzbudzić różnorakie emocje. Przyznam się, że pomysłów jest naprawdę sporo, jednak nie zawsze nadają się one do realizacji. Nie chcę koncentrować się tylko i wyłącznie na obrazach czy rzeźbach z epok dawnych, ale i okresów tych bliższych współczesności. Nie chcę pisać o sztuce, która ma za zadanie tylko i wyłącznie szokować. Sztuka to także sposób na poruszenie głębokiego problemu, próba spojrzenia na świat oczami osoby chorej lub uzależnionej. Taka sztuka ma prawdziwy sens, i chociaż czasem są to typowe eksperymenty to uświadamiają ludzi w pewnych, często bardzo ważnych kwestiach. Postanowiłem pokazać Wam rysunki, które stworzyli ludzie po zażyciu odpowiednich narkotyków i alkoholu. Być może często zastanawialiście się jak to jest brać coś takiego i jak się wtedy człowiek czuje. Dilerzy i ludzie uzależnieni zapewniają o niezłym polocie i wszechogarniającemu uczuciu szczęścia i zadowolenia. Pamiętajcie, że są narkotyki, która mają wzbudzić agresję i uwolnić zwierzęce instynkty. Jak wyglądają takie prace? Zapraszam do lektury.


11 mar 2015

0

Chciałbyś napisać własną książkę?



Pisanie wydaje się banalnie proste. Ot pisarz zasiada przed komputerem i daje się ponieść magicznej wenie, która prowadzi go przez kolejne etapy powieści. To musi być proste! Otóż nie jest. Zawód pisarza to ciężki kawałek chleba, aby się wybić nie wystarczy niesamowity talent. Ktoś musi Cię docenić, dostrzec w Tobie potencjał, pokazać co zrobiłeś źle i co możesz poprawić. W większych miastach organizowane są warsztaty literackie, które pomagają pisać i pokazują jak pisać - niektórzy wyniosą z tego konkretną naukę, inni tylko długopis i kartkę papieru. Maszyna do pisania Katarzyny Bondy daje nadzieję, że każdy może zostać sławnym pisarzem, wystarczy poświęcić się temu bez reszty i pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Byłem ciekawy tej książki, chciałem dowiedzieć się czegoś nowego, czekałem na mądre rady i ciekawe przemyślenia. Przeliczyłem się.   Nie znam nikogo, kto będą małym brzdącem lub niedojrzałym nastolatkiem chciał napisać swoją własną opowieść. Zabawy z kumplami na podwórku, granie w gry komputerowe, epickie historie - to wszystko kształciło naszą wyobraźnię, która podsuwała nam coraz ciekawsze pomysły na własny, wyimaginowany świat. Nie będę rozdzielał tego pomiędzy facetów i kobiety - oczywistym jest fakt, że myślimy inaczej. Każdy z nas miał w swojej głowie pewien świat, pełen wytworów naszej wyobraźni - czemu więc tego nie przelać na papier? Sytuacja się nasila, gdy czytasz dużo książek lub o nich piszesz. Ostatnio zauważyłem sporych rozmiarów trend, w którym to blogerzy piszą książki/opowiadania. Skoro tyle ich czytamy, to mamy prawo do ich pisania, prawda? Nie do końca.  Bez treningów pisarskich nic nie wskórasz. Nie dasz rady i rzucisz swój projekt w cholerę. Nie możesz działać pod wpływem impulsu i przyjmować napisane tych parę linijek za tekst na wskroś epicki, równy największym pisarzom świata. Nie w tym rzecz. Fabuła musi być przemyślana i dobrze zrozumiana przez jej autora. Myślę, że w tym tkwi sęk pisania - to od autora zależy jak czytelnicy przyjmą jego powieść, jakie recenzje zbierze, do kogo trafi. Nie napiszesz smutnej komedii, tak jak nie napisałbyś wesołego dramatu, prawda? Wszystko sprowadza się do Twojego pomysłu - co ma przedstawić, w jaki sposób pokazać bohaterów, jak poprowadzić fabułę. Jeśli Ty będziesz męczył się z pisaniem, czytelnik będzie męczył się z czytaniem.  Bonda w Maszynie do pisania daje nadzieję. Systematycznie i malutkimi krokami wprowadza nas w świat pisarzy, który jest przerażająco brutalny. Już na początku studzi wielkie idee młodych debiutantów i chwała jej za to, nie każdy jest stworzony do pisania. Autorka stara się pokazać o co chodzi w tym zawodzie, co musisz umieć, aby porwać się na tak niedorzeczny pomysł jak życie z pisania. Daje cenne rady, które pokażą co robiłeś źle, zrozumiesz co poprawić i w jaki sposób zmienić swoje myślenie. Nie myśl, że wszystko co piszesz jest złe, to nie prawda. Twój warsztat jest kiepski.  Chciałbym napisać coś jeszcze pozytywnego o Maszynie do pisania, ale nie mogę. Książka ta ma niezłe wprowadzenie i daje sporo możliwości i cennych uwag dla debiutantów i młodych zapalonych, literackich umysłów. Jednak jeśli czytałeś inne książki o sposobach pisania, brałeś udział w warsztatach literackich, czytasz fora, na których ludzie oceniają prace innych i dają różnorakie wskazówki.. nie znajdziesz w tej publikacji nic nowego, ani tym bardziej pożytecznego. Bonda po prostu opisuje to co każdy, ciut bardziej doinformowany początkujący pisarz potrafi znaleźć w Internecie.   Najbardziej męczył mnie dziwne i przydługie opisy poszczególnych etapów nad pracą - czułem się jakbym był na jakimś spotkaniu motywacyjnym dla idiotów, na którym tłumaczy się jak dziecku jak należy myśleć w sytuacjach stresowych - najważniejsze to nie płakać. Każdy z nas wie, jak ważna jest fabuła dla całej książki, ile wnoszą poszczególni bohaterowie, co robi dobry i wyrazisty opis - Bonda chce nam pokazać jak pisać, ale wychodzi jej to średnio - byłem zanudzony i przerzucałem kolejne kartki, byleby przeczytać coś nowego i pożytecznego. Poza tym istnieje jeszcze jeden zarzut wobec Maszyny do pisania  - pisanie w sposób, jaki autorka proponuje jest nudny i do bólu schematyczny. Dlatego też coraz częściej powieści debiutantów są mieszane z błotem, bo zwyczajnie się nudne. Oczywiście, każdy ma inny pomysł, ale gdyby tak poprowadzić wszystkie książki w jeden sposób, to wierzcie mi, skończyłbym z pisaniem o książkach.  Widać gołym okiem, że Bonda czuje się najlepiej w klimatach powieści obyczajowej lub kryminalnej. Nie mam jej tego za złe. Mam za złe jednak to, że resztę gatunków traktuje po macoszemu - czy to opis pisania fabuły, konstrukcji akcji, tworzenia bohatera - wszystko jest utrzymane w gatunkowych realiach upodobanych przez autorkę, przez co reszta jest traktowana w sposób bardzo ogólnikowy i często łapałem się na tym, że nie chcę czytać Maszyny do pisania - nie pokazywała niczego nowego.  Zaryzykuję stwierdzenie, że Maszyna do pisania powinna być o wiele krótsza. Biorą ją do ręki nie oczekiwałem, że ktoś będzie mi tłumaczył na czym polega zawód pisarza, co to jest talent, co to jest praca, co to jest warsztat, c to jest fabuła, akcja i inne ogólniki, które każdy, kto chce pisać powinien już dawno znać. Zależało mi na faktach opisanych w zwięzły i treściwy sposób, tak by po ich przeczytaniu coś piknęło i musiałbym usiąść przed komputerem. Owszem, coś piknęło i tak, owszem piszę. Ten tekst. Nie twierdzę, że książka Bondy jest zła. Zawiera sporo dobrych rad i uwag dla początkujących, poczytacie o schematach i pewnych wyznacznikach, których trzeba się trzymać, inaczej Wasza powieść będzie źle napisana.  Tak na koniec opowiem Wam krótką historię. Mam kuzyna, który lubi czytać, kocha fantasy i pisze sobie dla siebie, ot tak do szuflady, Zaproponowałem mu Maszynę do pisania, może czegoś się nauczy, wpadnie mu do głowy coś świeżego i zacznie pisać swoją własną książkę, którą będę promował. Odpowiedział mi mniej więcej tak "Po cholerę mam to czytać, skoro w necie mam mnóstwo informacji od ludzi, którzy dzień w dzień czytają cudze teksty? Poza tym, popatrz na listy bestsellerów czy to polskie czy amerykańskie i powiedz mi ilu pisarzy stamtąd ma odpowiednie wykształcenie, a kto jest grafomanem." Nie przedłużając, jeśli jesteś kompletnym, niedoinformowanym amatorem bierz śmiało, Maszyna do pisania czegoś Cię nauczPisanie wydaje się banalnie proste. Ot pisarz zasiada przed komputerem i daje się ponieść magicznej wenie, która prowadzi go przez kolejne etapy powieści. To musi być proste! Otóż nie jest. Zawód pisarza to ciężki kawałek chleba, aby się wybić nie wystarczy niesamowity talent. Ktoś musi Cię docenić, dostrzec w Tobie potencjał, pokazać co zrobiłeś źle i co możesz poprawić. W większych miastach organizowane są warsztaty literackie, które pomagają pisać i pokazują jak pisać - niektórzy wyniosą z tego konkretną naukę, inni tylko długopis i kartkę papieru. Maszyna do pisania Katarzyny Bondy daje nadzieję, że każdy może zostać sławnym pisarzem, wystarczy poświęcić się temu bez reszty i pracować, pracować i jeszcze raz pracować. Byłem ciekawy tej książki, chciałem dowiedzieć się czegoś nowego, czekałem na mądre rady i ciekawe przemyślenia. Przeliczyłem się.

9 mar 2015

0

Czy Londyn kiedyś zniknie z map świata?



  Każde miasto ma swoją unikalną historię. To gdzie żyjemy to wynik długotrwałego, trwającego kilkaset tysięcy lat procesu, który ukształtował nasze miasta. Londyn to największa aglomeracja Europy, jej ulice dzień w dzień przemierza kilkaset tysięcy ludzi, a słynne metro, to kawał historii. Pierwsze w historii, które zrewolucjonizowało transport publiczny i dało początek wynalazkowi, o którym mówiło się, że jest idiotyczny, pozbawiony sensu i po kilku latach upadnie. Peter Ackroyd w swojej poprzedniej książce poświęconej stolicy Anglii opisał jej całą historię, mechanizmy kształtujące kształt i społeczeństwo. Tym razem autor powraca z nową historią - opisuje niezbadane czeluście Londynu, jego mroczne zakamarki, jego podziemia. Coś co wzbudza lęk u wielu ludzi, było miejscem kultu tajemniczych bóstw, było schronieniem dla zbiegów i przestępców. Jaki jest podziemny Londyn? Co ukrywa? Zapraszam Państwa na recenzję książki Londyn podziemny Petera Ackroyda.   Nie umiem pisać recenzji książek naukowych. Nikt mnie tego nie nauczył, nie powiedział na co mam zwrócić uwagę. Nie mogę oceniać stylu i języka, muszę znać naukowe fakty, być niejako znawcą tematu, o którym chcę pisać. Londyn podziemny to książka naukowa, której głównym tematem jest próba przedstawienia zwykłemu czytelnikowi wspaniałej historii Londynu podziemnego w całkowicie nienaukowy sposób. Ackroyd to prawdziwy mistrz takich opowieści i od początkowych stron można wyczuć niezwykła pasję pisania, zachęcając nas niejako do wspólnej podróży.   O Londynie słyszymy już na lekcjach historii, jako tam sięgało Cesarstwo Rzymskie, osiągając swoją największą potęgę. Stolica Anglii to nie tylko metro, Tower i Big Ben. To setki lat historii, prób zbadania jego przeszłości, zbudowania podziemnej aglomeracji, która ułatwiłaby jego mieszkańcom życie. Londyn podziemny to kawałek dobrej historii, która pokaże, że ludzie od dawna obawiali się tuneli i kanałów, a jednocześnie czuli nieodpartą chęć zbadania jej, pokazania innym że tam też istnieje normalne życie.  Ackroyd zabiera nas w tajemniczą i mroczną podróż. Pokazuje, że podziemia Londynu to nie tylko kanały. To dawne miejsca  kultu, licznych samobójstw. podziemnych rzek, wielkich grup ogromnych szczurów, miejsca ucieczek zabójców i przestępców. Podziemia od dawna budziły lęk, do tej pory czuję nieodparty niepokój schodząc czy to do piwnicy czy do ciemnych podziemnych pomieszczeń. Ludzkość od zawsze się ich bała i Ackroyd wspaniale opisuje poszczególne etapy poznawania podziemi - od przeogromnego lęku, po cząstkową akceptację, aż po śmiałe próby przeniesienia życia do mrocznych tuneli.  No własnie. Do tej pory nie słyszałem nic, a nic by ktoś kiedykolwiek próbował zbudować wielki tunel pod stolicą kraju i urządzać tam eleganckie wieczorki dla bogatszych mieszkańców czy też organizować wycieczki dla spragnionej wrażeń gawiedzi. Owszem, dotarły do mnie historyczne przekazy, które mówiły o próbach wydrążenia ogromnego tunelu pod Tamizą. Naszym przodkom trzeba przyznać jedno - mieli sporo odwagi, ale i ich pomysły były co najmniej kontrowersyjne.   Londyn podziemny oferuje naprawdę sporo i każdy znajdzie tutaj kawałek historii, który go zafascynuje. Mnie najbardziej zachwyciło życie podziemne i próby jego oswojenia - perypetie, a raczej ciężkie i niebezpieczne życie pracowników, którzy drążyli poszczególne tunele - ich choroby, uczulenia, urazy, a nawet śmierć. Wszystko jest tutaj fachowo i przejrzyście napisane. Bez cienia emocji. Najmniej przypadł mi do gustu rozdział o podziemnych rzekach, który jest ciut przydługi i nie wnosi do całej historii zbyt wiele.  To co mnie naprawdę zaskoczyło, ale i ucieszyło to sposób w jaki wydawnictwo Zysk i S-ka wydało Londyn podziemny. Twarda oprawa, zielona, pasująca do całej książki wyklejka, gruby papier - to wszystko powoduje, że już na starcie uświadamiamy sobie, że mamy do czynienia z ważną historią, ale i pracą wielu ludzi, by taka publikacja się ukazała. Jedno zastrzeżenie można mieć do układu ilustracji - w większości wypadków można było inaczej je rozmieścić. Zamiast małej, pionowej ilustracji położonej w górnej części strony, można było odwrócić jej orientację i dać czytelnikowi dużą, piękną i szczegółową ilustrację, która umiliłaby całą lekturę.   Nie potrafię ocenić tej książki. Nie chcę tego robić. Nie jestem dostatecznie kompetentny, nie mam odpowiedniej wiedzy ani kwalifikacji. Londyn podziemny to publikacja, która spodoba się wszystkim miłośnikom Londynu, jego długiej historii oraz społeczeństwa, które w pewnym momencie zdało sobie sprawę, że podziemia nie są takie straszne. Jeśli lubicie dobrze napisane i opracowane historie, które nie omawiają setki razy powtarzanego tematu i chcielibyście dowiedzieć się kiedy powstało pierwsze metro na świecie, ile miało stacji, kto mógł nim jeździć, co zrobiono z nim podczas II Wojny Światowej, co odkryto w wykopaliskach archeologicznych na obrzeżach miasta - bierzcie w ciemno. Ackroyd pisze w sposób niezwykle przystępny, ale i profesjonalny, dzięki czemu cała lektura to czysta przyjemnośKażde miasto ma swoją unikalną historię. To gdzie żyjemy to wynik długotrwałego, trwającego kilkaset tysięcy lat procesu, który ukształtował nasze miasta. Londyn to największa aglomeracja Europy, jej ulice dzień w dzień przemierza kilkaset tysięcy ludzi, a słynne metro, to kawał historii. Pierwsze w historii, które zrewolucjonizowało transport publiczny i dało początek wynalazkowi, o którym mówiło się, że jest idiotyczny, pozbawiony sensu i po kilku latach upadnie. Peter Ackroyd w swojej poprzedniej książce poświęconej stolicy Anglii opisał jej całą historię, mechanizmy kształtujące kształt i społeczeństwo. Tym razem autor powraca z nową historią - opisuje niezbadane czeluście Londynu, jego mroczne zakamarki, jego podziemia. Coś co wzbudza lęk u wielu ludzi, było miejscem kultu tajemniczych bóstw, było schronieniem dla zbiegów i przestępców. Jaki jest podziemny Londyn? Co ukrywa? Zapraszam Państwa na recenzję książki Londyn podziemny Petera Ackroyda.



7 mar 2015

0

Pierwsze urodziny bloga! + KONKURS!



Na początku był pomysł. Czytałem bardzo dużo książek, jednak zawsze miałem nieodpartą chęć napisania swojej opinii. Coś mi się podobało, coś zgrzytało, coś zachwycało, chciałem pisać o tym, jak autor prowadzi akcję, jak skonstruował swoich bohaterów. Pisanie na LubimyCzytać nie wystarczało, miałem sporo wolnego czasu, nie wiedziałem jak go spożytkować. Trafiłem na trzy blogi. Jakie? O tym później. Zacząłem czytać posty, porównywałem sposoby pisania recenzji, widziałem ruch na stronie, wejścia, komentarze. Nagle mnie olśniło. Dlaczego by nie zrobić bloga innego niż wszystkie? Dlaczego by nie pisać ciut inaczej? Dlaczego by nie ustawić beznadziejne w odbiorze czarne tło? Mój blog był malutkim eksperymentem, któremu dawałem góra miesiąc. Przyznam się, że zależało mi na jak największej ilości wejść na stronę, na Waszych komentarzach. Niektórzy tkwią w okolicach 2000 wejść w ciągu pół roku, jednak ja miałem kompletnie inny plan. 7 marca 2014 powstał mój blog. Dzisiaj obchodzi swoje pierwsze urodziny :)

6 mar 2015

0

Kamil gra #14 Duuuszki w kąpieli! Świetna gra imprezowa!


Większość społeczeństwa na hasło gry planszowe myśli Monopoly, Chińczyk, karty, Scrabble. Ci bardziej obeznani w temacie mają swoje ulubione gry, którym poświęcają najwięcej uwagi, zapominając o tych lżejszych i mniej wymagających. Na szczęście w Polsce gry planszowe powoli wychodzą z cienia i wkraczają na salony. Coraz więcej ludzi dostrzega ich popularność, potencjał, coraz większa ich ilość chce poznać świat gier od podszewki. Jest tylko jedno niebezpieczeństwo - bardzo łatwo jest się uniezależnić. Gry to nałóg, ale bardzo zdrowy. W końcu to odstępstwo od książek, seriali, filmów i całej tej elektroniki, która wypełnia większą część naszego dnia. Gry planszowe to nie tylko pionki i karty. To także świetna zabawa, w dużym gronie - mamy mnóstwo propozycji gier imprezowych, jednak dzisiaj chciałbym Wam opowiedzieć o kontynuacji prawdziwego hitu Duuuszki! Przedstawiam Państwu Duuuszki w kąpieli!    Zawartość pudełka mogłaby się wydawać uboga - 5 przedmiotów i 60 kart. Tyle. Biały duch, szara wanna, czerwony ręcznik, niebieska szczotka i zielona żaba. Takie postacie możemy podziwiać na kartach, jednak w różnych kolorach i konfiguracjach. Drewniane elementy są wykonane w prosty i przystępny sposób, jednocześnie z wielką dbałością o jakość wykonania. Myślę, że spodobałyby się zwłaszcza dzieciakom, które na takie szczegóły po prostu zwracają uwagę. Karty są ciut za cienkie, czego wynikiem może być szybkie ich niszczenie i wyginanie - zwłaszcza gdy dowiecie się o co w tej grze chodzi.Większość społeczeństwa na hasło gry planszowe myśli Monopoly, Chińczyk, karty, Scrabble. Ci bardziej obeznani w temacie mają swoje ulubione gry, którym poświęcają najwięcej uwagi, zapominając o tych lżejszych i mniej wymagających. Na szczęście w Polsce gry planszowe powoli wychodzą z cienia i wkraczają na salony. Coraz więcej ludzi dostrzega ich popularność, potencjał, coraz większa ich ilość chce poznać świat gier od podszewki. Jest tylko jedno niebezpieczeństwo - bardzo łatwo jest się uniezależnić. Gry to nałóg, ale bardzo zdrowy. W końcu to odstępstwo od książek, seriali, filmów i całej tej elektroniki, która wypełnia większą część naszego dnia. Gry planszowe to nie tylko pionki i karty. To także świetna zabawa, w dużym gronie - mamy mnóstwo propozycji gier imprezowych, jednak dzisiaj chciałbym Wam opowiedzieć o kontynuacji prawdziwego hitu Duuuszki! Przedstawiam Państwu Duuuszki w kąpieli! 


4 mar 2015

0

Jestem idiotą

Kto z Was lubi czytać poezję? Zapewne nie jest to oszałamiająca liczba. Często jej nie rozumiemy, źle interpretujemy, bierzemy za prawdę to, co powiedzą nam w szkole. Kiedyś było głośno o sposobie interpretowania i pisania o poezji, gdy Szymborska napisała analizę swojego wiersza na maturze i dostała 60%. Nie zawsze poezja jest odbierana we właściwy sposób. Często jest trudna i pogmatwana. Czasy wielkich, polskich wieszczów się skończyły, w dzisiejszych czasach nie mamy równie sławnych poetów. Ja też nie czytam poezji, bo jej nie rozumiem. Maszynopis z Kawonu miał być powieścią poetycką, która wskaże mi właściwą drogę i odpowie na najważniejsze pytania. Miało być inspirująco z lekkim tchnieniem doniosłości. Nie było.

2 mar 2015

0

Mój pierwszy książkowy patronat! Recenzja książki "Król Wron" Szymona Kruga


Każdy z nas chce widzieć efekty swojej pracy. Każdy z nas lubi być chwalony, doceniany i rozpoznawalny. Kilka tygodni temu napisała do mnie Pani Beata z nietypową prośbą. Przesłała mi książkę, której nie ma, która jest w fazie roboczej i poprosiła bym zdecydował, czy chciałbym objąć patronatem dzieło Szymona Kruga. Wiecie, że w dobie self-publishingu niewiele jest powieści, które trafiają w moje gusta czytelnicze, dlatego niewiele jest książek, które z tego zjawiska czytam. Pani Beata wytłumaczyła, że wraz z przyjaciółmi chcą założyć wydawnictwo, które wyda książkę Kruga. Nie jest to jednak takie proste i tanie, stąd 1 marca ruszyła akcja crowfundingowa, mająca na celu pomóc wydać książkę w formie papierowej, wraz z niesamowitymi rysunkami Iwo Widulińskiego. Przedstawiam Państwu Króla Wron autorstwa Szymona Kruga.