8 lis 2014

0

Jak się ma twój ból?


Znacie film pod tytułem Leon Zawodowiec? Ba, pewnie, że słyszeliście. Ale czy zastanawialiście się o czym tak naprawdę jest ta produkcja? Mamy płatnego morderce, który jak każdy morderca jest bezwzględny, okrutny i nie zawaha się przed niczym. Ale co będzie gdy się zestarzeje? Co się z nim stanie, gdy nie będzie nikomu potrzebny? Książkę Garniera Jak się ma twój ból? odkryłem na Targach Książki w Krakowie, a która była mi niezwykle mocno polecana przez osoby, które miały jej lekturę za sobą. Za każdym razem słyszałem, że to bardzo podobna historia jak wspomnianego wyżej Leona. Napaliłem się ogromnie, chciałem przeczytać ją, gdy tylko skończę Chłopców 3 Ćwieka. Wiecie co? Już nigdy Wam nie zaufam.    Cóż mogę Wam opowiedzieć o fabule tej książki? Mamy tutaj podstarzałego tępiciela szkodników - Simona, który nie widzi nic poza swoją pracą. Ma swoje nawyki, bez których jego praca nie ma sensu, celebruje najważniejsze momenty z niezwykłą pieczołowitością, a jednocześnie ma świadomość zbliżającego się końca. Otrzymuje kolejne zlecenie i postanawia, że to będzie jego ostatnim. Przypadkowo trafia na Bernarda - dziecko w ciele mężczyzny, niezwykle naiwnego i idiotycznego mężczyzny, to warto podkreślić. Niektóre jego wybory były pozbawione sensu, idyllicznie naiwne i spontaniczne - trzeba mu przyznać, że może nieźle zirytować czytelnika swoją postawą, jednak z drugiej strony każdy by się z nim zaprzyjaźnił.  W Jak się ma twój ból? znajdują się dwa elementy, które już na starcie stanowczo obniżają ocenę książki. Pierwszy z nich, widoczny już od pierwszych stron - zakończenie historii mamy na samym początku. Może myślę prostolinijnie, i niektórzy mogą argumentować, że to wcale nie musiał być koniec, że to alternatywna historia, która mogła (tylko mogła) się wydarzyć. Ja jednak jestem prostym czytelnikiem, przyzwyczajonym do zagadek i napięcia, a to zostało mi zabrane już na początku, przez co nie miałem dobrych myśli co do mojej przyjaźni z tą książką. No jak można umieszczać rozwiązanie historii na samym początku? No jak?! Przecież to zabiera całą przyjemność czytania! Owszem, znajdą się tacy, którzy powiedzą, że uwielbiają taki zabieg, bo mogą czytać w spokoju (!), wyłapywać poszczególne smaczki, a całe to napięcie, gdy nie znają rozwiązania zagadki tylko przeszkadza w czytaniu (!!!). Co ja Was proszę? Takich czytelników po prostu nie rozumiem.  Druga rzecz - otwarte zakończenie. Nie to z początku, tylko to z końca. Gdyby to z początku było na końcu..! Ah! Byłoby wspaniale, a moje odczucia co do powieści różniły się od dzisiejszych. Jest jednak inaczej i nie ma się co oszukiwać - nie lubię czegoś takiego. Dałem już temu wyraz podczas recenzji książki Sary Lotz - Troje, którą możecie przeczytać TUTAJ. Powiem to co przed chwilą, jestem prostym, zwykłym, szarym czytelnikiem, z małymi wymaganiami, które muszą być spełnione, żeby dana historia mi się spodobała. Autor musi mnie prowadzić przez jego świat, powinien wszystko, po kolei tłumaczyć, jednak nie do końca, tak by jego czytelnik mógł sobie dopowiedzieć pewne rzeczy, przemyśleć.. No ale tutaj mamy tego lekki przesyt. Po prostu.  Jak już wspomniałem Bernard jest naiwniakiem, który wierzy w śmieszne stereotypy i przekonania, które doprowadzą go do dziwnych sytuacji. Wydaje się być nieprzystosowany do życia, jednak to on z całej historii wyniesie najwięcej i zdobędzie ogromne doświadczenie. Taka mała przemiana bohatera, który okazuje się być kimś innym niż na początku, bo tak naprawdę sam nie wiedział kim jest. Pascal Garnier umiejętnie konstruuje swoją opowieść i daje wyraz swojemu kunsztowi pisarskiemu wymyślając przeróżne metafory, porównania od których aż bije czasem pastisz, a cała historia traci swoją magię. Nie jest to może aż tak rażące, jednak mi dało się w kość i często pomijałem takie przemyślenia.  Po skończonej lekturze sam nie wiedziałem co myśleć. Miałem dostać w swoje ręce genialną opowieść, coś na miarę Leona Zawodowca, a dostałem lekko odgrzany kotlet, który na dodatek zaraz wystygnie. Mamy tutaj poruszane bardzo ważne tematy - starość, akceptacja siebie, śmierć, miłość, zrozumienie i inne wartości, o których może pisać każdy. Garnier pisze w bardzo specyficzny sposób, od którego ciężko się oderwać, i to jest główny powód, dlaczego Jak się ma twój ból? czyta się tak szybko. Ogólna historia kompletnie do mnie nie trafiła, a przemyślenia bohaterów i ich postępowanie tylko nagromadziło mnożące się pytania, na które nie dostałem odpowiedzi, a sam jestem zbyt skonfundowany by na nie odpowiedzieć.   Na sam koniec zostawiłem to co mnie urzekło. Okładka bije na głowę wszystkie inne jakie widziałem w tym roku. Prosta i zwykła można by rzec, jednak jest w niej pewien urok i właśnie w tej prostocie, pierwszej lepszej tapecie tkwi szczegół. Pięknie wydana, z ładną okładką.. no czego chcieć więcej? Odkąd jestem z Lubą i tworzymy związek, zaraża mnie ona swoją miłością do języka francuskiego, jego namiętności i czułości, a także do pięknych, francuskich pejzaży, ogólnej atmosfery Paryża, jednak skupiając się na małomiasteczkowych społecznościach, ich spokojnemu życiu, rozległych winnicach skąpanych w blasku słońca, bagietkach, krułasantach i świetnej kuchni. Garnier genialnie opisuje małe miasteczko ze swoimi, dziwnymi mieszkańcami, którzy znają się wzajemnie, żyją i współpracują. Można na własnej skórze poczuć tą wspaniałą atmosferę, zobaczyć widoki, słuchać szumu morza i poczuć smak wina, szampana i klasycznych, francuskich dań. To były naprawdę przepiękne opisy, w których można się zakochać i tak naprawdę to według mnie najmocniejszy punkt tej książki. Reszty po prostu nie zrozumiałem.  Jeśli więc lubisz francuskie klimaty, nie straszne Ci trudne tematy, lubujesz się w psychicznych, ale i fizycznych problemach ludzi bierz w ciemno, na pewno Ci się spodoba. Nie oczekuj jednak żadnej zagadki, bo takowej nie ma. Garnier w swojej książce Jak się ma twój ból? opisuje świat z perspektywy trojga bohaterów, z kompletnie innych środowisk. Mają oni inne historie do opowiedzenia, jedni będą się nimi dzielić i obnażać przed czytelnikiem, inni natomiast zachowają swoją prywatność dla siebie i do końca będą o nią walczyć. Zapewniam Cię jednak, że po skończonej lekturze będziesz miał niezły mętlik w głowie i radzę Ci chwilę odpocząć od czegokolwiek i zastanowić się.. Jak się ma Twój ból?   Wydawnictwo Claroscuro  Data wydania 24 stycznia 2014  Liczba stron 176  Ocena 5/10
Znacie film pod tytułem Leon Zawodowiec? Ba, pewnie, że znacie. Ale czy zastanawialiście się kiedyś o czym tak naprawdę jest ta produkcja? Mamy płatnego mordercę, który jak każdy morderca jest bezwzględny, okrutny i nie zawaha się przed niczym. Ale co będzie gdy się zestarzeje? Co się z nim stanie, gdy nie będzie nikomu potrzebny? Pytania niewygodne i można je uznać za gdybanie, ale to właśnie dzięki nim dostrzegamy drugie dno. Książkę Garniera Jak się ma twój ból? odkryłem na Targach Książki w Krakowie, a która była mi niezwykle mocno polecana przez osoby, które miały jej lekturę za sobą. Za każdym razem słyszałem, że to bardzo podobna historia jak wspomnianego wyżej Leona. Napaliłem się ogromnie, chciałem ją przeczytać, gdy tylko skończę Chłopców 3 Ćwieka. Wiecie co? Już nigdy Wam nie zaufam.



Cóż mogę Wam opowiedzieć o fabule tej książki? Mamy tutaj podstarzałego tępiciela szkodników - Simona, który nie widzi nic poza swoją pracą. Ma swoje nawyki, bez których jego praca nie ma sensu, celebruje najważniejsze momenty z niezwykłą pieczołowitością, a jednocześnie ma świadomość zbliżającego się końca. Otrzymuje kolejne zlecenie i postanawia, że to będzie jego ostatnim. Przypadkowo trafia na Bernarda - dziecko w ciele mężczyzny, niezwykle naiwnego i idiotycznego mężczyzny, to warto podkreślić. Niektóre jego wybory były pozbawione sensu, idyllicznie naiwne i spontaniczne - trzeba mu przyznać, że może nieźle zirytować czytelnika swoją postawą, jednak z drugiej strony każdy by się z nim zaprzyjaźnił.

W Jak się ma twój ból? znajdują się dwa elementy, które już na starcie stanowczo obniżają ocenę książki. Pierwszy z nich, widoczny już od pierwszych stron - zakończenie historii mamy na samym początku. Może myślę prostolinijnie, i niektórzy mogą argumentować, że to wcale nie musiał być koniec, że to alternatywna historia, która mogła (tylko mogła) się wydarzyć. Ja jednak jestem prostym czytelnikiem, przyzwyczajonym do zagadek i napięcia, a to zostało mi zabrane już na początku, przez co nie miałem dobrych myśli co do mojej przyjaźni z tą książką. No jak można umieszczać rozwiązanie historii na samym początku? No jak?! Przecież to zabiera całą przyjemność czytania! Owszem, znajdą się tacy, którzy powiedzą, że uwielbiają taki zabieg, bo mogą czytać w spokoju (!), wyłapywać poszczególne smaczki, a całe to napięcie, gdy nie znają rozwiązania zagadki tylko przeszkadza w czytaniu (!!!). Co ja Was proszę? Takich czytelników po prostu nie rozumiem.

Druga rzecz - otwarte zakończenie. Nie to z początku, tylko to z końca. Gdyby to z początku było na końcu..! Ah! Byłoby wspaniale, a moje odczucia co do powieści różniły się od dzisiejszych. Jest jednak inaczej i nie ma się co oszukiwać - nie lubię czegoś takiego. Dałem już temu wyraz podczas recenzji książki Sary Lotz - Troje, którą możecie przeczytać TUTAJ. Powiem to co przed chwilą, jestem prostym, zwykłym, szarym czytelnikiem, z małymi wymaganiami, które muszą być spełnione, żeby dana historia mi się spodobała. Autor musi mnie prowadzić przez jego świat, powinien wszystko, po kolei tłumaczyć, jednak nie do końca, tak by jego czytelnik mógł sobie dopowiedzieć pewne rzeczy, przemyśleć.. No ale tutaj mamy tego lekki przesyt. Po prostu.

Jak już wspomniałem Bernard jest naiwniakiem, który wierzy w śmieszne stereotypy i przekonania, które doprowadzą go do dziwnych sytuacji. Wydaje się być nieprzystosowany do życia, jednak to on z całej historii wyniesie najwięcej i zdobędzie ogromne doświadczenie. Taka mała przemiana bohatera, który okazuje się być kimś innym niż na początku, bo tak naprawdę sam nie wiedział kim jest. Pascal Garnier umiejętnie konstruuje swoją opowieść i daje wyraz swojemu kunsztowi pisarskiemu wymyślając przeróżne metafory, porównania od których aż bije czasem pastisz, a cała historia traci swoją magię. Nie jest to może aż tak rażące, jednak mi dało się w kość i często pomijałem takie przemyślenia.

Po skończonej lekturze sam nie wiedziałem co myśleć. Miałem dostać w swoje ręce genialną opowieść, coś na miarę Leona Zawodowca, a dostałem lekko odgrzany kotlet, który na dodatek zaraz wystygnie. Mamy tutaj poruszane bardzo ważne tematy - starość, akceptacja siebie, śmierć, miłość, zrozumienie i inne wartości, o których może pisać każdy. Garnier pisze w bardzo specyficzny sposób, od którego ciężko się oderwać, i to jest główny powód, dlaczego Jak się ma twój ból? czyta się tak szybko. Ogólna historia kompletnie do mnie nie trafiła, a przemyślenia bohaterów i ich postępowanie tylko nagromadziło mnożące się pytania, na które nie dostałem odpowiedzi, a sam jestem zbyt skonfundowany by na nie odpowiedzieć. 

Na sam koniec zostawiłem to co mnie urzekło. Okładka bije na głowę wszystkie inne jakie widziałem w tym roku. Prosta i zwykła można by rzec, jednak jest w niej pewien urok i właśnie w tej prostocie, pierwszej lepszej tapecie tkwi szczegół. Pięknie wydana, z ładną okładką.. no czego chcieć więcej? Odkąd jestem z Lubą i tworzymy związek, zaraża mnie ona swoją miłością do języka francuskiego, jego namiętności i czułości, a także do pięknych, francuskich pejzaży, ogólnej atmosfery Paryża, jednak skupiając się na małomiasteczkowych społecznościach, ich spokojnemu życiu, rozległych winnicach skąpanych w blasku słońca, bagietkach, krułasantach i świetnej kuchni. Garnier genialnie opisuje małe miasteczko ze swoimi, dziwnymi mieszkańcami, którzy znają się wzajemnie, żyją i współpracują. Można na własnej skórze poczuć tą wspaniałą atmosferę, zobaczyć widoki, słuchać szumu morza i poczuć smak wina, szampana i klasycznych, francuskich dań. To były naprawdę przepiękne opisy, w których można się zakochać i tak naprawdę to według mnie najmocniejszy punkt tej książki. Reszty po prostu nie zrozumiałem.

Jeśli więc lubisz francuskie klimaty, nie straszne Ci trudne tematy, lubujesz się w psychicznych, ale i fizycznych problemach ludzi bierz w ciemno, na pewno Ci się spodoba. Nie oczekuj jednak żadnej zagadki, bo takowej nie ma. Garnier w swojej książce Jak się ma twój ból? opisuje świat z perspektywy trojga bohaterów, z kompletnie innych środowisk. Mają oni inne historie do opowiedzenia, jedni będą się nimi dzielić i obnażać przed czytelnikiem, inni natomiast zachowają swoją prywatność dla siebie i do końca będą o nią walczyć. Zapewniam Cię jednak, że po skończonej lekturze będziesz miał niezły mętlik w głowie i radzę Ci chwilę odpocząć od czegokolwiek i zastanowić się.. Jak się ma Twój ból?



Wydawnictwo
Claroscuro

Data wydania
24 stycznia 2014

Liczba stron
176

Ocena
5/10



Wiecie, że Leon Zawodowiec ma już 20 lat?! Natalie Portman, która wcieliła się w rolę Matyldy miała wówczas 13 lat, a Gary Oldman 36? Jak ten czas szybko leci :D

0 komentarze:

Prześlij komentarz