25 lis 2014

0

Kamil gra #8 Apacze i Komancze. Zostań władcą prerii!


Czy to na lekcjach historii czy różnorakich westernach stykamy się z Indianami i ich krwawą i smutną historią. Żyjący w zgodzie z naturą, z niesamowitym szacunkiem podchodzili do natury i jej darów. Ich rytuały przeszły do legendy. Dzieciaki na balach przebierańców często noszą (zwłaszcza przedstawiciele płci brzydkiej) indiańskie stroje, kołczany, pióropusze i wydają przy tym dziwaczne okrzyki, podkreślając to wszystko tańcem wokół wyimaginowanego ogniska. Gra planszowa Apacze i Komancze pozwala nam wcielić się w rolę przywódcy małej grupy Indian, którzy pragną rozwijać swój obóz w małą społeczność, z dala od problemów i ludzi Wschodu. Apacze i Komancze to gra strategiczna, która wymaga od nas skupienia, przewidywania i dobrej organizacji. Jak wygląda mechanika gry? Zapraszam do lektury.  Jesteś indiańskim wodzem, który walczy o dominacje na prerii. Twoim głównym zadaniem jest zdobywanie zasobów, budowa tipi oraz czółen, które pozwolą Ci zdobyć przewagę nad przeciwnikami. Wygrasz tylko i wyłącznie swojej strategii, która pozwoli Ci zgromadzić najwięcej zwierząt na Twoich terenach. Jednak żeby je zdobyć potrzebujesz ludzi - swoich Indian, którzy wybudują tipi i czółna, czym zaznaczysz, do których terenów rościsz sobie prawa.  Ilustracja na okładce zachęca i pobudza wyobraźnię o epickich walkach o terytorium i niesamowitej przygodzie jaką przeżyjemy. W środku zastajemy kafelki (bardzo popularna w ostatnich czasach forma gier, będąca zaświadczeniem o różnorakich typach rozgrywki) na których znajdują się trzy obszary - góry, w których znajdziemy indyki, prerie z bizonami i rzeki z pstrągami. Indian imitują kolorowe sześciany, które niezbyt wiernie oddają ich wygląd. Mamy oczywiście tabliczki z tipi i czółnami, które są i nie wzbudzają większych emocji. Najważniejsza jest plansza na której będziesz zaznaczał swoje akcje - takich w ciągu Twojej rundy możesz zrobić 4 na 6 możliwych, przy czym obowiązkowym jest wprowadzenie nowej tabliczki do gry.   Przedzierając się przez kolejne zdania instrukcji można się lekko pogubić w nadmiarze możliwości i ogólnych zasad, dlatego przyjęliśmy znaną wszystkim zasadę wyjdzie w grze. Jak się później okazało rozgrywka nie jest trudna, tylko trzeba w nią wsiąknąć i podejść z odpowiednim nastawieniem, Nie będziesz walczył z innymi graczami, chyba że o zasoby, przy czym każdy coś tam dostanie, nawet jeśli jesteś czwarty w kolejce. Oczywiście, każdy powinien dążyć do rozbudowy swoich tipi i czółen, jednak najważniejszą akcją w grze jest wprowadzanie Indian. Tylko dzięki nim zyskujesz przewagę i dlatego musisz bardzo rozsądnie wybrać ich ilość. Tutaj nie chodzi tylko o budowę i zdobywanie terenu, ale o wyprzedanie przeciwnika, kombinowanie w taki sposób by ten zdobył jak najmniej surowców.  A tych ubywa z każdą turą - na głównej tabliczce widnieją wszystkie koszta związane z ruchem, kupowaniem tipi, Indian oraz czółen. Wszystko ma swoją cenę i musisz wykazać się iście ekonomiczną precyzją w doborze mieszkańców jak i zasięgu terytorialnym. W Apaczach i Komanczach żadne ze zwierząt nie jest priorytetem, najlepszym wyjściem jest mieć wszystkich po trochu, by w ostatecznym rozrachunku zostawić daleko w tyle swoich przeciwników. Jak już wspomniałem nie ma tutaj żadnych potyczek między graczami, więc gra przypomina trochę grę typu area control, w której musisz skupić się na kontrolowaniu terenu.   Gra kończy się wraz z ostatnią tabliczką, przy czym jej długość zależy od graczy, którzy uczestniczą w rozgrywce. W dwuosobowej grze bawiliśmy się około 35 minut, jednak trzeba podkreślić, że z początku musieliśmy zrozumieć poszczególne zasady, które wkrótce stały się bardzo proste. Tutaj pojawia się pytanie czy informacja na pudełku, mówiąca, że gra jest przeznaczona dla osób od 10 roku życia jest prawdziwa. Skłaniałbym się ku opcji, że lepiej podwyższyć ten wiek przynajmniej do 15, bo Apacze i Komancze to gra, w której liczy się strategiczne myślenie, obranie jakiejś taktyki, a grubsza możemy przyjąć, że młodszym dzieciakom zależy na rozrywce i ubijaniu przeciwników :)  Technicznie rzec biorąc, gra jest wydana solidnie - kafelki, tabliczki z tipi oraz czółnami, kolorowe bloczki - wszystkie te elementy wydają się trwałe, które będą nam służyć długi czas. Ilustracje są ładne, a mnie najbardziej rozbawił żubr/bizon, który spogląda na nas z dna pudełka - no jak żywy z jakiejś staroamerykańskiej prerii.   Kończąc, muszę przyznać, że Apacze i Komancze idealnie wpasowały się w moje upodobania - kombinowania, zmyślna taktyka - po kilku partiach można jednak poczuć lekkie znużenie, dlatego warto tą grę dawkować sobie w odpowiednich dawkach. Nie nastawiajcie się na fajerwerki - to gra dobra, jednak czegoś tutaj brakuje do pełni szczęścia. To ciekawa pozycja dla początkujących strategów, którzy chcą poćwiczyć przed prawdziwymi wyzwaniami. Mimo nikłej interakcji miedzy graczami gra może wydawać się trudna, jednak walka o tereny pokaże jest prawdziwym władcą prerii.
Czy to na lekcjach historii czy różnorakich westernach stykamy się z Indianami i ich krwawą i smutną historią. Żyjący w zgodzie z naturą, z niesamowitym szacunkiem podchodzili do natury i jej darów. Ich rytuały przeszły do legendy. Dzieciaki na balach przebierańców często noszą (zwłaszcza przedstawiciele płci brzydkiej) indiańskie stroje, kołczany, pióropusze i wydają przy tym dziwaczne okrzyki, podkreślając to wszystko tańcem wokół wyimaginowanego ogniska. Gra planszowa Apacze i Komancze pozwala nam wcielić się w rolę przywódcy małej grupy Indian, którzy pragną rozwinąć swój obóz w małą społeczność, z dala od problemów i ludzi Wschodu. Apacze i Komancze to gra strategiczna, która wymaga od nas skupienia, przewidywania i dobrej organizacji. Jak wygląda mechanika gry? Zapraszam do lektury.

Jesteś indiańskim wodzem, który walczy o dominacje na prerii. Twoim głównym zadaniem jest zdobywanie zasobów, budowa tipi oraz czółen, które pozwolą Ci zdobyć przewagę nad przeciwnikami. Wygrasz tylko i wyłącznie swojej strategii, która pozwoli Ci zgromadzić najwięcej zwierząt na Twoich terenach. Jednak żeby je zdobyć potrzebujesz ludzi - swoich Indian, którzy wybudują tipi i czółna, czym zaznaczysz, do których terenów rościsz sobie prawa.

Czy to na lekcjach historii czy różnorakich westernach stykamy się z Indianami i ich krwawą i smutną historią. Żyjący w zgodzie z naturą, z niesamowitym szacunkiem podchodzili do natury i jej darów. Ich rytuały przeszły do legendy. Dzieciaki na balach przebierańców często noszą (zwłaszcza przedstawiciele płci brzydkiej) indiańskie stroje, kołczany, pióropusze i wydają przy tym dziwaczne okrzyki, podkreślając to wszystko tańcem wokół wyimaginowanego ogniska. Gra planszowa Apacze i Komancze pozwala nam wcielić się w rolę przywódcy małej grupy Indian, którzy pragną rozwijać swój obóz w małą społeczność, z dala od problemów i ludzi Wschodu. Apacze i Komancze to gra strategiczna, która wymaga od nas skupienia, przewidywania i dobrej organizacji. Jak wygląda mechanika gry? Zapraszam do lektury.  Jesteś indiańskim wodzem, który walczy o dominacje na prerii. Twoim głównym zadaniem jest zdobywanie zasobów, budowa tipi oraz czółen, które pozwolą Ci zdobyć przewagę nad przeciwnikami. Wygrasz tylko i wyłącznie swojej strategii, która pozwoli Ci zgromadzić najwięcej zwierząt na Twoich terenach. Jednak żeby je zdobyć potrzebujesz ludzi - swoich Indian, którzy wybudują tipi i czółna, czym zaznaczysz, do których terenów rościsz sobie prawa.  Ilustracja na okładce zachęca i pobudza wyobraźnię o epickich walkach o terytorium i niesamowitej przygodzie jaką przeżyjemy. W środku zastajemy kafelki (bardzo popularna w ostatnich czasach forma gier, będąca zaświadczeniem o różnorakich typach rozgrywki) na których znajdują się trzy obszary - góry, w których znajdziemy indyki, prerie z bizonami i rzeki z pstrągami. Indian imitują kolorowe sześciany, które niezbyt wiernie oddają ich wygląd. Mamy oczywiście tabliczki z tipi i czółnami, które są i nie wzbudzają większych emocji. Najważniejsza jest plansza na której będziesz zaznaczał swoje akcje - takich w ciągu Twojej rundy możesz zrobić 4 na 6 możliwych, przy czym obowiązkowym jest wprowadzenie nowej tabliczki do gry.   Przedzierając się przez kolejne zdania instrukcji można się lekko pogubić w nadmiarze możliwości i ogólnych zasad, dlatego przyjęliśmy znaną wszystkim zasadę wyjdzie w grze. Jak się później okazało rozgrywka nie jest trudna, tylko trzeba w nią wsiąknąć i podejść z odpowiednim nastawieniem, Nie będziesz walczył z innymi graczami, chyba że o zasoby, przy czym każdy coś tam dostanie, nawet jeśli jesteś czwarty w kolejce. Oczywiście, każdy powinien dążyć do rozbudowy swoich tipi i czółen, jednak najważniejszą akcją w grze jest wprowadzanie Indian. Tylko dzięki nim zyskujesz przewagę i dlatego musisz bardzo rozsądnie wybrać ich ilość. Tutaj nie chodzi tylko o budowę i zdobywanie terenu, ale o wyprzedanie przeciwnika, kombinowanie w taki sposób by ten zdobył jak najmniej surowców.  A tych ubywa z każdą turą - na głównej tabliczce widnieją wszystkie koszta związane z ruchem, kupowaniem tipi, Indian oraz czółen. Wszystko ma swoją cenę i musisz wykazać się iście ekonomiczną precyzją w doborze mieszkańców jak i zasięgu terytorialnym. W Apaczach i Komanczach żadne ze zwierząt nie jest priorytetem, najlepszym wyjściem jest mieć wszystkich po trochu, by w ostatecznym rozrachunku zostawić daleko w tyle swoich przeciwników. Jak już wspomniałem nie ma tutaj żadnych potyczek między graczami, więc gra przypomina trochę grę typu area control, w której musisz skupić się na kontrolowaniu terenu.   Gra kończy się wraz z ostatnią tabliczką, przy czym jej długość zależy od graczy, którzy uczestniczą w rozgrywce. W dwuosobowej grze bawiliśmy się około 35 minut, jednak trzeba podkreślić, że z początku musieliśmy zrozumieć poszczególne zasady, które wkrótce stały się bardzo proste. Tutaj pojawia się pytanie czy informacja na pudełku, mówiąca, że gra jest przeznaczona dla osób od 10 roku życia jest prawdziwa. Skłaniałbym się ku opcji, że lepiej podwyższyć ten wiek przynajmniej do 15, bo Apacze i Komancze to gra, w której liczy się strategiczne myślenie, obranie jakiejś taktyki, a grubsza możemy przyjąć, że młodszym dzieciakom zależy na rozrywce i ubijaniu przeciwników :)  Technicznie rzec biorąc, gra jest wydana solidnie - kafelki, tabliczki z tipi oraz czółnami, kolorowe bloczki - wszystkie te elementy wydają się trwałe, które będą nam służyć długi czas. Ilustracje są ładne, a mnie najbardziej rozbawił żubr/bizon, który spogląda na nas z dna pudełka - no jak żywy z jakiejś staroamerykańskiej prerii.   Kończąc, muszę przyznać, że Apacze i Komancze idealnie wpasowały się w moje upodobania - kombinowania, zmyślna taktyka - po kilku partiach można jednak poczuć lekkie znużenie, dlatego warto tą grę dawkować sobie w odpowiednich dawkach. Nie nastawiajcie się na fajerwerki - to gra dobra, jednak czegoś tutaj brakuje do pełni szczęścia. To ciekawa pozycja dla początkujących strategów, którzy chcą poćwiczyć przed prawdziwymi wyzwaniami. Mimo nikłej interakcji miedzy graczami gra może wydawać się trudna, jednak walka o tereny pokaże jest prawdziwym władcą prerii.Ilustracja na okładce zachęca i pobudza wyobraźnię o epickich walkach o terytorium i niesamowitej przygodzie jaką przeżyjemy. W środku zastajemy kafelki (bardzo popularna w ostatnich czasach forma gier, będąca pewnikiem ogromnej regrywalności) na których znajdują się trzy obszary - góry, w których znajdziemy indyki, prerie z bizonami i rzeki z pstrągami. Indian imitują kolorowe sześciany, które niezbyt wiernie oddają ich wygląd. Mamy oczywiście tabliczki z tipi i czółnami, które są i nie wzbudzają większych emocji. Najważniejsza jest plansza na której będziesz zaznaczał swoje akcje - takich w ciągu Twojej rundy możesz zrobić 4 na 6 możliwych, przy czym obowiązkowym jest wprowadzenie nowej tabliczki do gry.

Przedzierając się przez kolejne zdania instrukcji można się lekko pogubić w nadmiarze możliwości i ogólnych zasad, dlatego przyjęliśmy znaną wszystkim zasadę wyjdzie w grze. Jak się później okazało rozgrywka nie jest trudna, tylko trzeba w nią wsiąknąć i podejść z odpowiednim nastawieniem, Nie będziesz walczył z innymi graczami, chyba że o zasoby, przy czym każdy coś tam dostanie, nawet jeśli jesteś czwarty w kolejce. Oczywiście, każdy powinien dążyć do rozbudowy swoich tipi i czółen, jednak najważniejszą akcją w grze jest wprowadzanie Indian. Tylko dzięki nim zyskujesz przewagę i dlatego musisz bardzo rozsądnie wybrać ich ilość. Tutaj nie chodzi tylko o budowę i zdobywanie terenu, ale o wyprzedzanie przeciwnika, kombinowanie w taki sposób by ten zdobył jak najmniej zwierzaków.

Czy to na lekcjach historii czy różnorakich westernach stykamy się z Indianami i ich krwawą i smutną historią. Żyjący w zgodzie z naturą, z niesamowitym szacunkiem podchodzili do natury i jej darów. Ich rytuały przeszły do legendy. Dzieciaki na balach przebierańców często noszą (zwłaszcza przedstawiciele płci brzydkiej) indiańskie stroje, kołczany, pióropusze i wydają przy tym dziwaczne okrzyki, podkreślając to wszystko tańcem wokół wyimaginowanego ogniska. Gra planszowa Apacze i Komancze pozwala nam wcielić się w rolę przywódcy małej grupy Indian, którzy pragną rozwijać swój obóz w małą społeczność, z dala od problemów i ludzi Wschodu. Apacze i Komancze to gra strategiczna, która wymaga od nas skupienia, przewidywania i dobrej organizacji. Jak wygląda mechanika gry? Zapraszam do lektury.  Jesteś indiańskim wodzem, który walczy o dominacje na prerii. Twoim głównym zadaniem jest zdobywanie zasobów, budowa tipi oraz czółen, które pozwolą Ci zdobyć przewagę nad przeciwnikami. Wygrasz tylko i wyłącznie swojej strategii, która pozwoli Ci zgromadzić najwięcej zwierząt na Twoich terenach. Jednak żeby je zdobyć potrzebujesz ludzi - swoich Indian, którzy wybudują tipi i czółna, czym zaznaczysz, do których terenów rościsz sobie prawa.  Ilustracja na okładce zachęca i pobudza wyobraźnię o epickich walkach o terytorium i niesamowitej przygodzie jaką przeżyjemy. W środku zastajemy kafelki (bardzo popularna w ostatnich czasach forma gier, będąca zaświadczeniem o różnorakich typach rozgrywki) na których znajdują się trzy obszary - góry, w których znajdziemy indyki, prerie z bizonami i rzeki z pstrągami. Indian imitują kolorowe sześciany, które niezbyt wiernie oddają ich wygląd. Mamy oczywiście tabliczki z tipi i czółnami, które są i nie wzbudzają większych emocji. Najważniejsza jest plansza na której będziesz zaznaczał swoje akcje - takich w ciągu Twojej rundy możesz zrobić 4 na 6 możliwych, przy czym obowiązkowym jest wprowadzenie nowej tabliczki do gry.   Przedzierając się przez kolejne zdania instrukcji można się lekko pogubić w nadmiarze możliwości i ogólnych zasad, dlatego przyjęliśmy znaną wszystkim zasadę wyjdzie w grze. Jak się później okazało rozgrywka nie jest trudna, tylko trzeba w nią wsiąknąć i podejść z odpowiednim nastawieniem, Nie będziesz walczył z innymi graczami, chyba że o zasoby, przy czym każdy coś tam dostanie, nawet jeśli jesteś czwarty w kolejce. Oczywiście, każdy powinien dążyć do rozbudowy swoich tipi i czółen, jednak najważniejszą akcją w grze jest wprowadzanie Indian. Tylko dzięki nim zyskujesz przewagę i dlatego musisz bardzo rozsądnie wybrać ich ilość. Tutaj nie chodzi tylko o budowę i zdobywanie terenu, ale o wyprzedanie przeciwnika, kombinowanie w taki sposób by ten zdobył jak najmniej surowców.  A tych ubywa z każdą turą - na głównej tabliczce widnieją wszystkie koszta związane z ruchem, kupowaniem tipi, Indian oraz czółen. Wszystko ma swoją cenę i musisz wykazać się iście ekonomiczną precyzją w doborze mieszkańców jak i zasięgu terytorialnym. W Apaczach i Komanczach żadne ze zwierząt nie jest priorytetem, najlepszym wyjściem jest mieć wszystkich po trochu, by w ostatecznym rozrachunku zostawić daleko w tyle swoich przeciwników. Jak już wspomniałem nie ma tutaj żadnych potyczek między graczami, więc gra przypomina trochę grę typu area control, w której musisz skupić się na kontrolowaniu terenu.   Gra kończy się wraz z ostatnią tabliczką, przy czym jej długość zależy od graczy, którzy uczestniczą w rozgrywce. W dwuosobowej grze bawiliśmy się około 35 minut, jednak trzeba podkreślić, że z początku musieliśmy zrozumieć poszczególne zasady, które wkrótce stały się bardzo proste. Tutaj pojawia się pytanie czy informacja na pudełku, mówiąca, że gra jest przeznaczona dla osób od 10 roku życia jest prawdziwa. Skłaniałbym się ku opcji, że lepiej podwyższyć ten wiek przynajmniej do 15, bo Apacze i Komancze to gra, w której liczy się strategiczne myślenie, obranie jakiejś taktyki, a grubsza możemy przyjąć, że młodszym dzieciakom zależy na rozrywce i ubijaniu przeciwników :)  Technicznie rzec biorąc, gra jest wydana solidnie - kafelki, tabliczki z tipi oraz czółnami, kolorowe bloczki - wszystkie te elementy wydają się trwałe, które będą nam służyć długi czas. Ilustracje są ładne, a mnie najbardziej rozbawił żubr/bizon, który spogląda na nas z dna pudełka - no jak żywy z jakiejś staroamerykańskiej prerii.   Kończąc, muszę przyznać, że Apacze i Komancze idealnie wpasowały się w moje upodobania - kombinowania, zmyślna taktyka - po kilku partiach można jednak poczuć lekkie znużenie, dlatego warto tą grę dawkować sobie w odpowiednich dawkach. Nie nastawiajcie się na fajerwerki - to gra dobra, jednak czegoś tutaj brakuje do pełni szczęścia. To ciekawa pozycja dla początkujących strategów, którzy chcą poćwiczyć przed prawdziwymi wyzwaniami. Mimo nikłej interakcji miedzy graczami gra może wydawać się trudna, jednak walka o tereny pokaże jest prawdziwym władcą prerii.
Dzień dobry, jestem bizonem.
A tych ubywa z każdą turą - na głównej tabliczce widnieją wszystkie koszta związane z ruchem, kupowaniem tipi, Indian oraz czółen. Wszystko ma swoją cenę i musisz wykazać się iście ekonomiczną precyzją w doborze mieszkańców jak i zasięgu terytorialnym. W Apaczach i Komanczach żadne ze zwierząt nie jest priorytetem, najlepszym wyjściem jest mieć wszystkich po trochu, by w ostatecznym rozrachunku zostawić daleko w tyle swoich przeciwników. Jak już wspomniałem nie ma tutaj żadnych potyczek między graczami, więc gra przypomina trochę grę typu area control, w której musisz skupić się na kontrolowaniu terenu. 

Gra kończy się wraz z ostatnią tabliczką, przy czym jej długość zależy od graczy, którzy uczestniczą w rozgrywce. W dwuosobowej grze bawiliśmy się około 35 minut, jednak trzeba podkreślić, że z początku musieliśmy zrozumieć poszczególne zasady, które wkrótce stały się bardzo proste. Tutaj pojawia się pytanie czy informacja na pudełku, mówiąca, że gra jest przeznaczona dla osób od 10 roku życia jest prawdziwa. Skłaniałbym się ku opcji, że lepiej podwyższyć ten wiek przynajmniej do 15, bo Apacze i Komancze to gra, w której liczy się strategiczne myślenie, obranie jakiejś taktyki, a z grubsza możemy przyjąć, że młodszym dzieciakom zależy głównie na rozrywce i ubijaniu przeciwników :)

Technicznie rzec biorąc, gra jest wydana solidnie - kafelki, tabliczki z tipi oraz czółnami, kolorowe bloczki - wszystkie te elementy wydają się trwałe, które będą nam służyć długi czas. Ilustracje są ładne, a mnie najbardziej rozbawił żubr/bizon, który spogląda na nas z dna pudełka - no jak żywy z jakiejś staroamerykańskiej prerii. 

Kończąc, muszę przyznać, że Apacze i Komancze idealnie wpasowały się w moje upodobania - kombinowanie, zmyślne taktyki - po kilku partiach można jednak poczuć lekkie znużenie, dlatego warto tą grę dawkować sobie w odpowiednich ilościach. Nie nastawiajcie się jednak na fajerwerki - to gra dobra, jednak czegoś tutaj brakuje do pełni szczęścia. To ciekawa pozycja dla początkujących strategów, którzy chcą poćwiczyć przed prawdziwymi wyzwaniami. Mimo nikłej interakcji miedzy graczami gra może wydawać się nudna, jednak walka o tereny pokaże kto jest prawdziwym władcą prerii.

Za egzemplarz gry serdecznie dziękuję

Czy to na lekcjach historii czy różnorakich westernach stykamy się z Indianami i ich krwawą i smutną historią. Żyjący w zgodzie z naturą, z niesamowitym szacunkiem podchodzili do natury i jej darów. Ich rytuały przeszły do legendy. Dzieciaki na balach przebierańców często noszą (zwłaszcza przedstawiciele płci brzydkiej) indiańskie stroje, kołczany, pióropusze i wydają przy tym dziwaczne okrzyki, podkreślając to wszystko tańcem wokół wyimaginowanego ogniska. Gra planszowa Apacze i Komancze pozwala nam wcielić się w rolę przywódcy małej grupy Indian, którzy pragną rozwijać swój obóz w małą społeczność, z dala od problemów i ludzi Wschodu. Apacze i Komancze to gra strategiczna, która wymaga od nas skupienia, przewidywania i dobrej organizacji. Jak wygląda mechanika gry? Zapraszam do lektury.  Jesteś indiańskim wodzem, który walczy o dominacje na prerii. Twoim głównym zadaniem jest zdobywanie zasobów, budowa tipi oraz czółen, które pozwolą Ci zdobyć przewagę nad przeciwnikami. Wygrasz tylko i wyłącznie swojej strategii, która pozwoli Ci zgromadzić najwięcej zwierząt na Twoich terenach. Jednak żeby je zdobyć potrzebujesz ludzi - swoich Indian, którzy wybudują tipi i czółna, czym zaznaczysz, do których terenów rościsz sobie prawa.  Ilustracja na okładce zachęca i pobudza wyobraźnię o epickich walkach o terytorium i niesamowitej przygodzie jaką przeżyjemy. W środku zastajemy kafelki (bardzo popularna w ostatnich czasach forma gier, będąca zaświadczeniem o różnorakich typach rozgrywki) na których znajdują się trzy obszary - góry, w których znajdziemy indyki, prerie z bizonami i rzeki z pstrągami. Indian imitują kolorowe sześciany, które niezbyt wiernie oddają ich wygląd. Mamy oczywiście tabliczki z tipi i czółnami, które są i nie wzbudzają większych emocji. Najważniejsza jest plansza na której będziesz zaznaczał swoje akcje - takich w ciągu Twojej rundy możesz zrobić 4 na 6 możliwych, przy czym obowiązkowym jest wprowadzenie nowej tabliczki do gry.   Przedzierając się przez kolejne zdania instrukcji można się lekko pogubić w nadmiarze możliwości i ogólnych zasad, dlatego przyjęliśmy znaną wszystkim zasadę wyjdzie w grze. Jak się później okazało rozgrywka nie jest trudna, tylko trzeba w nią wsiąknąć i podejść z odpowiednim nastawieniem, Nie będziesz walczył z innymi graczami, chyba że o zasoby, przy czym każdy coś tam dostanie, nawet jeśli jesteś czwarty w kolejce. Oczywiście, każdy powinien dążyć do rozbudowy swoich tipi i czółen, jednak najważniejszą akcją w grze jest wprowadzanie Indian. Tylko dzięki nim zyskujesz przewagę i dlatego musisz bardzo rozsądnie wybrać ich ilość. Tutaj nie chodzi tylko o budowę i zdobywanie terenu, ale o wyprzedanie przeciwnika, kombinowanie w taki sposób by ten zdobył jak najmniej surowców.  A tych ubywa z każdą turą - na głównej tabliczce widnieją wszystkie koszta związane z ruchem, kupowaniem tipi, Indian oraz czółen. Wszystko ma swoją cenę i musisz wykazać się iście ekonomiczną precyzją w doborze mieszkańców jak i zasięgu terytorialnym. W Apaczach i Komanczach żadne ze zwierząt nie jest priorytetem, najlepszym wyjściem jest mieć wszystkich po trochu, by w ostatecznym rozrachunku zostawić daleko w tyle swoich przeciwników. Jak już wspomniałem nie ma tutaj żadnych potyczek między graczami, więc gra przypomina trochę grę typu area control, w której musisz skupić się na kontrolowaniu terenu.   Gra kończy się wraz z ostatnią tabliczką, przy czym jej długość zależy od graczy, którzy uczestniczą w rozgrywce. W dwuosobowej grze bawiliśmy się około 35 minut, jednak trzeba podkreślić, że z początku musieliśmy zrozumieć poszczególne zasady, które wkrótce stały się bardzo proste. Tutaj pojawia się pytanie czy informacja na pudełku, mówiąca, że gra jest przeznaczona dla osób od 10 roku życia jest prawdziwa. Skłaniałbym się ku opcji, że lepiej podwyższyć ten wiek przynajmniej do 15, bo Apacze i Komancze to gra, w której liczy się strategiczne myślenie, obranie jakiejś taktyki, a grubsza możemy przyjąć, że młodszym dzieciakom zależy na rozrywce i ubijaniu przeciwników :)  Technicznie rzec biorąc, gra jest wydana solidnie - kafelki, tabliczki z tipi oraz czółnami, kolorowe bloczki - wszystkie te elementy wydają się trwałe, które będą nam służyć długi czas. Ilustracje są ładne, a mnie najbardziej rozbawił żubr/bizon, który spogląda na nas z dna pudełka - no jak żywy z jakiejś staroamerykańskiej prerii.   Kończąc, muszę przyznać, że Apacze i Komancze idealnie wpasowały się w moje upodobania - kombinowania, zmyślna taktyka - po kilku partiach można jednak poczuć lekkie znużenie, dlatego warto tą grę dawkować sobie w odpowiednich dawkach. Nie nastawiajcie się na fajerwerki - to gra dobra, jednak czegoś tutaj brakuje do pełni szczęścia. To ciekawa pozycja dla początkujących strategów, którzy chcą poćwiczyć przed prawdziwymi wyzwaniami. Mimo nikłej interakcji miedzy graczami gra może wydawać się trudna, jednak walka o tereny pokaże jest prawdziwym władcą prerii.



Wydawnictwo 
Egmont

Data wydania
6 października 2014

Sugerowana cena detaliczna
99,90 zł

Ocena
4/7

0 komentarze:

Prześlij komentarz