5 cze 2015

0

Ahooj piracka hołoto! "Morza Wszeteczne" Marcina Mortki












Bardzo długi czas zastanawiałem się czy kupić tę książkę. Z jednej strony była mocno zachwalana, świetna opowieść z niewybrednym humorem, wyraziści bohaterowie, ciekawa fabuła. Z drugiej strony słyszałem głosy, jakoby "Morza Wszeteczne" były zwykłym, przeciętnym czytadłem, które nie jest warte przeczytania - reprezentuje marny humor, oklepaną historię i jest zwyczajnie nudna. Piraci, swawolne życie, zapach morza.. To lubię! Złożyło się, że w jednej z księgarni była promocja akurat na tę książkę i cóż, mój portfel zapłakał kolejny raz. Jedno mogę powiedzieć Wam już teraz. "Morza Wszeteczne" Marcina Mortki to jedna z lepszych książek jakie czytałem w ostatnim czasie.


Kapitan Roland Wywijas kompletuje załogę w jednym z portowych miast. Jak zwykle bywa, w różnych tawernach spotyka wyjątkowe osobistości, plugawców, łotrzyków i zabójców. Jego kamraci to prawdziwa mieszanka wybuchowa, która jest swoistym pewnikiem epickiej przygody na nieprzebranych morzach. Splot wypadków i ciekawych zbiegów okoliczności powodują, że Roland wraz ze swoją załogą zostają wplątani w prawdziwą, międzynarodową kabałę, która zmieni losy ich świata. Jak w tym wszystkich poradzi sobie Roland? Jakie jest jego przeznaczenie?

To co rzuca się od pierwszych stron "Mórz Wszetecznych" to niezwykle umiejętnie opracowana akcja i jej przepływ. Tak naprawdę od pierwszych stron coś się dzieje i czytelnik zostaje wplątany w prawdziwą bitwę. W tym całym rozgardiaszu poznajemy głównego bohatera i jego załogę - to jest właśnie minus pędzącej akcji. Z początku nie za bardzo wiedziałem z kim mam do czynienia, jak traktować poszczególne postaci i co ja tak właściwie czytam. Gdy akcja na chwilę się uspokoiła i płynęła wolnym rytmem autor skupił się na doinformowaniu czytelnika i wszystko stało się jasne. To właśnie z taką załogą przyjdzie nam podróżować przez kolejne czterysta stron - trzeba dodać, że wyjątkowo udanych i dobrze napisanych czterysta stron. Mortka postanowił spisać epicką przygodę, którą każdy może jakoś powiązać ze znanymi Piratami z Karaibów - dokładnie ten sam klimat jest aż namacalny, atmosfera niezwykle wciągająca, a akcja? Zwalnia tylko w paru momentach i to naprawdę na kilka chwil. "Morza Wszeteczne" czyta się niezwykle szybko!

Drugi plus to wyraziste i genialne wprost postaci! Dobrze opisane, każdy ma swoją rolę, tak naprawdę w każda skrywa jakąś tajemnicę, intryguje czytelnika. Najważniejszy oczywiście jest Roland, o którym wiemy naprawdę niewiele. Wraz z rozwojem opowieści dowiadujemy się co raz więcej, i mimo swoich wad, to właśnie on będzie naszym ulubieńcem. A cała reszta załogi? Prawdziwa zbieranina nietypowych osobliwości - pół-gobliny, szamani, gobliny, satyrzy, jednostki, których pochodzenia można się tylko domyślać. Trzeba zaznaczyć, że nikt tutaj nie jest "normalny" w naszym, człowieczym sensie tego słowa. Paskudne gęby, wyjątkowe umiejętności, ohydna aparycja - czysta mieszanka wybuchowa. To lubię!

Styl autora to prawdziwa gratka dla fanów wyrazistego i krnąbrnego języka. Mimo że postacie wykreowane przez Mortkę są prawdziwie fantastyczne, to autor z ich opisem poradził sobie naprawdę dobrze. Każda postać jest umiejętnie i obrazowo przedstawiona, tak by czytelnik z łatwością mógł wyobrazić sobie ich wygląd. To samo tyczy się każdego miasta, ważniejszych szczegółów i statków - bo to one grają tutaj pierwszorzędną rolę. Dochodzimy tym samym do głównego dania całej książki czyli świetnego humoru. Osobiście mam dziwne poczucie humoru i potrafię się śmiać z rzeczy, które dla innych są kompletnie pozbawione sensu. Autor przedstawił mi powieść idealną, właśnie dla ludzi z takim humorem! Śmieszne sceny, wulgarne dialogi, dzikie porównania, pokazanie czytelnikowi, że żarty potrafią być zarazem sprośne i śmieszne. Jak część z Was może wie, dużo czytam w tramwaju gdy jeżdżę na uczelnie - wyobraźcie sobie taką sytuację - godziny szczytu, tramwaj zapełniony ludźmi, gorąco, wszyscy wkurzeni, a tu nagle facet ze środka tramwaju zaczyna się śmiać. Część współpasażerów dostrzega książkę w jego ręku, zaczyna próbować dostrzec tytuł, gość zaczyna się śmiać co raz bardziej, w końcu musi schować "Morza Wszeteczne" do torby, bo nie dotrwałby do końca podróży. Wierzcie mi, dawno się tak nie śmiałem :)

Z początku nie dawałem wiary we wplątanie do całej opowieści demonów i aniołów. Pomysł wydawał mi się oklepany, wpychany na siłę. Autor wybrnął z tego obronną ręką, pokazując, że na morzu skrzydlaci jeszcze nie mieli okazji się wykazać, dowodząc tym samym, że ich kreacje nie są do końca wyczerpane. Tak naprawdę cała intryga okaże się kompletnie inna, od tego co zakładaliśmy na początku opowieści. To samo tyczy się bohaterów - dostrzeżemy ich zmianę, zauważymy kilka różnic w ich zachowaniu. To bardzo fajny pomysł, by wplątać piratów, którzy kojarzą się z bandą obdartusów, gotowych na wszystko byleby wyżłopać kilka kropli rumu, w taką intrygę. A zabieg pokazujący jak to właśni tacy piraci zaczynają grać pierwsze skrzypce? Mistrzostwo.

Należy zaznaczyć, że "Morza Wszeteczne" to nie książka dla każdego. Specyficzny humor, dużo wulgaryzmów, obsceniczne sceny i życie pirata, które wcale nie jest usłane różami - nie każdy lubi tego typu żarty, inni będą zniesmaczeni. Jeszcze inni powiedzą, że historia nudna i oklepana. Oni nie czują tego klimatu, nie lubią pirackiego życia, nie wiedzą w czym tkwi ta magia. Ja jestem zachwycony i mogę tę książkę z czystym sumieniem ją polecić. Mortka popełnił powieść bardzo dobrą, która wciąga od pierwszej strony, zachwyca językiem i hipnotyzuje czytelnika do ostatniego rozdziału. Panie Mortka! Pisz Pan drugą część, bo nie wysiedzę!

Wydawnictwo
Urobos

Data wydania
25 września 2013

Liczba stron
412

Ocena
8/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz