23 lut 2015

0

Uwikłany Miłoszewski


W Polsce nie pisze się kryminałów. Albo inaczej. W Polsce nie pisze się dobrych kryminałów. Sprzedają się pozycje z zakresu tak zwanej literatury kobiecej, powieści historyczne, biografie, poradniki, książki dla dzieci i młodzieży, od biedy fantastyka. Nie mieliśmy dobrych i dojrzałych pisarzy specjalizujących się w zagadkowych morderstwach i umiejętnym kreowaniu specyficznych postaci. Z Zygmuntem Miłoszewskim było tak, że najpierw docenili go za granicami Polski, a dopiero w jego rodzimym kraju. Trochę to dziwne, prawda? Jednak gdy już sława autora do nas zawitała rozkręciła się na tyle, że Miłoszewski stał się prawdziwym, pisarskim fenomenem. Ludzie na całym świecie zachwycają się Poirotem, Holmesem czy detektywami ze Skandynawii, a my mamy prokuratora Teodora Szackiego.  Trup to nieodłączny element każdej kryminalnej historii. Uwikłanie rozpoczyna się dość sennie i jednostajnie, jednak po kilku stronach na scenę wkracza policja, i oczywiście Szacki. Trup z rożnem w oku to nietypowa sprawa, zwłaszcza, gdy wszyscy wokół mówią o samobójstwie. Czy ktokolwiek byłby zdolnej do takiego zakończenia swojego żywota? Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa kontrowersyjna metoda ustawień, wykorzystywana przez psychologów i psychiatrów podczas sesji ze swoimi pacjentami? I wreszcie, czy Szacki okaże się na tyle błyskotliwy i uważny, by rozwiązać tę zagadkę? Czterech podejrzanych i jeden trup. Kto z nich jest mordercą?  Przyznam szczerze, że fabuła Uwikłania daje niewiele możliwości na wykazanie się autorowi w kryminalnych aspektach książki. Zakres potencjalnych morderców jest ściśle zawężone, zbrodnia również jest oczywista, a następne poszlaki sprawią, że zagadkowe morderstwo może okazać się łatwe do rozwiązania. Spytanie, o czym ta książka w takim razie jest? Miłoszewski ma jeden niezwykły dar, który niezwykle mocno cenię u naszych polskich twórców.   Mianowicie, potrafi on opisywać wszystko dookoła w niezwykły plastyczny i przystępny sposób. Uwikłanie to nie tylko opowieść o morderstwie i śledztwie prokuratora: znajdziemy tutaj wątki społeczne, polityczne, a nawet mafijne i peerelowskie. Wszystko się ze sobą przeplata i do końca nie wiadomo czy ma ze sobą coś wspólnego. Najbardziej spodobał mi się wątek dziennikarki Moniki i niejakiego szefa – to po prostu odskocznie od morderstwa i można poczytać o czymś innym.  W Uwikłaniu nie dzieje się zbyt wiele. Akcja toczy się leniwie i powoli. Nie następują żadne kolejne morderstwa, nikt nie grozi wybuchem bomby atomowej, nikt nikogo nie ściga, nikt do nikogo nie strzela. Trochę nudy możecie powiedzieć i faktycznie, czasami akcja znacząco zwalnia, by Szacki lub autor mogli dać upust swoim przemyśleniom i niektóre karty książki są po prostu zbyteczne. Kryminał Miłoszewskiego jest tworem specyficznym, bo nie traktuje stricte o morderstwie. To opowieść o prokuratorze i jego pracy, życiu. To nie morderstwo i podejrzani grają pierwsze skrzypce, ale właśnie Szacki, który mimo swoich trzydziestu pięciu lat marzy o przeszłości, która już nie wróci. Facet jest po prostu rozdarty i żałuje niektórych swoich decyzji, których nie może już zmienić. Jednak takie fragmenty nie są nudne, o co to to nie! Miłoszewski pisze jak facet i nie rozczula się nad swoim głównym bohaterem (dzięki Bogu!)   Zgrzyta znikomy ruch na kartach całej opowieści, zwłaszcza początek wydaje się długi i nudnawy. Oczywiście musimy wtedy poznać wszystkich podejrzanych, potencjalne motywy zabójstwa i różne domniemania organów śledczych. Można powiedzieć, że poznajemy prace prokuratora od podszewki, przy okazji dowiemy się co można znaleźć w archiwach IPN-u i na czym polega ta tajemnicza i kontrowersyjna jednocześnie metoda ustawień. Sporo wątków i to one tak naprawdę pchają całą fabułę do przodu, bo gdyby nie one, nie działoby się nic. Owszem, można wywnioskować, że Miłoszewski wiedział co robi i co chce napisać, jednak taki styl pisania nie trafi do każdego czytelnika.   Nie wszyscy wiedzą, że powstał film na podstawie Uwikłania o tym samym tytule. Tę kwestie może przemilczę, bo film nie nadaje się czegokolwiek, nie mówiąc o oglądaniu. Można powiedzieć, że Miłoszewski odniósł spektakularny sukces na naszym rynku – świetnie przyjęta trylogia, film na podstawie drugiej części z gwiazdami polskiego kina. Rzecz niespotykana, zwłaszcza z zakresu literatury kryminalnej. Można powiedzieć, że Polska nie tylko Wiedźminem i Grocholą słynie.  Uwikłanie nie jest książką najlepszą ani idealną. To bardzo dobrze napisana powieść o pewnym prokuratorze, który jest człowiekiem z krwi i kości. Każdy z nas może doszukać się w nim pewnch cech wspólnych. Miłoszewski nadał mu wyrazistej polskości, która tkwi w każdym z nas, i jak każdy nas tak i Szacki ma swoje własne przemyślenia na temat ojczyzny. Cała opowieść jest na wskroś polska. I chyba w tym tkwi jej tajemnica sukcesu. Na brawa zasługują zwłaszcza krótkie notki na początku każdego rozdziału, czyli co działo się w Polsce właśnie w tamtym dniu. Miło powspominać co działo się w naszym kraju 10 lat temu, przy okazji dowiadując się czegoś nowego. Miłoszewski osadza swoich bohaterów w realnym świecie, przez co czujemy do nich większą sympatię – muszą żyć w takich samych warunkach jak i my, więc jeszcze bardziej z nimi się utożsamiamy.  Kończąc muszę powiedzieć, że Miłoszewski również i mną zawładnął i na pewno przeczytam kolejne dwie części przygód prokuratora Szackiego. Uwikłanie nie jest kryminałem idealnym, ale jednym z lepszych na polskim rynku i każdy fan gatunku powinien sięgnąć po trylogię Miłoszewskiego. Dostaniecie zagadkową sprawę, wyrazistego głównego bohatera i oczywiście polskość taką jaką znamy z własnego życia. To wszystko sprawia, że kupicie książkę na wskroś polską, ale i bardzo dobrze napisaną. Czego chcieć więcej?
W Polsce nie pisze się kryminałów. Albo inaczej. W Polsce nie pisze się dobrych kryminałów. Sprzedają się pozycje z zakresu tak zwanej literatury kobiecej, powieści historyczne, biografie, poradniki, książki dla dzieci i młodzieży, od biedy fantastyka. Nie mieliśmy dobrych i dojrzałych pisarzy specjalizujących się w zagadkowych morderstwach i umiejętnym kreowaniu specyficznych postaci. Z Zygmuntem Miłoszewskim było tak, że najpierw docenili go za granicami Polski, a dopiero w jego rodzimym kraju. Trochę to dziwne, prawda? Jednak gdy już sława autora do nas zawitała rozkręciła się na tyle, że Miłoszewski stał się prawdziwym, pisarskim fenomenem. Ludzie na całym świecie zachwycają się Poirotem, Holmesem czy detektywami ze Skandynawii, a my mamy prokuratora Teodora Szackiego.


Trup to nieodłączny element każdej kryminalnej historii. Uwikłanie rozpoczyna się dość sennie i jednostajnie, jednak po kilku stronach na scenę wkracza policja, i oczywiście Szacki. Trup z rożnem w oku to nietypowa sprawa, zwłaszcza, gdy wszyscy wokół mówią o samobójstwie. Czy ktokolwiek byłby zdolnej do takiego zakończenia swojego żywota? Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa kontrowersyjna metoda ustawień, wykorzystywana przez psychologów i psychiatrów podczas sesji ze swoimi pacjentami? I wreszcie, czy Szacki okaże się na tyle błyskotliwy i uważny, by rozwiązać tę zagadkę? Czterech podejrzanych i jeden trup. Kto z nich jest mordercą?

Przyznam szczerze, że fabuła Uwikłania daje niewiele możliwości na wykazanie się autorowi w kryminalnych aspektach książki. Zakres potencjalnych morderców jest ściśle zawężone, zbrodnia również jest oczywista, a następne poszlaki sprawią, że zagadkowe morderstwo może okazać się łatwe do rozwiązania. Spytanie, o czym ta książka w takim razie jest? Miłoszewski ma jeden niezwykły dar, który niezwykle mocno cenię u naszych polskich twórców.

Mianowicie, potrafi on opisywać wszystko dookoła w niezwykły plastyczny i przystępny sposób. Uwikłanie to nie tylko opowieść o morderstwie i śledztwie prokuratora: znajdziemy tutaj wątki społeczne, polityczne, a nawet mafijne i peerelowskie. Wszystko się ze sobą przeplata i do końca nie wiadomo czy ma ze sobą coś wspólnego. Najbardziej spodobał mi się wątek dziennikarki Moniki i niejakiego szefa – to po prostu odskocznie od morderstwa i można poczytać o czymś innym.

W Uwikłaniu nie dzieje się zbyt wiele. Akcja toczy się leniwie i powoli. Nie następują żadne kolejne morderstwa, nikt nie grozi wybuchem bomby atomowej, nikt nikogo nie ściga, nikt do nikogo nie strzela. Trochę nudy możecie powiedzieć i faktycznie, czasami akcja znacząco zwalnia, by Szacki lub autor mogli dać upust swoim przemyśleniom i niektóre karty książki są po prostu zbyteczne. Kryminał Miłoszewskiego jest tworem specyficznym, bo nie traktuje stricte o morderstwie. To opowieść o prokuratorze i jego pracy, życiu. To nie morderstwo i podejrzani grają pierwsze skrzypce, ale właśnie Szacki, który mimo swoich trzydziestu pięciu lat marzy o przeszłości, która już nie wróci. Facet jest po prostu rozdarty i żałuje niektórych swoich decyzji, których nie może już zmienić. Jednak takie fragmenty nie są nudne, o co to to nie! Miłoszewski pisze jak facet i nie rozczula się nad swoim głównym bohaterem (dzięki Bogu!)

Zgrzyta znikomy ruch na kartach całej opowieści, zwłaszcza początek wydaje się długi i nudnawy. Oczywiście musimy wtedy poznać wszystkich podejrzanych, potencjalne motywy zabójstwa i różne domniemania organów śledczych. Można powiedzieć, że poznajemy prace prokuratora od podszewki, przy okazji dowiemy się co można znaleźć w archiwach IPN-u i na czym polega ta tajemnicza i kontrowersyjna jednocześnie metoda ustawień. Sporo wątków i to one tak naprawdę pchają całą fabułę do przodu, bo gdyby nie one, nie działoby się nic. Owszem, można wywnioskować, że Miłoszewski wiedział co robi i co chce napisać, jednak taki styl pisania nie trafi do każdego czytelnika.

Nie wszyscy wiedzą, że powstał film na podstawie Uwikłania o tym samym tytule. Tę kwestie może przemilczę, bo film nie nadaje się czegokolwiek, nie mówiąc o oglądaniu. Można powiedzieć, że Miłoszewski odniósł spektakularny sukces na naszym rynku – świetnie przyjęta trylogia, film na podstawie drugiej części z gwiazdami polskiego kina. Rzecz niespotykana, zwłaszcza z zakresu literatury kryminalnej. Można powiedzieć, że Polska nie tylko Wiedźminem i Grocholą słynie.

Uwikłanie nie jest książką najlepszą ani idealną. To bardzo dobrze napisana powieść o pewnym prokuratorze, który jest człowiekiem z krwi i kości. Każdy z nas może doszukać się w nim pewnch cech wspólnych. Miłoszewski nadał mu wyrazistej polskości, która tkwi w każdym z nas, i jak każdy nas tak i Szacki ma swoje własne przemyślenia na temat ojczyzny. Cała opowieść jest na wskroś polska. I chyba w tym tkwi jej tajemnica sukcesu. Na brawa zasługują zwłaszcza krótkie notki na początku każdego rozdziału, czyli co działo się w Polsce właśnie w tamtym dniu. Miło powspominać co działo się w naszym kraju 10 lat temu, przy okazji dowiadując się czegoś nowego. Miłoszewski osadza swoich bohaterów w realnym świecie, przez co czujemy do nich większą sympatię – muszą żyć w takich samych warunkach jak i my, więc jeszcze bardziej się z nimi utożsamiamy.

Kończąc muszę powiedzieć, że Miłoszewski również i mną zawładnął i na pewno przeczytam kolejne dwie części przygód prokuratora Szackiego. Uwikłanie nie jest kryminałem idealnym, ale jednym z lepszych na polskim rynku i każdy fan gatunku powinien sięgnąć po trylogię Miłoszewskiego. Dostaniecie zagadkową sprawę, wyrazistego głównego bohatera i oczywiście polskość taką jaką znamy z własnego życia. To wszystko sprawia, że kupicie książkę na wskroś polską, ale i bardzo dobrze napisaną. Czego chcieć więcej?


Wydawnictwo
W.A.B

Data wydania
29 października 2014

Liczba stron
304

Ocena
7/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz