23 maj 2015

0

Dlaczego Harlan Coben podpisał się pod takim gniotem?


Z wydaniem książki jest bardzo podobnie jak ze znalezieniem dobrej pracy. Jeśli masz odpowiednie znajomości, wiesz do kogo zwrócić się o pomoc, wiesz kto może pomóc Ci osiągnąć cel, możesz być pewny, że prawdopodobnie dostaniesz tą pracę. Z książką jest identycznie - jeśli masz dobre kontakty, nakłonisz jakiegoś znanego pisarza do wyrażenia opinii o swoim dziele, możesz liczyć na dobrą sprzedaż, a co za tym idzie niezły zarobek. Na okładce książki Williama Lashnera "Z krwi i kości" widnieje zdecydowana rekomendacja Harlana Cobena, pisarza o ugruntowanej pozycji w świecie pisarzy. Nie jestem jego fanem, ale cenię jako pisarza. Dlaczego, pytam, dlaczego podpisał się pod tak beznadziejną i co gorsza, nudną książką?    Kyle to typowy próżniak. Jego życie nie jest spektakularnym sukcesem - złe towarzystwo, gry wideo, balangi, zły wybór kobiet na jedną noc. To wszystko krystalizuje nam obraz naszego herosa jako życiowe zero - takiego gościa po prostu nie da się lubić. Wszystko (podobno) zmienia się, gdy dochodzi do morderstwa długoletniego pracownika i przyjaciela ojca Kyle'a. Warto nadmienić, że bohater stracił ojca w wieku dwunastu lat, co odcisnęło na nim niewyobrażalnie duże piętno. Policja zaczyna szukać, kręcić, zadawać niewygodne pytania i nagle, w oka mgnieniu Kyle postanawia zmienić swoje życie i spróbuje rozwikłać tajemnicę zabójstwa na własną rękę.  Brednie. Nuda. Sztampa. Tak przewidywalnej i nudnej fabuły nie czytałem już bardzo dawno. Jeśli chcecie poziewać, porzucać książką, stracić parę nerwów - bierzcie "Z krwi i kości" do rąk, śmiało.Zacznijmy od początku, czyli naszych bohaterów. A raczej Kyle'a, bo tak naprawdę to on gra pierwsze skrzypce, co już na początku dyskwalifikuje książkę w moich oczach. Gość jest prawdziwym leniem i zerem. Nagle robi się z niego typowy ważniak, który bierze życie w swoje ręce i staje się dociekliwym detektywem. Po kolei - cała fabuła, pomysł Lashera wydaje się wymyślony na długo przed umiejscowieniem go w konkretnym czasie, bez jakichkolwiek bohaterów. Tak moi Drodzy, nas główny heros jak i kompletnie lekceważone postacie poboczne są wymyśleni na potrzeby fabuły i narracji "Z krwi i kości". Co gorsza, widać to już na początku, gdy widzimy przemianę głównego bohatera - jest ona tak nieprawdopodobna, że szkoda mówić o tym coś więcej.  Biorąc do ręki książkę Lashnera miałem nadzieję na oryginalną fabułę, dobrze skonstruowaną akcję, która będzie trzymała mnie w napięciu, pokazując, że ten gatunek może zaproponować coś nowego czytelnikowi, że kolejny raz poczuję się zaskoczony. Nic z tego. Niestety, "Z krwi i kości" jest publikacją do bólu przewidywalną i po prostu nudną. Nie dzieje się tutaj praktycznie nic, zwroty akcji jest jak na lekarstwo, a gdy się pojawią raczej żenują niż zaskakują. Nie muszę chyba wspominać, że zakończenia historii można domyślić się na długo przed jej przeczytaniem? Cała fabularna otoczka bardzo kuleje i jest wtórna i podrabiana. Jakieś tło polityczne, które jest tylko liźnięte, postacie drugoplanowe kompletnie pomijane, a wszystko to zupełnie rozmontowane i nie posklejane do jako takiej kupy Co autor chciał osiągnąć zanudzając czytelnika swoimi wypocinami?  Wszystkie wydarzenia zdają się, w wymyśle autora jakoś łączyć i dążyć do określone końca. Tak naprawdę spora liczba wątków jest pomijana i porzucana przez Lashnera - gość po prostu coś zaczyna, akcja nawet nieźle się rozkręca i nagle, ni z tego ni z owego wszystko jest ucięte. A to właśnie mogła być najlepsza część tej książki!! Autor postanowił sobie strzelić w stopę i to podwójnie, gdy postanawia wprowadzić na scenę intrygujące postacie drugoplanowe, a po paru stronach słuch o nich ginie w czeluściach nudziarstwa.  Co można powiedzieć dobrego o tej książce? Jest dość dobrze napisana. Czyta się to szybko, ale tylko w określonych momentach, których jest po prostu za mało. Widać, że autor potrafi pisać i chciał stworzyć coś intrygującego i porywającego czytelnika, jednak szereg błędów, które popełnił skutecznie mu to uniemożliwiły. Wystarczyłaby lekka modyfikacja przewidywalnej do granic możliwości fabuł, wymyślenie innych, ciekawie skonstruowanych bohaterów, poprowadzenie akcji w zupełnie innym gatunku. Stało się inaczej i "Z krwi i kości" jest książką, którą z całego serca Wam odradzam.  Jeśli jesteście bardzo spokojnymi ludźmi, bardzo rzadko się denerwujecie, jesteście oazą spokoju, macie cierpliwość do wszystkich i wszystkiego, a znajomi zgłaszają się do Was po poradę jak osiągnąć duchowy spokój w dzisiejszych, szalonych czasach, sięgnijcie po tę książkę. Wystawi ona Wasz spokój i opanowanie na bardzo ciężką próbę i tak naprawdę będzie to dla Was bardzo ważny sprawdzian. Jeśli ktoś z Was przeczyta "Z krwi i kości" bez choćby strzępka nerwów, niech da mi znać - zgłoszę się do Ciebie po poradę, nawet Ci za nią zapłacę. Tylko nie każcie mi czytać takich gniotów po raz kolejny.

Z wydaniem książki jest bardzo podobnie jak ze znalezieniem dobrej pracy. Jeśli masz odpowiednie znajomości, wiesz do kogo zwrócić się o pomoc, wiesz kto może pomóc Ci osiągnąć cel, możesz być pewny, że prawdopodobnie dostaniesz tą pracę. Z książką jest identycznie - jeśli masz dobre kontakty, nakłonisz jakiegoś znanego pisarza do wyrażenia opinii o swoim dziele, możesz liczyć na dobrą sprzedaż, a co za tym idzie niezły zarobek. Na okładce książki Williama Lashnera "Z krwi i kości" widnieje zdecydowana rekomendacja Harlana Cobena, pisarza o ugruntowanej pozycji w świecie pisarzy. Nie jestem jego fanem, ale cenię jako pisarza. Dlaczego, pytam, dlaczego podpisał się pod tak beznadziejną i co gorsza, nudną książką? 


Kyle to typowy próżniak. Jego życie nie jest spektakularnym sukcesem - złe towarzystwo, gry wideo, balangi, zły wybór kobiet na jedną noc. To wszystko krystalizuje nam obraz naszego herosa jako życiowe zero - takiego gościa po prostu nie da się lubić. Wszystko (podobno) zmienia się, gdy dochodzi do morderstwa długoletniego pracownika i przyjaciela ojca Kyle'a. Warto nadmienić, że bohater stracił ojca w wieku dwunastu lat, co odcisnęło na nim niewyobrażalnie duże piętno. Policja zaczyna szukać, kręcić, zadawać niewygodne pytania i nagle, w oka mgnieniu Kyle postanawia zmienić swoje życie i spróbuje rozwikłać tajemnicę zabójstwa na własną rękę.

Brednie. Nuda. Sztampa. Tak przewidywalnej i nudnej fabuły nie czytałem już bardzo dawno. Jeśli chcecie poziewać, porzucać książką, stracić parę nerwów - bierzcie "Z krwi i kości" do rąk, śmiało.Zacznijmy od początku, czyli naszych bohaterów. A raczej Kyle'a, bo tak naprawdę to on gra pierwsze skrzypce, co już na początku dyskwalifikuje książkę w moich oczach. Gość jest prawdziwym leniem i zerem. Nagle robi się z niego typowy ważniak, który bierze życie w swoje ręce i staje się dociekliwym detektywem. Po kolei - cała fabuła, pomysł Lashera wydaje się wymyślony na długo przed umiejscowieniem go w konkretnym czasie, bez jakichkolwiek bohaterów. Tak moi Drodzy, nas główny heros jak i kompletnie lekceważone postacie poboczne są wymyśleni na potrzeby fabuły i narracji "Z krwi i kości". Co gorsza, widać to już na początku, gdy widzimy przemianę głównego bohatera - jest ona tak nieprawdopodobna, że szkoda mówić o tym coś więcej.

Biorąc do ręki książkę Lashnera miałem nadzieję na oryginalną fabułę, dobrze skonstruowaną akcję, która będzie trzymała mnie w napięciu, pokazując, że ten gatunek może zaproponować coś nowego czytelnikowi, że kolejny raz poczuję się zaskoczony. Nic z tego. Niestety, "Z krwi i kości" jest publikacją do bólu przewidywalną i po prostu nudną. Nie dzieje się tutaj praktycznie nic, zwroty akcji jest jak na lekarstwo, a gdy się pojawią raczej żenują niż zaskakują. Nie muszę chyba wspominać, że zakończenia historii można domyślić się na długo przed jej przeczytaniem? Cała fabularna otoczka bardzo kuleje i jest wtórna i podrabiana. Jakieś tło polityczne, które jest tylko liźnięte, postacie drugoplanowe kompletnie pomijane, a wszystko to zupełnie rozmontowane i nie posklejane do jako takiej kupy Co autor chciał osiągnąć zanudzając czytelnika swoimi wypocinami?

Wszystkie wydarzenia zdają się, w wymyśle autora jakoś łączyć i dążyć do określone końca. Tak naprawdę spora liczba wątków jest pomijana i porzucana przez Lashnera - gość po prostu coś zaczyna, akcja nawet nieźle się rozkręca i nagle, ni z tego ni z owego wszystko jest ucięte. A to właśnie mogła być najlepsza część tej książki!! Autor postanowił sobie strzelić w stopę i to podwójnie, gdy postanawia wprowadzić na scenę intrygujące postacie drugoplanowe, a po paru stronach słuch o nich ginie w czeluściach nudziarstwa.

Co można powiedzieć dobrego o tej książce? Jest dość dobrze napisana. Czyta się to szybko, ale tylko w określonych momentach, których jest po prostu za mało. Widać, że autor potrafi pisać i chciał stworzyć coś intrygującego i porywającego czytelnika, jednak szereg błędów, które popełnił skutecznie mu to uniemożliwiły. Wystarczyłaby lekka modyfikacja przewidywalnej do granic możliwości fabuł, wymyślenie innych, ciekawie skonstruowanych bohaterów, poprowadzenie akcji w zupełnie innym gatunku. Stało się inaczej i "Z krwi i kości" jest książką, którą z całego serca Wam odradzam.

Jeśli jesteście bardzo spokojnymi ludźmi, bardzo rzadko się denerwujecie, jesteście oazą spokoju, macie cierpliwość do wszystkich i wszystkiego, a znajomi zgłaszają się do Was po poradę jak osiągnąć duchowy spokój w dzisiejszych, szalonych czasach, sięgnijcie po tę książkę. Wystawi ona Wasz spokój i opanowanie na bardzo ciężką próbę i tak naprawdę będzie to dla Was bardzo ważny sprawdzian. Jeśli ktoś z Was przeczyta "Z krwi i kości" bez choćby strzępka nerwów, niech da mi znać - zgłoszę się do Ciebie po poradę, nawet Ci za nią zapłacę. Tylko nie każcie mi czytać takich gniotów po raz kolejny. 

Za udostępnienie egzemplarza książki dziękuję

Z wydaniem książki jest bardzo podobnie jak ze znalezieniem dobrej pracy. Jeśli masz odpowiednie znajomości, wiesz do kogo zwrócić się o pomoc, wiesz kto może pomóc Ci osiągnąć cel, możesz być pewny, że prawdopodobnie dostaniesz tą pracę. Z książką jest identycznie - jeśli masz dobre kontakty, nakłonisz jakiegoś znanego pisarza do wyrażenia opinii o swoim dziele, możesz liczyć na dobrą sprzedaż, a co za tym idzie niezły zarobek. Na okładce książki Williama Lashnera "Z krwi i kości" widnieje zdecydowana rekomendacja Harlana Cobena, pisarza o ugruntowanej pozycji w świecie pisarzy. Nie jestem jego fanem, ale cenię jako pisarza. Dlaczego, pytam, dlaczego podpisał się pod tak beznadziejną i co gorsza, nudną książką?    Kyle to typowy próżniak. Jego życie nie jest spektakularnym sukcesem - złe towarzystwo, gry wideo, balangi, zły wybór kobiet na jedną noc. To wszystko krystalizuje nam obraz naszego herosa jako życiowe zero - takiego gościa po prostu nie da się lubić. Wszystko (podobno) zmienia się, gdy dochodzi do morderstwa długoletniego pracownika i przyjaciela ojca Kyle'a. Warto nadmienić, że bohater stracił ojca w wieku dwunastu lat, co odcisnęło na nim niewyobrażalnie duże piętno. Policja zaczyna szukać, kręcić, zadawać niewygodne pytania i nagle, w oka mgnieniu Kyle postanawia zmienić swoje życie i spróbuje rozwikłać tajemnicę zabójstwa na własną rękę.  Brednie. Nuda. Sztampa. Tak przewidywalnej i nudnej fabuły nie czytałem już bardzo dawno. Jeśli chcecie poziewać, porzucać książką, stracić parę nerwów - bierzcie "Z krwi i kości" do rąk, śmiało.Zacznijmy od początku, czyli naszych bohaterów. A raczej Kyle'a, bo tak naprawdę to on gra pierwsze skrzypce, co już na początku dyskwalifikuje książkę w moich oczach. Gość jest prawdziwym leniem i zerem. Nagle robi się z niego typowy ważniak, który bierze życie w swoje ręce i staje się dociekliwym detektywem. Po kolei - cała fabuła, pomysł Lashera wydaje się wymyślony na długo przed umiejscowieniem go w konkretnym czasie, bez jakichkolwiek bohaterów. Tak moi Drodzy, nas główny heros jak i kompletnie lekceważone postacie poboczne są wymyśleni na potrzeby fabuły i narracji "Z krwi i kości". Co gorsza, widać to już na początku, gdy widzimy przemianę głównego bohatera - jest ona tak nieprawdopodobna, że szkoda mówić o tym coś więcej.  Biorąc do ręki książkę Lashnera miałem nadzieję na oryginalną fabułę, dobrze skonstruowaną akcję, która będzie trzymała mnie w napięciu, pokazując, że ten gatunek może zaproponować coś nowego czytelnikowi, że kolejny raz poczuję się zaskoczony. Nic z tego. Niestety, "Z krwi i kości" jest publikacją do bólu przewidywalną i po prostu nudną. Nie dzieje się tutaj praktycznie nic, zwroty akcji jest jak na lekarstwo, a gdy się pojawią raczej żenują niż zaskakują. Nie muszę chyba wspominać, że zakończenia historii można domyślić się na długo przed jej przeczytaniem? Cała fabularna otoczka bardzo kuleje i jest wtórna i podrabiana. Jakieś tło polityczne, które jest tylko liźnięte, postacie drugoplanowe kompletnie pomijane, a wszystko to zupełnie rozmontowane i nie posklejane do jako takiej kupy Co autor chciał osiągnąć zanudzając czytelnika swoimi wypocinami?  Wszystkie wydarzenia zdają się, w wymyśle autora jakoś łączyć i dążyć do określone końca. Tak naprawdę spora liczba wątków jest pomijana i porzucana przez Lashnera - gość po prostu coś zaczyna, akcja nawet nieźle się rozkręca i nagle, ni z tego ni z owego wszystko jest ucięte. A to właśnie mogła być najlepsza część tej książki!! Autor postanowił sobie strzelić w stopę i to podwójnie, gdy postanawia wprowadzić na scenę intrygujące postacie drugoplanowe, a po paru stronach słuch o nich ginie w czeluściach nudziarstwa.  Co można powiedzieć dobrego o tej książce? Jest dość dobrze napisana. Czyta się to szybko, ale tylko w określonych momentach, których jest po prostu za mało. Widać, że autor potrafi pisać i chciał stworzyć coś intrygującego i porywającego czytelnika, jednak szereg błędów, które popełnił skutecznie mu to uniemożliwiły. Wystarczyłaby lekka modyfikacja przewidywalnej do granic możliwości fabuł, wymyślenie innych, ciekawie skonstruowanych bohaterów, poprowadzenie akcji w zupełnie innym gatunku. Stało się inaczej i "Z krwi i kości" jest książką, którą z całego serca Wam odradzam.  Jeśli jesteście bardzo spokojnymi ludźmi, bardzo rzadko się denerwujecie, jesteście oazą spokoju, macie cierpliwość do wszystkich i wszystkiego, a znajomi zgłaszają się do Was po poradę jak osiągnąć duchowy spokój w dzisiejszych, szalonych czasach, sięgnijcie po tę książkę. Wystawi ona Wasz spokój i opanowanie na bardzo ciężką próbę i tak naprawdę będzie to dla Was bardzo ważny sprawdzian. Jeśli ktoś z Was przeczyta "Z krwi i kości" bez choćby strzępka nerwów, niech da mi znać - zgłoszę się do Ciebie po poradę, nawet Ci za nią zapłacę. Tylko nie każcie mi czytać takich gniotów po raz kolejny.


Wydawnictwo
MUZA 

Data wydania
11 marca 2015

Liczba stron


Ocena
2/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz