2 lut 2016

0

Łotrzyki

Każdy z nas jest zafascynowany czarnymi charakterami. Można ich nie lubić, ale musicie mi przyznać rację, że to właśnie dzięki takim postaciom cała fabuła nabiera rozpędu, a kolejne strony przewracają się w zastraszającym tempie. Lubimy wczuwać się w rolę łotrów, analizować ich psychikę, zagłębiać się w przeszłość, która niejednokrotnie dawała powód, by stać się tym złym. Biorąc do ręki naprawdę grubą antologię "Łotrzyki", można się było spodziewać czegoś epickiego, co wciśnie nas w fotel. Jak było w rzeczywistości?

Dwadzieścia jeden nazwisk. 21! Dokładnie tylu autorów pojawia się w antologii "Łotrzyki". Imponująca liczba, zwłaszcza gdy przyjrzymy jej się bliżej. Lynch, Dozois, Martin, Gaiman, Abercrombie. Długo by wymieniać. Oczywiście, są i mniej znane nazwiska, jednak patrząc na listę autorów, można się było spodziewać świetnych tekstów, pełnych przygód i napięcia, które nie pozwolą zasnąć. 

Mógłbym napisać kilka banałów, w stylu, że antologie zawsze są mocno zróżnicowane, nigdy nie zdarzyło się by wszystkie teksty utrzymywały ten sam, bardzo dobry poziom. Jednak z "Łotrzykami" jest o tyle cięższa sprawa, że spora liczba tekstów jest po prostu zła i kłuje w oczy brakiem dopracowania. O ile po nieznanych autorach nie mogłem mieć dużych nadziei, tak po tych sławniejszych nazwiskach oczekiwałem czegoś lepszego, czegoś co mnie zainspiruje i pozwoli zagłębić się w niesamowity świat fantasy.

Czytając "Pół króla" Abercrombiego, z każdą kolejną kartką byłem coraz bardziej zachwycony. Niby gatunek youngadult, a ja sam dałem się ponieść fantazji. Czas spędzony na lekturze minął naprawdę szybko, i tego samego spodziewałem się po jego opowiadaniu w tej antologii. Zawiodłem się straszliwie. Banalna historia, niedopracowana, w ogóle nie zachęcająca do czytania, która nudzi i usypia, zamiast bawić i wciągać. Jeśli miałbym oceniać, to właśnie opowiadanie Abercrombiego jest najsłabsze ze wszystkich.

Po nim na podium plasuje się zapowiadana "wisienka na torcie", czyli tekst G. R. R. Matrina, który ciągle mnie zachywca swoją sagą. Czekam z niecierpliwością na "Wichry zimy", i sam tekst z antologii, umiejscowiony w świecie Westeros miał zaostrzyć apetyt. Zamiast tego otrzymałem średniej jakości tekst, który wydaje się być napisany w niezwykłym pośpiechu, kompletnie nie wciągający i zwyczajnie nudny. Skąpa ilość dialogów, ogromna ilość opisów, bardziej przypomina artykuł naukowy niż ciekawą historię, która powinna wieńczyć naprawdę dobrą antologię.

Niewątpliwym plusem "Łotrzyków" jest mnogość gatunków z pogranicza fantasy i science-ficito. Nie chcę ich wszystkich wymieniać, jednak jest to duży plus dla wszystkich, którzy nie lubują się tylko w jednym podgatunku fantasy. 

Niektóre opowiadania wydają się być naprawdę dobrze napisane i przemyślane, jednak czasem na pierwszy plan wysuwają się braki warsztatowe, co bardzo często uniemożliwia czerpanie przyjemności z lektury. Tak naprawdę, po "Łotrzyków" warto sięgnąć po jej tytułowych bohaterów - to oni zmuszali mnie do przeczytania kolejnego tekstu, mimo że wcale tego nie chciałem. Świat czarnych charakterów potrafi wciągnąć, co jest naprawdę mocną stroną antologii. 

Gdyby tekstów było mniej, a byłyby trochę dłuższe, cała antologia, być może lepiej by wypadła w moich oczach. "Łotrzyki" to sporej grubości cegła, która zawiera naprawdę sporo niedopracowanych i źle napisanych tekstów, które nic nie wniosły do mojego literackiego życia. To właśnie przez nie ciężko było wyłapać te dobre, które śmiało mogłyby reklamować całą antologię, jako naprawdę dobry wybór dla przyszłego czytelnika.

Za przekazanie książki do recenzji dziękuję



Wydawnictwo
Zysk i S-ka

Data wydania
16 listopada 2015

Liczba stron
998

Ocena
4/10

0 komentarze:

Prześlij komentarz