Wielu znawców, krytyków i recenzentów nie mogło się mylić. "Łabędzi Śpiew" to nie tylko powieść o wizji świata po zagładzie. To portret psychologiczny grupy ludzi, którzy dążą do sobie znanego celu. Pisarz nie poszedł na łatwiznę, nie rozpoczął swojej powieści od samej zagłady - naszych bohaterów poznajemy na kilka dni przed nuklearną wojną. Znamy ich nawyki, rodziny, sytuację życiową. Wiemy czym się kierują, co chcą w życiu osiągnąć. Można wręcz powiedzieć, że są tacy jak my.
McCammon niszczy nasz świat. Stawia swoich bohaterów w obliczu śmierci, osamotnienia i wszystkich okropieństw, które wywołuje wojna. Nasza uwaga skupia się na trzech grupach, które na pierwszy rzut oka są całkowicie odmienne. I tutaj po raz pierwszy należą się wielkie oklaski dla autora powieści. Głęboki portret psychologiczny każdej postaci przyciąga jak magnes. Dzięki poznaniu postaci przed wojną wiemy jak się zmienili, jak wpłynęła na nich wojna, w jaki sposób sobie radzą. Zmiany jakie dokonały się w ich charakterach są często tragiczne, przygnębiające, szokujące, ale i wzruszające. Takie nagromadzenie emocji świadczy tylko o jednym - nie będziemy mogli się oderwać od lektury.
"Łabędzi Śpiew" bardzo często jest porównywany do dwóch, znanych powieści - "Bastionu" Kinga oraz "Drogi" McCarthyego. W odróżnieniu od tej pierwszej mamy o wiele mniej opisów spalonej ziemi i świata po zagładzie, oczywiście, pisarz bardzo zgrabnie nakreśla swoją wizję, dzięki czemu nie mamy problemów z wyobrażeniem sobie jego obrazów. Co się tyczy drugiego wymienionego tytułu - "Łabędzi Śpiew" śpiew jest mniej filozoficzny, a bardziej emocjonalny. Ciężko porównywać dwie, tak wybitne książki, jednak powieść McCammona jest skierowana dla trochę mniej wymagającego odbiorcy.
Wplatając w swoją historię elementy fantastyczne, McCammon postawił na unikalność i przekonanie, że w nowym świecie wszystko jest możliwe. Nasi bohaterowie wyruszają w drogę. Nie wiemy gdzie idą, po co, co trzyma ich przy życiu. Wraz z ich rozwojem możemy dostrzec pewną więź, która ich łączy, a której sami są w pewien sposób świadomi. Co jakiś czas autor wprowadza pewne wizje, magiczne przedmioty, a nawet nową postać, która może zmienić całą historię. Nie powiem, z początku nie podobały mi się te zabiegi, jednak bez nich, "Łabędzi Śpiew" byłby kolejną powieścią postapo, która zahacza o te same schematy.
Sposób przedstawienia walki o przetrwanie wciąga czytelnika w kilka chwil. Co jakiś czas nasi bohaterowie trafiają na nowe grupy ocalałych, które by przeżyć, były zdolne do strasznych czynów. Jedne szokują, inne martwią. Tragiczny obraz istoty ludzkiej, której duch potrafi złamać się w każdym momencie potrafi uderzyć znienacka i pozostawić w czytelniku cień niepewności. Każdy kolejny krajobraz, grupa ocalałych są coraz bardziej przygnębiające, a my mimowolnie trzymamy kciuki za naszych ulubieńców, by w tym nowym, strasznym świecie udało im się przetrwać.
Autor pisze w bardzo dojrzały, a co ważniejsze, świadomy sposób, co daje wyraz w przemianach głównych bohaterów. Najbardziej uderzyła mnie postać małego Rolanda, który żyjąc w swoim wyimaginowanym świecie staje się kompletnie innym człowiekiem, zdatnym na wpływ innych, smakujący nowych doznań, które powinny być zakazane dla chłopców. To właśnie jego wątek jest, moim zdaniem, najbardziej tragiczny, pełny agresji, gniewu i wzajemnego wykorzystywania.
Jeśli lubicie takie powieści.. Nie. Każdy, bez wyjątku powinien przeczytać tę powieść. Obraz zagłady świata, genialne nakreślone postaci, ich przemiana. Motyw drogi. Tragiczna wizja człowieczeństwa, które upada na samo dno. Wątek fantastyczny, który z każdą następną stroną nabiera smaku. Opisy pełne emocji. Nie da się wymienić wszystkich zalet "Łabędziego Śpiewu", a to dopiero pierwszy tom, ja już zabieram się za kolejny, a Wam polecam i naprawdę zachęcam do zapoznania się z prozą Roberta McCammona.
Wydawnictwo
Papierowy Księżyc
Data wydania
2013
Liczba stron
510
Ocena
9/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz